Mężczyzna jest ofiarą
MICHAEL GLAWOGGER / mat. Against Gravity

Mężczyzna jest ofiarą

Rozmowa z Michaelem Glawoggerem

„Wszyscy znajdują taką formę dla prostytucji, jaką mogą akceptować w swojej rzeczywistości społeczno-kulturowej. Jedynym uczciwym sposobem na zaradzenie hipokryzji jest uczynienie z prostytucji legalnej działalności” – mówi autor filmu „Chwała dziwkom”

Jeszcze 3 minuty czytania

ANNA BIELAK: Prostytutkom płaci się za usługi. W twoim filmie pełniły one rolę aktorek. Płaciłeś im za występ?
MICHAEL GLAWOGGER: Uważam, że wykorzystywanie historii innych ludzi na własny użytek i nie rekompensowanie im tego w żaden sposób jest niemoralne. Każdy bierze pieniądze za swoją pracę. Nie czuję się źle z tym, że komuś za nią zapłaciłem. Gdybym tego nie zrobił, czułbym się w obowiązku zaproponować inny rodzaj wynagrodzenia. Wymiana usług jest uczciwa. Bohaterki mojego filmu poświęciły bardzo dużo czasu na planie, poświęcały dla mnie swoje codzienne obowiązki. Poza tym w ich życiowych historiach kryje się dużo więcej intymności, niż w seksie oralnym sprzedawanym naokoło. Na planie stworzyliśmy normalne warunki pracy oparte na wzajemnym zaufaniu i zrozumieniu. Nie było jednak mowy o eksploatacji, o wmawianiu komuś, że w takiej relacji zaufanie jest ważniejsze niż pieniądze.

A co z klientami tych kobiet? W filmie są sceny, w których ich też pokazujesz.
Bardzo zależało mi na tym, żeby pokazać klientów, wypytać ich, jak umawiają się z prostytutkami, na co zwracają uwagę, kiedy na nie patrzą. Byłem pewny, że nie będą chcieli ze mną rozmawiać, że wstyd każe im zasłonić twarz. Okazało się, że jest zupełnie inaczej! Mężczyźni sami podchodzili do mnie i pytali nieśmiało: „Czy ja też mogę coś powiedzieć?”

Michael Glawogger

Austriacki reżyser, scenarzysta i operator. Jeden z najciekawszych dokumentalistów we współczesnym kinie. Studiował w San Francisco Art Institute i w Vienna Film Academy. Kilkukrtonie współpracował z Ulrichem Seidlem.

Kiedy oglądałam film „Chwała dziwkom”, pomyślałem o „House of Pleasure” Bertranda Bonello. Francuski reżyser stawia sprawę jasno – domy publiczne były dla dziewcząt bezpieczniejsze od samotnego stania na ulicach. Zgadasz się z nim?
Jak najbardziej! W większości przypadków tak jest, ponieważ prostytutki stojące na ulicach są całkowicie bezbronne. W Bangladeszu dziewczyny są sprzedawane, stanowią towar wymienny, ale mimo wszystko, ze względu na to, że należą do określonego domu publicznego, ktoś trzyma nad nimi pieczę. Jeśli któryś z klientów zachowa się nieodpowiednio względem dziewczyny, wszystkie burdelmamy się o tym dowiedzą i żadna nie przyjmie go pod swój dach. Kiedy prostytutka stoi na ulicy, każdy może ją zabrać do domu, zrobić z nią, co zechce i nikt się o tym nie dowie.

Dlaczego zatem domy publiczne nie są w każdym kraju legalne, skoro mają tyle zalet? 
Pytasz mnie o opinię? Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie czegoś w stylu fair trade – sprawiedliwego handlu. Dzięki niemu kobiety byłyby traktowane przyzwoicie, miałyby możliwość zakładania własnych firm i ustalania indywidualnych zasad. Wolna prostytucja jest uczciwa. Wszystko, co ją obudowuje w tym momencie, nie ma sensu. Każda społeczność, każdy kraj uznaje prostytucję, kiedy jest ukryta pod płaszczykiem prawa albo tradycji. Czym innym są czasowe małżeństwa w Iranie, jak nie przykrywką dla prostytucji? W Nepalu są tancerki, w Chinach i Ameryce agencje towarzyskie. Wszyscy znajdują formę dla prostytucji, którą mogą akceptować w swojej rzeczywistości społeczno-kulturowej. Jedynym uczciwym sposobem na zaradzenie hipokryzji jest uczynienie z prostytucji legalnej działalności. Seksualność w każdym społeczeństwie i w każdej kulturze ma handlową wartość. Jedna z prostytutek mówi nawet: „Jak długo jestem młoda, tak długo (literalnie) siedzę na kopalni złota”.

