Zeszłoroczną nagrodę dla „Fausta” na festiwalu w Wenecji komentowano zarazem z uznaniem, jak i sceptycznie: kiedy jedni pisali o genialnym, gęstym dziele, inni wskazywali na nużącą pozę i mętne sugerowanie sensu. Te dwie reakcje po jednym z największych sukcesów międzynarodowych Aleksandra Sokurowa nie są konwencjonalnym rozstrzałem opinii, pojawiającym się w przypadku reżyserów osobnych (albo: ekscentrycznych). Można je potraktować zupełnie poważnie, jako punkt wyjścia do refleksji nad innymi filmami reżysera.
Ułatwia ją box DVD, który niedawno pojawił się w sklepach. Na czterech płytach znajdziemy filmy trudniej dostępne, a już bardzo dla autora „Molocha” charakterystyczne. Debiut „Samotny głos człowieka” (1979), planowany jako dyplom na WGIK, czekał na premierę blisko dekadę. Groteska „Smutna obojętność”(1983) także nie od razu pojawiła się w kinach. Na lepszy czas trafiły „Dni zaćmienia” (1988), ekranizacja prozy braci Strugackich. Zestaw zamyka dzieło z dojrzałego okresu, czyli „Cielec” (2001) – drugi w tetralogii o ludziach władzy (otwartej przez wspomnianego „Molocha”, kontynuowanej „Słońcem” i zamykanej właśnie „Faustem”), czyli kluczowym cyklu rosyjskiego reżysera.
„Samotny głos człowieka”, reż. Aleksander Sokurow
Sokurow niewątpliwie dysponuje dystynktywnym stylem. Już debiut wyznaczył pewne ścieżki, którymi reżyser będzie podążał w innych filmach. Chyba najwyraźniejszym w pierwszym kontakcie z filmami Sokurowa jest charakterystyczna struktura narracji, w której następstwo ściśle związanych scen jest zastąpione przez szereg epizodów. W „Samotnym głosie człowieka” (na podstawie prozy Andrieja Płatonowa) Sokurow zdaje się testować wytrzymałość widza na fragmentaryczny sposób opowiadania. Żołnierz wracający z wojny domowej ponownie spotyka swoją dawną miłość. Dziewczyna kiedyś była dla niego niedostępna – syn stolarza nie mógł marzyć o pannie z dobrego domu. Po wojnie rzeczy mają się inaczej – ona została sama i musi szukać oparcia. Młodzi pobierają się; rzeczywistość wspólnego życia ma się jednak nijak do dawnych marzeń, co okazuje się być może jeszcze trudniejsze, niż wcześniejsza świadomość porażki.
Fabularny materiał filmu rozpisany jest na trzy postaci – powracającego z frontu Nikitę, mieszkającą w opustoszałym rodzinnym domu Lubow i ojca; całość zdarzeń i najważniejsze sceny dialogowe można opowiedzieć w ramach etiudy. Ale właśnie ograniczoność historii pozwala realizatorom na intensywną pracę nad znalezieniem wizualnych odpowiedników dla sposobu, w jaki Nikita przeżywa swoją sytuację. Powrót do domu jest dla bohatera powrotem do marzeń, które rewolucja unieważniła. Jest też powrotem nieudanym – mężczyzna nie będzie mógł żyć bez przeczucia porażki, katastrofy i ostatecznego końca miejsca, w którym marzył o lepszym życiu. Nieliczne zdarzenia są więc wplecione w sieć wspomnień, gorączkowych majaczeń i charakterystycznych „pustych scen”, podczas których były żołnierz przemierza uliczki i drogi otaczające wieś.
Aleksander Sokurow. Box DVD („Dni zaćmienia”,
„Smutna obojętność”, „Samotny głos człowieka”,
„Cielec”, w sprzedaży od marca 2012. Podobne poczucie pustki powraca jako stały element filmowej rzeczywistości w filmach Sokurowa. W „Smutnej obojętności” reżyser opracowuje wątki sztuki G. B. Shawa. W domu wiecznie pijanego „kapitana” gromadzą się jego córki i znajomi, wszyscy powiązani siecią miłosnych intryg i konfliktów. Aktorzy odtwarzają raczej figury, niż pełnoprawne postaci, a kolejne sceny mają silnie farsowy charakter; dużo ważniejsza jest przedzielenie kolejnych scen przez archiwalne ujęcia z frontu I wojny światowej. Także motyw muzyczny, złożony z kilku bez końca powtarzanych dźwięków, podkreślający uporczywość, z jaką w kołowrocie zdarzeń uparcie powraca to samo – nieistotność i pozorowanie życia.
Na tle obu tych filmów „Dni zaćmienia” wyznaczają zmianę proporcji. W tym filmie wydarzenia nie są zamknięte w klaustrofobicznej przestrzeni (zastępuje ją całe miasto, traktowane jako symboliczny obraz „odmiennego świata”), przez szereg epizodów przewija się cały korowód postaci. I tutaj jednak zdarzenia należące do czasu fabularnego są przedzielane bezczasowymi ujęciami, przypominającymi dokumentalną obserwację.
