Jak być dorosłym
midi 4, fot. Anna Rezulak

7 minut czytania

/ Muzyka

Jak być dorosłym

Bartosz Nowicki

Jak być dorosłym? To pytanie pojawia się dwa razy na trackliście debiutanckiego albumu midi 4. Jeśli za atrybut dorosłości uznać dojrzałość, to muzyka Maliny Midery i jej zespołu jest najlepszą z możliwych odpowiedzi

Jeszcze 2 minuty czytania

Dobre otwarcie to dla wielu twórców kluczowa kwestia przy planowaniu albumu. Pierwsze wrażenie trudno powtórzyć. Zespołowi midi 4 wystarcza zaledwie kilka minut, aby oczarować słuchacza, zadziwić różnorodnością artykulacji, zauroczyć melodią, czy zbudować niezwykły nastrój. Od pierwszych taktów jesteśmy na granicy odrealnienia, gdzieś między jawą i marzeniem sennym. Zgodnie z intencjami Maliny Midery, która tę płytę wręcz wyśniła: „«Cats, Dogs and Dwarfs» została zainspirowana snami, bajkami, baśniowością i opowieściami na dobranoc. Często podczas procesu kreacji myślę takimi obrazami”, tłumaczy pianistka.

Pomimo onirycznego brzmienia i kontemplacyjnych momentów nie jest to zestaw kołysanek, ale płyta o dużym temperamencie, świadcząca o sporej erudycji muzycznej jej twórców. Ciepły, przytłumiony tembr tenorowego saksofonu (Szymon Kowalik) w kilku pierwszych taktach roztacza kameralną, vintage’ową aurę otwierającego płytę „It’s Okay Not To Sleep”. To wystarczy, aby przed oczami wyświetliły się czarno-białe kadry z polskich filmów z lat 60. Dołączają kolejne instrumenty, równie subtelne i powściągliwe: perkusja (Alana Kapołki), kontrabas (Szymona Zalewskiego) i fortepian Midery. Liderka wyznacza kierunek, w jakim rozwija się kompozycja. Początkowo lakoniczna i impresyjna, z czasem nabiera większej ornamentacji i wigoru, aby finalnie wybrzmieć charyzmatycznym crescendo. Gdybym słuchał tej muzyki w ciemno, szukałbym na okładce logo Polish Jazz. Lakoniczność i filmowość Komedy, temperament Trzaskowskiego to, jak mi się wydaje, istotne punkty odniesienia dla midi 4.

Choć mamy do czynienia z debiutem fonograficznym, trudno uznać midi 4 za żółtodziobów. Cała czwórka muzyków jest od lat blisko związana z trójmiejską sceną skupioną wokół wydawnictwa Alpaka. Midera przybyła na Pomorze z Łodzi, gdzie ukończyła liceum muzyczne i stawiała pierwsze improwizatorskie kroki podczas lokalnych jam sessions. Studia ukończyła w Gdańsku na wydziale fortepianu jazzowego, gdzie jej nauczycielami byli Sławomir Jaskułke i Włodzimierz Nahorny. Obecnie studiuje w duńskiej Rytmisk Musikkonservatorium – uczelni, przez którą przewinęła się już cała plejada muzyków będących obecnie siłą napędową młodej polskiej sceny muzyki kreatywnej i jazzowej. „Przez lata muzycznej edukacji w Polsce żyłam w poczuciu, że to, co nie jest jazzem lub klasyką, jest muzycznie mniej wartościowe, niewarte uwagi. Dopiero w Danii zrozumiałam, że nie istnieją takie podziały, możesz twórczo eksplorować każdy interesujący cię gatunek. To studia, które uczą pewności siebie i pomagają budować własną tożsamość artystyczną” – argumentuje Midera, która jeszcze przed wyjazdem do Skandynawii udzielała się na klawiszach w składzie funkowego kolektywu Klawo.

midi 4 Cats, dogs and dwarfs, Alpaka Recrods 2024midi 4, „Cats, Dogs and Dwarfs”, Alpaka Recrods 2024Z gdańską Akademią i trójmiejską sceną improwizowaną związani są również Zalewski i Kowalik. Ten drugi tak jak Midera kontynuował edukację muzyczną w Danii, dokładniej na Syddansk Musikkonservatorium w Odense. Podczas tego pobytu wraz z pianistką i dwójką lokalnych muzyków współtworzył kameralny Kowalik & Midera Quartet, wydając w roku 2022 płytę „Mibokoch”. Z kolei perkusista Alan Kapołka (El Topo, Artificialice, Ziemia) pochodzi z Tychów, ale od lat jest twórczo związany z Gdańskiem.

