Lamenty
według Bernardy Fink

Dariusz Czaja

Muzycy z Il Giardino Armonico atakują dźwięk, jakby to miał być ich ostatni gest w życiu. Można odnieść wrażenie, że w rękach mają pilniki, a nie smyczki

Jeszcze 1 minuta czytania

Historia, jak wiemy, ma tendencję do powtarzania się. Zgoda: nigdy nie powiela dokładnie minionego, ale bywa, że czasem odległe od siebie zdarzenia spokrewnia dyskretny urok analogii. W 1999 roku Maria Cristina Kiehr nagrała wraz z Concerto Soave poruszającą płytę zatytułowaną „Pianto della Madonna” (Harmonia Mundi). Trzonem repertuaru były motety na głos solo Monteverdiego, otoczone utworami Włochów mniejszych: Mariniego, Antegnatiego czy Claudia Meruli.

Dokładnie dziesięć lat później Bernarda Fink nagrywa dla L’Oiseau-Lyre płytę pod tytułem „Il pianto di Maria”, przy wsparciu instrumentalnym Il Giardino Armonico. Nieuzbrojonym nawet okiem widać, że tytuł jest niemal ten sam. Ale i coś znacznie więcej: bardzo podobna jest też religijna tematyka całego muzycznego konceptu. Ba, i tutaj Monteverdi staje się punktem ośrodkowym, mimo iż reprezentowany jest jednym tylko utworem (ale jakim!). Owszem, w stosunku do wcześniejszej płyty, głos kobiecy nieco się obniżył (sopran został zastąpiony przez mezzosopran), acz nie sposób nie zauważyć, że właścicielkami obydwu pozostają argentyńskie śpiewaczki. Całkowity brak podobieństw…

Il pianto di Maria – The Virgin's Lament
Bernarda Fink, Il Giardino Armonico,
Giovanni Antonini Decca 2009
Płyta duetu Fink-Antonini jest klasycznym modelem do składania, przy czym – zaznaczmy – konstrukcja całości jest doprawdy wyborna. Wypełnia ją muzyka instrumentalna i wokalna, związana w wyraźnej części z tematyką pasyjną, autorstwa głównie kompozytorów włoskich (z serie A: Vivaldi, Monteverdi, z serie B: Ferrandini, Marini, Conti – nb. piękny to kraj, który ma taką drugą ligę!). Zwornikiem wszystkich kompozycji jest – umieszczone w centrum płyty – arcydzieło Monteverdiego „Pianto della Madonna”, znane pewnie bardziej pod pierwotnym tytułem „Lamento d’Arianna” (to skądinąd instruktywny przykład travestimento spirituale, utworu pierwotnie świeckiego, do którego dopisano później tekst religijny).

Bernarda Fink, w wydanej nieco wcześniej (znakomitej!) płycie 99 z kantatami solowymi Bacha pokazała wyraźnie, że w konkurencji Mezzo należy do absolutnej czołówki. Tutaj jest również w doskonałej formie. Prawdziwy mezzosopran, jak wiadomo, poznajemy nie po tym jak wycina hołubce w szybkich partiach, ale po tym jak prowadzi głos w wolnych numerach. Posłuchajmy zatem na próbę cavatiny „Se d’un Dio fui fatta Madre” z kantaty Ferrandiniego „Il pianto di Maria” (skądinąd przez lata przypisywanej Haendlowi!): jest w tym śpiewie stosowny ciężar i misteryjne napięcie, a ciemne modulacje doskonale oddają charakter tej przejmującej skargi…

Muzycy z Il Giardino Armonico większej rekomendacji nie potrzebują. Nieomal każda ich płyta jest wydarzeniem. Silna ekspresja, kontrasty dynamiczne, wirtuozeria techniczna – również i w tym nagraniu ich idiom wykonawczy rysuje się w pełni wyraziście i przekonująco. Skrzypkowie atakują dźwięk, jakby to miał być ich ostatni gest w życiu. Świadomie grają czasami dźwiękiem chropawym, ziemistym, nieco siermiężnym (ale o nieskalanej intonacji). Wówczas można odnieść wrażenie, że w rękach mają pilniki, a nie smyczki. Wszystko to sprawia, że pełne emocji kompozycje instrumentalne („Passacaglia” Mariniego, czy „Koncert d-moll” na smyczki Vivaldiego) nabierają pod ich palcami jeszcze większej intensywności i żaru.

Nie mam pytań.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.