Polski przekład autobiografii Mario Vargasa Llosy zatytułowany „Jak ryba w wodzie” ukazał się dwa miesiące po przyznaniu peruwiańskiemu pisarzowi Nagrody Nobla i aż siedemnaście lat po pierwszym wydaniu książki w Hiszpanii. Wierny czytelnik dowie się z niej, jakie zdarzenia i okoliczności z dzieciństwa i młodych lat ukształtowały późniejszego pisarza, były decydujące dla powstania niektórych jego słynnych powieści i dlaczego w pewnej chwili swego życia Llosa porzucił literaturę dla polityki i ubiegał się o prezydenturę Peru. A także dlaczego, na szczęście dla literatury, jego zamysł się nie powiódł.
Tom wspomnień rozpoczyna się opisem jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu Llosy. Na przełomie 1946 i 1947 roku jedenastoletni chłopiec dowiaduje się od matki, że ojciec, którego nigdy nie widział i uważał za zmarłego, żyje. Ernesto Vargas porzucił zakochaną w nim Dorę Llosę Uretę niedługo po ślubie i znikł bez wieści na dziesięć lat. Jego nagłe pojawienie się burzy beztroski świat wrażliwego chłopca, rozpieszczanego przez dziadków oraz liczne ciotki i wujków z barwnego klanu Llosów. Ciekawość, którą Mario odczuwa w stosunku do „pana, który był moim tatą”, szybko zmienia się w zazdrość o matkę, strach, a nawet nienawiść, okazuje się bowiem, że Ernesto Vargas jest człowiekiem mściwym, surowym i gwałtownym. Trudna relacja z ojcem to jeden z ważniejszych tematów tej książki, w której rozdziały przedstawiające czas dorastania i studenckiej młodości przeplatają się z opisem wydarzeń z końca lat osiemdziesiątych, gdy pisarz poświęcił się polityce i zażartej kampanii wyborczej z przełomu 1990 i 1991 roku.
Mario Vargas Llosa, „Jak ryba w wodzie”,
tłum. Danuta Rycerz. Znak, Kraków,
624 strony, w księgarniach od listopada 2010Polityka jest, obok literatury, wielką pasją Vargasa Llosy. Książka „Jak ryba w wodzie” pozwala prześledzić ewolucję jego poglądów – z wojującego lewicowca z komunistycznymi sympatiami zmienił się on w liberalnego konserwatystę broniącego kubańskich dysydentów i popierającego amerykańską interwencję w Iraku. Namiętność do polityki pisarz dzieli z wieloma intelektualistami Ameryki Łacińskiej, między innymi ze swoim niegdysiejszym przyjacielem, Kolumbijczykiem Gabrielem Garcia Márquezem, który, inaczej niż Llosa, pozostał na dawnych pozycjach i dziś aktywnie popiera Fidela Castro. Mimo że Vargas Llosa pół życia spędza w podróży (obecnie mieszka w Hiszpanii, której obywatelstwo otrzymał w 1993 roku) i od zawsze bardzo silnie akcentuje swój kosmopolityzm, to największe emocje wzbudzają w nim wydarzenia w rodzinnym kraju. W autobiografii, nie szczędząc Peru wielu gorzkich słów krytyki, pisze: „nie mogę się od Peru uwolnić: kiedy mnie nie drażni, to zasmuca, no i często uczucia te gnębią mnie jednakowo”. W prezydenckiej kampanii zaproponował szereg liberalnych reform, które miały służyć walce z biedą, zacofaniem, przemocą i korupcją. Wspominając tamte lata, pisarz nie ukrywa, że zajął się polityką nie z powodów altruistycznych, lecz przede wszystkim skuszony możliwością przeżycia nowego ekscytującego doświadczenia. „Gdyby urząd prezydenta Peru nie był najbardziej niebezpieczny na świecie, nigdy nie zostałbym kandydatem” – przyznaje. Jako chłopiec zaczytywał się w powieściach Aleksandra Dumasa. Po latach wciąż najwyżej ceni kodeks muszkietera – odwagę, szlachetność, pasję i bezkompromisowość. Uwielbienie dla przygody często wpływało na jego życiowe wybory: zawarte w atmosferze skandalu pierwsze małżeństwo ze starszą o kilkanaście lat krewną (opisane potem w powieści „Ciotka Julia i skryba”), wieloletnia praca dziennikarska, liczne podróże, idealistyczne zaangażowanie w politykę i samo pisanie.
W książce „Jak ryba w wodzie” Vargas Llosa ujawnia nie tylko źródła swoich przekonań politycznych, ale i swoje literackie korzenie. Dowiadujemy się na przykład, że zdecydował się zostać pisarzem, aby za wszelką cenę rozczarować ojca, który uważał pisanie za zajęcie niemęskie i ekscentryczne – „Prawdopodobnie gdyby mój rodzić tak bardzo nie deprecjonował literatury, nigdy bym nie obstawał z uporem przy czymś, co najpierw było grą, a potem przeobraziło się w obsesyjne i nieodwracalne powołanie”. Przegrane wybory prezydenckie utwierdziły go w dawnym przekonaniu, że tym, co potrafi robić najlepiej, nie jest sprawowanie władzy, ale nieustanne obnażanie jej niedoskonałości w pisaniu. Jako twórca krytyczny i zaangażowany, Llosa odrzuca malownicze fałszowanie rzeczywistości. Udana powieść to dla niego przede wszystkim odważne przedsięwzięcie intelektualne i praca nad językiem. Wierze w moc literatury pisarz dał wyraz także w wygłoszonej niedawno mowie noblowskiej. Podkreślał w niej, że opowiadanie i czytanie historii jest najważniejszą umiejętnością człowieka, pozwala bowiem zachować wolność i niezależność myśli oraz pragnień. Jego samego literatura wielokrotnie ratowała z opresji i pozwalała przetrwać trudne chwile. Tak było, gdy chronił się w świecie fikcji i wyobraźni przed atakami furii ojca i gdy w chwilach największego zdenerwowania w czasie kampanii wyborczej zaszywał się w gabinecie i czytał, a także potem, gdy z sukcesem powrócił do pisania.
Talent Vargasa Llosy oraz burzliwość jego życiowych perypetii sprawiają, że tom „Jak ryba w wodzie” czyta się ciekawie. Niestety fragmentami równowaga dwóch opowieści zostaje zaburzona i pojawia się wrażenie, że mamy przed sobą autobiografię męża stanu, a nie pisarza. Choć polityczne zmagania zrelacjonowane są tu ze swadą i sprawiają, że czytelnikowi udziela się wyborcza gorączka, książka pozostawia niedosyt. W rozdziałach opisujących dawne szkolne i studenckie lata czuć oddech i swobodę, których nie ma w wypełnionych szczegółami częściach poświęconych kampanii. Brakuje dalszego ciągu urwanych wątków z młodości, na próżno szukamy wzmianek o literackich przyjaźniach i kolejnych powieściach. Książka powstała niedługo po porażce wyborczej – stąd zapewne nierównomierne rozłożenie narracyjnych proporcji. Wydaje się, że pisanie autobiografii było rodzajem terapii po przegranej i rozczarowaniach.
Vargas Llosa pasjonuje się polityką do dziś (wypowiada się na jej temat regularnie w felietonach na łamach hiszpańskiego dziennika „El País”), ale jak ryba w wodzie czuje się tylko pisząc. Dlatego trzeba mieć nadzieję, że Nobel nie będzie dla niego twórczym pocałunkiem śmierci i zmobilizuje go, żeby dokończyć autobiografię. Minione dwadzieścia lat starczy na pewno na kolejny gruby i interesujący tom.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).