Łagodne oko Adama Mazura
Widok wystawy „Zdjęcia miasta. Fotografia warszawska i praktyki pokrewne od 1945 roku do dziś” (po lewej "Syrenka" Maurycego Gomulickiego) / fot. K. Pustoła

Łagodne oko Adama Mazura

Marta Lisok

Nonszalancka ekspozycja sprawia, że ma się wrażenie zwiedzania prowizorycznej makiety, która zapowiada dopiero wystawę „Zdjęcia miasta”

Jeszcze 2 minuty czytania

W jednym z pomieszczeń Nowego Teatru znajduje się gablota, a w niej pocztówka z archiwum Mikołaja Długosza, przedstawiająca widok powojennej Warszawy, w którym nie ma Zamku Królewskiego. Mimo że to tylko szkatułka w szkatułce – jedna mała praca z wystawy Bęc Zmiany, w ramach większej „Zdjęcia miasta. Fotografia warszawska i praktyki pokrewne od 1945 roku do dziś” – wydaje się symptomatyczna dla całości. Staje się zapowiedzią prowadzącej donikąd opowieści o widokach miasta-widma.

„Zdjęcia miasta. Fotografia warszawska i praktyki pokrewne od 1945 roku do dziś”

artyści: Akademia Ruchu, Stefan Arczyński, Kazimierz Bendkowski, Zofia Chomętowska, Maria Chrząszczowa, Kuba Dąbrowski, Zbigniew Dłubak, Mikołaj Długosz, Maurycy Gomulicki, Nicolas Grospierre, Łukasz Gorczyca / Michał Kaczyński, Aneta Grzeszykowska, Mariusz Hermanowicz, Elżbieta Janicka / Wojciech Wilczyk, Jacek Kołodziejski, Kobas Laksa / Hanna Maciąg, Dominik Lewiński, Zbigniew Libera, Ewa Partum, Krzysztof Pijarski, Błażej Pindor, Krystyna Piotrowska, Konrad Pustoła, Joanna Rajkowska, Szymon Rogiński, Tomasz Saciłowski, Leonard Sempoliński, Tomasz Sikorski, Jan Smaga, Juliusz Sokołowski, Maciej Stępiński, Tomasz Szerszeń, Zbigniew Tomaszczuk, Monika Zawadzki.

kurator: Adam Mazur, Nowy Teatr, Hala Warsztatowa, do 24 listopada 2013.

Jak pisze Sylwia Chutnik w albumie „Kronikarki”: „Jest coś w tużpowojennej Warszawie chwiejnego jak chód pijaka... (Stolica) mętnym wzrokiem patrzy na nas z wyższością i mówi: o jezu, bez przesady, to się przyklepie, tam się zalepi i jakoś to będzie. Polacy, nic się nie stało, do domów wracajcie i normalnie mieszkajcie, bo nic się nie stało”. To coś”, wypłukane w krajobrazie miasta, ciągle domaga się opowiedzenia. Pewnie dlatego obok „wybrakowanej” pocztówki znalezionej przez Długosza stoją dwa obite gąbką obiekty przypominające klęczniki, autorstwa Rafała Dominika i Agaty Wrońskiej. Wyciągając się na nich jak na zmiękczonych narzędziach tortur, można zacząć odmawiać długą litanię do miasta, metodycznie nazywając je i zaklinając.

Wystawa Bęc Zmiany w ramach wystawy „Fotografia warszawska” / fot. K. Pustoła

Złożona z kilkudziesięciu fotografii i kilku prac wideo wystawa prezentowana jest w byłej stacji napraw śmieciarek MPO, zaadaptowanej na teatr Krzysztofa Warlikowskiego, ale wciąż zapuszczonej. To z jednej strony najlepsze miejsce, żeby pokazać „Zdjęcie miasta”: uroczy rynsztok, czyściec dla historii i obrazów. Z drugiej strony wykorzystanie tych malowniczych okoliczności niesie istotne ograniczenia, szczególnie przy pokazywaniu fotografii wymagających cieplarnianych warunków. Krojenie miasta jak tortu z założenia odbywa się tu w źle oświetlonych pomieszczeniach, tak jakby kurator bazował na przedsądach widza na temat zgromadzonych prac. Sprawdza się tu powiedzenie: żeby widzieć, trzeba wiedzieć. Nonszalancka ekspozycja – pofałdowane od wilgoci zdjęcia, zasłonięte wieszakami na ubrania prace – dodatkowo pogłębia wrażenie zwiedzania prowizorycznej makiety, zapowiadającej dopiero wystawę.

