Michał Choromański w „Memuarach” opisuje swój pobyt w luksusowym sanatorium gruźliczym w Górnej Sabaudii, do którego trafił w 1933 roku. „Nigdy przedtem, ani też nigdy potem nie mieszkałem w takim przepychu” – notuje. Wszystko jest tu znacznie lepsze niż w miejscach, w których dotychczas miał okazję się leczyć. Opisuje wytworne lobby, pokój luksusami przewyższający najlepsze hotele, w jakich bywał, złotoustego dyrektora, cudowną kuchnię, salę kinową, widok na Mont Blanc; ale największą atrakcją tej niesłychanie wytwornej placówki leczniczo-wypoczynkowej okazuje się niejaki monsieur Piston, tajemnicza osobistość, na którą wszyscy popatrują w niemym zachwycie, podczas gdy on sam nie popatruje na nikogo, a jedynie gdzieś w dal, ponad górskie szczyty. „Niezwykłość kroczyła za nim. Tylko wybrańcy losu są tak osamotnieni” – zauważa narrator, przeczuwając wielkość pana Piston, choć jako jedyny z kuracjuszy nie zdając sobie sprawy, z czego ona wynika. W końcu jednak ryzykuje kompromitację i pyta swojego sąsiada, kim jest pan Piston. „Comment, vous ne savez pas? – pada zdumiona odpowiedź. – Mais alors! […] Monsieur Piston znał osobiście Catherine Mansfield. Leczył się w tym samym sanatorium, co i ona” .
Anegdota opowiedziana przez Choromańskiego w 1965 roku czytelnikom „Przekroju”, dziś być może nie całkiem czytelna, przywołuje nazwisko pisarki, która od lat trzydziestych XX wieku cieszyła się sporą popularnością także w Polsce. W 1933 roku, kiedy Choromański poznaje pana Piston, w Warszawie ukazuje się tom opowiadań Mansfield „Garden party” w tłumaczeniu Bronisławy Kopelówny, rok później „Dzienniki” spolszczone przez Teresę Tatarkiewiczową oraz „Listy” w przekładzie Marii Godlewskiej. W okresie przedwojennym nie mieliśmy jeszcze po polsku ani Virginii Woolf, ani Jamesa Joyce’a, tymczasem opowiadania Mansfield (nieliczne, przyznajmy) oraz jej prywatne pisma były obecne na polskim rynku księgarskim, a co więcej, jej dzieło oraz życie stanowiły przedmiot dyskusji literackich i obyczajowych. Życiorys błyskotliwej, wyzwolonej kobiety, anglojęzycznej pisarki o nowozelandzkich korzeniach, która umiera na suchoty w wieku 34 lat, był gratką dla uczestniczek i uczestników dyskusji światopoglądowych, jakie toczyły się w społeczeństwie przechodzącym przyspieszony (i boleśnie niedokończony) kurs modernizacji .
Od początku chodziło o życie i twórczość Katherine Mansfield, a nie wyłącznie o jej twórczość – co zresztą było (i nadal bywa) charakterystyczne w recepcji pisarstwa kobiet, nieodmiennie zmuszanego do uzasadniania własnej wartości kontekstem pozaliterackim. W tym wypadku losy pisarki to przejmująca historia stawania na własnych nogach, gotowości do zmian, podejmowania odważnych, ryzykownych wyborów i testowania ich konsekwencji. Choć w pewnym momencie legenda Mansfield przyćmiewała dokonania pisarki dla rozwoju literatury modernistycznej, nie warto czytać jej utworów w oderwaniu od biografii.
Kathleen – bo tak brzmiało pierwsze z licznych imion, jakimi się posługiwała – urodziła się 14 października 1888 roku w Wellington w Nowej Zelandii w szacownej i zasobnej rodzinie: ojciec, Harold Beauchamp, był finansistą, dyrektorem Banku Nowozelandzkiego; matka, Annie Burnell Dyer Beauchamp, urodziła sześcioro dzieci, z których jedna córka zmarła. Kathleen była trzecia z kolei, jej jedyny brat Leslie, który miał zginąć na froncie pierwszej wojny światowej, był najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Rodzina posiadała dom w stolicy, a także na wsi, w Karori, gdzie dzieci spędzały czas pod opieką ukochanej babci ze strony matki. Portrety domów z czasów dzieciństwa, kreślone z wielką czułością i przejmującą uważnością dla detalu, są tłem wydarzeń w „Preldium”, „Garden party” i w kilku innych opowiadaniach.
