Miasto różnorodne
Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Pol CC BY-NC 2.0

20 minut czytania

/ Obyczaje

Miasto różnorodne

Rozmowa z Aldoną Machnowską-Górą

Kultura, szczególnie tak różnorodna kultura w Warszawie, ma wiele narzędzi przekonywania, wzbudzania dyskusji, edukacji i prezentowania różnych stanowisk i punktów widzenia – mówi dyrektorka koordynatorka ds. kultury i komunikacji społecznej m.st. Warszawy

Jeszcze 5 minut czytania

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Przenieśmy się w czasie. Jaka będzie kultura w 2030 roku?
ALDONA MACHNOWSKA-GÓRA: Chcielibyśmy, żeby działały bardzo duże instytucje, czyli Muzeum Sztuki Nowoczesnej i TR Warszawa na placu Defilad, a także Sinfonia Varsovia. Będą się w nich odbywać wystawy, spektakle i koncerty rezonujące nie tylko w mieście, ale też za granicą. Mamy nadzieję, że powstaną nowe instytucje po prawej stronie Wisły.

Teraz są tam trzy teatry i jedno muzeum.
Musimy sobie jasno powiedzieć, że to błąd. Na Ursynowie kończymy właśnie budowę domu kultury. Pojawiają się głosy, że warto byłoby tam zbudować teatr. Możemy sobie wyobrazić, że dwa teatry prowadzą w centrum kultury rezydencje, które tworzą osobny program dla mieszkańców Ursynowa. Tak samo może być na Wawrze.

Zapytałem o perspektywę 2030 roku, bo właśnie przedstawiliście opinii publicznej nową politykę kulturalną, która wyznacza kierunki rozwoju do końca przyszłej dekady. Po co Warszawie taki dokument?
Kilka lat temu Warszawa przyjęła strategię rozwoju do 2030 roku, do której teraz powstają polityki konkretnych obszarów, a do nich programy operacyjne.

To techniczna sprawa, a ideologiczna?
W tych dokumentach są określone wartości, kierunki rozwoju, ewentualne zagrożenia i priorytety. Polityka nie mówi konkretnie, co mamy robić. To dopiero zostanie zapisane we wspomnianych już przeze mnie programach operacyjnych. Na początku pracy ten podział wydawał się dosyć trudny, ale po czasie zdaliśmy sobie sprawę, że rozdzielenie dokumentu programowego i osobnych zapisów operacyjnych jest bardzo ważne.

Dlaczego?
Nie jest tak, że coś, czego nie zapisaliśmy w polityce, nie istnieje.

A czego nie zapisaliście?
To okaże się podczas konsultacji społecznych. Jestem jednak spokojna, ponieważ proces pisania tego dokumentu był poprzetykany kilkoma spotkaniami z mieszkańcami, pracownikami i pracowniczkami instytucji kultury oraz organizacji pozarządowych, a także członków i członkiń Społecznej Rady Kultury. Na tamtym etapie pojawiały się tematy, o których nie pomyślał zespół ds. polityki kulturalnej. Gorącą sprawą były festiwale. Bo z jednej strony są uciążliwe dla środowiska, są jednorazowymi wydarzeniami, a z drugiej budują pewien rodzaj wspólnoty i są ważnymi elementami współczesnej kultury.

I która opcja wygrała?
Że mogą być wartością. Nie możemy przecież zignorować tego, że ludzie chcą w taki sposób uczestniczyć w kulturze. Przy wszystkich zagrożeniach, których jesteśmy świadomi, musimy jednak tak projektować te wydarzenia, żeby ich po prostu unikać.

W Warszawie nie mamy aż tylu plenerowych festiwali.
Mamy jeden.

Aldona Machnowska-GóraCzyli Orange Warsaw Festival?
Tak. Co ciekawe, 75% jego uczestników to ludzie z Warszawy.

I miasto będzie wspierało jego rozwój?
Tak.

Pod jakimi warunkami?

