Eschatologiczny optymizm
fot. Taras Grytsiuk

15 minut czytania

/ Sztuka

Eschatologiczny optymizm

Rozmowa z Nikitą Kadanem

Nie jestem pewien, czy jakąkolwiek rosyjską instytucję można dzisiaj nazwać „niezależną”. Wojna trwa osiem lat i powody, by odmówić współpracy z państwem rosyjskim i jego instytucjami, są oczywiste

Jeszcze 4 minuty czytania

MARTA CZYŻ: Na początku inwazji byłeś w Kijowie.
NIKITA KADAN: Tak, przez pierwszy miesiąc. Przebywałem w galerii Voloshyn, w ich schronie. Zrobiłem tam wystawę z prac, które znajdowały się w magazynie, rozmieściłem je w przestrzeni swojego pokoju. 

Potem dużo się przemieszczałeś.
Po miesiącu pojechałam do Iwano-Frankiwska, gdzie byłem współkuratorem z artystką Lesią Khomenko i pracowałem nad rezydencją dla osób wewnętrznie przesiedlonych, która nazywa się „Working Room”. W kwietniu i lipcu byłem we Włoszech, Niemczech i Holandii. Po powrocie do Ukrainy dzieliłem czas między Kijów, Buczę, Hostomel, Irpień, Iwan-Frankiwsk i Użhorod.  

Mężczyźni w Ukrainie w wieku od 18 do 60 lat mają zakaz opuszczania kraju podczas stanu wyjątkowego. Jak to się stało, że udało ci się wyjechać?
Dostałem zgodę Ministerstwa Kultury w związku z wystawą zorganizowaną w Wenecji przez PinchukArtCentre i biuro prezydenta, a za drugim razem wyjechałem na zaproszenie CCA Berlin i A:D: projectspace. Kuratorowałem w CCA w Berlinie wystawę Fedira Tetianycha i byłem zaangażowany w grupową wystawę rezydentów i rezydentek „Working Room”. Miałem też wystawę w galerii Sandro Parotta – moje prace były tam pokazywane wraz z historycznymi pracami Juliusa de Bruyckera na temat I wojny światowej. 

Pozwolono mi przebywać za granicą tylko przez czternaście dni. Wiedziałem, że wkrótce muszę wrócić do kraju. Było to dziwne uczucie – chwilowa ulga, ale też wyrzuty sumienia, że akurat ja, jako jeden z niewielu artystów płci męskiej, mogłem uciec. Nie uważam, żebym zasługiwał na więcej poczucia bezpieczeństwa niż inni. Teraz jest trochę łatwiej. Wiele osób dostaje taki czternastodniowy „korytarz” przy okazji różnych wydarzeń kulturalnych za granicą. Czasami można go przedłużyć. Można się zgłosić do ukraińskiego Ministerstwa Kultury lub ambasady.

Nikita Kadan

Czołowy ukraiński artysta i kurator średniego pokolenia. Ukończył malarstwo monumentalne na Narodowej Akademii Sztuk Pięknych w Kijowie. Jego praktyka opiera się na krytycznym badaniu historii, polityki historycznej, pamięci zbiorowej i sztuki, w szczególności artystów awangardowych. Jest członkiem grupy REP (Rewolucyjna Przestrzeń Eksperymentalna) oraz założycielem kolektywu kuratorskiego i aktywistycznego Hudrada.

To dlaczego wróciłeś do Kijowa?
Mam tu swoje studio, tu mieszkam i pracuję. Właściwie dlaczego miałbym wyjeżdżać ze względu na decyzje innych ludzi?

Czujesz się bezpiecznie?
Nigdzie nie możemy czuć się w stu procentach bezpiecznie, nawet w zachodniej Ukrainie. Kiedy byłem w Iwano-Frankiwsku, trwał obwodowy ostrzał miasta. Główne operacje wojskowe odbywają się teraz na wschodzie i południu, ale to nie znaczy, że ktokolwiek w pozostałych częściach kraju jest bezpieczny.

