Anatomia pragnienia
fot. Natalia Kabanow

6 minut czytania

/ Teatr

Anatomia pragnienia

Teresa Fazan

Tematem, który najbardziej interesuje autorki wrocławskiego spektaklu, jest miłość, a scena staje się dla nich miejscem potencjalnej przemiany, praktykowania utopijnej wspólnotowości

Jeszcze 2 minuty czytania

 Już wtedy wyglądał tak inaczej (...), ale zostawialiśmy go w spokoju, ponieważ był cicho. Dokuczaliśmy mu dyskretnie, między sobą, ale nigdy go nawet nie tknęliśmy, dopóki pewnego razu nie palnął: Moja matka jest syreną.
(Amanda Lee Koe, „Syrena”)

Spektakl otwierający sezon Wrocławskiego Teatru Współczesnego Daria Kopiec oparła na motywach opowiadania Amandy Lee Koe. Oryginalny tytuł tekstu, „Syrena”, uzupełniła dopiskiem: „Anatomia miłości”, uzupełniła również samą historię. Dramaturżka Zuzanna Bojda rozwinęła objętościowo skromne opowiadanie singapurskiej autorki. Poza pogłębieniem niektórych wątków – zwłaszcza mitologicznych i psychologicznych – nadała opowieści także lokalny kontekst. Opowiadania Koe są niezwykle gęste: krótkie, ale w oszczędnych narracjach wiele się dzieje. Pochodząca ze zbioru „Ministerstwo moralnej paniki” „Syrena”, choć zdecydowanie najbardziej baśniowa, jest, podobnie jak inne historie, niepokojąca i niejasna. Dramaturgia „Anatomii miłości” z jednej strony rozszerza i komplikuje opowiadanie Koe, z drugiej zaś udosłownia, dodając bohaterom kwestie, a także psychologizując ich zachowania i wybory. Największej zmiany dokonuje w wydźwięku całości: spektakl zyskuje niemal terapeutyczny charakter. Do wątków pojawiających się u Koe – kwestii nienormatywności i osuwającego się w przemoc pragnienia – twórczynie dodały opowieść o destrukcyjnej ucieczce przed potrzebą bliskości i wykraczającej poza indywidualizm próbie skonfrontowania się z nią.

W opowiadaniu Koe poznajemy historię Marla (Tomasz Taranta), hybrydycznej postaci zrodzonej z istoty ludzkiej zwanej Lwem (Rafał Cieluch) i Syreny, przez ludzi sklasyfikowanej jako pół ryba, pół kobieta (Ewa Niemotko). Nie potrafiąc zrozumieć Syrena. Anatomia miłości, reż. Daria Kopiec, dramaturgia: Zuzanna Bojda. Wrocławski Teatr Współczesny, premiera: 10 września 2022„Syrena. Anatomia miłości”, reż. Daria Kopiec, dramaturgia: Zuzanna Bojda. Wrocławski Teatr Współczesny, premiera 10 września 2022własnego zainteresowania chłopcem, szkolny kolega Marla, w spektaklu zwany Cocolino (Miłosz Pietruski), znęca się nad nim razem z kolegami. Na potrzeby sztuki Bojda dopisała postaci Nauczycielki chłopców (Anna Kieca) i Mina (Przemysław Kozłowski); przywołany wątek terapeutyczny wprowadza dwóch kolejnych bohaterów: Panikę (Mariusz Bąkowski) i Szamana (Jerzy Senator). Pierwsza postać, w kostiumie z czarnego skaju, raz jest manipulującą i krytyczną matką, raz dyscyplinującym i racjonalizującym psychoanalitykiem. Będący na przeciwnym biegunie terapeutycznych praktyk dobrotliwy Szaman zachęca bohaterów (i widzów) do rozluźnienia się, powolnego i uważnego oddychania czy wczuwania się w kwitnącą na słońcu roślinę. Wsparcie psychologiczne niewątpliwie przydaje się bohaterom, którzy ucieczkowo oddają się różnym formom autodestrukcyjnego znieczulania. Uwięziona w rygorze perfekcjonizmu i krytycyzmu matki Nauczycielka wieczorami popija wino, Mino (czyli współczesny Minotaur) z lęku przed realnym przenosi się w wirtualną rzeczywistość gier, gdzie wreszcie zaspokaja żądzę zemsty, a pogubiony Cocolino prześladuje rówieśniczych „innych”. Dodając wątki, dramaturżka wzmocniła zarysowany w opowiadaniu Koe problem traumy, która wynika z nieumiejętności pogodzenia się z odmiennością i zaakceptowania potrzeby bliskości.

Ciągłość i dynamikę spektaklu podtrzymuje grana na żywo muzyka Aleksandry Gronowskiej i Michała Litwińca. Przez cały spektakl muzycy są obecni na scenie, co ma uzasadnienie dramaturgiczne: scenografia Matyldy Kotlińskiej przenosi nas do klimatycznego ciemnego baru, opalizującego barwami jak syrenie łuski. Dzięki prostocie przestrzeń sceniczna pozwala na grę wyobraźni: okrągły, centralnie położony bar staje się brzegiem morskiej głębiny, a krzesła i stoliki barowe odgrywają mnogie role: wanny, szkolnej ławki czy pokoju w domu starców. Plastyczna scenografia, harmonijna, choć stale zmieniająca się muzyka i organicznie wcielona w dramaturgię choreografia Magdy Fejdasz spajają poszczególne sceny, dzięki czemu spektakl właściwie pozbawiony jest cięć, a oddalone w czasie plany płynnie się przeplatają. Mam jednak wrażenie, że nie zostało to wystarczająco wykorzystane: „Syrena” zyskałaby na skróceniu tekstu (np. niektórych monologów) i rozwinięciu scen muzyczno-ruchowych. W efekcie warstwa materialna spektaklu mniej dosłownie konfrontowałaby nas z pytaniami, które pojawiają się w tekście dramatu: Czy hybrydami są tylko istoty ontologicznie niejednorodne, czy na jakimś poziomie wszyscy nimi jesteśmy? Czy możemy pragnąć w sposób nieprzemocowy? Jak to jest odczuwać ciało i emocje bardziej jak roślina niż racjonalizująca wszystko istota ludzka?

fot. Natalia Kabanow

Choć częściowo przegadany – co, mam wrażenie, odbiega od ducha twórczości Koe, metaforyzuje i zbyt łatwo podporządkowuje fabułę przemocy znaczącego – spektakl Kopiec jest wyjątkowo subtelny. W programie możemy przeczytać, że tematem, który najbardziej interesuje autorki, jest miłość, a scena staje się dla nich miejscem potencjalnej przemiany, praktykowania utopijnej wspólnotowości. Wydaje mi się, że stworzone w spektaklu doświadczenie estetyczne może odegrać tę rolę: mimo konfrontacji z niełatwymi tematami „Syrena” zaprasza widzów do przekraczania binarnych opozycji i otwierania się na cielesność, w której krucha obietnica bliskości może zostać spełniona.