Mazur wywołuje do tablicy kolejnych artystów i ich dobrze znane narracje – jedynie sygnalizując pewne wątki, starając się na wystawie zmieścić jak najwięcej. Nie szukajcie tu jednak układu chronologicznego ani prób systematyki. Od jednej grupy prac do drugiej przechodzi się swobodnie, bez zbędnych drogowskazów, trafiając na praktyki miejskie Ewy Partum, „Palenie pieniędzy” Zbigniewa Libery, hiperwyraźne blokowiska Nicolasa Grospierre'a rozprasowane w lightboxach, złowieszczo-erotyczne krzaki Tomasza Saciłowskiego czy przygotowane do oglądania w warunkach wąskiego przesmyku między ścianą a oknem, zgeometryzowane i bezludne zdjęcia Macieja Stępińskiego.

Nicolas Grospierre, „Inżynierska vs Kijowska”  / fot. K. Pustoła

„W niektórych miastach możesz po pięćdziesięciu latach zrobić zdjęcie z podobnej perspektywy. U nas tego nie ma. Warszawa zmienia się zbyt szybko” mówi Adam Mazur. Podobno nic tak nie leczy z melancholii, jak oglądanie map. „Zobaczyć” to przecież posiąść, oznaczyć, umiejscowić. Czy jest coś przyjemniejszego niż praca nad widmową topografią, w której wyznacza się w wyobraźni szlaki ramujące nieistniejące już miejsca? Świetnie ilustruje to film Mikołaja Długosza. Materiał składa się z jednego długiego ujęcia i został znaleziony przez artystę na YouTube, po czym zakupiony, jak w wypadku cyklu „Real foto”, od anonimowej osoby na potrzeby galeryjne. Pokazuje szaloną jazdę motorem przez miasto na spotkanie z ukochaną. Wczesna godzina sprzyja tej przypadkowej dokumentacji, żadne samochody nie zasłaniają widoków z ulicy. Od czasu, kiedy powstał film, na trasie „swobodnego jeźdźca” zmieniły się już dwie rzeczy: skrzyżowanie Świętokrzyskiej z Mazowiecką i ulica Przeskok, z której zniknął pawilon. „Im więcej czasu minie i w mieście się pozmienia, tym ciekawiej się będzie oglądało ten materiał” – powie Długosz. „Podobny film zrobił Claude Lelouch, ale jak widać, przez ponad trzydzieści lat w Paryżu pozmieniało się mniej niż w Warszawie”.

Wystawa Mazura wydaje się zbudowana w oparciu o podobną zasadę, jak „Niewidzialne miasta” Italo Calvina, który rysuje przed oczami czytelnika kolejne wynaturzone metropolie z mieszkańcami o zdziczałych obyczajach. Jako metropolia Warszawa jest naznaczona brakiem, przypomina paszczę domagającą się ciągłego zapełniania dobudowywania. Daleko tu do zgeometryzowanej przestrzeni, wyrażającej harmonię świata, gdzie etyka splata się z estetyką, a wizualny porządek uładza nieokiełznane działania mieszkańców. Zgodnie z tytułem, sugerującym lekarski ogląd, rentgen szkieletu miasta, to dość surowe w wyrazie zdjęcie”, bez retuszu i sentymentów, bez prób diagnoz, wyznaczania kierunków na przyszłość, czy jednoznacznego mierzenia się z przeszłością. Kurator tworzy zbiór według strategii znanej z innych jego wystaw: „Efektu czerwonych oczu”, „Wenus” czy „Nowych dokumentalistów”. W przypadku takiego tematu jak Warszawa to chyba za mało.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.