Masz krew na sukni
Teatr Polski w Bielsku-Białej

Masz krew na sukni

Michał Centkowski

Wojtek Faruga sięga po „Królową Margot” nie tylko po to, by po raz kolejny odkryć w historycznym kostiumie dramat kobiety uwięzionej w okrutnym (męskim) świecie. Od początku towarzyszy nam przeczucie, że coś tu nie gra

Jeszcze 1 minuta czytania

„Ubierzcie się ładnie” – zwraca się do matki i siostry Henryk III, stojąc nad ciałem otrutego brata – „trzeba iść do kościoła i włożyć koronę”. Francja epoki wojen religijnych to w spektaklu Wojtka Farugi świat bezwzględnej i krwawej walki o polityczne wpływy. Paryska rzeź hugenotów, choć stanowi punkt kulminacyjny spektaklu, dociera na scenę wyłącznie za sprawą nerwowych szeptów, strzępów informacji, echa miejskich rozruchów. Przyglądamy się dynastycznej rozgrywce, która prowadzi do tragicznych wydarzeń nocy Świętego Bartłomieja. 

„Królowa Margot” w interpretacji Magdaleny Łaskiej jest emocjonalnie rozchwianą neurotyczką zdominowaną przez matkę, Katarzynę Medycejską (intrygująca Marta Gzowska-Sawicka). I choć przedstawienie zaczyna się sceną zaślubin Margot i Króla Nawarry, to nie ich skomplikowane relacje napędzają opowieść, a ambicje i wola Katarzyny.

Aleksander Dumas, „Królowa Margot”, reż.
Wojtek Faruga
. Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera
22 listopada 2014
Opowieść, zachowując efektowny kostium historyczny, zyskuje współczesny charakter dzięki wspaniałej, zrealizowanej z rozmachem, wysmakowanej scenografii autorstwa Agaty Skwarczyńskiej (odpowiedzialnej także za światło oraz znakomite kostiumy). Publicznością w tym politycznym spektaklu historii stają się nie tylko widzowie, lecz także bohaterowie kolejnych epizodów dworskiej intrygi, obserwowani przez pozostałe postaci z usytuowanych w głębi sceny monumentalnych schodów. Po tych stopniach wstępują i z nich spadają pomazańcy boży. Sceniczną rzeczywistość buduje także świetna oprawa muzyczna Joanny Halszki Sokołowskiej oraz choreografia Damiana Kwiatkowskiego (wcielającego się w postać Henryka III). Postaci, niczym tresowane zwierzęta, poruszają się w rytm dworskiej etykiety jak pionki na szachownicy.

Faruga sięga po powieść Aleksandra Dumasa z gatunku „płaszcza i szpady” nie tylko po to, by po raz kolejny odkryć w historycznym kostiumie dramat kobiety uwięzionej w okrutnym (męskim) świecie przemocy i kłamstwa. Od początku towarzyszy nam poczucie niedopasowania, przeczucie, że coś tu nie gra. Już na wstępie, prezentując osoby dramatu ustami Biskupa (świetny Adam Myrczek), reżyser wyjawia ich los i przekreśla nadzieje na suspens. Nie o projekcję i identyfikację tu chodzi, nie o przyjemność poznania. Reżyser bawi się konwencją kostiumowego widowiska, gra z oczekiwaniami odbiorców. Poddaje próbie czujność widza, śledzi tropy, jakimi podąża jego uwaga, demaskuje hierarchie wartości, bada granice współodczuwania. Ryzykowny i  zarazem prowokacyjny to zabieg, w ramach którego treści najdotkliwsze i najistotniejsze wybrzmiewają gdzieś na marginesach, w przerwach pomiędzy barwnymi epizodami z historii francuskiej monarchii. Rozrywanie gęstej, kunsztownej fabuły tradycyjnej epickiej opowieści okazuje się najbardziej interesujące. „Spokojnie, to tylko teatr!”, krzyczy Katarzyna, gdy rzuca się na nią wściekły Karol. Odrobinę nieobecna kochanka Karola, Maria Touchet (świetna Jagoda Krzywicka) przekazywana w opiekę Nawarczykowi, z gitarą w ręku nuci pod nosem największy przebój Dolly Parton. Część pierwszą kończy rockowa ballada o trucicielce w wykonaniu Biskupa, któremu akompaniują damy dworu w celowo niewyszukanym układzie tanecznym.

Teatr Polski w Bielsku-Białej

Tylko chwilami spod feerii dowcipów, tricków, teatralnego blichtru, żonglerki konwencjami, mrugnięciami do widza wdziera się na scenę autentyczna groza krwawej masakry, masowych mordów, religijnych prześladowań, wojen i okrucieństw, wydarzających się w następstwie pałacowej intrygi, rodzinnej psychodramy Walezjuszy. W przerwie na scenę wychodzi uśmiercony chwilę wcześniej w wybitnie teatralny sposób Admirał Gaspard de Coligny, a właściwie już raczej grający go Kazimierz Czapla, pytając o sens ofiary, nie tylko zamordowanych Hugenotów. Upomina się o ofiary wszelkiego obłąkanego doktrynerstwa. Część drugą otwiera przewrotny wykład Karola (charyzmatyczny Adam Graczyk) o względności historycznych świadectw i przekazów – to złowieszcza lekcja propagandy. Konfetti i radość, jak z telewizyjnej transmisji wiecu wyborczego, towarzyszą konwersji Króla Nawarry (Piotr Gajos) wygłaszającego slogany o wolności, prawdzie, pokoju i prawach człowieka, które niczym zaklęcia mają nam pomóc zapomnieć o własnym barbarzyństwie. Nie ma w tej opowieści, jak w naszej pamięci, zbyt wiele miejsca dla bezimiennych ofiar.

Finał „Królowej Margot” należy do Katarzyny Medycejskiej i jej potomków. Przejmujący traktat o polityce opartej na kanalizowaniu lęku i nienawiści wobec Innego, której narzędziem staje się przemoc i uprzedmiotowienie, ustępuje ostatecznie miejsca dramatowi uwikłanej w zbrodniczą obsesję władzy, niezdolnej do współodczuwania, samotnej i cynicznej Matki Królów. Może to po prostu ta sama opowieść?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.