Efemeryczna instytucja
Wirtualne Muzeum Antropocenu

15 minut czytania

/ Media

Efemeryczna instytucja

Rozmowa z Joanną Sarnecką, Magdaleną Stańczyk i Agnieszką Włudyką

Wirtualność wystawy daje zupełnie inne doświadczenie zwiedzania. Możemy do niej wejść na chwilę, rozejrzeć się, wyjść i za kilka dni wrócić. Nie musimy w niej spędzać kilku godzin ciągiem jak w fizycznym muzeum – mówią twórczynie Wirtualnego Muzeum Antropocenu

Jeszcze 4 minuty czytania

EWA DRYGALSKA: Jak powstało Wirtualne Muzeum Antropocenu?
JOANNA SARNECKA: Wszystko zaczęło się w trakcie pandemii. Spacerując po mojej okolicy, fotografowałam śmieci i opisywałam je językiem historii sztuki, przypatrując się ich kompozycji, strukturze, kolorom. To było moje ćwiczenie, próba spojrzenia z innej perspektywy na coś z zasady frustrującego i nieprzyjemnego. Jednocześnie ta rosnąca pasja kolekcjonerska zaczęła przybierać znamiona swoistej archeologii przyszłości: przyglądania się resztkom, które jako ludzkość po sobie zostawiamy. Wszystko to sprzyjało refleksji nad konsekwencjami działalności człowieka w świecie, których częścią jest pandemia koronawirusa. Jednocześnie włączyło się nam wszystkim wtedy myślenie apokaliptyczne. Zastanawiałam się, jak ktoś z przyszłości zinterpretuje te ślady naszego życia, co one o nas mówią i jaki przekaz zostawiamy dla przyszłych pokoleń.

W jaki sposób ten indywidualny projekt wyewoluował do dzisiejszych rozmiarów?
SARNECKA: Publikowałam te zdjęcia na swoich mediach społecznościowych i oznaczałam hasztagiem #muzeumantropocenu. Ten mały fotograficzny projekt ewidentnie zaciekawił wiele osób, które dodawały komentarze, swoje własne zdjęcia i opisy. Zaczęłam więc szukać ludzi, którzy chcieliby go ze mną rozwijać. W tym czasie dostałam stypendium z MKiDN na pierwsze działania Wirtualnego Muzeum Antropocenu – na stworzenie wirtualnej przestrzeni, która będzie zapraszać artystów, aby swoim językiem opowiedzieli o różnych aspektach antropocenu.

Co was najbardziej interesuje?
SARNECKA: Interesują nas wszystkie aspekty skutków naszego bycia w naturze, ślady naszej niszczącej, ale także inspirującej działalności. WMA to idea, która się zmaterializowała w sieci, ale tak naprawdę ma wiele terenowych oddziałów: to wysypiska śmieci, przestrzenie postindustrialne, naznaczone silnie obecnością człowieka. Takim miejscem jest na przykład Muzeum Wydobycia Gazu i Ropy Naftowej, przy którym mieszkam. Ciągle działa tam szyb naftowy powstały jeszcze w XIX wieku, a jednocześnie nieopodal znajdują się największe turbiny wiatrowe w Polsce. To miejsce opowiada historię zmian klimatu i naszych wysiłków, by je zatrzymać.

Ile już zrealizowaliście wystaw?
MAGDALENA STAŃCZYK: Do tej pory zrobiliśmy pięć wystaw: „Człowiek, tu byłem”, której kuratorką była Dominika Jeżewska i która stanowiła rozwinięcie początkowego pomysłu badania śladów po człowieku. „Niezaspokojony Głód / Endless Hunger” – kuratorkami były Olga Wojdyńska, Dominika Jeżewska – opowiadała o problemie globalnego głodu. „Destynacje / Destinations” – kuratorką była Karolina Raczyńska – dotyczyła różnych aspektów współczesnego podróżowania, tej niemal odwiecznej ludzkiej potrzeby, połączonej z pragnieniem zatrzymania naszych doświadczeń i wspomnień w formie fotografii. Dlatego wystawa przybrała formę albumu ze zdjęciami, który eksplorował nasze sposoby patrzenia na świat przez fotograficzny kadr. Zrealizowaliśmy też małą wystawę „Kadry antropocenu / Frames of Anthropocene” według pomysłu Natalii Skoczylas i Karoliny Raczyńskiej. Zdjęcia obrazujące nasz wpływ na środowisko naturalne były publikowane na Instagramie WMA oraz na naszej stronie.

Czy oprócz wystaw prowadzicie jeszcze jakąś inną działalność?
SARNECKA: Wystawom towarzyszą teksty, które publikujemy na naszej stronie, ale także wirtualne oprowadzania, do znalezienia na naszym koncie na YouTubie, spotkania WMA, czyli rozmowy z artystami, których zapraszamy do współpracy, oraz rozmowy z ekspertami z różnych dziedzin. Staramy się, aby te dyskusje i spotkania tworzyły kontekst wystaw lub pogłębiały dany temat.