Aldona Machnowska-Góra

Od ubiegłego roku dyrektorka koordynatorka ds. kultury i komunikacji społecznej, członkini zarządu miasta. W trakcie kampanii wyborczej zasiadała w sztabie wyborczym Rafała Trzaskowskiego. Wcześniej była zastępczynią dyrektora Teatru Studio w Warszawie, gdzie odpowiadała za letni program Plac Defilad i za projekty specjalne. Współtworzyła Teatr Konsekwentny i Teatr Warszawy. Jest absolwentką filologii Uniwersytetu Warszawskiego, działaczką społeczną i animatorką kultury, producentką spektakli i festiwali teatralnych. Współautorka „Programu Rozwoju Kultury Warszawa 2020. Miasto kultury i obywateli”, przyjętego w 2012 r. uchwałą Rady Miasta jako oficjalna polityka kulturalna Warszawy. W latach 2013–2014 członkini zespołu sterującego przy Biurze Kultury ds. wdrażania PRK; od 2006 do 2014 członkini prezydium i przewodnicząca Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury przy Biurze Kultury. Wcześniej była dyrektorką dwunastu edycji Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego. Przez kilka lat koordynowała Warszawski Inkubator Kulturalny, czyli projekt szkoleniowy skierowany do młodych fundacji i stowarzyszeń.

Dbałość o środowisko, dobrostan okolicznych mieszkańców, zachęcanie do korzystania w trakcie festiwalu z komunikacji publicznej, wspieranie elementów edukacyjnych. Poza tym wspieramy organizacje pozarządowe, które są organizatorami festiwali. Co roku ogłaszamy konkurs, do którego mogą się zgłosić twórcy międzynarodowych wydarzeń takich jak Warszawski Festiwal Filmowy czy JazzJamboree, a także lokalnych świąt ulicy czy osiedla. Jedne i drugie budują wartość Warszawy.

A czy Ratusz będzie inicjował nowe festiwale?
Tak. W przyszłym roku po raz pierwszy odbędzie się międzynarodowy festiwal teatralny, którego operatorem będzie Nowy Teatr. Brakowało takiego wydarzenia, na co wskazywało nie tylko środowisko, ale też badania, społeczna rada kultury czy zespół ds. teatrów.

Jak ten festiwal poradzi sobie z zagrożeniami, o których mówimy? Transport jednego spektaklu z końca świata nie jest zbyt odpowiedzialny w kontekście katastrofy klimatycznej.
Formuła tego festiwalu będzie różna od tradycyjnych, kilkudniowych, skumulowanych prezentacji. Będzie trwał cały sezon, co pomoże zrównoważyć nakłady wobec efektów, i nie będą to tylko prezentacje. Sądzimy, że w ten sposób więcej widzów może skorzystać na festiwalu. Oprócz spektakli pojawi się program edukacyjny i rezydencyjny. Radykalne ruchy – unikanie w ogóle prezentacji gościnnych, tak jak konferencji czy indywidualnych podróży turystycznych – może jeszcze przed nami.

Zdiagnozowaliście też zagrożenia współczesnego świata. Ta część dokumentu jest dosyć zatrważająca. Celowo?
A po co zakłamywać rzeczywistość? Dzięki ruchom migracyjnym zmieniają się społeczeństwa, za chwilę będziemy świadkami katastrofy klimatycznej, polityka międzynarodowa jest tykającą bombą, realnie wzrasta zagrożenie faszyzmem i nacjonalizmami, a informacje skażone fake newsami wpływają na politykę i codzienne wybory ludzi. Z jednej strony to wszystko oddziałuje na kulturę, a z drugiej – kultura może być odpowiedzią na wymienione przez nas zagrożenia, być częścią zmiany. Zależało nam jednak, żeby kultura nie stała się jedynie narzędziem zmiany społecznej czy postaw ludzkich. Podkreśliliśmy jej autoteliczny wymiar. Kultura może więc odpowiadać na zagrożenia, ale wolność twórcza i niezależność artystyczna są dla nas wartościami nadrzędnymi.

Przyznasz, że to zbiór problemów, o których mówią środowiska liberalne i lewicowe. Prawica albo je wypiera, albo inaczej rozkłada ciężar, widząc na przykład w nacjonalizmie szansę, a nie zagrożenie. Środowiska konserwatywne mówią głośno o ideologii LGBT, która ma podobno zniszczyć tradycyjny model rodziny, o populizmie, który ma szansę przebudować państwa i wziąć stronę pokrzywdzonych. Mówią w końcu o nierozerwalnym sojuszu religii i władzy. Spotkałaś się z taką krytyką waszej polityki kulturalnej?
Jeszcze nie. Chcemy skupić się na wartościach progresywnych, które są ważne dla innych światowych metropolii. O zagrożeniach klimatycznych mówi cały świat, to miasta stają w obronie wartości demokratycznych i praw mniejszości. Takie same problemy ma Tokio, Nowy Jork i Warszawa.

