Skoki do wody

Marta Lisok

Na wystawie „Resistance” w Sopocie zaprezentowano kilkadziesiąt obiektów, instalacji, video-artów i fotografii. Powtarzane jak zaklęcie tytułowe słowo przywołuje momenty, w których ciało staje się nie-moje: ścierpnięta ręka, omdlenie, spadanie przez sen zapowiadają niemoc i bezruch

Jeszcze 2 minuty czytania


„Ciało wygięło się nieco w górę, a potem zapadło w sobie. Był to taki rodzaj naprężenia, jaki wyczułem raz u zranionego zająca, który gdy go podniosłem na miedzy, ze strachu skonał mi w rękach” – pisał W. G. Sebald. Potem prawdopodobnie zwierze stężało i zrobiło się odrobinę cięższe. Podobnie zachowuje się ciało dziecka, które mówi: „nie zjem!”. Niezgoda na przyjmowanie pokarmu, zesztywnienie ciała jest desperacką próbą obrony granic przed zagrażającym otoczeniem.

„Resistance”. Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie,
9 grudnia 2010 – 16 stycznia 2011,
kuratorka: Dorota Grubba
Wydobyta z cienia rozumu bryła mięsa, która przestaje być tylko narzędziem dla władającego nią podmiotu, nadal sama dla siebie pozostaje problemem. Tylko pozornie poddaje się przycinaniu i kształtowaniu. Sygnalizowane tytułem wystawy próby stawiania oporu naturalnie biegną w stronę zmagań z materiałem. W galerii królują głowy, popiersia, torsy i sylwety człowieka  uchwycone na różne sposoby. Wykonane z kamienia, metalu, drewna, blachy i gwoździ. Prace Magdaleny Abakanowicz, Stanisława Horno-Popławskiego, Jerzego Jarnuszkiewicza, Marka Rogulskiego, Marka Sarełło, Tadeusza Siekluckiego, powykręcane, niepełne i zbolałe są śladami kontaktu ze sprawiającą zawód, kłopotliwą cielesnością. Oprócz tych raz sprężystych, innym razem ciążących, zwartych, zaskorupiałych i napiętych na różne sposoby obiektów-ciał-maszynerii, widz natrafia na zapisy efemerycznych, często niezrealizowanych działań, przypomnianych na wystawie tylko w postaci tekstów. Te koncepcje wydrukowane na kartkach w niezobowiązującym formacie a4 i przyklejone bezpośrednio do ścian galerii wygrywają niekiedy z wyeksponowanymi na postumentach bryłami. Dziwi i cieszy zestawienie konserwatywnych, akademickich prac z konceptualnym niezobowiązaniem i lekkością pomysłów przedstawionych w zwiniętej formie, oczekującej dopiero na zaistnienie w umyśle odbiorcy.

Magdalena Abakanowicz, „Bracia”, 2010,
fot. Erazm Ciołek
Opór stawiany przez prace, traktujące ciało jako wroga, który podszedł nas naprawdę blisko, jest przezwyciężany działaniami, w których artyści zmagają się z nieco bardziej przyjaznym i równym przeciwnikiem, jakim jest przestrzeń. Obłaskawiają ją, ale przede wszystkim pozwalają by ich urzekła. W to rzucone w przestrzeń wyzwanie, podejmowane pomimo pewnej porażki, wpisany jest zachwyt i uwielbienie, tak jak w przypadku projektu Aliny Szapocznikow na wystawę „Operazione Vesuvio”, zorganizowaną w Neapolu przez Pierre’a Restany’ego w 1972 roku. Rzeźbiarka proponuje wybudowanie sztucznej ślizgawki w głębi krateru. W figlarną atmosferę lodowiska wplata możliwość przerwania bluźnierstwa przeciwko potędze wulkanu przez kolejną erupcję lawy, olśniewającą i zalewającą rozbawionych łyżwiarzy.

Zbigniew Warpechowski, autor pionierskich na polskim gruncie działań performatywnych jesienią 1974 roku znalazł miejsce na szczycie góry usypanej z gruzu i śmieci, która w zimie służyła do zjeżdżania na sankach. Na jej szczycie klęczał i podskakiwał z podniesionymi rękami. Z całego filmu zrobionego przez jego kolegę aparatem szerokokątnym wybrał tylko jedną klatkę (przekornie wobec awangardowych działań tego czasu, traktujących fotografię jako zapis procesu). Wywołał zdjęcie w dość kiepskiej jakości technicznej i wysłał na wystawę do Lyonu. Kilka miesięcy później przysłano mu recenzję w gazecie, w której jego praca była wymieniona obok Niki de Saint-Phalle i Jeana Tinguely’ego. Z rękami wzniesionymi w geście tytułowej modlitwy o nic, Warpechowski unoszący się w powietrzu wygląda na szamana albo proroka, który nie prosi o żadną zmianę, ale o zachowanie obecnego układu sił i warunków. Artysta jest najwyżej wysuniętą częścią góry, która właśnie się usamodzielniła. Symetryczny układ fotografii podkreśla stan idealnej równowagi, którą udało mu się osiągnąć. Pokonanie siły grawitacji w sakralnym podskoku trwa bardzo krótko. Po chwili Warpechowski opada i jest z powrotem na byle jakiej górze. Jego jednorazowy rytuał na kliszy rozciąga się w nieskończoność.