Na waszej stronie możemy przeczytać, że określacie się jako „instytucja”. Czy to adekwatna nazwa?
SARNECKA: To rodzaj żartu. Kiedy myślimy „instytucja”, widzimy oczami wyobraźni monumentalny budynek, marmury i kapcie. My tworzymy coś efemerycznego, wirtualnego, coś, co pojawia się, kiedy jest potrzebne, i znika. I co – jak wspominałam – ma dużo oddziałów terenowych.

Joanna Sarnecka

Antropolożka kultury, artystka działająca w obszarze sztuki opowiadania, butoh i performansu. Angażuje się w projekty na styku sztuki i działań społecznych. Prezeska Fundacji na Rzecz Kultury „Walizka”. Autorka prozy poetyckiej „Dziennik uciekiniera”, tekstów krytycznych dotyczących literatury i sztuki tańca; pisze także teksty piosenek i opowiadania. Dwukrotna stypendystka MKiDN, stypendystka ZAiKS. Aktywistka i członkini sieci Badacze i Badaczki na Granicy. Założycielka Wirtualnego Muzeum Antropocenu.

Magdalena Stańczyk

Dumna Ślōnzoczka, z wykształcenia antropolożka kultury. Pracuje z międzynarodowymi grupami wolontariuszy i wolontariuszek Europejskiego Korpusu Solidarności.

Agnieszka Włudyka

Migrująca historyczka sztuki, kuratorka i grafik komputerowy. Ukończyła studia magisterskie z historii sztuki w Londynie. Pracowała m.in. jako zastępca kuratora przy wystawie prac polskich powojennych malarzy, jako ambasadorka w Muzeum Wiktorii i Alberta oraz przy wystawie obrazów angielskiego artysty Philipa Colberta w Londynie. Od marca 2021 roku działa w Wirtualnym Muzeum Antropocenu jako kuratorka, graficzka i tłumaczka.

Jak wygląda wasz zespół?
AGNIESZKA WŁUDYKA: Obecnie w WMA działa zespół złożony z dziewięciu osób, które nigdy nie spotkały się fizycznie, ale cały czas pracują razem w podzespołach. Piszą teksty do mediów społecznościowych, na stronę, organizują wydarzenia, zarządzają stroną internetową i mediami oraz tworzą wystawy. Udaje się nam działać na odległość i rozwijać. Ponadto publikujemy posty i wystawy w dwóch językach, polskim i angielskim, żeby dotrzeć do artystów i odbiorców z całego świata.

W jaki sposób tworzycie wirtualne wystawy?
SARNECKA: Działamy na platformach Kunstmatrix, Mozilla Hubs, naszej stronie internetowej i mediach społecznościowych. Wystawę „Niezaspokojony głód” robiliśmy na platformie Mozilli, która pozwalała na dużą kreatywność i dostosowanie przestrzeni do konkretnej wystawy. Dzięki temu mogliśmy pokazać obiekty na wielkim polu kukurydzy.

WŁUDYKA: Przy ostatniej wystawie zdecydowaliśmy się na dużo bardziej klasyczną, wręcz minimalistyczną scenografię platformy Kunstmatrix przypominającą tradycyjne muzeum z galeryjnymi salami. Taka przestrzeń nie odwraca uwagi od samych dzieł, pozwala się lepiej skupić na treści wystawy oraz jest w stanie łatwo pomieścić różne formaty, od plików audio, przez fotografie, teksty, malarstwo, po instalacje wideo.

Jak obiorcy reagują na ten sposób prezentowania sztuki? Czy narzędzia do budowania wirtualnych doświadczeń są w stanie zastąpić fizyczne doświadczenie bycia w muzeum lub galerii?
SARNECKA: Nie jest to łatwe. Tak jak wspominałam, mimo wizualnych walorów Mozilli Hubs poruszanie się po niej było nieco trudne dla wielu zwiedzających, zwłaszcza dla osób niezaznajomionych z grami wideo. Kunstmatrix jest dużo bardziej przyjazną platformą, można się po niej poruszać linearnie, zgodnie z sugestiami kuratora albo swobodnie eksplorować przestrzeń.

WŁUDYKA: Wirtualność wystawy daje zupełnie inne doświadczenie zwiedzania. Możemy do niej wejść na chwilę, rozejrzeć się, wyjść i za kilka dni wrócić. Nie musimy w niej spędzać kilku godzin ciągiem jak w fizycznym muzeum. W tradycyjnej przestrzeni czujemy się zobowiązani, aby zobaczyć wszystko przy jednej wizycie, bo w przeciwnym wypadku będziemy musieli kupić nowy bilet. Okazja do zobaczenia wirtualnej wystawy z każdego miejsca i w dowolnym czasie daje możliwość innej percepcji i refleksji. Zwłaszcza że nasze wystawy są darmowe.

