Bóle fantomowe

Agnieszka Wolny-Hamkało

Podobno książki mają być jak szklarnie – wiersze powinny w nich rosnąć. I wiersze Sendeckiego rosną w toku lektury

Jeszcze 2 minuty czytania


Co mówi tytuł? Bo tytuł mówi i nadaje ton. Ma znaczenie. Zwłaszcza u Sendeckiego, który jest wyjątkowo czuły na słowa, wyjątkowo uważny. „Pół” to stan niedoskonały, skaleczenie. Implikuje brak, amputację, bóle fantomowe. Była całość, rozpołowiła się. „Pół” to także pół słowa, jak w tytułach wierszy [Sło], [Ca], [Sty], [Wro], [Ce], [So]. Skąd to urywanie, cedzenie, połykanie słów? Jaki stan oddaje, co niesie?

Pęknięcie pierwsze (podmiotu)

Trop podsuwa wiersz „Jedna”, który kończy się tytułowym „pół”. Przy czym słowo „jedna” odnosi się do kobiety i jedni (miłości). Niesie popularną myśl: kto wybiera mniej, ten wybiera więcej w drugim objęciu. Ona, ta „jedna”, jest wariantem każdego wiersza ( i każdy wiersz jest jej wariantem). Patronuje wszystkiemu jak jungowski cień („Your Name Here”). Jest w perspektywie każdej czynności i myśli. W „Niej” się wszystko zbiega, zaczyna i kończy. To najjaśniejszy punkt, punkt zbiegu wszystkich myśli, wierszy. Jak w tekście [Czerw]: „Czerw pójdzie w zaparte / Czerwona sukienko / Czmychnie dzień po nic / Czerwona sukienko / Czereda na trzepaku / Czerwona sukienko (…). Albo w podobnie skonstruowanym wierszu [Sty]: „uklejo stynko / wodne panny/ zwinne / uklejo stynko / chłonne ognie w toni / uklejo stynko (…)”. Bez „Niej” bohater jest zatem skaleczony, rozpęknięty, niepełny: taka jest sytuacja egzystencjalna podmiotu po końcu miłości. Podglądamy schizmę w miłości lub jej niespełnialność, a co za tym idzie ciągły głód i poczucie straty. Tytuł opisuje konstytucję podmiotu: spetryfikowany, zobojętniały przez ból („powierzchowna rana”) – cedzący słowa bez wiary. Podmiot pogruchotany, zgubiony – odnajduje się w różnych ujęciach, dyskursach, czynnościach, wspomnieniach.

Pęknięcie drugie  (języka)

Drugie pęknięcie to pęknięcie języka, które jest wtórne do sytuacji bohatera i boleśnie ją wyraża. „Pół” to także niedopowiedzenie. Słowo przecięte świetnie oddaje niestabilny stan podmiotu, jego słabość. Mówienie okazało się bezcelowe, bo wszystko jest już powiedziane i jasne. Mamy więc poczucie obcości języka, który zdradził, bo nie służy miłości , bo jej nie wyraża. Narzędzie komunikacji nie zbliża, nie przekazuje treści. Poza miłością ekspresja wydaje się niecelowa. Po co się wiązać ze światem, skoro nie może „Jej” obiecać, skoro nosi „Jej” bolesne ślady i jest stałym polem minowym, strukturą niosącą serię rozczarowań? Jest jeszcze coś: miłości poza miłością komunikować się nie da. Bohater tych wierszy nie ma złudzeń: „Próżne żale, nie opowie się”. A potem:  „moje życie i tak się nie mówi” - w domyśle: nie składa się. Pękło i tak zostało. Jest „pół”.

Pęknięcie trzecie (świata)

Jest więc poczucie obcości świata bez niej: „Dzień, noc dzień. / Noc i dzień, noc dzień. / Jakie obce słowa”. Dotkliwa nieprawdziwość, fasadowość takiego świata pięknie oddaje wiersz [Papierowe], w którym pejzaż jest zawężony do żabiej perspektywy: rozsypany cukier, smużka soli. A puenta niesie obraz kojarzący się w pierwszym momencie z radością i świętem – pudełko i kwiaty . Jednak to czarne święto – śmiech na sali: „w pustym pudełku prześwietlony film 17 DIN / w pustym kartonie papierowe kwiaty”. Bohater „próbuje” uskładać trochę ciepła świata: z parujących wspomnień („przypomniał się śnieg / przypomniała zima”) z drobnych czułości dawkowanych homeopatycznie („To nie jest wagon, gdzie się oparłaś na moim ramieniu”). „Próba do próby, / rok do roku”: ze ścinków wspólnej przeszłości próbuje posklejać świat.