Co pokazałeś na wspomnianej wystawie „This Is Ukraine: Defending Freedom” w Scuola Grande di Santa Maria della Misericordia, organizowanej w Wenecji przez PinchukArtCentrum?
Była to praca zatytułowana „Difficulties of Profanation II”, kontynuacja albo po prostu drugi rozdział pracy, którą zrobiłem w 2015 roku również w Wenecji. Tamta zawierała fragmenty ruin i gruz ze strefy wojennej Donbasu. Teraz dodałem fragmenty gruzu i zużytych pocisków, które zostały znalezione niedawno w Kijowie.

Nikita Kadan, „Close the sky”, 2022Nikita Kadan, „Close the Sky”, 2022

Jesteś bardzo aktywny i zaangażowany w różne działania. Masz teraz głos, bierzesz udział nie tylko w wystawach, lecz także w licznych wywiadach. W jednym z nich powiedziałeś, że jesteśmy w jednym, wspólnym płonącym domu.
Czułem, szczególnie w pierwszym okresie wojny, że muszę przekazać społeczności międzynarodowej naprawdę proste komunikaty, takie jak „Zamknąć niebo”, „Zablokować Rosji SWIFT”, „Pełne embargo dla Rosji na gaz i ropę”, czyli prosić o jakąkolwiek formę wsparcia i dać ludziom do zrozumienia, że to jest wspólna walka, która nie dotyczy tylko Ukrainy. Chciałem pokazać, że jesteśmy świadkami wielkiego antyzachodniego i ogólnie antydemokratycznego ataku, który prędzej czy później dotknie nas wszystkich, i że włączenie się do walki teraz, kiedy toczy się ona tylko na terytorium Ukrainy, ma największy sens. To nie jest polityczna czy militarna akcja charytatywna na rzecz biednej Ukrainy, ale wspólna walka.

Druh Druha

Jesienny sezon artystyczny stolicy rozpocznie w tym roku specjalny pokaz współczesnej sztuki z Ukrainy. 3 i 4 czerwca kilkanaście znanych warszawskich galerii pokaże wystawy i prezentacje ukraińskich przyjaciół i przyjaciółek, artystek i artystów, druhów. Galeria Wschód opublikuje podkast zapowiadający działania instytucjonalne i praktykę kuratorską Nikity Kadana w Warszawie i Łodzi. 

Gdzie są teraz twoi bliscy?
Moja córka Zoja jest ze swoją matką w Maastricht. Moi rodzice przebywają w Turcji. Mój ojciec ma siedemdziesiąt lat i jest naukowcem. Akademia Nauk w Ankarze zaprosiła go na roczną rezydencję. Artyści mają duże wsparcie, ale naukowcy też mają swoją infrastrukturę i różne stypendia. Kilka najbliższych mi osób przebywa w różnych krajach UE.

Jaką pomoc i wsparcie otrzymujesz, z czego się teraz utrzymujesz?
W tym okresie sprzedałem kilka prac, otrzymałem pieniądze z Nagrody Tarasa Szewczenki, które przekazałem na rzecz inicjatywy humanitarnej dla uchodźców z Mariupola. Kilka prac zostało zakupionych przez kolekcjonerów, dzięki temu mogę przetrwać. Artyści mają też lokalne i międzynarodowe instytucjonalne możliwości wsparcia. Ja nie musiałem jeszcze z nich korzystać. 

