Inwazja dzikich
Okładka płyty „The Last of the Mohicans” Bow Wow Wow (fot. Andy Earl, 1981)

18 minut czytania

/ Muzyka

Inwazja dzikich

Kazimierz Rajnerowicz

Byli kolejnym pomysłem Malcolma McLarena. Choć w przeciwieństwie do Sex Pistols Bow Wow Wow nie wywołali muzycznej rewolucji, to pozostają jednym z najbardziej oryginalnych epizodów w historii muzyki pop

Jeszcze 5 minut czytania

Tak zwany „nowy trybalizm” był w brytyjskiej popkulturze epizodem bardzo krótkim i z czysto muzycznego punktu widzenia mało istotnym. Zespół Bow Wow Wow stanowił, co prawda, jedną z głównych inspiracji Red Hot Chili Peppers, proszę jednak samemu zdecydować, czy jest to argument za, czy przeciw. Jeśli owa „inwazja dzikich”, jak pisała o zjawisku prasa, faktycznie miała miejsce, to skończyła się klęską. Niezwykle barwną klęską.

Pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia pewien znany brytyjski menadżer i impresario wyjechał do Francji z typowych dla dżentelmena jego pokroju powodów – by zrealizować swoje marzenia oraz uciec przed wierzycielami. Malcolm McLaren był nie tylko przedsiębiorcą, ale przede wszystkim wizjonerem. „Genialnym” pomysłem, od dłuższego czasu spędzającym mu sen z powiek, był erotyczny musical dla dzieci i młodzieży (sic!), którego tematem przewodnim miała być seksualność nieletnich. Niestety, przedsięwzięcie spaliło na panewce, ponieważ miejscowi producenci zdawali się nie podzielać entuzjazmu McLarena. Był to druzgocący cios, jednak po powrocie do Anglii impresario stwierdził, że trzeba jakoś ratować sytuację i wykorzystać piosenki napisane na potrzeby niedoszłego arcydzieła. McLaren postanowił, że stworzy zespół, który wstrząśnie światem. Jeszcze jeden. Poprzedni wymknął się bowiem spod kontroli, a jego frontman obrócił przeciwko swemu „demiurgowi”. Tym razem wszystko miało pójść zgodnie z planem.

okładka singla „I Want Candy”Okładka singla „I Want Candy”

Ponieważ szukanie muzyków jest procesem mozolnym i uciążliwym, McLaren postanowił wybrnąć z sytuacji w sposób nowatorski i po prostu hurtem ukraść kilku członków istniejącego już zespołu. Przeszedł jednak sam siebie i manewr, który wykonał w styczniu 1980 roku, wiązał się z wyrzuceniem Adama Anta z zespołu Adam and the Ants (naturalnie Adam został nie tyle wyrzucony, co porzucony). Nowi podopieczni McLarena byli nie tylko zdolni, ale też naiwni i posłuszni. Gdy dawał im pieniądze i wysyłał do Soho na prostytutki, by poszerzali horyzonty, zmężnieli i zasmakowali rock'n'rollowego stylu życia, to nie protestowali. Perkusista nieco kręcił nosem, że właściwie to ma żonę i dziecko, ale ostatecznie dał się przekonać, że to wszystko dla dobra kariery. Początkowo zespół nazywał się Sex Gang Children (nazwa podchwycona od Williama S. Burroughsa), później – Bow Wow Wow.

Menadżer Bow Wow Wow uważał dominujący właśnie na rynku postpunk za nową inkarnację rocka progresywnego. Była to z definicji przeintelektualizowana, pretensjonalna muzyka dla studentów. Potrzebny był powrót do korzeni – do muzyki, która byłaby dzika i atawistyczna. Ponieważ studenci byli już „straceni”, Malcolm McLaren stwierdził, że Bow Wow Wow musi celować w młodszy sektor i tworzyć piosenki dla nastolatków. Deprawacja młodzieży była zresztą jego ulubionym zajęciem. Temat „urabiania” pupili, w tym nastoletnich dziewczyn, jest bardzo mocno wyeksponowany w narcystycznym filmie „The Great Rock’n’Roll Swindle” (nakręconym w 1978). McLaren tłumaczy w filmie swoją ideologię oraz przepis na stworzenie subkultury.