Nowa Zelandia czasów młodości pisarki była najdalszą prowincją Imperium Brytyjskiego. Chociaż więc Katherine Mansfield pochodziła z antypodów, to życie jej rodziny i klasy społecznej, do której należała, nie miało nic wspólnego z egzotyką: było częścią cywilizacji brytyjskiej, a centrum grawitacji stanowił Londyn, zarazem bardzo daleki i bardzo bliski. Kolonialne Wellington było miastem stworzonym na obraz i podobieństwo Londynu, a rodzina Beauchampów pomimo zadomowienia w Nowej Zelandii, czego wyrazem były rosnący status ekonomiczny i społeczny oraz kolejne luksusowe domy, stale oglądała się na to, co dzieje się w starej stolicy. Dla odmiany to, co działo się za płotem rezydencji czy nawet szeregowego domku na przedmieściu, nie miało większego znaczenia, a jeśli budziło zainteresowanie, było ono zaprawione obawą i odrazą. Mansfield dokona dekonstrukcji mitu bezklasowego społeczeństwa nowozelandzkiego: w „Garden party” i „Domku dla lalek” pokaże klasową przepaść, w utworze o porwaniu Pearl Button zada pytanie o przesądy etniczne oraz o granice wolności białych mieszkańców wyspy.
Karherine Mansfield / Archives New Zealand
Rodzice wyjeżdżali – a właściwie wracali – do Anglii, czyli „do domu” na wielomiesięczne pobyty, tam też wysłali córki do szkoły. Katherine po kilku latach edukacji w Karori i Wellington uczyła się w Queen’s College w Londynie (1903–1906). Tam poznała Idę Baker, która miała zostać jej najwierniejszą przyjaciółką, towarzyszącą jej na każdym etapie życia, nazywaną „wierną żoną”. Po trzech latach powrót do Nowej Zelandii był dla rozbudzonej intelektualnie, artystycznie i życiowo dziewczyny trudny, a sztywna atmosfera domu nie do zniesienia. Kathleen udało się przekonać ojca, by w 1908 roku pozwolił jej ponownie wyjechać do Anglii i przyznał niewielkie środki finansowe. Zanim wyruszyła, zdążyła opublikować pierwsze krótkie opowiadania, odbyć parotygodniową podróż w głąb wyspy, kiedy to poznała bliżej dziką przyrodę i życie Maorysów, oraz przeżyć pierwszą lesbijską fascynację. Miała już nigdy nie powrócić do Nowej Zelandii.
Od chwili ponownego wyjazdu do Europy Katherine uwalnia się od ról przypisanych jej przez płeć, klasę, warunki ekonomiczne i kolonialne pochodzenie, by rozpocząć intensywny eksperyment, jakim było samodzielne, bezkompromisowe życie młodej pisarki w wielkim mieście. Ma dwadzieścia lat, jest odważna i dziecinna zarazem, równie samodzielna, co nieodpowiedzialna, bierze życie w swoje ręce, bez względu na wiążące się z tym ryzyko. Będzie szukać siebie: zmieniać imiona, fryzurę, styl, towarzystwo, partnerów. Stopniowo odcina więzy łączące ją z mieszczańskim światem epoki kolonialnej, który tylko pozornie był dobrze zdefiniowany i podporządkowany jasnemu systemowi niepodważalnych wartości. Mansfield była jedną z tych odważnych, twórczych młodych buntowniczek, które nie tylko podważały wiktoriański konwenans, ale również wdzierały się w zarezerwowane dla mężczyzn przestrzenie zawodowe i społeczne. Jeszcze przez wyjazdem z Nowej Zelandii, notowała w dzienniku:
Oto krótkie streszczenie tego, czego mi potrzeba: siły, bogactwa i wolności. To ta beznadziejnie nijaka doktryna, wedle której miłość jest jedyną rzeczą na świecie, uczona, wbijana kobietom do głowy od pokoleń, tak okrutnie nas ogranicza. Musimy pozbyć się tego straszydła – a wtedy, wtedy pojawi się szansa na szczęście i wolność .
Ponad dwie dekady później, w 1931 roku, ten sam program przedstawi Virginia Woolf. Najpierw, pisze Woolf w szkicu o pracy zawodowej kobiet, trzeba zabić „Anioła Domowego Ogniska”, czyli zinterioryzowany przez kobiety przymus dobroci i łagodności oraz poświęcania się dla innych kosztem własnych aspiracji; potem trzeba nauczyć się mówić otwarcie i prawdziwie o swoich przeżyciach i doświadczeniach cielesnych . Życie i dzieło Mansfield stało się znacznie wcześniej realizacją takiego właśnie programu.
