Malewicz znowu w Warszawie!

Maria Poprzęcka

W zrujnowanym pawilonie z lat 60., dawnej kawiarni Luiza, wystawiono rzeźbiarskie dzieła klasyków konstruktywizmu i ich dzisiejszych kontynuatorów

Jeszcze 1 minuta czytania

„idea formy/forma idei”. Katarzyna Kobro, Anatolij Komielin, Kazimierz Malewicz, Władimir Niemuchin, Władysław Strzemiński. Wola Art 2010, 2. Biennale Rzeźby w Warszawie, Pawilon Luiza, 22–28 października 2010, kurator: Sarmen Baglerian

fot. Igor OmuleckiW 1927 roku w Polskim Klubie Artystycznym, mieszczącym się w hotelu Polonia, odbyła się wystawa suprematystycznych obrazów Kazimierza Malewicza. Artysta, usiłując umknąć spod władzy sowieckiego reżimu, wraz z bagażem swych dzieł zatrzymał się w Warszawie w drodze do Niemiec. Dzięki książce Andrzeja Turowskiego i jego rekonstrukcji ówczesnej wystawy, trzytygodniowy pobyt Malewicza jest jednym z najlepiej znanych momentów polskiego życia artystycznego lat międzywojnia. Wydarzenie uważane jest też za kluczowe dla polskiej awangardy, aczkolwiek na często przypominanym zdjęciu, przedstawiającym bankiet wydany z okazji wernisażu, obok czołowych twórców awangardowych: Władysława Strzemińskiego i Henryka Stażewskiego, widzimy przedstawicieli różnych stron sceny artystycznej. Potwierdza to zresztą rangę wystawy i wizyty. Jej znaczenie docenili niedawno obecni właściciele hotelu Polonia, nadając jednej z sal recepcyjnych imię Kazimierza Malewicza.

fot. Igor OmuleckiW ostatnim tygodniu Malewicz znowu pojawił się w Warszawie. Sceneria daleko odbiegała od hotelowej elegancji. Odkryty przez organizatorów festiwalu Wola Art 2010 pawilon Luiza na ulicy Twardej potwierdza znaną skądinąd zasadę, że sztuka nowoczesna, zwłaszcza ta o czystych, prostych formach, znakomicie prezentuje się w przestrzeniach zniszczonych i zdegradowanych. Rudera stwarza lepszy kontekst niż galeryjny white cube. Luiza była kawiarnią, o czym świadczy już tylko widmowy napis „lody” na zamalowanych witrynach. Poza tym – wszystkie uroki opuszczenia: zbite tynki, pordzewiałe kaloryfery, rozchwierutane kafelki na podłodze. I w tym otoczeniu, na surowych metalowych blatach, w silnym świetle reflektorów dziesięć obiektów przestrzennych. Dominuje nieskazitelną białością „Suprematyczny Architekton” Malewicza. Obok Strzemińskiego – konstruktywistyczny „Projekt dworca kolejowego w Gdyni” i „Kompozycja przestrzenna” Katarzyny Kobro. Dzieła trójki awangardowych artystów z lat 20. zostały zestawione z pracami dwóch współczesnych twórców rosyjskich: Władimira Niemuchina i Anatolija Komelina. Niemuchin składa „hołd Cézannowi” niewielką kompozycją spatynowanych, brązowych brył geometrycznych, nawiązując do słynnych słów starego mistrza z Aix o „przedstawianiu natury podług walca, kuli i stożka”. Komelin z najprostszych surowców: kawałków nieheblowanego drewna, taśm zardzewiałej blachy, metalowych kątowników, tworzy „Pejzaże, Kwiaty i Rośliny”, niespodziewanie wysmakowane i liryczne.

fot. Igor OmuleckiMała, trwająca zaledwie kilka dni wystawa, niesie kilka, bynajmniej nie małych problemów. Pierwszy to „długie trwanie” tradycji konstruktywistycznej, która okazuje się bodaj czy nie najbardziej żywotną z tradycji „wielkiej awangardy” pierwszej ćwierci XX wieku. Kubizm, nie mówiąc o licznych pomniejszych awangardowych -izmach, jest dawno zamkniętym, historycznym rozdziałem sztuki XX-wiecznej. Natomiast konstruktywizm – wciąż żywym wyzwaniem i inspiracją, co widać szczególnie w sztuce rosyjskiej.

I problem drugi, natury teoretycznej. Pokazane na wystawie prace Malewicza, Kobro, Strzemińskiego są rekonstrukcjami. Nikt tego nie skrywa, podane są nazwiska ich autorów. Rekonstrukcje, odtworzenia, z którymi – z różnych powodów – coraz częściej mamy do czynienia w sztuce nowoczesnej i współczesnej, każą rewidować najbardziej zakorzenione w myśleniu o sztuce pojęcia i kryteria, takie jak unikalność, niepowtarzalność, oryginalność materialnej substancji. Czy ważny jest przedmiot, czy jego ślad, materialny nośnik przekazu czy sam przekaz, ręka artysty czy jego myśl? Czy rekonstrukcja jest zdradą, „podróbką”, zabiegiem rynkowym czy przeciwnie – przywróceniem istnienia dzieła? Takie ważkie pytania nasuwa kolejna wizyta Malewicza w Warszawie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.