Ale jak przekonacie do tych wartości konserwatywnych uczestników kultury? Na przykład tych, którzy protestowali przeciwko wystawieniu „Klątwy” w Teatrze Powszechnym albo głosowali na waszych politycznych przeciwników?
To właśnie jest rola kultury. Tak to postrzegam. Kultura, szczególnie tak różnorodna kultura w Warszawie, ma wiele narzędzi przekonywania, wzbudzania dyskusji, edukacji i prezentowania różnych stanowisk i punktów widzenia. Najważniejsze jest budowanie alternatywy dla propagandowych treści, tak samo jak dla zalewu badziewia, który też niesie ze sobą hasło „kultura”. Najgorszym chyba przykładem jest to, co oferuje telewizja publiczna.

Czym jest „Warszawa wielu kultur. Polityka kulturalna”?

Do tej pory w Warszawie obowiązywał Program Rozwoju Kultury, którego data ważności mija wraz z początkiem 2020 roku. Prace nad nową polityką kulturalną Warszawy zaczęły się w maju. Uczestniczyli w nich przedstawiciele i przedstawicielki wielu środowisk kultury, instytucji, organizacji pozarządowych, szkół artystycznych. Odbyły się także warsztaty z udziałem mieszkańców. W zespole ds. polityki kulturalnej, który odpowiada za ostateczne brzmienie polityki, pracowali Agata Adamiecka-Sitek, Marek Chodaczyński, Zofia Dworakowska, Alina Gałązka, Marcin Jasiński, Artur Jóźwik, Paweł Łysak, Aldona Machnowska-Góra, Paulina Nowicka, Adam Sienkiewicz i Mikołaj Ziółkowski.

Polityka kulturalna jako dokument przedstawia wizję kultury służącej celom strategicznym miasta w długofalowej perspektywie czasowej. Wyznacza horyzont myślenia o kulturze w kontekście rozwoju Warszawy, potrzeb jego mieszkanek i mieszkańców. Wśród zdiagnozowanych problemów, na które może odpowiedzieć stołeczna kultura, znalazły się kryzys na linii państwo–samorząd, antagonizmy społeczne, wieloetniczność czy kryzys klimatyczny. W dokumencie wymieniono trzy priorytety nowej polityki. Są nimi ochrona kultury jako przestrzeni wolności i wyobraźni, uznanie kultury za narzędzie edukacji, kształtujące kompetencje i postawy uczestnictwa, a także dostrzeżenie roli kultury jako znaczącego wymiaru przyjaznego środowiska społeczno-przyrodniczego. Pełną treść dokumentu i terminy konsultacji społecznych można znaleźć tutaj.

No i jak niby kultura w Warszawie ma odpowiadać na te wszystkie zagrożenia, skoro jakoś nie widać, żebyśmy jako państwo robili coś w kierunku zmniejszenia emisji CO2, u władzy są nacjonalistyczni populiści, których najważniejszym sojusznikiem jest Donald Trump? Nie jesteście zbyt idealistyczni?
Rozumiemy politykę jako wizję, która ma doprowadzić do zmiany. Być może nasza polityka kulturalna jest idealistyczna, może jest utopią. Ale przecież te globalne problemy dotykają mieszkańców Warszawy na poziomie edukacji, nierówności czy przemocy, środowiska naturalnego i ludzkiego. W Warszawie rządzi progresywny prezydent, Rada Warszawy podejmuje decyzje ze świadomością tych wszystkich zagrożeń. To tu Rafał Trzaskowski podpisał Deklarację LGBT+, wprowadza nową politykę zmniejszania ruchu samochodowego w centrum, gigantyczne kwoty przeznacza na wymianę kopciuchów, a program darmowych żłobków to sukces. Jednocześnie poparcie dla prezydenta i władz jest największe w historii badań mieszkańców od lat, w tzw. barometrze warszawskim. Pomimo trudnej sytuacji finansowej miasta żadna ze sztandarowych inwestycji kulturalnych nie spadła z Wieloletniego Planu Finansowego. To nie napawa optymizmem? Mnie tak.