Hasło „Cancel Russia” dotyczy także świata sztuki. Pojawiło się już w 2014 roku, ale nie miało takiego rezonansu. Jak ludzie, z którymi rozmawiasz, reagują na dyskusje o dekolonizacji krajów Europy Wschodniej i jakich argumentów używasz, by przekonać ich do swoich racji? 
Przede wszystkim od wiosny 2014 konsekwentnie odrzucałem zaproszenia na wystawy w Rosji, na moskiewskie Biennale, na moskiewskie Biennale Młodych Artystów, na zrobienie jakiejś dyskusji czy wykładu w ramach programu publicznego Manifesta, na wystawę w Garage razem z Ladą Nakonechną i Mykolą Ridnym. Później odrzuciłem propozycję udziału w pokazie „Diversity United” w Berlinie pod rosyjskim patronatem. Jedyne, na co mogłem się zgodzić, to pokaz w Moskwie organizowany przez artystów antyreżimowych oraz wystawienie mojej pracy o represjach wobec Tatarów krymskich w niezależnym centrum Fabrika w 2017 roku. Nie jestem pewien, czy jakąkolwiek rosyjską instytucję można dzisiaj nazwać „niezależną”. Wojna trwa już osiem lat i powody, by odmówić współpracy z państwem rosyjskim i jego instytucjami są oczywiste. Okupacja terytoriów, dewastacja miast, masakry ludzi. Dla wielu osób w świecie sztuki rok 2014 nie był tak ważny jak 2022, bo Donbas, choć jest częścią Ukrainy, chyba dla wszystkich wydawał się zbyt odległy. Sytuacja w latach 2014–2015 nie jawiła się jako coś, co bezpośrednio dotyczyłoby ich własnego bezpieczeństwa i dobrobytu. Teraz wszyscy poczuli zagrożenie. Wybuchy są zbyt blisko granicy Unii Europejskiej, a wektor putinowskiego militaryzmu jest dla wszystkich już zanadto oczywisty.

Nikita Kadan, „Shadow on the Ground”, 2022Nikita Kadan, „Shadow on the Ground”, 2022

 

W 2018 roku MoMA wydała książkę o sztuce europejskiej „Art and Theory of Post-1989 Central and European Europe. A Critical Anthology”. Autorzy i autorki oraz kuratorzy i kuratorki wielokrotnie odwiedzali różne kraje w Europie, ale Ukraina nie pojawiła się w tej publikacji. Teraz dopiero zaczęła być zauważana jako część europejskiego świata sztuki, właśnie w kontekście Cancel Russia”.
Nie wierzę w homogeniczne „kultury narodowe”, w tym rosyjską. „Cancel Russian Culture” może być chwytliwym hasłem, ale musimy jasno określić, co mamy na myśli. Dla mnie ma ono sens, gdy odnosi się do rosyjskich instytucji państwowych i instytucji finansowanych przez oligarchów, które są powiązane z putinowską machiną wojenną. Mam na myśli ludzi takich jak Leonid Mikhelson ze swoją Fundacją V-A-C, a także ludzi kultury, którzy wspierają rosyjski militaryzm. Są też tacy, którzy próbują ignorować, udawać, że nie dzieje się nic szczególnego albo że właściwie nie ma to nic wspólnego ze sztuką i kulturą. Wszystko to jest dla mnie nie do przyjęcia. Kiedy rosyjski artysta zajmuje stanowisko antyputinowskie, ważne jest, aby je jasno wyartykułował. Podobnie jest, gdy ktoś mówi, że winny jest Putin, a nie Rosja. Często oznacza to wybielanie tych, którzy naprawdę ponoszą odpowiedzialność, którzy uczestniczą w umacnianiu systemu lub na przykład pomagali społeczności międzynarodowej nie zauważać problemu, dopóki nie było za późno. Retoryka dysydencka bywa bardzo różna, a odmowa wzięcia odpowiedzialności jest również zła, nawet jeśli dana osoba twierdzi, że jest przeciwko Putinowi. Ta maszyna jest zbyt duża, są w nią zaangażowane przemysł, pieniądze, propaganda, wszystkie te mechanizmy. Putin jest na szczycie tej maszyny, ale absolutnie nie jest jedynym za nią odpowiedzialnym.

