Ukazanie się polskiego tłumaczenia „Postmodernizmu, czyli logiki kulturowej późnego kapitalizmu”, czyli jednej z głównych prac Fredrica Jamesona, zbiegło się prawie z dwudziestą rocznicą oryginalnej edycji (1990). Może się wydawać, że w ciągu tych lat o postmodernizmie powiedziano już wszystko (lub wręcz zbyt dużo). Jednak Jameson buduje oryginalną opowieść na temat ponowoczesności, w której wiele wątków brzmi niepokojąco aktualnie. Jeden z bardziej interesujących fragmentów książki mówi o „dialektyce przywileju”.
Ktoś odizolowany i zamknięty w bezpiecznej enklawie ma poczucie własnej wyjątkowości, ale zarazem wznosi wokół siebie mur (chroniący jego wygody i status), poza który rzutuje lęki. I oto przestrzeń za murami staje się obszarem, na którym gromadzą się groźne siły, gotowe przypuścić szturm na zamkniętego w środku.
Fredric Jameson, „Postmodernizm,
albo kulturowa logikiapóźnego
kapitalizmu”. Przeł. Maciej Płaza,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków, 436 stron,
w księgarniach od listopada 2011Według Jamesona ten podstawowy model gotyckiej opowieści (czyli opozycja między bezpiecznym, przytulnym wnętrzem enklawy, a zewnętrznym zagrożeniem, pochodzącym „stamtąd”) w latach 80. został uogólniony; prześladowaną ofiarą z gotyckiego horroru stało się amerykańskie społeczeństwo. Kto stał się zagrażającym innym? Jameson wspomina o terrorystach (początek lat 90.!), po latach można tezę autora wyostrzyć i powiedzieć, że wróg jest dużo bliżej, np. w wielkomiejskim getcie. „Postmodernizm...” się nie zestarzał, nie czyta się go jako dokumentu przeszłych intelektualnych debat.
Ten „korzystny anachronizm”, ta adekwatność mimo czasowej odległości nie jest przypadkowa, ale wynika wprost z metody obranej przez Jamesona. Programowo czyta on teraźniejszość z perspektywy historycznej, włącza do swoich analiz zarówno bieżące debaty, jak i tradycję, z której czerpie – głównie tradycję marksistowską czy pewne elementy strukturalizmu. Jego własne teksty powstają w napięciu między dawnymi, nieraz stuletnimi pojęciami krytycznymi, a najnowszą produkcją estetyczną i Teorią. Dla tak konstruowanego wywodu następne dwadzieścia lat dodane do historycznego horyzontu nie czyni wielkiej różnicy.
Marksistowska hermeneutyka
Pierwszą opublikowaną książką Jamesona była praca o Sartrze (1961). W tomie „Marxism and Form” (1971) zebrał eseje na temat szeregu autorów, m.in. Theodora Adorno, Waltera Benjamina czy Ernsta Blocha; w konkluzji proponował własny projekt dialektycznej krytyki. Podsumowaniem tego okresu, w którym swoje tezy wypracowywał Jameson niejako na marginesie pracy innych teoretyków, była książka „The Political Unconscious” (1981). Czerpie w niej zarówno z marksizmu, jak i psychoanalizy, odwołując się do zyskującego pozycję dominującą w teoriach kultury poststrukturalizmu.
Najważniejsze tezy tej pracy wyznaczają drogę, którą myśl Jamesona podąża właściwie do dzisiaj. Po pierwsze więc, każdy tekst kultury jest polityczny, w tym sensie, że zawiera w sobie ślad historycznej sytuacji, w której powstał i na którą był odpowiedzią. Polityczność tego tekstu nie ma wiele wspólnego z intencją autora: jest raczej wyrazem kolektywnej nieświadomości, której materiał stanowi całość społecznego życia: od codziennej banalności po globalne, polityczne procesy; od poziomu pojedynczych podmiotów po historyczną sferę kolejnych formacji społecznych.
Fredric Jameson, „Archeologie
przyszłości. Pragnienie zwane utopią
i inne fantazje naukowe”. Przeł. Maciej
Płaza, Małgorzata Frankiewicz, Andrzej Miszk,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków, 506 stron,
w księgarniach od listopada 2011Stąd wynika kolejna ważna teza: ideologia i utopia są ze sobą dialektycznie powiązane, tak jak powiązane są polityczne lęki i nadzieje. Nie ma tekstów jednoznacznie „postępowych” i „reakcyjnych”: najbardziej nawet ideologiczne fantazje, celebrujące silną władzę czy wykluczanie inności ze wspólnoty, są powiązane ze swoim przeciwieństwem: utopijnym pragnieniem życia, opartego na logice innej niż indywidualistyczna i rynkowa.