Sekwencja z filmu „The Great Rock’n’Roll Swindle” (reż. Julian Temle, 1980) – nastoletnia podopieczna Malcolma McLarena przeistacza się w… małą lady punk (kopię Soo Catwoman). Sytuacja z filmu zostanie wcielona w życie przy „formowaniu” Bow Wow Wow.Sekwencja z filmu „The Great Rock’n’Roll Swindle” (reż. Julian Temle, 1980). Nastoletnia podopieczna Malcolma McLarena przeistacza się w małą lady punk (kopię Soo Catwoman). Sytuacja z filmu zostanie wcielona w życie przy „formowaniu” Bow Wow Wow

 W trakcie poszukiwań osoby, która w Bow Wow Wow stanęłaby za mikrofonem, Malcolm przypadkiem (w pralni) natrafił na dziewczynę nucącą piosenkę Steviego Wondera. Annabella Lwin była idealnym materiałem eksperymentalnym, dzięki któremu McLaren mógł wcielić w życie swój autorski program prania mózgu i indoktrynacji. Trzynastoletnia pupilla pochodzenia birmańskiego miała w przeciągu kilku miesięcy stać się rzeczniczką nowego ruchu wyzwalającego destrukcyjny i seksualny potencjał młodzieży, a w rzeczywistości – marionetką McLarena.

Hasło „powrotu do natury” było dominującą myślą przyświecającą stworzeniu Bow Wow Wow. McLaren – niczym Paul Gauguin uciekający od cywilizacji w ramiona nastoletniej, egzotycznej kochanki – bez reszty oddał się nowemu projektowi, który miał przeistoczyć brytyjską młodzież w nową subkulturę dzikusów. Według jego wizji, nastolatki zamiast opychać się burgerami w McDonaldzie, miały z irokezami na głowach polować na przydrożną zwierzynę i oddawać się cielesnym uciechom w stanie absolutnej niewinności. Nie miały przy tym wyrzekać się popkultury, mody i technologicznych gadżetów, więc wciąż można by na nich nieźle zarobić.

Dbając o rozwój swojej młodej podopiecznej, McLaren załatwił jej przeniesienie do Szkoły Teatralnej Sylwii Young. Podczas pierwszego koncertu w dyskotece „Starlight Ballroom” Annabella podczas śpiewania musiała balansować na skrzynce i robić uniki przed próbującymi ją opluć (dosłownie) fanami Sex Pistols, którzy usłyszawszy o nowym przedsięwzięciu McLarena, spodziewali się reinkarnacji swojego ulubionego zespołu. Brzmienie Bow Wow Wow miało jednak niewiele wspólnego z punk rockiem. Ich muzykę charakteryzował przede wszystkim funkowy bas, perkusja inspirowana afrykańskimi rytmami (w szczególności popularnymi w Anglii nagraniami bębniarzy z Burundi), gitara rockabilly i piski Annabelli, skandującej prowokacyjne teksty balansujące niekiedy na granicy pornografii.

Kadr z filmu fabularnego „Worried About the Boy” (reż. Julian Jarrold, 2010) opowiadającego o początkach Culture Club. Filmowi Bow Wow Wow i filmowy Boy George podczas sesji zjęciowej.Kadr z filmu fabularnego „Worried About the Boy” (reż. Julian Jarrold, 2010) opowiadającego o początkach Culture Club. Filmowi Bow Wow Wow i Boy George podczas sesji zjęciowej.

Co ciekawe, przez zespół przewinął się Boy George. McLaren dostrzegał jego potencjał sceniczny, jednak współpraca nie przebiegała zbyt gładko. W zamyśle Boy George miał się wcielić w Porucznika Hulajduszę (Lieutenant Lush), postać wyciągniętą ze scenariusza wspomnianego już wcześniej niesławnego musicalu erotycznego. Tak naprawdę miał być konkurencją dla Annabelli, a jego obecność służyła głównie temu, by młodej wokalistce nie uderzyła do głowy woda sodowa. Chodziło o zainscenizowanie czegoś w rodzaju pojedynku na charyzmę. Napuszczanie na siebie członków zespołu było starym numerem McLarena – dzięki tego typu zabiegom łatwiej mu było manipulować swoimi „wychowankami”. Boy George podczas występów był ponadto kimś w rodzaju manekina prezentującego nowe ubrania z kolekcji Vivienne Westwood (partnerki McLarena), co niespecjalnie mu się podobało. Ostatecznie napięcia pomiędzy nim i Annabellą oraz niesubordynacja doprowadziły do wywalenia go z zespołu. Planował nawet w odwecie założyć własną kapelę, grającą to samo, tyle że lepiej. Skończyło się na powołaniu do życia Culture Club, które w ujęciu długodystansowym faktycznie zdeklasowało Bow Wow Wow i podbiło listy przebojów evergreenami takimi jak „Karma Chameleon” czy „Do You Really Want to Hurt Me”.