„Chwała dziwkom”, reż. Michael Glawogger. Austria, Niemcy, 2011. Premiera polska 22 czerwca 2012
/ mat. Against Gravity
 

Inna bohaterka twojego filmu mówi jednak, że „kobiety to głęboko nieszczęśliwe stworzenia”. Nie jest to zgodne z tym, co mówisz na temat siedzenia na złocie.
Oczywiście, że nie, ale tak jak wiele jest odcieni szarości, tak dużo jest opinii i tak zmienne są emocje. W Bangladeszu jest sześćset innych prostytutek. Wiele z nich twierdzi, że wszystko jest bezsensowne, jedne uwielbiają klientów, którym przed chwilą sprawiały przyjemność, inne nie mają ochoty na seks, ale nie mają wyboru i muszą pracować. Raz są szczęśliwe, raz smutne. To normalne. Kto wie, może gdybym przyszedł następnego dnia, ta dziesięciolatka udzieliłaby mi innego wywiadu? Widziałem ją, kiedy się śmiała. Ona żyje w tym świecie i innego dla siebie nie znajdzie, musi się więc nauczyć, jak należy się w nim poruszać. W Tajlandii starsze prostytutki narzekały, że tylko młodsze są wybierane przez klientów i ubolewały nad tym, że nie wzbudzają już takiego zainteresowania jak dawniej. Te, które są wybierane, może zaś wcale tego nie chcą. Jest tyle punktów widzenia, ile osób, z którymi się rozmawia. Nie chodzi mi o pokazanie wszystkiego z jednej perspektywy. Mógłbym pojechać w te wszystkie miejsca i udowodnić, że życie tych kobiet jest koszmarem. To byłoby proste! Wszyscy lubimy narzekać. Mogłem przecież sprawić, że każda dziewczyna opowiadałaby, jak jej ciężko i źle na świecie, a potem wyłączać kamerę, kiedy po skończonym wywiadzie ze mną plotkuje i śmieje się ze swoimi przyjaciółkami, zalotnie mrugając do przechodzących facetów.

„Chwała dziwkom”

To trzecia część dokumentalnej trylogii Michaela Glawoggera (pierwsza część – „Megacities”, 1998, druga – „Śmierć człowieka pracy”, 2005). W swoim najnowszym filmie, prezentowanym po raz pierwszy na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, Glawogger pokazuje życie prostytutek w trzech zakątkach świata: Bangladeszu, Tajlandii oraz Meksyku.

Dlaczego pokazujesz tylko ubogie kraje i biedne dzielnice, z których nie ma ucieczki? Prostytucja odbywa się również na zachodnich salonach.
Wybór dotyczył nie tyle klasy społecznej, o której chciałem opowiedzieć, ile miejsca, w którym miałbym szansę na uczciwą obserwację damsko-męskich relacji w lustrze prostytucji. Liczyło się dla mnie znalezienie kultury zakorzenionej w żywej religii. Jakiś austriacki dziennikarz zapytał mnie, dlaczego nie sfilmowałem Wiednia. Odparłem, że jest dla mnie zbyt egzotycznym miejscem (śmiech). Ktoś może mi zarzucać, że jestem białym mężczyzną z Zachodu, który jedzie na Daleki Wschód i patrzy na niego w niewłaściwy sposób. Nie przyglądam się jednak ludziom przez pryzmat żadnych teorii, nie wpisuję ich w przygotowane wcześniej koncepty. Biorę, co widzę. Pokazuję innym świat taki, jakim go zobaczyłem w konkretnym miejscu i czasie. Nie robię filmów dla konkretnej grupy ludzi, robię filmy o pięknie człowieka. O ludziach, którzy umieją stawić czoła życiu i radzą sobie w codziennej walce. Średnia klasa społeczna kojarzy mi się z piekłem, bo w jej moralnych ramach dorastałem, ale to nie ma znaczenia w kontekście filmu „Chwała dziwkom”. Moja publiczność jest świadoma wyboru, jakiego dokonuje, idąc do kina na mój film. W szoku częściej niż widzowie jestem ja. Nie mogę uwierzyć, że wciąż ludzi można tak łatwo sprowokować do gniewnych opinii.