Edukacja w Londynie, a następnie możliwość przebywania w środowisku artystycznym, co Katherine zyskała dzięki finansowemu wsparciu rodziców (w późniejszych latach zresztą wątpiących w słuszność swojej decyzji), dały jej wolność do decydowania o własnym życiu. Wielkie miasto początku XX wieku, kipiące zarówno społecznie, jak i artystycznie, stanowiło dla osoby o podobnych aspiracjach przestrzeń idealną. To był czas młodych kobiet, odważnie łamiących wyznaczone im granice. W 1903 roku Emmeline Pankhurst zakłada Women’s Social and Political Union, w 1907 roku odbywa się pierwsza demonstracja zjednoczonych organizacji kobiecych pod wodzą Millicent Garrett Fawcett i Lady Jane Strachey (matki m.in. Lyttona Stacheya). Toczy się walka polityczna o prawa wyborcze dla kobiet. W tym samym okresie siostry Stephen – czyli późniejsze Virginia Woolf i Vanessa Bell – wyprowadzają się z dostatniego arystokratycznego Kensington do podrzędnej dzielnicy Bloomsbury, gdzie ich dom stanie się miejscem spotkań awangardowych artystów, myślicieli i pisarzy, dając początek jednemu z najważniejszych centrów modernizmu angielskiego. W kręgu Bloomsbury pojawi się wiele nowoczesnych kobiet różnych pokoleń, odważnie kształtujących swoje życie – Ottoline Morrell, Vita Sackville-West, Dora Carrington, Mary Hutchinson, Dorothy Brett, Lydia Lopokowa. Większość z nich – inaczej niż Katherine Mansfield – miała solidne zaplecze ekonomiczne i społeczne w uprzywilejowanych środowiskach, ich perspektywa była więc inna, a doświadczenia być może mniej radykalne i bolesne. Mansfield wejdzie w krąg Bloomsbury (z Woolf połączy ją intensywna, choć skomplikowana przyjaźń), jednak zachowa wobec tego kręgu dystans, także tutaj pilnując swojej niezależności i kultywując zewnętrzną perspektywę niezamożnej przybyszki z kolonii.
W 1907 roku do Londynu przyjeżdża także inna uciekinierka ze świata kolonialnego – pochodząca z Karaibów Jean Rhys. Studiuje w Akademii Sztuk Dramatycznych, jednak ze względu na swój akcent nie ma szans na karierę aktorską. Przyszła autorka bestsellerowego „Szerokiego Morza Sargassowego” (1966), zachęcona przez Forda Madoxa Forda, zaczyna pisać, a jednocześnie wchodzi w światek londyńskiej bohemy, imając się różnych zajęć na obrzeżach życia artystycznego. Swoją egzystencję na krawędzi opisze w powieściach „After Leaving Mr. Mackenzie” (1931) czy „Good Morning, Midnight” (1939). Jej doświadczenia, podobnie jak doświadczenia Katherine Mansfield, znacznie wykraczają poza obszar, w jakim poruszały się postaci z kręgu Bloomsbury. Mansfield i Rhys – które się zresztą nie spotkały, a fakt, że były niemal rówieśniczkami, można przeoczyć ze względu na to, że ta ostatnia żyła i pisała znacznie dłużej – obserwowały nowoczesny świat z perspektywy wielorako marginalnej: obie były wyzwolonymi, „nieprzyzwoitymi” kobietami, prowincjuszkami z odległych kolonii, żyjącymi na obrzeżach mieszczańskiego społeczeństwa i w kontrze do jego wartości.
Mieszczańskie konwenanse upomniały się jednak o Mansfield. W Londynie Katherine zakochuje się w Garnecie Trowellu, znanym jej jeszcze z Wellington młodym muzyku, z którego rodziną łączyły Beauchampów przyjacielskie stosunki. Zachodzi w ciążę. Emocjonalnie związana z Garnetem, poślubia jednak G.C. Bowdena, starszego od siebie o dziesięć lat nauczyciela muzyki, którego porzuca dosłownie natychmiast po ceremonii ślubnej. Wyjeżdża do Paryża, a następnie do Brukseli. Stale wspiera ją wierna Ida Baker. Matka Katherine, do której dotarły wieści o złym prowadzeniu się córki przybywa do Londynu z Nowej Zelandii w maju 1909 roku. Nie jest pewne, czy wie o ciąży (choć trudno przypuszczać, że niczego nie zauważa), zbulwersowana jest natomiast plotkami o jej lesbijskim związku z Baker. Zanim wywiezie córkę do bawarskiego kurortu oferującego wodoleczniczą terapię metodą księdza Kneippa, pani Beauchamp odwiedza ojca Idy Baker, którego przekonuje, że przyjaźń między dziewczętami jest niezdrowa, w związku z czym niezdająca sobie z niczego sprawy Ida zostaje w towarzystwie swojej siostry wysłana na rejs na Wyspy Kanaryjskie.