Typowe zdjęcie z materiałów promocyjnych Bow Wow Wow, w których Lwin prezentowana jest jako seksualnie rozbudzona nimfetka.Typowe zdjęcie z materiałów promocyjnych Bow Wow Wow, w których Lwin prezentowana jest jako seksualnie rozbudzona nimfetka.Podczas pierwszych nagrań McLaren dostrzegł pewien dysonans. Prowokacyjne teksty piosenek i stylizowanie Annabelli na punkową lolitkę kłóciło się, jego zdaniem, z rzeczywistością, w której wokalistka Bow Wow Wow wciąż jest dziewicą. Podczas próby nagrania utworu „Louis Quatorze”, w którym podmiot liryczny – czternastoletnia dziewczyna – fantazjuje o byciu wykorzystywaną seksualnie przez gangstera o ksywie Ludwik XIV, McLaren wściekał się na wokalistkę i jej brak zaangażowania. Przedstawił problem pozostałym członkom zespołu i ogłosił, że zapłaci któremuś z nich dwadzieścia funtów, by ją uwiódł i „zrobił z niej prawdziwą kobietę”. Padło na gitarzystę, który zadania podjął się z oporem. Nie udało mu się.

W innym utworze, „Sexy Eiffel Towers”, słyszymy relację samobójczyni, która szykuje się do skoku z wieży Eiffla i odczuwa w związku z tym podniecenie graniczące z orgazmem. Aby przypadkiem ktoś nie miał wątpliwości dotyczących seksualnego charakteru piosenki, między zwrotki wplecione są jęki wokalistki. Wersy „I feel sexy up so high / Let’s have sex before I die” przypominają słowa „The hand brake penetrates your thigh / A tear of petrol is in your eye / Quick, let's make love before we die” z „Warm Leatherette” Daniela Millera. Bow Wow Wow miało w sobie coś i z Ballarda, i z „Mechanicznej pomarańczy”.

Energia młodziutkiej Lwin była na tyle świeża i unikatowa, że nie pozwalała w prosty sposób szufladkować Bow Wow Wow jako zlepku prowokacji i tanich chwytów marketingowych. Jej surowy, nastoletni głos – choć śpiewała obliczone na skandal wymysły McLarena – miał w sobie dużą naturalność. Annabella Lwin była „nastoletnią gwiazdą” zupełnie innego typu niż Avril Lavigne czy Britney Spears. Wszystkie jej perypetie działy się w czasach, kiedy formuła na młode gwiazdki muzyki pop nie była jeszcze wypracowana. Seksualizacja Lwin z całą pewnością była zabiegiem niemoralnym i oburzającym, ale na przełomie lat 70. i 80. wciąż mieściła się w paradygmacie kontrkulturowego buntu.

Debiutanckim wydawnictwem Bow Wow Wow (i prawdopodobnie jednym z lepiej kojarzonych nagrań zespołu, często obecnym na różnego typu punkowych kompilacjach) jest singiel „C·30 C·60 C·90 Go!” zachwalający fantastyczny wynalazek kasety magnetofonowej. Co ciekawe, był to pierwszy singiel kasetowy w historii. Druga strona była pusta i dlatego EMI nie chciało włączyć się w promocję – rzekomo zabieg ten miał zachęcać do nielegalnego nagrywania muzyki. Rezultatem było mocne oziębienie stosunków pomiędzy McLarenem i wytwórnią.