Krzysztof Malec, Wyspa Życia”, 1991Prace Krzystofa Malca pojawiają się na wystawie „Resistance”, tak jak dwie poprzednie, jedynie w opisie i na zdjęciu wiszącym w słabo doświetlonym korytarzu. W swoich realizacjach artysta używał puchu z pałek wodnych, którym wypełniał kolejne pomieszczenia. Oczyszczał przestrzeń z nadmiaru form, kątów prostych i kolorów. „Marnotrawstwo nasion daje wrażenie spokoju w oswojonym miękką materią, do niedawna obcym świecie” – pisał. Swoje environmenty, konstruowane od 1991 roku w różnych przestrzeniach i wariantach, realizował na dwa sposoby: z dostępem światła dziennego i w ciemnościach rozpraszanych strumieniem światła z projektora. Pomieszczenia wypełnione pyłkami rozszerzają świadomość przestrzeni rozciągającej się poza granice galerii. Puszyste instalacje były miejscowym skrzepnięciem zjawisk i ich prawie natychmiastowym rozwianiem.

Pogodny, ale stanowczy opór stawiają w swoich pracach skrupulatne i skupione, ciche antyterrorystki: Bettina Bereś i Katarzyna Józefowicz. Tu liczy się czas, któremu z pobłażaniem pozwala się upływać. Bettina Bereś, która odcinając się od tryumfującego malarstwa Nowych Dzikich zatytułowała swoją pierwszą wystawę w 1986 roku: „A ja lubię ładne obrazy”, maluje najczęściej zwykłe, nieprzykuwające niczym uwagi przedmioty. To one są świadkami codzienności, tego, że „boli mnie brzuch”, „boli mnie głowa”, „boli biodro boli”. Napisy są integralną częścią jej prac. Wszystko, co mogłoby być zgodnie z zasadami dobrego wychowania przemilczane: słabości, cierpienie i nieobecność, zostaje wypowiedziane pełnym głosem. W nowej instalacji wykraczającej poza jej dotychczasowe rewiry, Bereś, przywołując postaci swoich dwóch babć, nawołuje: „Rzuć kobiece zajęcia”, „Ala zostaw tyrana”, „Nie kochaj obowiązków”, „Nie musisz lubić swoich dzieci”. Zamiast idealizowania domowego ogniska pojawia się niespodziewana ostrość, gest buntu, rozłam między schludnością i uporządkowaniem przypisanym do tradycyjnych makatek i treścią wyszytych przez artystkę haseł. Złość wyrzucona na zewnątrz w długotrwałym i monotonnym procesie haftowania staje się estetycznie atrakcyjna, traci siłę rozpędu, rozładowuje się.

Bettina Bereś, „Wózek z kołdrą”, 2001Opór według Katarzyny Józefowicz zawiera się w mantrycznym procesie tworzenia. Jej prace, polegające najczęściej na oklejaniu, zwijaniu, wycinaniu zamykają się z każdym elementem w minicyklu, w którym niezmiennie brakuje spektakularnej kulminacji żmudnych działań. Koniec (nigdy nie ostateczny) nadchodzi powoli wraz ze znużeniem i brakiem sił do kontynuacji. W prezentowanej na „Resistance” realizacji, zatytułowanej „Posłowie”, wycinane z codziennej prasy napisy tworzą podzielony na kolory dywan. Złe informacje czy nachalne reklamy stają się obezwładnionym elementem składowym papierowej koronki zwiniętej w wielką belę.

Kilka prac zamkniętych nośnym tytułem broni się w rozległej, dwupoziomowej galerii, odcinając się od kłopotliwego sąsiedztwa realizacji, które po latach straciły trochę ze swojej siły wyrazu. Nie wszystkie znajdują punkt wspólny, przyklejają się do wystawy przypadkowo, zaciemniając interesujące momenty, które trzeba wyłuskać, szukając pilnie w korytarzach i zaułkach. Stawianie oporu w ich przypadku ma urok kilkusekundowego lotu i zanurzenia w wodzie, zmieniającej sposób poruszania, niwelującej ciężar, systemy i uwikłania. Najważniejszy pozostaje sam proces przygotowania, w którym zbiera się siły: ostrożne przesuwanie się po cienkiej desce trampoliny, naprężenie mięśni i zdecydowane odbicie. Część wybranych przez kuratorkę prac tkwi w martwym punkcie, zdaje się to przeczyć z założenia dynamicznej koncepcji tytułowej niezgody i opierania się naturalnemu biegowi zdarzeń. Z drugiej strony chyba nie można było znaleźć lepszego miejsca na pokazanie wystawy zatytułowanej „Resistance”. Z piętra sopockiej galerii widać zamarzające przy brzegach morze.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.