Katherine tymczasem ląduje w bawarskim kurorcie Bad Wörishofen. Niedługo po odjeździe matki, która nie tylko zostawia ją samą, ale także wydziedzicza, straci dziecko. Pozostaje jednak w Bad Wörishofen do grudnia. Zawiera tam znajomość z grupką literatów z Europy Środkowej, między innymi z aspirującym tłumaczem i pisarzem, Floryanem Sobieniowskim. O tym okresie życia Mansfield wiadomo niewiele, ponieważ dotyczące go dokumenty zostały starannie zniszczone. Wiemy, że para planowała wspólny wyjazd do Paryża, a potem ślub, ale związek kończy się gwałtownie pod koniec roku. Claire Tomalin, próbując wyjaśnić przyczyny nagłego zerwania – nie pierwszego w życiu Katherine – sugeruje, że miały one charakter medyczny . Sobieniowski przypuszczalnie zaraził ją gonokokami, których leczenie przed pojawieniem się sulfamidów było niemal niemożliwe, a dla kobiet dodatkowo trudne psychicznie, ponieważ przyznanie się do objawów oznaczało narażenie się na oskarżenia o „złe prowadzenie”. I rzeczywiście, lekarze nie omieszkali korzystać z tego pretekstu, by wygłaszać przemocowe komentarze czy składać pacjentce wątpliwe propozycje. Infekcje, jakich w wyniku zakażenia stale doświadczała Katherine, ułatwiły rozwój gruźlicy, którą zakaziła się kilka lat później i która była przyczyną jej przedwczesnej śmierci.
Romans z Sobieniowskim prócz osobistego miał także wymiar literacki: Polak zainteresował Katherine twórczością Czechowa, co wpłynęło zasadniczo na rozwój jej sztuki pisarskiej. W Bad Wörishofen powstaje cykl satyrycznych opowiadań pod tytułem „In a German Pension”, które w 1911 roku staną się książkowym debiutem Mansfield. W opowiadaniach widać jej przenikliwą, złośliwą inteligencję i niesłychany zmysł obserwacji. Jest w nich już także szczególna czułość dla losu kobiet i dzieci. Jeden z tych utworów w przyszłości stanie się dla autorki kłopotliwy i prawdopodobnie między innymi z tego powodu będzie później skrzętnie zacierała ślady bawarskiego okresu. Mowa o tekście „The Child-Who-Was-Tried”, obrazku z życia traktowanej jak niewolnica młodocianej służącej, która w akcie desperacji dusi dziecko swoich pracodawców, by wreszcie móc zasnąć. To szokujące opowiadanie jest w istocie przepisaniem nowelki Czechowa „Spać się chce” z 1888 roku; Mansfield nigdy nie zaznaczyła tego długu u rosyjskiego pisarza, a kiedy około 1920 roku Constance Garnett zaczęła pracować nad angielskim przekładem opowiadań Czechowa, Floryan Sobieniowski zgłosił się do swojej byłej kochanki, by zażądać kolosalnej sumy 40 funtów za listy z okresu ich znajomości. Mansfield, wówczas już ciężko chora, przygotowująca właśnie do druku tom „Bliss and Other Stories”, gorliwie spełniła żądanie, komentując w liście do męża, że nie jest to w żadnym razie wydatek stracony. Odkupione listy zostały zniszczone, można więc tylko domyślać się, że szantaż dotyczył ewentualnego oskarżenia pisarki o plagiat.