Pierwsza płyta długogrająca, a właściwie kolejna kaseta, ukazała się w listopadzie 1980 roku. EMI niechętnie przyznaje się do „Your Cassette Pet”, jednak osoby zainteresowane ciekawostkami związanymi z historią technologii mogą kojarzyć wydawnictwo jako pierwszy album, który w czasach, gdy wciąż bezapelacyjnie królowały winyle, ukazał się tylko w formacie kasetowym (w przeciwieństwie do „C·30 C·60 C·90 Go!”, który miał swoją winylową reedycję). Opakowanie nowej kasety Bow Wow Wow przypominało paczkę papierosów. Miało to oznaczać nowy sposób myślenia o muzyce, według którego nie jest ona „dziełem”, lecz produktem użytkowym, ścieżką dźwiękową dla nocnych eskapad młodocianych delikwentów. Zamiast Pink Floyd słuchanego z namaszczeniem z winylu, publiczność otrzymała muzykę „ulicy”, przeznaczoną dla nastolatków z boomboxami i walkmanami – coś, co można kupić w sklepie na rogu jak gumę do żucia czy właśnie paczkę fajek, a po zużyciu Pierwszy album Bow Wow Wow, który ukazał się tylko w formacie kasety MC (źródło: themuseumofalbums.tumblr.com/).Pierwszy album Bow Wow Wow, który ukazał się tylko w formacie kasety MC (źródło: themuseumofalbums.tumblr.com).wyrzucić. Z prowokacji niestety nic nie wyszło, gdyż od strony czysto technicznej rynek nie był jeszcze przygotowany na kasetę, a materiał nie wywołał aż tak dużego skandalu. Prasa podłapała temat i nawet w pismach muzycznych można było przeczytać kilka kwiatków o „taniej nimfetce McLarena”, jednak nie przełożyło się to na popularność „Your Cassette Pet”.

Szeroko zakrojona akcja promocyjna McLarena również nie wypaliła. Bow Wow Wow miało być częścią misternego planu, który obejmował także autorski pornograficzno-lifestyle'owy magazyn dla młodzieży o nazwie „Chicken”. Członkowie zespołu (pod przymusem) brali udział w niezwykle kontrowersyjnych sesjach zdjęciowych, podczas których mieli symulować stosunki seksualne z nieletnimi. Gdy zaniepokojony fotograf spytał McLarena, czy nie boi się skutków prawnych związanych z publikowaniem tego typu materiałów, ten odpowiedział, że na jakiś czas zamierza ukryć się w Ameryce Południowej. Pieniądze na całą tę szopkę pochodziły od wydawcy, EMI, które wiedziało o przedsięwzięciu tylko tyle, ile naobiecywał McLaren – że tworzone jest modne czasopismo dla nastolatków, które będzie prawdziwym hitem. W rzeczywistości był to ostentacyjny i wykalkulowany sabotaż, a jego celem było skompromitowanie EMI w akcie zemsty. Menadżer Bow Wow Wow próbował zaangażować w tworzenie pornograficznych materiałów także ekipę BBC, która kręciła film dokumentalny o zespole. Wkrótce sprawa wyszła na jaw i publikacja została wstrzymana. Bow Wow Wow musiało sobie znaleźć nową wytwórnię płytową.

Następnej płycie zespołu, tym razem wydanej przez RCA, znów towarzyszył skandal. Na okładce albumu „See Jungle! See Jungle! Go Join Your Gang Yeah, City All Over! Go Ape Crazy!” znajduje się reinscenizacja obrazu Maneta, a na niej – tradycyjnie i w duchu poprzednich materiałów promocyjnych – roznegliżowana Annabella Lwin. McLaren, bardzo zadowolony z sesji zdjęciowej, podpuścił chłopaków z zespołu, żeby pokazali zdjęcia matce Annabelli. Tłumaczył im, że to nawiązanie do klasycznego arcydzieła, a więc samo w sobie również dzieło sztuki. Członkowie Bow Wow Wow zanieśli zdjęcia pani Lwin, naiwnie wierząc, że będzie dumna ze swojej córki. Niestety, w przeciwieństwie do swojego złotoustego menadżera, nie udało im się przedstawić materiałów w sposób równie przekonujący. Kiedy matka Annabelli zobaczyła zdjęcia, zrobiła się straszna awantura. Zawiadomiono policję i Scotland Yard wszczął śledztwo w sprawie wykorzystywania nieletnich. Ostatecznie McLarenowi się upiekło i jedyną konsekwencją było wycofanie obscenicznej wersji okładki w niektórych krajach oraz oficjalne oświadczenie, że Annabella nie będzie brała udziału w kolejnych „sugestywnych” sesjach zdjęciowych.