Jak instytucje kultury poradzą sobie z katastrofą klimatyczną?
Będziemy je zachęcać do samoograniczenia produkowanych wydarzeń. Teatry nie muszą wystawiać 250 spektakli, mogą pokazać je 100 razy, a pieniądze przeznaczyć np. na podwyżki.

Co z turystyką kulturalną, która też wpływa negatywnie na klimat?
Akurat Warszawa nie jest takim miastem jak Lizbona czy Barcelona. Zagrożenia takie jak krótkoterminowy wynajem mieszkań czy zadeptywanie zabytkowych części miast u nas dopiero raczkują, więc możemy się do nich dobrze przygotować. Dlatego w przyszłości chcielibyśmy rozdawać uczestnikom i uczestniczkom masowych koncertów czy wydarzeń sportowych darmowe bilety.

Do muzeów?
Nie, na komunikację miejską. Można uznać to za niesprawiedliwość, ale na koniec mamy mniejszy ruch samochodowy.

To pomówmy o wartościach. W centrum umieściliście różnorodność. Dlaczego?
Bo jest najważniejsza. Nie skupiamy się wyłącznie na różnorodności etnicznej, chociaż migranci, którzy tworzą Warszawę, są dla nas kluczowi. Mieszkają tutaj ludzie z innych krajów, ale też z różnych części Polski. Jedni przyjeżdżają na zawsze, drudzy na chwilę. Łączymy tę wartość z inną, którą nazwaliśmy zakorzenieniem. Chcemy dać wszystkim możliwość poczucia się dobrze w tym mieście, czerpania z lokalnych wartości, a jednocześnie mówimy jasno: szanujemy to wszystko, co ze sobą przywozicie.

Zakorzenienie łączy się z historią?
Warszawa ma wyrazistą historię miasta wielokulturowego. Wielu warszawiaków przed wojną nie było pochodzenia polskiego ani nie wyznawało religii katolickiej, co nie znaczy, że żyli w raju. Idealizujemy 20-lecie międzywojenne, ale nie możemy zapominać o gettach ławkowych i przemocy. Mamy też symboliczną postawę powstańca warszawskiego, niosącego ze sobą pewne wartości, i tego trzeba bronić. Ale jednocześnie stolica była odbudowana przez ludzi z zewnątrz, o czym chcemy przypominać.

Jak te dwie wartości będą realizowane w praktyce?
Po pierwsze, jeśli zauważamy cudzoziemców, to musimy przedstawić im propozycje dostępnych wydarzeń kulturalnych. Wiemy, jakich mamy obcokrajowców, więc możemy już teraz tłumaczyć programy instytucji na inne języki. Po drugie, chcemy się skupić na edukowaniu naszych mieszkańców.

W jaki sposób?
Żeby byli jeszcze bardziej otwarci. Pokazywanie na scenie innej kultury buduje nowe więzi, ale nie w sposób cepeliowski, tylko odpowiedzialny i podmiotowy.

Włączanie migrantów często wiąże się z gettoizacją, szczególnie jeśli proponuje się wydarzenia tylko dla wybranych grup. Widzicie ten problem?
Widzimy. Od lat odbywa się w Warszawie Festiwal Kultury bez Barier, który z definicji jest przeznaczony dla osób z doświadczeniem niepełnosprawności. Ale przecież spektakle, warsztaty, spotkania i koncerty, które się wtedy odbywają, są dla wszystkich mieszkańców. Staramy się włączać w obieg kultury osoby głuche czy niewidome, ale jednocześnie budujemy pozytywne relacje z osobami, które nie znały tego świata. W takim samym modelu chcemy pracować z migrantami.

Czyli nie będą powstawały kolejne centra wielokulturowe?
Raczej będziemy namawiać istniejące instytucje do uruchamiania programów włączających migrantów. Być może, kiedy zobaczymy na mapie kultury, że w jakiejś części miasta potrzebne jest takie centrum, to wtedy zdecydujemy się na jego stworzenie. Już teraz wiemy, że w dzielnicach oddalonych od Śródmieścia mieszka dużo cudzoziemców, i być może dla nich stworzymy osobną instytucję. Wolimy jednak skupić się na rozwijaniu oferty w instytucjach artystycznych, ale też w domach kultury i bibliotekach. Najlepiej w najprostszy sposób. Podam przykład. Kilka tygodni temu z okazji 30-lecia stosunków dyplomatycznych między Warszawą a Düsseldorfem biblioteka niemiecka poprosiła nas o polskie książki.