W Bawarii Sobieniowski przedstawił się Mansfield także jako przyjaciel Stanisława Wyspiańskiego, streszczał jego dramaty i namawiał pisarkę do tłumaczenia ich na angielski na podstawie wersji niemieckich. Do tego nie doszło, jednak w jej twórczości pozostał ślad tych fascynacji: wiersze „To Stanisław Wyspianski” oraz „To God the Father”, prawdopodobnie zainspirowany witrażem Wyspiańskiego z krakowskiego kościoła franciszkanów. Badaczka twórczości Mansfield, Gerri Kimber wysnuwa wniosek, że późną jesienią 1909 roku Mansfield z Sobieniowskim mogli nawet przyjechać do Krakowa . Czy tak było, nie wiadomo, nie ma bowiem dokumentów, które jednoznacznie potwierdziłyby te przypuszczenia. Niewątpliwie jednak w utworze „To Stanislaw Wyspiański” poetka zwraca się do „Mistrza” jako córka dalekiej wyspy, która także, podobnie jak Polska, poddana jest uciskowi i niewoli. O sobie pisze w wierszu: „Ja, kobieta, co we krwi ma znamię pionierów”, przywołując nie tylko nowozelandzki kontekst, ale też – co można dostrzec z perspektywy czasu – szkicując własny program życiowy i literacki.
Po powrocie do Londynu Katherine Mansfield zmaga się z kłopotami zdrowotnymi i finansowymi, znowu wspierana przez Idę Baker. Nie waha się też wrócić na pewien czas do porzuconego męża, George’a Bowdena, który, podobnie jak Ida, niewątpliwie jest jej dobrym duchem. Nie tylko szlachetnie udziela jej pomocy finansowej, ale ułatwia też wejście w środowisko literackie, przedstawiając ją A.R. Orage’owi, redaktorowi zyskującego wówczas znaczenie czasopisma „New Age” (przez samego Orage’a ironicznie zwanego „No Wage” – „Bez Honorarium”). W „New Age” ukażą się opowiadania z cyklu „In a German Pension”, który w całości zostanie opublikowany w 1911 roku.
W tym okresie Mansfield poznaje Johna Middletona Murry’ego, literata, redaktora poświęconego sztuce i literaturze kwartalnika „The Rhythm”. Otoczona już pewną sławą autorka robi na młodszym od siebie mężczyźnie wielkie wrażenie. Murry przyjmuje do druku w swoim czasopiśmie opowiadanie „The Woman at the Store”, tajemniczą, pełną niespokojnych emocji historię o ukrytej przemocy, rozgrywającą się na tle dzikiej nowozelandzkiej przyrody. To jeden z utworów, w których Mansfield otwarcie wykorzystuje doświadczenia wędrówki po interiorze wyspy sprzed kilku lat. Niepokojąca historia jest zapisem odkrycia niejednoznaczności świata, w którym współistnieją kompletnie nieprzystające do siebie rzeczywistości.
Murry niebawem wprowadza się do mieszkania Katherine – najpierw jako jej sublokator, potem jako życiowy partner, ona zaś zostaje współredaktorką „The Rhythm”, czasopisma cieszącego się rosnącym uznaniem, ale przez lata borykającego się z problemami finansowymi, obciążającymi Murry’ego i w końcu prowadzącymi do jego bankructwa. Kłopoty finansowe staną się nieodłącznym elementem egzystencji Murrych. Pobiorą się w 1918 roku, ale od 1911 do śmierci Katherine w styczniu 1923 dzielą życie – mieszkając razem bądź osobno, rozchodząc się i schodząc ponownie. Niekonwencjonalna para, nazywana przez znajomych „Two Tigers” bierze udział w artystycznym i literackim życiu Londynu i Paryża.
W 1913 roku nawiązują znajomość między innymi z D.H. Lawrence’em i jego żoną Friedą. Ich przyjaźń, od początku intensywna, będzie dla obu stron ważna, a zarazem niełatwa. Obie pary towarzyszyły sobie nawzajem jako świadkowie podczas ślubów: najpierw Lawrence’ów w 1914, potem Murrych w 1918. Frieda Lawrence ofiarowała Katherine swój pierwszy pierścionek ślubny, który Katherine miała nosić już zawsze – i wziąć ze sobą do grobu. Obie pary przez jakiś czas mieszkały w Kornwalii, w sąsiadujących ze sobą chatach na odludziu. Lawrence i Mansfield byli dla siebie nawzajem wielką inspiracją, postać i losy Katherine, a nawet fragmenty rozmów zostały włączone przez niego do powieści; ona chciała na jego prozie wzorować planowaną autobiografię. O intensywności relacji z Lawrence’em świadczy zachowana korespondencja, w tym zarówno listy pełne przyjaźni, jak i te pełne jadu, które Lawrence – słynny nienawistnik – wysłał do obojga Murrych, kiedy John jako redaktor pisma „Athenaeum” w 1918 roku odrzucił kilka jego tekstów. Johna nazwał „brudną małą wszą”, a do Katherine pisał, że odrazę budzi w nim to, jak „pławi się w tych swoich suchotach” . Mansfield i Lawrence nie mieli się już nigdy więcej spotkać, a dramatyczny koniec przyjaźni ma gorzki posmak także dlatego, że najprawdopodobniej właśnie od Lawrence’a pisarka zaraziła się gruźlicą.
