Agnieszka Polska, „Trzy filmy z narracją”
Agnieszka Polska, animacja „Moje ulubione rzeczy”, 2010.

Agnieszka Polska, „Trzy filmy z narracją”

Marta Lisok

Pomimo świadomości manipulacji, jakie stosuje w swoich pracach Agnieszka Polska, widz chętnie poddaje się hipnotycznemu urokowi jej „Trzech filmów z narracją”

Jeszcze 1 minuta czytania

Agnieszka Polska, „Trzy filmy z narracją”. Bunkier Sztuki w Krakowie, 9 – 31 października 2010, kurator wystawy: Karolina Bujnowicz

Klasycznie piękne dłonie z idealnie wygładzonymi paznokciami to sygnatura wielu prac Agnieszki Polskiej. Spełniają one rolę wskaźników i mediatorów; nie boją się badać promieniującego bloku rozgrzanej substancji (animacja „Stahlwille”), wwiercać się w bezkrwawej operacji w napięte, zmuszone do jednostajnego ruchu, ciała gimnastyczek („Ćwiczenia korekcyjne”) czy dokonywać erotycznej penetracji („Wakacje z profesorem”).

Na wystawie w Bunkrze Sztuki, gdzie prezentowane są trzy kilkuminutowe projekcje, dłoń pojawia się po raz kolejny w „Moich ulubionych rzeczach”. Tym razem występuje w roli prestidigitatora animującego wycięte z różnych ilustracji przedmioty. Dumnie prezentuje niecodzienny zbiór, w którym oprócz śmieci umieszczono miniaturowe modele dzieł sztuki.

Agnieszka Polska, video „Uczulanie na kolor”, 2009.Czysta dłoń pieszczotliwie dotyka na przemian kościanej formy i błotnistej substancji, którą gładzi i ugniata, przygotowując do nadania jej kształtu. W tle słychać dwukrotne westchnienie ulgi albo zniecierpliwienia, jakby głos w ostatniej chwili zamierał w gardle po tym, jak narratorka stwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa do rozpoczęcia swojej opowieści o ulubionych rzeczach. Pozbawione kontekstu i teoretycznej podbudowy dzieła sztuki stają się rekwizytami, których Polska używa jako modułów w swoich prywatnych spektaklach. Wymuszane w ten sposób zapominanie ich pierwotnych sensów służy zrównaniu statusu dzieł sztuki i zwykłych przedmiotów, prowokując do podejmowania  trudnych prób ich definicji i rozgraniczenia. Ciepły głos komentatorki uspokaja, mówiąc o tym, co pojawia się przed oczami widza: „Bardzo dużo sześcianów”, „Czerwona papuga”, „Koło rowerowe”, „Mały graniastosłup foremny” i powtarzając „To są niektóre z moich ulubionych rzeczy”. Niektóre można rozpoznać, przypisać poszczególnym artystom, ale dla średnio zorientowanego odbiorcy większość pozostaje tylko atrakcyjnym wizualnie zbiorem nałożonym na tło z ciemnej mazi.

W stylizowanym na czarno-biały dokument filmie „Uczulanie na kolor”, Polska odtwarza miejsce jednego z performansów Włodzimierza Borowskiego, którego prace szczególnie ją fascynują. Wyobrażenie na temat malarskiej akcji z 1968 roku, oparte na czarno-białej dokumentacji fotograficznej, oddaje jedynie wyimek jej atmosfery i sensu. Z zaschniętych puszek i kubłów kapie farba. Niciowe i artony zostają odkurzone i wypolerowane przez zwrócenie w ich stronę kamery, wskrzeszone przez wnikliwą obserwacje, podejmowane próby klasyfikacji i opisu. To niespodziewane poruszenie w nawiedzonej pracowni przynosi coś perwersyjnego, jakby służyło obserwacjom o dwuznacznej, erotycznej naturze. Spreparowana relacja nie od razu ujawnia, że jest tylko kolejnym wyobrażeniem pełnym rozszczelnień i błędnych interpretacji, krytycznym komentarzem do rekonstrukcji dzieł sztuki.

Agnieszka Polska, animacja „O zapominaniu imion
własnych”, 2009.
W kontekście kolejnej animacji – opartej na eseju Freuda „O zapominaniu imion własnych” – wydaje się, że największy urok ma dla artystki właśnie możliwość błędnego przypominania, śledzenia procesu ograniczonego zapamiętywania, skażonego przez indywidualne potrzeby i predyspozycje. To, co zanegowane i odrzucone w procesie archiwizacji, powraca później jako ciemna, nieposkromiona materia w postaci powtarzających się motywów z jej filmów: gleby, błota, much czy wreszcie ciastowato ujmowanego ciała.

Strategia Polskiej, bazująca na czerpaniu fragmentów ilustracji ze starych podręczników, w przypadku wystawy w Bunkrze doskonale pogłębia podjęty wątek rekonstrukcji skazanej na niepowodzenie. Artystka z lekkością odrabia swój dług z historii sztuki. Gładko wchodzi w stylistykę akademickiej prezentacji. Nie zapomina o wprowadzeniu, zakończeniu i odpowiednim dla każdego przemyślanego wykładu: rytmie i momentach ciszy. Tak jak wcześniej – oprócz rozszerzania pola interpretacji, problemu kształtowania, wpływu i zapośredniczeń – najbardziej pożądana pozostaje sama atmosfera i archaiczny urok jej spowolnionych animacji.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.