Cześć wszystkim tchórzom

Bartosz Nowicki

Album „Bu!” zespołu Róża to znakomitej jakości pop. Elegancki, finezyjny, o dużym przebojowym potencjale. Proste i chwytliwe molodie pełne są aranżacyjnych niuansów, świadczących o doskonałym warsztacie i osłuchaniu muzyków

Cześć wszystkim tchórzom

Jeszcze 2 minuty czytania

Cześć wszystkim tchórzom

W ubiegłym roku w Dwutygodniku ukazało się kilka tekstów o zespołach z polskiej niezależnej sceny piosenkowej. Mimo że dawno już nie reprezentowała ona takiego potencjału artystycznego, to niemal każdemu z artykułów towarzyszyła przykra konstatacja autorów: rynkowe mechanizmy zepchnęły scenę niezależną na margines zainteresowania publiczności. Pogodzenie się ze statusem twórcy niszowego i potraktowanie muzykowania bardziej jako hobby jest ceną, jaką trzeba zapłacić za pełną niezależność, swobodę twórczą i brak presji produktywności.

Przedstawiciele piosenkowej sceny niezależnej w Polsce nie mają dziś w rękach ani kamieni, ani butelek z benzyną. Zdążyli pogodzić się ze swoim miejscem w rynkowej hierarchii, rzadko się buntują, ale nie dlatego, że nie widzą takiej potrzeby. Istotniejsze wydaje się zadbanie o siebie i swoją kondycję psychiczną. Teksty Muzyki Końca Lata, psa, Wczasów, Rycerzyków czy nawet Króla dowodzą przecież znakomitego wyczucia zeitgeistu, przenoszą jednak jego pogłos na grunt kameralnej, prywatnej refleksji. Ich piosenki traktują o słabościach, zmęczeniu, trudach wchodzenia w dorosłość i obciążeniach z tym związanych, o skomplikowanych relacjach z sobą, partnerem czy otoczeniem, a w końcu o własnych ograniczeniach i komunikacyjnych kolapsach. Podane z lekkością, czasem zabarwione ironią, ale bez rezygnacji czy pretensji do świata, ze swoją empatią i wrażliwością nabierają terapeutycznego charakteru. Takie są też piosenki Róży – zespołu, którego debiutancka płyta ma wszelki potencjał, aby przedłużyć ubiegłoroczną hossę rodzimej alternatywy piosenkowej.

Róża to debiutanci nieco udawani. W regularnym składzie zespołu znalazła się bowiem trójka artystów doświadczonych i docenianych na krajowej scenie alternatywnej. Szymona Lechowicza, współautora tekstów, wokalistę i gitarzystę Róży (gra tu również na syntezatorze i programuje bity), możemy kojarzyć przede wszystkim z zespołu Sorja Morja, który w 2017 roku wydał dobrze przyjętą płytę „Sorja”, po czym w niedługim czasie zakończył działalność. Lapidarne, posiadające drugie dno teksty, o niepokojach młodości, społecznych fobiach, błyskotliwie przyglądające się niuansom międzyludzkich zażyłości, osiadłe na dynamicznych nowofalowych podkładach i oszczędnych melodiach, zauroczyły krytyków antyprzebojowym charakterem. W Sorji Morji występowała również Małgorzata Penkalla, którą lepiej kojarzymy jednak z duetu Enchanted Hunters. Już dwa lata minęły od ostatniej płyty zespołu „Dwunasty dom”, która zdecydowaną większość słuchaczy i recenzentów rzuciła na kolana. W Róży Penkalla śpiewa, obsługuje syntezator, gra na skrzypcach, jest również współautorką tekstów. Skład zaś dopełnia gitarzysta i basista Kamil Hordyniec grający niegdyś w indierockowej Wildze. Cała trójka swoje umiejętności tekściarskie, aranżacyjne i produkcyjne szlifowała w kolektywie Polonia Disco, w którym powołali do życia alternatywną wersję muzyki disco polo. W sesji nagraniowej wzięli również udział znakomici perkusiści: Jacek Prościński (wh0wh0, Llovage), Piotr Gwadera (Odpoczno, L.Stadt, Radical Polish Ansambl) i Tomasz Popowski (Alameda 3 i 4, Innercity Ensemble, Hokei).

Płytę „Bu!” otwiera deklaracja. Autorzy tekstów i zarazem wokaliści zespołu (Penkalla i Lechowicz) śpiewają o potrzebie zmian. Groźnym wersom o paleniu mostów, a nawet stosów z książek i kości, towarzyszy gitarowe intro, które dla podkreślenia dramaturgii wyznania nabiera w finale piosenki przebojowego rozmachu, który zadziwiająco szybko, jeszcze przed nasyceniem się nim, zostaje wyciszony. Czyżby zatem ów manifest wart był tyle, co noworoczne postanowienia? Wiele podobnych zagwozdek będzie słuchaczowi towarzyszyło przez całą tę płytę, a otwierające ją „Stosy” są znakomitym wprowadzeniem w poetykę Róży, pełną przekory i delikatnej ironii.

Oszczędne w słowa piosenki Róży zwracają uwagę na niejednoznaczność współczesnych relacji. W „Człowieku psie” czy „Z tobą nie jestem sobą” zatracenie w miłości może być jednocześnie źródłem szczęścia, jak i bycia zmanipulowanym: „zrobię co zechcesz /chyba że nie chcesz / kocham cię”.