Mówisz o tym, bo w niedalekiej przyszłości w warszawskich bibliotekach będzie można wypożyczyć książki napisane po angielsku?
Albo po ukraińsku. To jeden z pomysłów otwierania lokalnych instytucji na obcokrajowców.

Wprowadzacie też przyjemność jako wymiar dopełniający pięć nadrzędnych wartości, czyli różnorodność, odpowiedzialność, otwartość, wolność i zakorzenienie. Dlaczego właśnie przyjemność, przez część twórców skazana na zapomnienie, jest dla was ważna?
Przez ostatnie lata funkcjonował sztuczny podział na kulturę wysoką i niską. Na szczęście odeszliśmy od niego. Kultura alternatywna czy awangardowa była wartościowa, a niska nie. Uznaliśmy, że dobra rozrywka może być satysfakcjonująca. Odpowiedzialna polityka kulturalna zauważa artystów, organizatorów i uczestników dobrego kabaretu, musicalu, komedii czy imprez plenerowych.

Pojawia się też neutralność religijna instytucji. Dlaczego to podkreślacie?
Nie tylko religijna, ale też polityczna. Te wartości wiążą się z zasadami współżycia społecznego. Wpisaliśmy też w ten dokument wolność kultury, nie tylko jeśli chodzi o brak cenzury, ale też światopoglądowe wybory uczestników.

Ale będą mogły powstawać religijne spektakle?
Oczywiście, że tak. Inaczej nie moglibyśmy słuchać utworów Bacha. Kultura polska była związana przez wieki z chrześcijaństwem, więc trudno udawać, że tego nie ma. Nie widzę powodu, dla którego miasto stołeczne miałoby nie wspierać takich wydarzeń.

Czyli w stolicy będą mogli pracować zarówno Oliver Frljić, jak i Redbad Klynstra?
Jasne. Jeśli tylko znajdą się instytucja i odbiorcy, to nie widzę przeszkód. Granicą jest obowiązujące w Polsce prawo.

Jest też lokalność jako jeden z celów strategicznych. Czytając waszą politykę, pomyślałem od razu o normach skandynawskich, które zakładają, że biblioteka musi być bardzo blisko mieszkania. Do tego będziecie dążyć?
Podam inny, działający na wyobraźnię, przykład. W idealnym mieszkaniu trzeba mieć toaletę, prysznic, balkon, miejsce do suszenia ubrań, kuchnię, lodówkę, sypialnię, pokój dla dzieci, kącik do czytania. Warto to przełożyć na najbliższą przestrzeń. Fajnie jest mieć blisko przystanek, sklep, ośrodek sportowy i instytucje kultury.

No i jak to zrealizujecie?
Istnieje już sieć domów kultury, młodzieżowych domów kultury, bibliotek, miejsc aktywności lokalnych i domów sąsiedzkich. Musimy w pierwszej kolejności sprawdzić, gdzie są deficyty, i tam zakładać nowe instytucje.

Pomogłaby wam w tym pewnie mapa kultury, którą miasto obiecuje od 2012 roku.
Za chwilę powstanie. To nasz obowiązek, nie ma na co czekać. Na Bemowie i Ursynowie, które zaraz będą osobnymi 100-tysięcznymi miastami, muszą natychmiast powstać nowe instytucje kulturalne.

Szczególnie że na Bemowie centrum kultury nie ma własnej siedziby.
Tego nie trzeba badać, tylko podjąć decyzję i ją zrealizować. Na przykład na Żoliborzu też nie ma domu kultury, ale mamy dwa kina, centrum aktywności lokalnej, teatr, a za chwilę wynajmiemy na wiele lat dawny budynek kina Tęcza, w którym swoją siedzibę znajdzie Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy, a także nieoficjalne centrum kultury. Na Żoliborzu mamy też Fort Sokolnickiego, który będzie pełnił funkcje kulturalne.