Głównym polem zainteresowań Jamesona była wówczas literatura: strony już wspomnianych i wielu innych jego książek są wypełnione interpretacjami rozmaitych narracji i stylów – od XIX-wiecznego realizmu, przez modernizm amerykański i europejski, po literaturę trzeciego świata. Jednak autor „Signatures of The Visible” zajmował się także innymi dziedzinami: filmem, kulturą masową, wreszcie – im bliżej lat 90. – architekturą czy wideoartem. Spełnieniem prób wychodzenia poza literaturę jest wspomniany już „Postmodernizm, czyli logika kulturowa późnego kapitalizmu”. Ambicją tej pracy stało się opisanie postmodernizmu jako dominanty kulturowej: swego rodzaju trybu, w jakim pracuje kultura w okresie globalnego kapitalizmu. Zamiar realizuje Jameson poprzez omówienie szeregu cech tej kultury, objawiających się na wielu polach; ambicja opisania całej kultury współczesnej nie jest tu wynikiem próżności, ale nacisku na jedną z ważniejszych dla marksizujących teorii estetycznych kategorii, czyli kategorii całości.
Kulturowa dominanta
„Postmodernizm” jako przedmiot opisu i problem teoretyczny witany był przez niektórych jako szansa na nową politykę, nową kulturę i nowy model podmiotowości. W krytykach konserwatywnych – bywał odrzucany jako intelektualna moda lub forma degeneracji kultury, tracącej kontakt z żywotnymi (klasycznymi i modernistycznymi) wzorcami. Krytycy lewicowi zbywali ponowoczesny dyskurs jako formę ideologii, pozwalającą na faktyczną rezygnację z krytycznego stanowiska bez utraty twarzy (oddanie się upajającym opisom heterogeniczności i różni w miejsce konkretnej analizy politycznej). Istnieje również stanowisko sceptyczne – najkrócej mówiąc, traktuje ono debatę o ponowoczesności jako jałową ekscytację zjawiskami, które równie dobrze można opisać jako radykalizację nowoczesnych przemian. Po zestawieniu tych kilku teoretycznych opcji (i tu jest miejsce, by czytelnicy dodali swoje zastrzeżenia do tego uproszczonego szkicu) można wskazać istotną wartość Jamesonowskiego opisu w jego najszerzej bodaj znanej pracy.
Jameson nie jest ani krytykiem, ani zwolennikiem postmodernizmu. Przyznaje, że powstała nowa sytuacja, która zmienia parametry funkcjonowania i odbioru kultury. W jednym z najcelniejszych fragmentów książki wyjaśnia swoje stanowisko na przykładzie debat wokół podmiotowości: jeśli nawet uznamy, że model podmiotu przyjmowany przez Kartezjusza (racjonalne i samoświadome „ja”) jest złudzeniem, to jednak pozostaje złudzeniem o konkretnych historycznych efektach. Nie można więc nie uwzględniać czegoś, co nazwie autor „Postmodernizmu...” „rzeczywistością pozoru”.
W ten sposób Jameson unieważnia argumenty sceptyków: nawet jeśli za debatą o postmodernizmie nie stoi żadna „realna” zmiana społeczna, to samo (choćby fałszywe) poczucie zmiany ma już pewne realne skutki. Podąża zresztą w swoich tezach dalej, twierdząc, że nawet gdyby postmodernizm był identyczny z modernizmem, to i tak kluczowa zmiana dokonała się przez przesunięcie kultury jako takiej w ramach społecznej całości.
Otóż późny kapitalizm w sposób jakościowo odmienny od wcześniejszych swoich faz wykorzystuje kulturę do własnej reprodukcji. Efektem tego jest charakterystyczny paradoks: kultura traci autonomię, przestaje być sferą odrębną wobec innych – nie poprzez wchłonięcie czy zanik, ale poprzez eksplozję. Nie inaczej można opisać nagłą popularność stanowisk kulturalistycznych w naukach społecznych ostatnich dekad. Stanowią one reakcję akademii na ten późnokapitalistyczny fenomen rozproszenia i rozmnożenia: kultura jest wszędzie, w każdej niemal sferze życia ma swój udział, zdaje się wszystko warunkować i wszystko wyjaśniać.
Postmodernizm nie jest więc dla Jamesona stylem (co podkreśla wielokrotnie), filozoficzną propozycją lub, w najgorszym razie, intelektualną modą. Jest dominantą, czyli stanowiącą o różnicy cechą kluczową kultury, w której żyjemy. Wszyscy „w nim jesteśmy”, nierozważne byłoby odrzucanie go z moralną czy polityczną wyższością. Równocześnie trudno być wobec niego entuzjastycznym, należy raczej badać jego kształt, traktując go równocześnie jako katastrofę i szansę.