„See Jungle! See Jungle! Go Join Your Gang Yeah, City All Over! Go Ape Crazy!” okazało się o wiele ciekawsze muzycznie od kasetowego debiutu, a wątek trybalizacji młodzieży został przeszmuglowany do nagrań w sposób bardziej subtelny. Na uwagę zasługuje kawałek „Chihuahua” – pierwsze wersy są niemal dokładnym cytatem z piosenki „I can’t do anything” X-Ray Spex (którego somalijska wokalistka, Poly Styrene, była zresztą kimś w rodzaju prototypu Annabelli). Później pojawia się klasyczny u Bow Wow Wow wątek prowokacji i flirtu:  „I'm 15 and a fool, can't you see / So don't fall in love with me”. Nagle Annabella zaczyna wyrzucać z siebie: „I'm a rock and roll puppet in a band called Bow Wow Wow / I wasn't supposed to sing that one / Pop, pop, pop, pop gun”. Wokalistka śpiewa piosenki o tym, że jest w swoim zespole marionetką. Chihuahua jest interesującą metaforą – Annabella okazuje się kimś w rodzaju jazgotliwego, poszczekującego psiaka, który zostaje zmuszony przez swoich właścicieli do wykonywania sztuczek przed publicznością. Dość głupkowate teksty miały tak naprawdę podkreślić „niewinność” wokalistki oraz zasygnalizować, że mamy do czynienia z zabawą, jednak ekspresja Lwin rozsadzała konwencję, tworząc spektakl, w którym uwięziony, egzotyczny ptak próbuje wydostać się z klatki, bijąc o nią skrzydłami.

Piosenka „Go Wild in the Country” stała się małym hitem. Bow Wow Wow zaczęło występować w programach w rodzaju Top of The Pops, kariera wreszcie ruszyła na poważnie. Szczególnie koncerty, pełne werwy i ekstrawaganckich strojów, przyciągały słuchaczy. Idąc za ciosem, RCA wypuściło kompilację starych materiałów. Największym hitem, którego nagranie ostatecznie zniechęciło McLarena do Bow Wow Wow, był cover „I Want Candy” The Strangeloves. Singiel był cezurą, wyznaczającą moment, kiedy Bow Wow Wow stał się zespołem popowym. Chociaż po wielu latach udało mu się wypracować względnie profesjonalne brzmienie, to niestety zaczął popadać w muzyczny banał.

Członkowie Bow Wow Wow nigdy tak naprawdę nie zaprzyjaźnili się ze swoją nastoletnią księżniczką. Po nagraniu trzeciej, ostatniej płyty („When the Going Gets Tough, The Tough Get Going”) i kilku trasach koncertowych opuścili Annabellę, podobnie jak Adama Anta kilka lat wcześniej. Sytuacja była bardzo niezręczna, a wokalistka o rozpadzie zespołu dowiedziała się z „New Musical Express”. Wkrótce rozpoczął się solowy etap jej twórczości oraz coraz poważniejsze problemy z narkotykami. Reaktywacja zespołu w XXI wieku – początkowo dość ciepło przyjęta przez fanów – przerodziła się w żałosne przedstawienie, gdy Annabella ponownie została odsunięta od projektu.

Zespół Bow Wow Wow nie był tak wyrazisty jak Sex Pistols i prawdopodobnie dlatego nie udało mu się w odpowiednim momencie zerwać ze smyczy McLarena. Właśnie dlatego nie wspiął się na wyższe stopnie kariery i pozostał muzyczną ciekawostką. Chociaż nie odcisnął wyraźnego piętna na historii muzyki rozrywkowej, echa poszczekiwań Annabelli Lwin pojawiają się tu i ówdzie: Sofia Coppola inspirowała się postacią Annabelli w swoim filmie „Maria Antonina” z 2006 roku (wykorzystała też utwory Bow Wow Wow w ścieżce dźwiękowej); piosenkarka FKA twigs jest wielką fanką zespołu i otwarcie przyznaje się do „pożyczania stylu Lwin”, a na płycie „Blood Sugar Sex Magik” zespołu Red Hot Chili Peppers padają słowa o „pływaniu w dźwiękach Bow Wow Wow” („Swimming in the sound / Of Bow Wow Wow”). Zmarły na cukrzycę w 1995 roku gitarzysta Matthew Ashman jest natomiast otoczony małym kultem fanów marki Gretsch, jako jeden ze słynnych użytkowników modelu White Falcon. „C·30 C·60 C·90 Go!” pozostaje fantastycznym singlem o piraceniu muzyki, a oryginalna okładka „See Jungle! See Jungle! Go Join Your Gang Yeah, City All Over! Go Ape Crazy!” znajduje się obecnie w zbiorach Londyńskiego National Gallery of Portrait. Co stało się z McLarenem? Zdegustowany Bow Wow Wow, poleciał do USA, by na Bronksie tworzyć hip-hop.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.