Nie chodzi więc o konkurowanie z tradycyjnymi wystawami, ale wykorzystanie możliwości cyfrowego medium?
SARNECKA: Takie doświadczanie sztuki może zajmować zupełnie inne miejsce w naszym życiu, może być bardziej dostępne, bliższe, codzienne, przez to może bardziej użytkowe, ale nie w sensie spłaszczającym rozumienie sztuki. Taka forma jest bardziej przystępna dla zwykłego użytkownika czy użytkowniczki, łatwiej pozwala wejść w dialog. Ale na pewno wymaga zmiany w myśleniu o sztuce jako rytuale lub czymś odświętnym.

Budujemy właśnie wystawę stałą i zależy nam, żeby wykreować pełne doświadczenie sztuki, a nie tylko galerię obrazków. Bliska jest nam idea zanurzania zwiedzającego w to doświadczenie i szukamy sposobów, jak możemy to osiągnąć w WMA. Chcemy też zaoferować użytkownikom możliwość wejścia w interakcję z innymi zwiedzającymi, zbudować społeczność wokół muzeum, miejsce, gdzie ludzie zainteresowani tematami styku sztuki, człowieka i technologii będą mogli się spotkać i podyskutować.

Migracje / Migrations

Wirtualne Muzeum Antropocenu, Agnieszka Włudyka (kuratorka), Magdalena Stańczyk (zastępczyni kuratorki), Karolina Raczyńska (wsparcie techniczne). Wystawa potrwa do 20 lipca 2022 roku.

Przejdźmy do waszej ostatniej wystawy, „Migracje / Migrations”. Jak rozumiecie związki antropocenu z migracjami?
SARNECKA: Przede wszystkim jako szeroko rozumiane migracje wywołane działalnością człowieka, nie tylko zmianami klimatu, lecz także czynnikami ekonomicznymi, systemem kapitalistycznym i eksploatacją terenów postkolonialnych. To wszystko powoduje, że ludzie muszą uciekać. Te przymusowe zmiany miejsca zamieszkania to ludzkie dramaty. Wystawą chcemy zachęcić do solidarności i wspólnej dyskusji o rozwiązaniach dla dobra wszystkich.

WŁUDYKA: Sama jestem migrantką, od dawna mieszkam za granicą. Pomysł na wystawę kiełkował we mnie od jakiegoś czasu, nie miałam tylko odpowiedniej platformy do jego realizacji. Kiedy dołączyłam do zespołu WMA, zaczęłam go powoli wdrażać w życie, na długo przed eskalacją wojny w Ukrainie. Było dla mnie ważne, żeby taka wystawa została zrobiona z punktu widzenia migranta i opowiadała o wielu aspektach migracji.

Wielu naukowców twierdzi, że uchodźstwo klimatyczne może stać się najważniejszym i najtrudniejszym wyzwaniem. Ludzi zmuszonych do opuszczenia swoich środowisk życiowych, czasowo lub na stałe, ze względu na zakłócenia środowiskowe, które zagrażają ich egzystencji lub poważnie wpływają na jakość ich życia, może być do 2050 roku aż 216 milionów.
STAŃCZYK: Razem z ludźmi zmuszonymi do opuszczenia swoich domów ze względu na katastrofy naturalne migrują też zwierzęta. To zdecydowanie rzadziej omawiany temat, ale równie ważny, wiele gatunków musiało opuścić swoje naturalne środowiska ze względu na nieodwracalne zmiany, jakich dokonał w nich człowiek. O tym aspekcie też chcieliśmy opowiedzieć na wystawie. Stąd kilka prac, które nawiązują właśnie do migracji zwierząt. A dwie z prezentowanych prac odwracają perspektywę, mówiąc o migracji ludzi za zwierzętami.

Wirtualne Muzeum AntropocenuWirtualne Muzeum Antropocenu

Skąd pochodzą prace na wystawie?
WŁUDYKA: Rozpisaliśmy międzynarodowy open call i otrzymaliśmy kilkadziesiąt projektów z całego świata, niemal ze wszystkich kontynentów. Od naszych znajomych otrzymaliśmy sporo nagrań audio historii mówionych o doświadczeniach migracyjnych. Poprosiliśmy też artystów, z którymi współpracowaliśmy przy poprzednich wystawach, o przesłanie lub wykonanie prac. Na wystawie prezentujemy wiele różnych typów dzieł: nagrania audio, malarstwo, fotografie, fragmenty książek, wiersze, wideo, a nawet animację 360 stopni, którą można obejrzeć za pomocą najprostszych kartonowych gogli.