Katherine poznaje w tym okresie także korsykańskiego pisarza Francisa Carco, z którym połączy ją romans i za którym w 1914 roku pojedzie na front wojny światowej we Francji: przekupi władze wojskowe, by wpuściły ją do strefy wojennej pod pozorem, że jest reporterką. Tekstowe ślady tej eskapady znaleźć można w listach i dzienniku Mansfield oraz w nostalgicznym opowiadaniu „The Wind Blows”. Wkrótce jednak na ów śmiały i nieco nieodpowiedzialny wyczyn cieniem położy się tragiczna śmierć jedynego brata Katherine Lesliego Beauchampa, we Francji w październiku 1915 roku. Leslie, z którym Katherine była bardzo związana, przez kilka lat bezskutecznie starał się uzyskać od ojca zgodę na przyjazd do Anglii na studia – do Europy przyjechał dopiero jako żołnierz, by niemal natychmiast bezsensownie stracić życie. Był to dla Katherine potężny cios, którego ślad pozostał w tekstach. Otwarcie pisze o tym w opowiadaniach „Indiscreet Journey” oraz „Mucha”, ale przejmująca nuta utraty dźwięczy w niemal wszystkich klarownych, napisanych przejrzystym stylem utworach powstałych po 1915 roku. Jej dojrzałe opowiadania wpisują się w pisarstwo pokolenia „shell shocked”, dające wyraz traumie wielkiej wojny.
Z roku na rok zdrowie Katherine jest coraz bardziej zagrożone, od 1915 roku spędza wiele czasu za granicą, zwłaszcza na południu Francji, gdzie klimat, zdaniem specjalistów, ma mieć dobroczynny wpływ na jej organizm. Murry, inaczej niż Leonard Woolf, troskliwy i odpowiedzialny mąż Virginii Woolf, jest emocjonalnie niedojrzały, nie radzi sobie z udzielaniem pomocy swojej buntowniczej, niezależnej „pionierce”, choć do końca pozostanie najbliższym jej człowiekiem, a po śmierci egzekutorem spuścizny, w tym dziennika i listów, które otoczy żarliwą opieką i będzie systematycznie upubliczniał, dokonując – w tym względzie podobnie jak Woolf – kadrowania wizerunku.
W 1915 roku chora Mansfield wraz z Murrym udaje się do Bandol na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie zamieszkują w willi Pauline – to tam w 1940 roku będzie cienia „Katarzyny” szukał wielki admirator jej pisarstwa, Andrzej Bobkowski, który przedstawi tę wizytę w „Szkicach piórkiem”. Miesiące spędzone w Bandol na przełomie 1915 i 1916 roku należą do najintensywniejszych okresów twórczych w życiu pisarki, a zarazem do najlepszych momentów życia z Murrym. Po powrocie do Anglii, w kwietniu 1916 roku Katherine wchodzi w orbitę grupy Bloomsbury, najpierw dzięki znajomości z Lady Ottoline Morrell, ekscentryczną arystokratką o artystycznych ambicjach, której posiadłość w Garsington była miejscem spotkań towarzyskich londyńskich intelektualistów, a dla niektórych z nich także schronieniem przed służbą wojskową. Dzięki pobytom w Garsington Mansfield poznaje Bertranda Russella, T.S. Eliota, Lyttona Stracheya oraz Virginię i Leonarda Woolfów. W 1917 roku jej długie opowiadanie „Preludium” ukaże się jako jedna z pierwszych książek w założonym przez nich wydawnictwie Hogarth Press.