Dlaczego katastrofę? Bo postmodernizm jest kulturą kapitalizmu w fazie jego światowego rozpowszechnienia. Tworzy się jeden zintegrowany rynek, w którym dla kapitalizmu nie ma alternatywy ani nawet wolnej od niego przestrzeni. Tym samym „system stał się tak rozległy, że przekracza możliwości poznawcze podmiotu” (fraza z innej książki Jamesona, „The Geopolitical Aesthetic”, poświęconej kinie), tracimy orientację w nieprzejrzystej, ogromnej sieci powiązań, które nagle stały się naszym środowiskiem życia. Z drugiej strony późny kapitalizm i postmodernizm są również szansą: nowa jakościowo przestrzeń, do której musimy się odnieść, daje szansę nowej świadomości i nowych form politycznego działania. A Jamesonowi – marksiście z kraju bez marksizmu i w czasach „postmarksizmu”, chodzi właśnie o to, co nowe i dopiero spodziewane, o zmianę, której jeszcze nie potrafimy sobie dokładnie wyobrazić.
Jak jednak badać tę rozległą przestrzeń, której niejako z definicji nie sposób objąć rozumem? Na pomoc przychodzą stare, ale nadal kontrowersyjne terminy: przede wszystkim wspomniane pojęcie całości (totalności, totality), wyobcowania (Verfremdung, od Brechta) oraz pojęcie, którego Jameson jest szczególnie wytrwałym orędownikiem – mapowanie poznawcze. Wyobcowanie pozwala nam zobaczyć własny czas i własną codzienność jako część historii i szerszego procesu. Mapowanie poznawcze pozwala w tej udziwnionej rzeczywistości wyznaczyć pewne punkty orientacyjne, nakreślić myślową reprezentację przestrzeni . Wreszcie w efekcie tych operacji powinniśmy zbliżyć się do społecznej całości, której jesteśmy częścią, a wobec której równocześnie powinniśmy zachować dystans. Propozycja trudna, jej wypełnienie niemożliwe, ale pożądanym efektem będą nowe sposoby myślenia wypracowane po drodze.
Styl
Jameson zauważa w eseju otwierającym „Postmodernizm...”, że teoria krytyczna charakteryzuje się dziwną logiką typu „zwycięzca przegrywa” („winner loses” logic w oryginale, w polskim przekładzie, skutkiem wpadki, „«zwycięzca traci» logikę”). To znaczy: im lepszy opis „wszechobejmującego systemu”, rozległych i wszechobecnych efektów władzy, im więsze więc „zwycięstwo” autora, tym większa przegrana czytelnika, który pozostaje w poczuciu bezradności i zagubienia.
Pamiętając o tym niebezpieczeństwie, Jameson odpowiednio osłabia swój opis „całości”, by biegłość demaskatora nie przesłoniła nadziei na pojawienie się Nowego. Owo osłabianie polega przede wszystkim na mnożeniu roboczych hipotez, pracy nad kilkoma interpretacjami równocześnie. Całość nie staje się przez to przygnębiającym „systemem” rodem z krytyk państwa biurokratycznego, ale raczej pojęciem, które usprawiedliwia operację wiązania różnych kontekstów, badawczych pytań i wstępnych odpowiedzi. Główne tezy prac Jamesona są wyraziste, ale zawsze otacza je mnóstwo uwag na marginesie, komentujących choćby inne możliwe lub niewystarczające interpretacje.
Komentatorzy Fredrica Jamesona zwracają więc uwagę na styl jego prac, czasem inspirujący przez świeżość skojarzeń, czasem żmudny z powodu przypominających labirynt uwag na marginesie, i ulubionych przez Jamesona „komplikacji schematów” („ten schemat powinniśmy skomplikować”, często zapowiada autor, i zawsze spełnia swoją obietnicę). Ta cecha sprawia, że żadne omówienie Jamesona nie daje pojęcia o faktycznym doświadczeniu obcowania z jego tekstem.
Z drugiej strony nie ogranicza się Jameson do skojarzeń i metafor, ale angażuje się w pewien program, który ma swoją wartość i swoje sprzeczności. Czy można pozostać marksistą i równocześnie włączać do swoich wyjaśnień szereg teorii marksizmowi obcych (np. stosować metodologie strukturalistyczne)? Czy można zachować pojęcie „całości” i nie wylądować w rejonach pojęć „istoty” czy „esencji”? Wyjaśnienie Slavoja Žižka z „Od tragedii do farsy”, że pojęcie „całości” ma charakter krytyczny, a nie metafizyczny, jest pewnym tropem, ale może nie wystarczyć. Jak wreszcie uzupełnić marksizm o psychoanalizę i pozostać optymistą co do możliwości radykalnej politycznej zmiany?
Wydaje się, że nie znajdziemy u Jamesona odpowiedzi na te pytania. Być może satysfakcjonujących odpowiedzi nie sposób sformułować. A uparte sprzeczności zmuszają, by pracę interpretacji rozpoczynać wciąż od nowa. Być może więc kluczowym pojęciem Jamesona, jak przystało na marksistę, pozostaje pojęcie pracy.