Midi 4 porusza się w dość krótkich jak na standardy jazzowe, kilkuminutowych formach. „Cats, Dogs and Dwarfs” to album koncepcyjny, sprawnie skomponowany, a biegłość przechodzenia pomiędzy kolejnymi odsłonami jazzowej ekspresji jest jednym z jego głównych atutów. Słychać to choćby w moim ulubionym „Snussland”, gdzie subtelna melodia zainicjowana przez saksofon i dołączający do niego fortepian przechodzi w tryb zespołowy, aby w miejsce kulminacji zaproponować słuchaczowi moment wyciszenia. Dalej oszczędne frazy kontrabasu ogniskują napięcie, które narasta aż do powrotu głównego tematu granego już wspólnie.

Motywy melodyczne płynnie i błyskotliwie przeplatają się na „Cats, Dogs and Dwarfs” z subtelną sonorystyką, a następujące po sobie momenty wyciszenia i kulminacji nadają muzyce kwartetu niezwykłą dynamikę. Dzieje się to zarówno w skali pojedynczej kompozycji, jak i całej płyty. A przecież jest tu także miejsce na fragmenty improwizacji, kameralne dialogi instrumentów (zwróćcie uwagę choćby na duet perkusji i irlandzkiego fletu, po który okazjonalnie sięgnęła liderka w „Kormoranach”) i solowe wątki zarezerwowane dla każdego z instrumentalistów. Niezwykłe wrażenie robi na mnie skupienie muzyków, ich elegancka artykulacja, potencjał aranżacyjny, kompozytorski polot oraz powściągliwość, które sprawiają, że próżno tu szukać ślepych zaułków, niezdecydowania czy wchodzenia sobie w drogę. W midi 4 nie chodzi o instrumentalne popisy i krzykliwość, ale o przestrzeń na oddech, zamyślenie i pozostawienie słuchaczowi jakiegoś niedopowiedzenia.

Pośród skrupulatnie skomponowanych utworów, które stanowią kanwę albumu, pojawiają się trzy krótkie fragmenty – wycinki improwizacji, które zespół nagrał podczas realizacji albumu w łódzkim Tonn Studio. „How To Be An Adult I i II” oraz „Wypić szklankę Drogi Mlecznej” wprowadzają w strukturę płyty dodatkowe poruszenie, nadają całości rozmach oraz koloryt. Tego ostatniego głównie za sprawą organów Hammonda, do którego wyraźną słabość ma Midera. Jej potoczyste i pełne werwy partie odsyłają mnie do muzyki Wojciecha Karolaka. A skoro kontekst Polish Jazz co chwila przewija się podczas odsłuchu tej płyty, to czas przywołać nazwisko innego wybitnego kompozytora i pianisty, Andrzeja Trzaskowskiego, którego muzyka była dla liderki inspiracją i istotnym punktem odniesienia. „Słuchałam go bardzo dużo, zwłaszcza płyty «Seant» (1965). Zresztą na tej płycie grał także mój nauczyciel z gdańskiej Akademii, Włodzimierz Nahorny (saksofon altowy), z którym bardzo dużo o niej dyskutowaliśmy”.

Unosząca się nad całym albumem aura lat 60. to też zasługa zjawiskowego brzmienia, które eksponuje walory melodyczne i kompozycyjne wyrafinowanie „Cats, Dogs and Dwarfs”, a przy tym pochłania słuchacza od pierwszego taktu. Barwne, plastyczne dźwięki o delikatnie rozmytych konturach, uwodzące każdym pojedynczym tonem są wynikiem rejestracji materiału na taśmie oraz użycia subtelnych efektów taśmowych podczas miksu, za który odpowiedzialny jest Albert Karch – kolejny utalentowany muzyk z „pokolenia Rytmisk Musikkonservatorium”, a także coraz ciekawszy masteringowiec.

Czy po przesłuchaniu „Cats, Dogs and Dwarfs” wiemy już, jak być dorosłym? Z pewnością wiemy, jak w młodym wieku zostać dojrzałym muzykiem. Dynamicznie rozwijająca się polska scena jazzowa jest w dobrych rękach, jeśli za jej wizerunek będą odpowiadać artyści i artystki tak wrażliwi, obdarzeni wyobraźnią, świadomością muzyczną i znajomością źródeł jak Midera i jej band. To pokolenie, które już na tak wstępnym etapie twórczości wydaje się zdolne do ustanawiania nowych kanonów w muzyce jazzowej.