Interesuje mnie, czy urząd uczy się na własnych błędach. Do 2020 roku obowiązuje Program Rozwoju Kultury, który został napisany przez społeczników w 2012 roku. Jednak niewiele zostało z niego wdrożone. Nie powstała ani mapa kultury, która wydawała się czymś najprostszym, ani programy operacyjne. Widzisz zagrożenia przy wdrażaniu nowej polityki?
Wydaje mi się, że teraz wszystko lepiej działa. Mamy Społeczną Radę Kultury, która spotyka się regularnie i pracuje nad konkretnymi tematami. Biuro Kultury jest w ciągłym kontakcie z komisjami dialogu społecznego. Zapewniam, że powstaną nowe programy operacyjne, mimo pewnego oporu urzędu i urzędników wobec precyzyjnego planowania i upubliczniania swoich planów.

Przy okazji PRK też miały powstać. Urząd się zmienił?
Pojawił się nowy prezydent. Jeśli coś deklarujemy, to naszym obowiązkiem wobec obywateli jest spełnianie obietnic.

A co, jeśli popełniacie właśnie błąd? Co, jeśli założenia waszej polityki spotkają się ze społecznym sprzeciwem?
To przeprosimy i zapytamy, gdzie tkwi problem.

Chcecie się skupić na planach rocznych. Czym one będą?
Będą miały wpisane oczekiwane rezultaty i to, jaką zmianę planujemy. Harmonogram i finansowanie.

Podaj jakiś konkretny przykład.
Chcemy łączyć zasoby, więc będziemy rozwijać współpracę między instytucjami a organizacjami pozarządowymi. Niekoniecznie na siłę, dlatego rozpisujemy program dotacji celowych dla instytucji miejskich na współpracę z NGO. Jeśli w przyszłości będziemy rozwijać sieć domów kultury, to będziemy chcieli, żeby te instytucje dbały o środowisko naturalne, była im bliska idea różnorodności czy dbały o dziedzictwo niematerialne i o prawa pracownicze. Powiem to dosadniej: w instytucjach nie ma miejsca na mobbing, przemoc i molestowanie.

A co z większymi zarobkami? Z raportu Inicjatywy Pracowniczej wynika, że pracownicy warszawskich instytucji kultury zarabiają szokująco mało. Zmienicie to?
Tak. Zlecimy wartościowanie stanowisk, czyli sprawdzimy, kto i ile zarabia. Powiem szczerze, że sytuacja może być jeszcze gorsza, ponieważ Inicjatywa Pracownicza połączyła instytucje miejskie z tymi prowadzonymi przez ministra i ogólnomiejskie, w których zarabia się lepiej niż w dzielnicowych. Będziemy rozmawiać o tym, żeby podnieść dotacje instytucjom. Niestety na końcu decyzję podejmie dyrektor domu kultury czy biblioteki. Chciałabym wszystkich uspokoić: urząd miasta widzi ten problem. Musimy jednak omówić strategię negocjacji z dyrekcjami i związkami zawodowymi. Nie chcemy stracić pracowników i pracowniczek naszych instytucji.

Problemem są też organizacje pozarządowe. W połowie pierwszej dekady XXI wieku miasto otworzyło się na NGO-sy, pojawiły się konkursy dotacyjne. Co ciekawe, przez te wszystkie lata wiele z tych organizacji prężnie działało, tworzyło nasze miasto. Jednak w ostatnich latach pieniędzy na pozarządówkę było mniej, Biuro Kultury raczej wzmacniało instytucje. Jak to będzie wyglądało teraz?
To prawda, że budżety organizacji pozarządowych nie rosły tak szybko jak instytucji. Gorsze jest to, że nie wypracowano mechanizmów łączenia sektorów, o czym już przed chwilą mówiłam. W tym roku mamy o milion złotych więcej na konkursy, ale to nadal za mało. Dlatego będzie konkurs dla instytucji i NGO. Będziemy też wspierać niepubliczne instytucje kultury, czyli organizacje pozarządowe otrzymujące regularne wsparcie finansowe od urzędu. Teraz jest ich sześć.

Co z innymi?
Wsparcie będzie rotacyjne. Nie jest tak, że raz przyznane pieniądze będą przelewane do końca świata.