Czy masz teraz jakieś chwile radości i życia towarzyskiego, spotykasz się z przyjaciółmi?
Tak, w Kijowie jest dużo normalnego życia, prawie wszystko jest otwarte. Aż do rozpoczęcia godziny policyjnej o 23.00. Ale to nie jest czas na udawanie normalności, nawet przez te małe radości. Kiedy byłem w Wenecji, miałem wewnętrzny sprzeciw przed wrzuceniem tych wszystkich zdjęć z Biennale na Instagram. Moje media społecznościowe to przecież małe źródło propagandy. Nie reprezentuję dziś mojej osobowości wszystkimi radościami, smutkami i zabawnymi żartami, wolę pokazywać to, co wpływa zarówno na moje życie, jak i na życie innych. Miłe rzeczy są chwilowo wykluczone. Choć nie winię tych, którzy w takich działaniach znajdują źródło optymizmu i energii życiowej. Jakoś czuję się zawstydzony, że moje życie wygląda względnie normalnie. Wolę pokazywać i mówić o tym, co jest teraz naprawdę ważne dla mojego kraju.

Wiele twoich prac odnosiło się do historii sztuki i do artystów z przeszłości, bazowało na ich twórczości i ją przerabiało. Odwoływałeś się na przykład do Kazimierza Malewicza. Do kogo jeszcze?
Interesują mnie różne postaci ukraińskiego modernizmu, także nie tak znane jak Malewicz, na przykład Borys Kosarev, Maria Syniakova, Vasyl Yermylov, Ivan Kavaleridze. Teraz ukraińscy intelektualiści podejmują próby odzyskania Malewicza, Kandinskiego i Tatlina oraz kluczowych postaci awangardy późnego imperium rosyjskiego oraz wczesnego okresu sowieckiego i uznania ich za artystów ukraińskich. Ale dla mnie jest oczywiste, że artyści mogą być jednocześnie ukraińscy, rosyjscy i polscy. Są artyści, którzy urodzili się w imperium austro-węgierskim lub rosyjskim, a następnie pracowali w międzywojennej Polsce lub w sowieckiej Ukrainie. Osoby te można podzielić między różne historie sztuki, nawet jeśli nie migrowały geograficznie. Kluczowe postaci, takie jak Malewicz czy Tatlin, stały się polem bitwy, ale te, powiedzmy, pomniejsze, które w oczywisty sposób są narodowości ukraińskiej, jak Yermylov czy Kosarev, zostały porzucone, zaniedbane i prawie zapomniane. Podobnie jak prace Oleksandra Bohomazova czy Marii Syniakovej – były rozproszone w wielu prywatnych kolekcjach, co właściwie uniemożliwiało przeprowadzenie całościowej retrospektywy i badań. Ceny dzieł tych artystów były znacznie niższe niż innych znanych nazwisk awangardy, więc dzieła łatwo opuszczały Ukrainę, krążąc między niezbyt dużymi handlarzami sztuki i kolekcjami o bardzo różnym poziomie. Doskonałym przykładem jest trzon kolekcji prac Bohomazova, ojca ukraińskiego kubofuturyzmu. Starania Narodowego Muzeum Sztuki w Kijowie o zorganizowanie jego retrospektywy nie były łatwe – nie tak łatwo było pozyskać prace z zagranicy.

Nikita Kadan, „Difficulties of Profanation II”, 2015-2022, fot. Pat Verbruggen, dzięki uprzejmości PinchukArtCentre © 2022Nikita Kadan, „Difficulties of Profanation II”, 2015–2022,
fot. Pat Verbruggen, dzięki uprzejmości PinchukArtCentre © 2022