Relacja Woolf i Mansfield, dwóch niezwykłych, skomplikowanych i delikatnych kobiet była intensywna, głęboka, ale naznaczona także silnymi negatywnymi emocjami, i właściwie krótkotrwała, choć dla Woolf, mającej żyć znacznie dłużej niż Mansfield, brzemienna w długotrwałe skutki. Z zapisków obu pisarek wyłania się obraz wzajemnej fascynacji, niepozbawionej obaw i pretensji. W autorce „Preludium” Woolf rozpoznaje równego sobie ducha twórczego i to Virginia będzie inicjować kolejne próby zbliżenia. „W Katherine odnajduję to, czego brak innym inteligentnym kobietom – pisze w dzienniku – wrażenie swobody i zainteresowania, wynikające, jak sądzę, z jej autentycznego, choć tak od mojego różnego, zaangażowania w sprawy naszej cennej sztuki. I chociaż Katherine znajduje się obecnie w samym środku literackiego światka […] jest, i jak mi się wydaje, zawsze będzie, najdalsza od komercji” . W innym miejscu Woolf rzuca uwagę, że tylko w Mansfield ma współtowarzyszkę w obserwacji ludzi – tylko one dwie stanowią publiczność, pozostali to postaci na scenie świata.
Katherine recenzuje powieści Virginii (jej negatywny sąd o „Nocy i dniu” był przyczyną ochłodzenia stosunków między pisarkami); Virginia śledzi rozwój pisarstwa Katherine, a „Pokój Jakuba” (1922), przełomowa powieść Woolf, w której podejmuje eksperymenty w zakresie narracji, punktu widzenia i kompozycji wskazują na to, że z uwagą przyglądała się technice pisarskiej autorki „Preludium”. W twórczości obu autorek ważną rolę odgrywało odczuwanie świata – jego szczególnych cech, kruchości; obie stawiały sobie za cel uchwycenie stanów percepcji, a jednocześnie refleksję nad jaźnią, istotą bycia, nad niejednoznaczną i skomplikowaną tożsamością, zwłaszcza kobiecą. Opisanie prawdy kobiecego doświadczenia zarówno poprzez notowanie wrażeń, jak również przez powroty do przeżyć z dzieciństwa i pracę pamięci, zrozumienie relacji budujących życie, badanie trudnych uczuć, stojących w sprzeczności z ustalonymi standardami zachowania czy oczekiwaniami społecznymi – to wszystko łączyło twórczość obu genialnych pisarek. Tym niemniej wiele je różniło: Woolf maluje znacznie szersze panoramy historyczne i społeczne, u Mansfield akcent pada na jednostkową perspektywę – jej postaci jawią się szalenie wyraziście, postawione wobec bezlitosnych okoliczności życia. Woolf porusza się w sferze duchowo-intelektualnej; Mansfield interesuje także cielesność. W słynnym eseju „Pan Bennett i pani Brown” (1924) Woolf powiada, że zadaniem pisarza jest uchwycić pojawiającą się przed nim „drobniutką postać, postać jakiegoś mężczyzny czy jakiejś kobiety” , a więc opisanie samego życia, losu, człowieka, a nie wyjaśnienie okoliczności czy stworzenie interpretacji osnutych wokół ich egzystencji. Opowiadania Mansfield są z pewnością jedną z najznakomitszych realizacji tego programu i to poprzedzającą jego sformułowanie. Jest w nich absolutna prostota i klarowność przejmującego zbliżenia do pojedynczego losu, pozbawiona cech, które w genialnych utworach Woolf mogą nieco drażnić: klasowej wyższości i intelektualnego mandaryństwa.
16 stycznia 1923 roku, po otrzymaniu wiadomość o śmierci Katherine, Virginia zapisała w dzienniku szczerą i piękną refleksję o przyjaciółce:
W takiej chwili czuje się – co? szok ulgi? – o jedną rywalkę mniej? Zmieszanie, że czuje się tak mało – a potem, stopniowo, pustka i zawód; a potem depresja, z której nie mogłam wydobyć się przez cały dzień. Kiedy zaczynałam pisać, wydawało mi się, że pisanie nie ma sensu. Katherine już tego nie przeczyta. Katherine już nie jest moją rywalką […]. Czy jej na mnie zależało? Czasami tak mówiła – całowała mnie – patrzyła na mnie, jakby (czy to brzmi sentymentalnie?) jej oczy chciały pozostać wierne na zawsze. […] nasza przyjaźń była prawdziwa. Będzie trwała dalej bez względu na to, co się wydarzy. A wydarzyło się, tak myślę, szukanie win i być może plotki. Otoczenie – Murry i tak dalej – i małe kłamstwa, i oszustwa, nieustanna gra i wzajemne złośliwości zniszczyły, jak sądzę, wiele z tej przyjaźni. Niemniej ja z pewnością oczekiwałam, że spotkamy się przyszłego lata i zaczniemy wszystko od nowa. No i byłam zazdrosna o jej twórczość – to jedyna twórczość, o jaką kiedykolwiek byłam zazdrosna. […] przez całe życie będę o niej od czasu do czasu myślała. Miałyśmy chyba coś wspólnego, coś czego już nigdy nie znajdę u nikogo innego. Sądzę, że nie doceniałam jej fizycznego cierpienia…