Wspomniałeś, że ważną rolę pełniła dla ciebie obecności religii.
Prostytucja wiąże się z wieloma rytuałami. W Bangladeszu, kiedy klient opuszcza prostytutkę, to ona zabiera zużyty kondom, wkłada go do plastikowej miski, którą umieszcza nad głową i idzie z nią ulicą, jakby niosła trofeum, jakby chciała powiedzieć innym dziewczynom: „Hej, miałam klienta!”. Także tzw. fish tank w Tajlandii to tak naprawdę jeden wielki rytuał. Prostytutki stoją jak na scenie, są wystrojone, umalowane i uśmiechnięte. Mężczyźni obserwują je, jakby były towarem wyłożonym na witrynie sklepowej. Dyskutują o przymiotach jednej, negują wygląd drugiej. To zawsze odbywa się tak samo. Nigdy szybciej, nigdy wolniej. Zachowanie jest kwestią rytuału. Kobiety go rozpoznają i mogą na niego reagować. Zawsze wiedzą, kiedy ktoś przychodzi tylko popatrzeć, nigdy nie kiwają wówczas nawet palcem, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.

Zrealizowałeś bardzo odważną scenę rozgrywającą się między prostytutką a klientem. Nie obawiasz się cenzury?
Nie dbam o seks. Wystarczy zajrzeć do internetu, żeby zakosztować go w nadmiarze. Nie chodzi o niego, ale o to, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Zresztą – przecież nie dzieje się tam nic wyjątkowego – idzie się do prostytutki w jednym celu. Nic w tym dziwnego, zaskakującego ani obraźliwego. Najciekawsze w tej sekwencji jest rozczarowanie klienta, którego fantazje nie przystały do rzeczywistości. Jedna z prostytutek opowiedziała mi, że przyszedł do niej kiedyś mężczyzna, zapowiedział, ile rzeczy chce robić, zapłacił za to 1200 peso, a potem doszedł do orgazmu w pięć minut. Podziękował i wyszedł (śmiech). Takie samo rozczarowanie towarzyszy widzowi, który spodziewa się, że za drzwiami dzieje się bóg wie co, a tam odbywa się tylko szybki numerek. I to kobieta jest szefem. Kiedy mężczyzna nie ma pieniędzy albo nie sprosta swoim zadaniom – to on jest przegrany. On staje się ofiarą. Mężczyźni boją się oglądać mój film, bo dostrzegają w nim własne słabości.

mat. Kino Lorber

A co widzą kobiety? W filmie cały czas jest mowa o czasie i o oczekiwaniu – na kolejnego klienta, na następny wolny wieczór. Czy prostytutki czekają na coś jeszcze?
Większość z tych dziewczyn ma dzieci. Szczególnie w biednych krajach, gdzie pierwsze dziecko przychodzi na świat, kiedy mają piętnaście lat. Jeśli czegoś oczekują, to lepszego losu dla swoich dzieci. To samo marzenie dotyczy jednak większości ludzi o niskim statusie społecznym. Tylko prostytutki z Tajlandii mogą liczyć na to, że się wzbogacą, bo system pozwala im zatrzymać prawie wszystkie zarobione pieniądze dla siebie. Klient płaci małą kwotę przy wejściu, a potem wybiera dla siebie dziewczynę i to, co jej daje, należy do niej. Jeśli dziewczyna jest sprytna, między osiemnastym a czterdziestym rokiem życia może zarobić mnóstwo pieniędzy.

A co z dziećmi? W filmie jest wykorzystany utwór grupy Coco Rosie pt. „Beautiful Boys”. Artystki śpiewają o dziecku prostytutki: „born illegitimately to a whore, most likely he became an orphan (...) Thirty years he spent wandering, a devil's child with dove wings, he went to prison”. To realna wizja przyszłości?
Tego nie sposób przewidzieć. W Bangladeszu większość dziewczynek – córek prostytutek nie ma szans, żeby zmienić swoje życie. Matka może się starać, żeby ją wychować, zapewnić wikt i opierunek, wysłać do szkoły. Kiedy jednak kończy czterdzieści lat i przestaje być atrakcyjnym towarem, jedynym sposobem na zdobycie pieniędzy będzie dla niej prostytuowanie własnej córki. W szkole wszyscy wiedzą, kim jest matka takiego dziecka i traktują je bardzo źle. Nikt nie daje mu szans na to, żeby cokolwiek mogło się zmienić.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).