Próba pierwsza: język

Jak wygląda próba bycia w rozłamanym świecie? W świecie, w którym „tyle zdań, które trzeba by zacząć od najgorsze jest to”? Jak ma sobie poradzić ktoś wyjęty z jedynego możliwego kontekstu (miłości)? Jest coś, czym podmiot dysponuje, istnieje narzędzie, które podmiot odróżnia od innych i przemożnie wpływa na jego relacje ze światem, percepcję, wrażliwość: to wyższa świadomość językowa. To „Jej” może dać: „Nikt tak tobie nie powie”. Lub powracające w książce „tak się nie mówi”. Zatem to posiada bohater: małą, cudownie zbędną umiejętność układania słów.

Próba druga: pewność

Czymś, co paradoksalnie pozwala sobie radzić ze stanem permanentnego głodu i rozedrgania jest rozpoznanie i nazwanie uczucia. Samo to jest źródłem siły, jakimś określeniem się w świecie i w konsekwencji możliwością „ustawienia się”, kierunkowania działań. „Ostateczną, najszczęśliwszą, bezwarunkowo przekonującą wiedzą o miłości jest: sama miłość, która jest poznawana i rozpoznawana w drugim (człowieku) dzięki miłości” -  pisał Kierkegaard. Ta pewność jest w książce Sendeckiego dominująca. Jest faktem. Stąd czytelna determinacja podmiotu, pewność, co do konstytucji świata: póki ona jest – w świecie, ale także ukryta w tych wierszach – jest po co wstawać, robić. Bohater maszeruje w świecie sacrum, czytelnik zaś poznaje „efekt aureoli” – uczucie opromienia bohatera, który jawi nam się jako szlachetny i piękny.

Próba trzecia: ironia

Marcin Sendecki, „Pół”.
Biuro Literackie, Wrocław, 64 strony,
w księgarniach od listopada 2010
I ostatnia szansa bohatera: ironia. „Ty jesteś śliczne buty / po nartach. Ja jestem / parking społecznie strzeżony”. Ironizowanie to dystansowanie, nabieranie powietrza. Nie tylko pozwala odpocząć od siebie i świata – daje także możliwość racjonalnego oglądu rzeczywistości, obiektywizuje. Te pół-słowa w wierszach i tytułach wierszy, inwersje, językowe huśtawki - są także wyrazem próby ironizowania, czy szerzej – dystansowania się. Od ironii niedaleko to żartu, a Sendecki jest dowcipny, widzi zapętlenia, niespodzianki, które na każdym kroku darmo daje nam język. Poprzez język ironicznie diagnozuje świat. I potrafi się z niego śmiać. Homerycko.

Po rozbujanym, zmysłowym, bogatym i melodyjnym „22” – „Pół” wydaje się książką bolesną, melancholijną i poważną, pełną nieoczywistego piękna. Zaskakujące, że przypięto Sendeckiemu łatkę poety trudnego, czy nawet niezrozumianego. Owszem, Sendecki nie boi się ryzykować, jest bezkompromisowy, zatem odważny i potrafi postawić wszystko na jedną kartę. Bywa radykalny w tym sensie, że nie mizdrzy się do czytelnika. Ale z pewnością go nie lekceważy. Jest zupełnie odwrotnie: raczej wierzy w jego inteligencję i zdolność współodczuwania.  W jego wyobraźnię (także językową) i wrażliwość. Wiersz to nie instrukcja obsługi czajnika ani równanie matematyczne. Dajmy sobie trochę czasu, niektóre wiersze lubią się otwierać powoli. Podobno książki mają być jak szklarnie – wiersze powinny w nich rosnąć. I wiersze Sendeckiego rosną w toku lektury. Po co obliczać tekst na masowego czytelnika, skoro masowy czytelnik nie istnieje? Nie ma takiej ekonomii, nie ma pola do negocjacji. „Pół” pokazuje, że warto czekać na każdą kolejną książkę Sendeckiego, który wciąż jest poetą zaskakującym, czujnym i przytomnym. „Pół” to książka spójna, obieg zamknięty. Kłębek, którego centrum stanowi legendarna „Ona”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.