Jedno nazwisko, którego nie wymieniłeś, to Fedir Tetianych. Teraz masz wystawę w CCA w Berlinie, która opiera się na jego twórczości.
Tetianych jest dla mnie bardzo ważną postacią. Byłem współkuratorem kilku wystaw z jego udziałem. Przez parę lat próbowałem przekonać niektórych międzynarodowych kuratorów, muzealników, że powinni zwrócić na niego uwagę. I ten materiał nie wyglądał dla nich przekonująco, dopóki nie zrozumieliśmy, że jego twórczość też znalazła się w niebezpieczeństwie. Na szczęście znalazły się teraz poważne instytucje, które chcą włączyć Tetianycha do swoich programów, ale znamy cenę tego zainteresowania. Twórczość Tetianycha została rozpoznana na chwilę, w obawie przed ewentualną dewastacją, kiedy rodzina artysty poprosiła o ewakuację prac, które były w fatalnym stanie, przechowywane w małym mieszkaniu w mieście objętym ostrzałem. 

Pokaz w CCA Berlin zatytułowany „Everywhere Is My Endless Body” zawiera projekty jego biotechnosfer oraz fantastyczne, „kosmiczne” kostiumy do spektakli. W październiku planowany jest pokaz w Muzeum Sztuki w Łodzi. A warszawska kuratorka Natalia Sielewicz otwiera we wrześniu indywidualną wystawę Tetianycha w Croy Nielsen w Wiedniu.  

Tetianych inspirował się science fiction i myśleniem ekologicznym. Wiele jego prac odnosiło się do przyszłości. Zastanawiam się, kiedy współcześni ukraińscy artyści i artystki zaczną o niej mówić i się do niej odnosić. Czy myślisz o przyszłości?
Tak zwana polityka dekomunizacji w Ukrainie opierała się na przekonaniu, że totalitarna przeszłość Związku Radzieckiego w pewnym momencie przerodziła się w nowe wydanie rosyjskiego imperium. Oznacza to odejście od idei komunizmu jako utopijnej perspektywy politycznej, idei radykalnej modernizacji politycznej i porzucenie wiary, że coś poza kapitalizmem jest możliwe. Dekomunizacja to postawa bez pomysłu na przyszłość, to jakby „jutro nigdy nie nadchodziło”. Jakby nie było drogi poza kapitalizmem i państwem narodowym. Nie możemy wymyślić czegoś lepszego, a nawet nie powinniśmy myśleć o tym kierunku. Myślenie o radykalnie innym jutrze okazuje się brudną i grzeszną myślą. W atmosferze stworzonej przez politykę dekomunizacji nie ma miejsca i powietrza na jakąkolwiek perspektywę eko, queer, feministyczną, anarchistyczną. Z drugiej strony, paradoksalnie, ruchy queer, LGBT+ i feministyczne stały się silniejsze po 2014 roku. Były one jednak, powiedziałbym, protezą lewicowej perspektywy. Główna walka między skrajną prawicą a ludźmi lewicy w Ukrainie po 2014 roku dotyczyła właśnie kwestii tożsamościowych, nie kwestii ekonomicznych, nie tego, co dawno temu nazywano „perspektywą klasową”. 

Ukraina zmaga się ze swoją przeszłością, z warunkami postkolonialnymi, byciem częścią imperium, a jednocześnie zmaga się z globalnym kapitalizmem. Nie myślę zatem o przyszłości, ale o przeszłości i teraźniejszości. Jeden z katalogów do mojej wystawy nosił tytuł „Wczoraj, dziś, dziś”. Tak się czuję, bez radykalnych projektów na inną przyszłość. Może należałoby wymazać rosyjski imperializm, żebyśmy mogli myśleć o przyszłości. Może to byłby następny krok. Ale w tej chwili jest to walka o teraźniejszość, o dziś, o tu i teraz, a nie o jakąś perspektywę widzianą przez pryzmat radykalnej wyobraźni. Chciałbym być w tym sensie jak Tetianych, ale w tej chwili maksimum moich możliwości i działań to eschatologiczny optymizm.

Dział ukraiński powstaje dzięki dofinansowaniu European Cultural FoundationInstytutu Goethego w Warszawie, Krakowskiego Biura Festiwalowego oraz Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

logo