Boks DVD „Pojechane w kosmos”

Łukasz Maciejewski

Długi, wielogodzinny seans z filmami „pojechanymi w kosmos” jest rozrywką osobnej kategorii. Gwarantuje rozkosz obcowania z bardzo złym kinem

Jeszcze 1 minuta czytania

Polskie science-fiction. To nie brzmi najlepiej – podobnie jak polski horror lub western. Boks DVD „Pojechane w kosmos” to kilka tytułów, które przypominają, że niegdyś próbowaliśmy mierzyć się z filmową fantastyką. Ze skutkiem co najmniej dyskusyjnym. Dzisiaj zostały nam tylko rzewne wspomnienia pomysłów tego typu. „Miś Coralgol w kosmosie” to przeszłość. Odleciał i nie wraca.

Długi, wielogodzinny seans z filmami „pojechanymi w kosmos” jest rozrywką osobnej kategorii. Gwarantuje rozkosz obcowania z bardzo złym kinem. Na podobnej zasadzie kolekcjonujemy hardkorowe amerykańskie filmy z lat pięćdziesiątych w rodzaju „Zabójczych ryjówek”, Eda Wooda kochamy za jego napomadowany wąs, a Rogera Cormana za bezczelną, wyzywającą tandetę realizacji.

Dwa lata temu, podczas Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu, autentycznym przebojem frekwencyjnym festiwalu były projekcje „najgorszych filmów świata”, poprzedzane wnikliwymi prelekcjami znawcy tematu, Jacka Rokosza. Oglądając dzieło pod tytułem „Tureckie Gwiezdne Wojny” myślałem że zejdę – ze śmiechu. Zestaw „Pojechane w kosmos” gwarantuje podobne reakcje i nowe wzruszenia. Oglądamy męczącą wyprawę wymyślonych przez Stanisława Lema astronautów na Wenus (wysokobudżetowa „Milcząca gwiazda”), poszukiwania załogi statku kosmicznego Ikaros („Sygnały MMXX”), wreszcie polską odpowiedź na „Indianę Jonesa” czyli legendarną „Klątwę Doliny Węży”. Tylko „Test pilota Prixa”, również według Lema, jakoś nie pasuje do zestawu, gdyż jest filmem zaledwie nieudanym, a nie żenującym.

Co warte podkreślenia, wszystkie tytuły powstały w ścisłej, internacjonalnej współpracy z bratnimi krajami socjalistycznego obozu: ZSRR i NRD. „Milczącą gwiazdę” wyreżyserował Kurt Maetzig, „Sygnały MMXX” – Gottfried Kolditz, autor wielu wiekopomnych dzieł, na przykład „Ulzany – wodza Apaczów” lub „Pięknej Luretty”, czyli tytułów, które solidnie zapracowały na wyrafinowany, filmoznawczy epitet – „enerdowskie kino”, będący synonimem tego, co najlepsze w złym filmie.

Warto obejrzeć także dołączone do boksu dodatki, wśród nich absolutną lekturą obowiązkową jest dwunastominutowy film „Komputery” z 1967 roku, w którym Marek Piwowski, ubrany w lekko zafajdany fartuszek, instruuje szanowną publiczność, jak należy obchodzić się z tytułowym, nieco tajemniczym zjawiskiem. To autorskie dzieło (reżyseria i scenariusz) Krzysztofa Zanussiego! I tak oto kompletny brak poczucia humoru reżysera staje się pysznym żartem. Ironia losu. Serce na dłoni.

Pozytywno-negatywnym bohaterem serii jest oczywiście Stanisław Lem. Pozytywnym dlatego, że jego twórczość od lat inspirowała twórców SF, negatywnym z powodu wyjątkowego szczęścia Lema do adaptatorów-miernot lub hochsztaplerów. Zapytany przeze mnie o „Milczącą gwiazdę”, Lem mówił: „«Milcząca gwiazda» była okropną chałą, bełkotliwym socrealistycznym pasztetem. Dla mnie to bardzo smutne doświadczenie. Jedynym pożytkiem wynikającym z faktu realizacji tego knota była możliwość obejrzenia zachodniej strony Berlina. Mur dzielący Berlin na dwie części jeszcze nie istniał, zatem w przerwach pomiędzy ciągłym awanturowaniem się z reżyserem, wymykałem się na stronę zachodnią”. Niewiele więcej szacunku miał Lem do adaptacyjnych prób Marka Piestraka: „Piestrak bardzo zapalił się do adaptowania moich książek, znacznie gorzej było z efektami. (…) Z «Testu pilota Pirxa» wiało tandetą i nudą w stopniu już niebywałym.”

Zabawnie brzmią również wyjaśnienia samego Marka Piestraka dotyczące powstania kultowej „Klątwy Doliny Węży”, dzieła nieprzerwanie zajmującego miejsce na podium w rankingach na najgorsze polskie filmy wszech czasów. W niedawnym wywiadzie Piestrak wspominał: „Wietnamczycy nie wywiązali się z połowy zobowiązań. (…) Ewa Sałacka wisiała nad przepaścią asekurowana tylko przez kaskaderów. W scenach w grocie w estońskim atelier, realizatorzy nie mogli poradzić sobie z synchronizacją strzałów laserowych. Potwora schrzanili Polacy – zamiast oślizłego monstrum przypomina lalkę. Dobrze spisały się za to węże. Worek kobr przywieźli z hodowli w Turkiestanie, gdzie pozyskiwano jad do antidotum. Mieliśmy też prawdziwy helikopter amerykański, który Vietcong zdobył w czasie wojny. Wietnamczycy remontowali go przez prawie cały okres naszego pobytu. Maszyna dała się uruchomić dopiero pod koniec zdjęć”.

Prowizorka na planie, prowizorka na ekranie. Bezdenny urok kiczu. Rozkosz dla wtajemniczonych.

Boks DVD „Pojechane w kosmos”: „Milcząca gwiazda”, „Sygnały MMXX”, „Test pilota Pirxa”, „Klątwa doliny węży”. Dystrybucja: Kino Polska. W sprzedaży 0d 25 listopada 2010