Jakie pytania stawialiście w open callu?
WŁUDYKA: Interesował nas przede wszystkim indywidualny i emocjonalny aspekt migracji, która zawsze jest trudnym przeżyciem. Na wystawie prezentujemy m.in. zdjęcia artystki pokazującej walizkę swojej babki, zainspirowane rodzinną historią wideo artysty, którego dziadkowie, migrując z Włoch do Francji drogą morską, niemal zginęli. Chcieliśmy pokazać, że migracja nie ma jednej narodowości czy koloru skóry, że nie dotyczy tylko jednej grupy, ale dotyka wielu różnych ludzi na całym świecie. A za każdą taką historią kryje się konkretna osoba i doświadczenie.

STAŃCZYK: Prosząc o nagrania osobistych historii migracyjnych, pytaliśmy m.in. o motywacje do wyjazdu, o emocje towarzyszące podróży, o to, co pomaga przetrwać w trudnych chwilach. Różnorodność wątków, które pojawiły się w nadesłanych pracach, bardzo nas zaskoczyła. Wielu tematów same się nie spodziewałyśmy, jak choćby aspektu migracji w głąb siebie czy migracji z jednej części ciała w drugą. To było bardzo ciekawe.

Jakie kwestie szczególnie was zajmowały?
SARNECKA: Podczas spotkania z Kamilą Fiałkowską z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego w ramach programu towarzyszącego wystawie rozmawialiśmy o działaniach Unii Europejskiej, która legalizuje wypychanie osób szukających schronienia poza granice wspólnoty, bez brania odpowiedzialności za śmierć i cierpienia wielu ludzi, choćby w obozach koncentracyjnych w Libii czy w wyniku tortur na Białorusi. Jednocześnie chcieliśmy poszerzać popularne rozumienie migracji o inne aspekty: migracje w przyrodzie. Zestawiając ze sobą migracje ludzi i zwierząt, chcieliśmy pokazać przemocowy aspekt naszych działań, który pozwala – mam nadzieję – przyjrzeć się nam samym i zastanowić nad konsekwencjami naszych aktywności.

Czy interesuje was też szukanie rozwiązań problemów, o których opowiadacie na wystawach?
SARNECKA: Od początku naszym założeniem było stworzenie nie tylko galerii, ale i przestrzeni do praktykowania artywizmu: to znaczy wpływania poprzez działania artystyczne na zmianę w świecie. Każda nasza wystawa była związana z działalnością jakiejś organizacji społecznej. Zależało nam, aby to, co robimy, miało swoje przełożenie na rzeczywistość, a nie było od niej oderwane.

STAŃCZYK: Nasza pierwsza wystawa wspierała Inicjatywę Dzikie Karpaty walczącą o ochronę Puszczy Karpackiej. „Niezaspokojony głód” była połączona ze zbiórką Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz Sudanu Południowego. Przy „Destynacjach” zachęcaliśmy do wyjścia w teren i oczyszczania lasów ze śmieci. Przy okazji aktualnej wystawy „Migracje / Migrations” promujemy inicjatywy pomagające migrantom i migrantkom.

Wirtualne Muzeum AntropocenuWirtualne Muzeum Antropocenu

Czy w obliczu katastrofy klimatycznej istnienie instytucji sztuki, nawet wirtualnej, ma jeszcze sens?
STAŃCZYK: We mnie bardzo rezonuje to, o co pytasz. Ciągle zadaję sobie pytania, czy to, co robię, ma sens, czy posiadanie dzieci nie jest w sytuacji przeludnienia egoistyczne itd., taki nieustanny rachunek sumienia. Choć jako instytucja wirtualna generujemy cyfrowy ślad węglowy, to wykorzystujemy naszą platformę do edukacji.

SARNECKA: Jesteśmy częścią think-tanku Muzeum Polin „Postwzrost w muzeum”, który sieciuje różne instytucje kultury, próbujące wspólnie zastanawiać się, jak można dziś zbudować instytucję kultury działającą w duchu postwzrostu, czyli redukcji produkcji i konsumpcji oraz sprawiedliwego dzielenia się i zarządzania zasobami. Naszym celem jest wspólne zaprojektowanie narzędzi i rozwiązań oraz wypracowanie prototypów działania muzeów przyszłości, rewidujących dotychczasowe rozumienie „rozwoju” i „wzrostu” w kulturze. Jesteśmy też sygnatariuszami inicjatywy „Kultura dla klimatu”.

WŁUDYKA: Na obecnej wystawie jest legenda o kolibrze, który w obliczu pożaru w lesie nosi w dzióbku wodę, aby go ugasić. Kiedy zwierzęta pytają, po co to robi, przecież nie uda mu się w pojedynkę ugasić ognia, koliber odpowiada, że robi tyle, ile może. My też działamy na miarę naszych możliwości: ujawniamy, edukujemy, nakłaniamy do refleksji i działań.