II wojna światowa
jako źródło podniety

Eliza Szybowicz

Januszowi L. Wiśniewskiemu udał się tylko tytuł. Żenująca powieść „Bikini” miesza historyczne traumy z mainstreamową pornografią

Jeszcze 2 minuty czytania

Pokraczny styl, pretensje, anachronizmy, klisze, nuda. Tych kilka słów wystarczyłoby, żeby opisać „Bikini” Janusza L. Wiśniewskiego. Albo tylko jedno słowo – grafomania.

Autor przeczytał kilka książek i obejrzał kilka filmów „o epoce”, chciał się pochwalić, czego się z nich dowiedział, więc wysadził się na powieść historyczną. Rzecz rozciąga się między lutym 1945 a czerwcem 1946 roku. Między bombardowaniem Drezna a próbą atomową na atolu Bikini po uprzednim wysiedleniu jego mieszkańców. Główną bohaterką jest młoda Niemka, której rodzina zginęła w czasie wojny (babcia, ratując żydowskiego chłopca, ojciec, wbrew sobie wcielony do Wehrmachtu, pod Stalingradem, matka w czasie nalotu). Anna Marta Bleibtreu ma wielki talent fotograficzny, blond włosy i figurę lalki Barbie oraz wstydzi się za Hitlera. Zostaje uratowana z europejskiego piekła przez amerykańskiego reportera, Stanleya Bredforda, niezmiernie szlachetnego, wrażliwego i przystojnego, który zabiera ją za ocean, by wraz z nim pracowała dla „New York Timesa”. W Nowym Jorku dziewczyna próbuje ułożyć sobie na nowo życie, zmaga się z przeszłością i strasznie przeżywa rasizm, biedę, Hiroszimę i Nagasaki, a także koniec świata szczęśliwych pacyficznych wyspiarzy. Niemka i Amerykanin? Spokojnie, oboje mają polskich przodków i w Wigilię łamią się opłatkiem.

Janusz L. Wiśniewski, „Bikini”. Świat
Książki, 432 strony, w księgarniach
od 20 maja 2009.
Wątła fabuła i dyletanckie dialogi pod byle pretekstem przerywane są rozrastającymi się bez opamiętania dygresjami podanymi nieudolnie jako refleksje lub wypowiedzi bohaterów.
Służą one retrospekcji oraz przedstawieniu „realiów” i przybierają formę nawet kilkustronicowych wykładzików. O sterowanej prokreacji w III Rzeszy, nazistowskiej sztuce, kochankach Hitlera, Sophie Scholl, o Ameryce i Europie jako takich, o modzie na psychoanalizę w USA lat 30., o Cotton Clubie, o Babim Jarze i technikach eksterminacji Żydów, o Auguście III, o Kleiście, o europejskim snobizmie bostończyków, o wynalezieniu bomby atomowej itp. itd.

Wiśniewski, niestety, nie boi się wielkich tematów. Holokaust, zrównanie z ziemią niemieckich i japońskich miast, amerykańskie nierówności społeczne. Porażający ciąg dwudziestowiecznych krzywd i win, traum, które rzekomo wstrząsają bohaterami i stawiają ich przed dylematami moralnymi, sprawia wrażenie koturnu, maskarady, zaaranżowanej, by „Bikini” mogło udawać, że jest czymś więcej niż romansem okraszonym scenami erotycznymi. Popkulturowa hipokryzja sięga szczytu wraz z rozwiązaniem ikonicznego wątku żydowskiego dziecka ukrywanego przez rodzinę Anny Marty. Los Lukasa nie jest znany, bohaterka traci go z oczu w wojennej zawierusze, odlatuje do Ameryki, ale nie traci nadziei, że chłopiec ocalał. Na próżno. Wciąż widzi go zostającego w tyle, niknącego w tłumie, gubiącego się na zawsze. Dopiero w ostatniej scenie, spełniwszy misję reporterską na Bikini, doznaje kompensacji swojej straty i Zagłady w ogóle – widzi uśmiechającego się, szczęśliwego Lukasa, który tym razem ją wyprzedza i biegnie dalej.

„Bikini” to dobry tytuł – oddaje logikę powieści, która dramatyzm wydarzeń historycznych miesza z mainstreamową pornografią. Pacyficzny atol to raj na ziemi, oaza szczęśliwości, która zostaje zniszczona przez złych ludzi z Pentagonu, ale również, a może przede wszystkim, scenografia idealnie nadająca się do rozebrania cycatej bohaterki. Dekoracją scen erotycznych stają się również ruiny Drezna, a dokładniej zasypana nimi piwnica pełna trumien i czaszek, rozświetlona płomieniem świecy. Od pewnego momentu zaczynamy podejrzewać, że cały ten wojenny sztafaż to tylko pretekst, a w istocie chodzi o to, by dostarczyć czytelnikom opisów niczym nieskrępowanego, satysfakcjonującego seksu. A już kiedy najpierw pojawia się porucznik Cécile Gallay ze sztabu Pattona (drobiazgowa charakterystyka uwzględnia: mundur, wiśniowoczerwony lakier na paznokciach, jasne włosy, szerokie biodra, płaski brzuch, duże piersi, szerokie wargi, nad nimi przyklejony okruch, zadarty nos, ogromne niebieskie oczy), a potem willa niemieckiego arystokraty, obwieszona dziełami sztuki, z białym fortepianem, kryształowym lustrem i ogromną porcelanową wanną o pozłacanych kurkach, wiemy, co za chwilę nastąpi.

Wiemy też, że wszystkie kobiety Wiśniewskiego będą takie same. Przedstawiane są jako niezależne, twarde i odważne, palące, pijące, przeklinające i zachowujące się bezceremonialnie, spontanicznie ulegające swoim pragnieniom, to jest głównie ochocie na ostry seks z bohaterem. Nie mają zahamowań i bardzo umiejętnie zabierają się do rzeczy (to jest do penisa Stanleya), nawet jeśli są dziewicami. Wszystkie mają wielkie piersi i wąskie talie, a jednocześnie wmawia nam się, że są wyjątkowe, wrażliwe i mądre, artystycznie utalentowane. Natychmiast zadzierzgują z bohaterem nadzwyczaj silną więź, ale gdyby chciał ostrego seksu i silnej więzi z inną kobietą, nie mają nic przeciwko temu. Świetnie to rozumieją.

Jeśli nie chce innej, zaczynają marzyć o urodzeniu mu córki. Z wampa przeobrażają się w czułą żonę i matkę. Autor podejrzanie często je obnaża, każe błyskawicznie się rozbierać, również publicznie. Powtarzają się sytuacje, w których bohaterki są obiektem pożądania grupy mężczyzn, przeważnie „wygłodniałych” żołnierzy. One oczywiście wyróżniają Stanleya i dobrze, żeby inni wiedzieli, że uprawiają z nim seks, nawet jeśli to nieprawda. Wtedy chętnie symulują na użytek publiczności, że to robią, na przykład wychodzą potargane, oblizując się, spod redakcyjnego biurka, przy którym siedzi Stanley, żeby „żartobliwie” zasugerować stosunek oralny.

Ta żenada nie zna granic. Tak jak tanie fantazje erotyczne prezentowane są przez Wiśniewskiego jako bezpruderyjny zdrowy seks, a wielbiące bohaterów lalki jako wyemancypowane kobiety – tak najgorsze banały wciskane są jako mądrości życiowe, atrakcje turystyczne uchodzą za znajomość świata, ciekawostkami zaś zastępuje się tło historyczne. Skóra cierpnie, poczucie humoru zawodzi, ręce opadają.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.