Kiedy w poprzednich filmach archiwalia były potrzebne jako element refleksji nad rozciągliwym i pustym czasem, w „Dniach zaćmienia” kluczowy jest motyw obcości. Historia Dimy, rosyjskiego lekarza wysłanego na odległą placówkę w Turkmeńskiej Republice Rad, od pierwszej do ostatniej sceny na różne sposoby przywołuje motyw wrzucenia w obcą przestrzeń, w świat niezrozumiały i odległy. W pewnych scenach temat ten nabiera odcienia metafizycznego, jak w onirycznej rozmowie Dimy ze zmarłym znajomym (leżący na prosektoryjnym stole trup przypomina bohaterowi o granicach zakreślonych wokół każdej osoby). W innych jest zwykłym przywołaniem nieporozumienia, jak w epizodycznej scenie muzycznego konkursu. Jeden z miejscowych zespołów zaczyna występ, a siedząca za stołem członkini jury przez chwilę próbuje poruszać w takt pieśni głową, po czym zrezygnowana i znudzona przewraca oczami. Dima nie chce swojej obcości zauważać, ale potwierdza ją kiedy w codziennych relacjach poszukuje kontaktów jedynie z innymi Rosjanami. Od miejscowych „odbija się”, niezdolny do nawiązania kontaktu.
Na tle tych trzech filmów, „Cielec” wskazuje na inny etap pracy reżysera, w którym poszukiwania zostają zastąpione przez konsekwencję kilku kluczowych środków. To film pozbawiony efektów znanych z poprzednich filmów (łączenie taśmy barwnej i monochromatycznej, wstawki archiwalne, długie partie „wizyjne”). Jednak zdyscyplinowana całość służy podobnym rezultatom. Opowieść o ostatnich dniach Lenina, uwięzionego w otoczonej przez lasy daczy i zbyt słabego, by przedłużać jakiekolwiek wpływy, podana jest w podobnej tonacji.
W filmie Sokurowa właściwie nie ma historii, nie ma wydarzeń, które mogłyby tworzyć biograficzną opowieść. Pozostaje rejestracja nieistotnego czasu, w której ujawnia się kluczowe w wewnętrznym monologu bohatera uczucie zawodu i przegranej. Nawet centralna dla filmu scena wizyty Stalina, odpowiednio przygotowana przez nastrój oczekiwania i słowa jednego z oficerów o tym, że „pojawi się ktoś bardzo ważny”, przypomina ostatecznie pozbawioną werwy parodię politycznego spotkania. Stalin przyjeżdża zwyczajnie obejrzeć przeznaczone Leninowi miejsce odosobnienia. Na pytania i sugestie Lenina, próbującego ostatkiem sił wybadać sytuację na szczytach władzy, odpowiada ironicznymi unikami, by wyjechać po krótkim obchodzie domu.
Gdyby spojrzeć na te cztery filmy i poszukać jednej spajającej je perspektywy, jakiejś dominanty oferowanego nam spojrzenia, to ujawnia się owa podwójność, którą przywołałem w początkach tekstu. Niewątpliwa biegłość Sokurowa i bogactwo jego filmów ostatecznie grzęźnie w niemożności. Wszystkie te filmy przywołują poczucie straty, które odsyła jedynie do bezwartościowych miraży, które pozostały po wielkiej katastrofie. Tą katastrofą był wiek XX, którego pierwszym aktem była nieprzytomna rzeźnia I wojny światowej, a żenującym finałem proces, który w języku socjologicznej analizy władzy nazywano „zwijaniem (sowieckiego) imperium”.
Co pozostało z tego wieku? Niezrozumienie świetnie działającego, ale bezsensownego mechanizmu niszczenia, pogrążającego całe narody w apatii („Smutna obojętność”), porażka projektów emancypacyjnych, które zamiast nadawać nową dynamikę, wyrzuciły część Europy poza nawias historycznego procesu (jak w „Samotnym głosie...”), nieczytelne mechanizmy biurokratycznej gry o władzę przedstawione w „Cielcu”. Ostatnim aktem XX-wiecznej historii, o którym opowiadają „Dni zaćmienia”, jest krępujące poczucie nieadekwatności i braku języka. Po całej historycznej grze pozostało przygnębiająco niewiele.
Konfrontacja z filmami Sokurowa jest gorzkim doświadczeniem, bo ostatecznie prowadzi do bezsilności. Na ten aspekt jego filmów reagują chyba ci krytycy, którzy wypominają autorowi „Fausta” artystowską pozę, która więcej sugeruje niż daje. Projekt Sokurowa, choć przygotowuje widza na wielkie odkrycie, pozostawia go rozumiejącego mniej, a nie więcej. Pozostaje oczywiście pytanie, czy jest to wina reżysera, czy materiału, który zgodnie z suwerenną decyzją uznał za własny. Może jednak coś w XX wieku się wydarzyło, ale w filmach twórcy „Dni zaćmienia” nie może się ujawnić.