Fizyczne cierpienie było dominującym elementem ostatnich, pracowitych lat życia Katherine Mansfield. W 1918 roku powraca samotnie do Bandol, jedzie tam pociągiem, w skrajnej niewygodzie, przez ogarniętą wojennym chaosem Francję. Samo miasteczko okazuje się zmienione nie do poznania, Katherine czuje się obco i samotnie, jest bardzo chora. W lutym ma pierwszy gruźliczy krwotok, na domiar złego z powodu sytuacji międzynarodowej nie może wrócić do Anglii, na parę tygodni zostaje uwięziona w bombardowanym Paryżu. W tym samym roku rozpoczyna leczenie u doktora Sorapure’a, którego kontrowersyjne koncepcje terapeutyczne – potwierdził przekonanie Katherine, że niekonieczny jest wyjazd do sanatorium, przed czym się broniła, oraz że ból fizyczny jest odbiciem procesów psychicznych – przyjęła z zaufaniem. Sorapure, który sam był gruźlikiem, leczył ból pacjentki przynoszącymi jej ulgę lekami na bazie opium. Zalecił też wyjazd do Włoch, co było o tyle nietrafną sugestią, że po wojnie obowiązywały w tym kraju ostre przepisy dotyczące gruźlicy i Mansfield nie mogła tam przebywać. Wyjechała jednak, w stanie skrajnego osłabienia, zostawiwszy Murry’emu prowizoryczny testament w formie listu: przekazała mu wszystkie swoje rękopisy i pieniądze. Lata 1919–1921 pisarka spędza we Włoszech, w Mentonie na południu Francji oraz w Szwajcarii. To czas choroby i szaleńczej pracy. Powstają wówczas jej arcydzieła: „Nad Zatoką”, „Podróż”, „Garden party”, „Córki świętej pamięci pułkownika”, „Domek dla lalek”, „Je ne parle pas français”, „Mężczyzna bez temperamentu”, „Mucha”. W 1920 roku ukazuje się tom „Bliss and Other Stories”; dwa lata później „The Garden Party and Other Stories”. Dwa kolejne tomy zbierające pozostawione przez nią utwory nowelistyczne ukażą się w edycji Murry’ego już po jej śmierci. Przez cały czas powstają zapiski dziennikowe oraz liczone w grube setki listy.
W 1922 roku Mansfield podejmuje kolejną próbę zmiany metody leczenia i zaczyna terapię w Paryżu, u niejakiego doktora Manukina, emigranta z Rosji, który leczył gruźlicę przy pomocy naświetlań rentgenowskich – metodą rzekomo przynoszącą wspaniałe rezultaty u rosyjskich żołnierzy. Jednocześnie z tą próbą leczenia choroby fizycznej Katherine interesuje się terapiami o wymiarze duchowym. Czyta pisma mistyczne innego uciekiniera z Rosji, Piotra Demianowicza Uspienskiego, poznaje też przybyłego za nim do Francji ormiańskiego mistyka i nauczyciela duchowości, Georgija Iwanowicza Gurdżijewa. Gurdżijew głosił, że ludzie żyją jak we śnie, nie mając dostępu do pełnego potencjału swojego bytu, do którego można dotrzeć, pracując nad samodoskonaleniem.
Wobec braku widocznych skutków terapii Manukina w jesieni 1922 roku Katherine Mansfield decyduje się zamieszkać w prowadzonym przez Gurdżijewa Instytucie Harmonijnego Rozwoju Człowieka w Fontainebleau. Żyje tam w spartańskich warunkach, pozbawiona wszelkich wygód, a nawet prostej komunikacji z innymi, ponieważ nie zna rosyjskiego, tym niemniej w poczuciu szczęścia i sensu życia. Takie uczucia emanują z jej korespondencji z tego okresu, takie też było wrażenie Murry’ego, który przybył tam, wezwany przez nią listem. Zjawił się w Fontainebleau 9 stycznia 1923 roku. Wieczorem, po dniu spędzonym razem ze wspólnotą – Murry wziął nawet udział w ozdabianiu okien – Katherine weszła po schodach do swojej sypialni na piętrze, dostała gwałtownego krwotoku i umarła.