Motywem przewodnim płyty wydaje się konfrontacja z osobistymi demonami i słabościami. Już w „Stosach” zespół poruszył ten temat, aby rozwinąć go w „Róży” i „Obietnicy”. Zwłaszcza ostatnia z wymienionych piosenek, przypominająca w onirycznej warstwie muzycznej utwory z „Dwunastego domu” Enchanted Hunters, dotyka kwestii osobistej niemocy najbardziej obrazowo. Próżno tu doszukiwać się coachingowych motywacji zachęcających do przekraczania siebie, wychodzenia poza strefę komfortu. Róża z empatią śpiewa o obawach i prawie do własnych słabości, konstatując, że już sama „obietnica / lepsze to niż nic”. Nawet melancholijna aranżacja, oparta na spokojnym trapowym rytmie, rozświetlona syntezatorowymi flarami i otulona zamyśloną linią basu, wybrzmiewa w kojącym, baśniowym nastroju aż do zaskakująco drapieżnego finału piosenki.


Strach przed realizacją marzeń, brak pewności siebie, bojaźliwość, wahania nastrojów, zatracenie we własnych uczuciach, trudność podejmowania decyzji – Róża sięga do szerokiego rezerwuaru wciąż „wstydliwych” (z perspektywy popkultury) emocji. Oswaja je żartem czy błyskotliwością pozornie banalnego spostrzeżenia. W tanecznym „Toporze” z napięciem między bohaterami piosenki radzi sobie jak z rzuconym urokiem, „spluń i obróć się / złe na pewno pójdzie” – śpiewa z przekonaniem Penkalla. Warstwa literacka „Bu!” i muzyczna wskazują, że chęć zadbania o własną kondycję psychiczną jest wartością istotniejszą niż potrzeba kontestacji czy przełamywania granic. Mimo takiej deklaracji zespół potrafi również pokazać kły i nagrać zjadliwą piosenkę pełną buntowniczego temperamentu. Oczywiście w swoim przekornym stylu, bo utwór „Oczy”, jakkolwiek kuriozalnie to zabrzmi, jest odważną deklaracją… tchórzostwa. „Wszystkim tchórzom cześć!” – wyśpiewuje Lechowicz przy akompaniamencie pełnej wigoru sekcji rytmicznej nawiązującej do nowofalowej estetyki. Nie jest to jednak tylko apologia słabości. W drugiej zwrotce pojawiają się wersy, które wprost odsyłają do patriotycznej wyliczanki „Kto ty jesteś”. W kraju udręczonym martyrologicznym dyskursem i kultem zwycięskich porażek słowa „Granit marmur / skóra blada / jaki znak twój / biała flaga” rezonują ze zdwojoną siłą. Również pod względem muzycznym to jeden z najmocniejszych momentów na płycie, podsumowany gromkim puzonowym przedęciem goszczącego w tym nagraniu Darka Sprawki. „Oczy” to laureat pierwszej edycji (2021) songwriterskiego konkursu im. Roberta Brylewskiego „Czekamy, czekamy!”. I osoba Brylewskiego wydaje się w przypadku tej piosenki adekwatnym patronem.

Róża, Bu, Asfalt Records 2022Róża, „Bu!”,
Róża/Asfalt Records 2022
„Bu!” to znakomitej jakości pop. Elegancki, finezyjny, o dużym przebojowym potencjale. Proste i chwytliwe melodie pełne są aranżacyjnych niuansów świadczących o doskonałym warsztacie i dużym osłuchaniu zarówno samego zespołu, jak i głównego realizatora i producenta Mateusza Danka (Eurodanek, Król, Polonia Disco, ex-Wilga). Imponują doskonale zaaranżowane i dopracowane partie wokale. Wymienność głosów Penkalli i Lechowicza to jeden z największych atutów tej płyty.

Premiera „Bu!” ma miejsce w momencie, kiedy nie wybrzmiały jeszcze echa burzliwej dyskusji o zwiększeniu ilości polskiej muzyki w radiowych playlistach. Szkoda, że słuszna i warta rozważenia idea pojawiła się jedynie jako zasłona dymna dla większej rządowej afery, bo repertuar Róży jest doskonałym argumentem na słuszność tej koncepcji, mogącym przekonać wszystkich, którzy wpadają w panikę na samą myśl o wyraźniejszej roli polskiej muzyki rozrywkowej w eterze. „Bu!” to materiał wręcz skrojony pod radiową emisję. Krótkie piosenki o tradycyjnym podziale na zwrotkę i refren odświeżają przebojowe wątki muzyki lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, uszlachetniając je współczesnym twistem (trapowe motywy w dwóch wieńczących płytę utworach).

Dystrybutorem tego wydanego własnym sumptem albumu jest Asfalt Records (podobną kuratelą wydawnictwo objęło ostatnią płytę Wczasów). Label, który fundował w Polsce kulturę hiphopową, będącą największym beneficjentem przemian na rynku fonograficznym w ostatnich latach, okazuje dziś wsparcie przedstawicielom gatunku, który najwięcej na tych samych przemianach stracił. Nie wnikając w motywacje takiego poszerzenia wydawniczego profilu, czy jest to forma wsparcia, czy zwietrzenie komercyjnego potencjału płyty, warto odnotować sytuację, w której „popularne dzieciaki” podają pomocną dłoń klasowym nerdom.

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)