Najprostsza kryjówka

Najprostsza kryjówka

Marta Lisok

Cecylia Malik odwraca wyobrażenia o grze w chowanego: jej dziecko zostaje na ziemi z aparatem wycelowanym w górę, kiedy ona podczas karkołomnej akcji zdobywa kolejne drzewo. Na chwilę staje się superbohaterką, dziedziczką romantycznej kobiety nawiedzonej i  modernistycznej histeryczki

Jeszcze 2 minuty czytania

Owoce konceptualnych strategii, zakładających codzienną dokumentację rzeczywistości, mają wpisaną w siebie statyczność. Drobne zmiany są do przewidzenia, zachodzą powoli, pomiędzy kolejnym naciśnięciem spustu aparatu, od razu zostają sklasyfikowane i można rozpocząć nad nimi badania. Mimo takiej formuły, w akcji Cecylii Malik – która przez 365 dni wchodziła na drzewa – jest wyzwalająca żywe reakcje odbiorców ruchowa nadpobudliwość. Performerka nie poddaje się bez względu na skalę trudności, porę roku i pogodę. Na zdjęciach widać, że czasem wspina się z obowiązku, niewysoko, kuli między konarami. Pozwala, żeby drzewa zagarnęły ją na własność. Wessały w zawiły system wąskich i krętych napowietrznych mostów, sęków i bruzd na korze przypisanych poszczególnym, mniej lub bardziej przyjaznych wspinaczce gatunkom.

Na większości fotografii pręży się jak zdobywca. Rozgląda się dookoła wzrokiem dzielnego marynarza, który wyszedł na maszt, żeby wypatrywać nowego lądu. Jej zwinne ruchy przypominają zachowanie leśnego zwierzęcia, które nawet wtedy, gdy stoi nieruchomo, wygląda jakby za chwilę miało zerwać się i zniknąć. Bez względu na pozę, jaką przyjmuje, danego dnia nieodmiennie musi wykonać ruch wspinania się, przezwyciężyć zastane kształty ciała nawykłego do bezruchu, zdać się wyłącznie na własne mięśnie i zmysł równowagi. Chwycić pierwszej gałęzi i podciągnąć swój ciężar. Zawsze nosi przy sobie aparat, zestaw kolorowych rajstop i parę balerinek z cienką podeszwą, na której można łatwiej zaprzeć się o korę. Dzięki temu na kilka minut może stać się smakowitym obiektem wizualnej konsumpcji, być widoczną wśród liści, odgrywać swoją kobiecość, komunikując brak zagrożenia ze swojej strony, pomimo dogodnej pozycji do ataku „z powietrza”.

Cecylia Malik, Akcja 365 drzew, seria performensów.
Finał: 25.09.2010, Kraków,
Planty, godzina 19.00.
Performance wymaga odwagi, zboczenia z kursu, dobrego, prostego pomysłu, jak na przykład huczne wyrzucenie z okna prosto na ulice starych mebli, co zrobiły siostry Malik podczas akcji „Smoleńsk 22/8”, kiedy ich rodzice opuszczali mieszkanie, w którym spędziły razem całe dzieciństwo.

Ten bardzo silny, cielesny kontakt z miejscem, jego świadome porzucanie i zapominanie zaczął się u Cecylii Malik już wcześniej, w cyklu realistycznych obrazów przedstawiających kratki ściekowe, furtki, tablice zaworów gazowych, zardzewiałe szyldy i łuszczące się mury. Dołączona do nich mapa z zaznaczonymi miejscami, w których te przedmioty zostały sportretowane, gwarantowała możliwość odtworzenia linii codziennych przechadzek artystki, rozbijając miasto na bezcenne, znajome skrawki. W całorocznej akcji z drzewami mają miejsce podobne próby chwilowego panowania nad okolicą.

Malik zaczęła ją pod wpływem powieści Italo Calvino „Baron drzewołaz”, w której 12-letni bohater Cosimo, po kłótni z ojcem, podczas której mówi: „nie, nie, nie”, wchodzi na drzewo, żeby już nigdy nie zejść na ziemię. Do końca życia pozostaje w gęstwinach, przeskakując pomiędzy koronami drzew. Reorganizuje dawną rzeczywistość na potrzeby nowej, zbudowanej w powietrznym azylu, pełnym szelestów i szmerów. Relacjonujący przygody barona drzewołaza brat zauważa: „Świat dawny czyli nasz spłaszczał się jakoś tam w głębi, nasze postaci traciły właściwe wymiary i oczywiście nie rozumieliśmy nic z tego co on tam, w górze, poznał, on, który nocami przysłuchiwał się, jak w komórkach miąższu drzewnego kształtują się kręgi, które znaczą we wnętrzu upływające lata, jak szeleszczą porosty w podmuchach północnego wiatru, a ptaki uśpione w gniazdach z nagłym drżeniem głębiej wtulają główki w to miejsce pod skrzydłami, gdzie puch jest najmiększy…”.

Skondensowane doświadczenia przodków dają o sobie znać. Drzewo działa na wyobraźnię. Przybywanie w rozrzedzonej rzeczywistość ponad dachami budynków, na pomijanym poziomie ponad głowami, sprzyja zmianie perspektywy, zresetowaniu zmysłów. Wchodząc na drzewa, Malik powtarza rytuał z dzieciństwa w doszlifowanej formie. Sama się wyklucza, naruszając ład kierunków w lewo, prawo, prosto. Porusza się w innej, „nieodpowiedniej” osi. Zamieszkuje kolejne drzewa, odcinając się w ten sposób od porządku i ugruntowanej pozycji w kulturze. Swoim egzotycznym ubraniem, wybijającym się na tle pejzażu, zaznacza kierunek wertykalny. Odwraca wyobrażenia o grze w chowanego: dziecko zostaje na ziemi z aparatem wycelowanym w górę, kiedy jego matka podczas karkołomnej akcji zdobywa kolejne drzewo. Jako dziedziczka romantycznej kobiety nawiedzonej i modernistycznej histeryczki, Malik staje się w ten sposób medium sił nadnaturalnych, tymczasową pustelniczką, super bohaterką. Niepokojąca obcość jej zwierzęcego gestu wspinania się jest świadomą transgresją, wtargnięciem czegoś nienaturalnego do codzienności. Na wielu zdjęciach artystka przypomina postać z obrazu Delacroixa „Wolność wiodąca lud na barykady” – żywą alegorię w postaci aktywnego kobiecego ciała. Kilkoma sprężystymi ruchami wprowadza na utarte szlaki nadmiar, rozpasanie i nieskrępowaną energię.

W przeciwieństwie do akcji Angeliki Fojtuch, Joanny Rajkowskiej czy Anny Janczyszyn-Jaros – artystek czołgających się po ulicach i chodnikach ku częstemu niezadowoleniu i odrazie napotkanych na swojej drodze przechodniów – Malik nikomu nie przeszkadza. Nie zaburza rytmu funkcjonowania miasta. Bez niczyjej pomocy sama stawia się do pionu, a nawet przekracza wyobrażenia na jego temat. Jest wyżej niż inni przechodnie. Kiedy cicho schodzi na ziemie, przestaje rzucać się w oczy, wtapia z powrotem w przypisane jej miejsce.

 

Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.