Nie musimy spoglądać  na Warszawę
Akademia Sztuki / fot. Krzysztof Arciszewski

Nie musimy spoglądać
na Warszawę

Rozmowa z Kamilem Kuskowskim i Agatą Zbylut

O Szczecinie, pracy u podstaw, tworzeniu środowiska i nowym Centrum Sztuki Współczesnej ze współtwórcami najmłodszej w Polsce państwowej uczelni artystycznej rozmawia Adam Mazur

Jeszcze 4 minuty czytania

ADAM MAZUR: Jesteś szczecinianką?
AGATA ZBYLUT: Z wyboru. Przyjechałam tutaj dwanaście lat temu trochę przez przypadek i zobaczyłam miasto, w którym wiele obszarów nie zostało jeszcze zagospodarowanych.  

Kamilu, a dla ciebie czym jest Szczecin?
KAMIL KUSKOWSKI: Miastem aspirującym do wyrwania się z marazmu. Taką możliwość stworzyła Akademia Sztuki. Nie musimy spoglądać wyłącznie na Warszawę. Berlin jest tak blisko, że warto z tego sąsiedztwa skorzystać, nawet jeśli w pierwszej fazie będzie to polegało na podpatrywaniu tego, co tam się dzieje. Zresztą pierwsze udane próby kontaktu mamy już za sobą, między innymi wystawę „Wunderkammer” we współpracy z kuratorami i artystami berlińskimi.

Wcześniej uczyłeś na łódzkiej ASP. Obraziłeś się na Łódź? 
KK
: Nie obraziłem się na miasto, tylko miałem dość uczelni. Ale prawdziwego środowiska tak naprawdę w Łodzi nie było już od dawna. Próbowaliśmy coś takiego tworzyć z Jarosławem Lubiakiem i kilkoma artystami, których uznaliśmy za wartych uwagi, między innymi z Arturem Malewskim, Anną Orlikowską, Aleksandrą Ska. Nie udała się współpraca z Atlasem Sztuki, ale zrobiliśmy projekt Zona Sztuki Aktualnej, który relizowaliśmy w Łodzi od 2008 do 2012 roku.

Kamil Kuskowski

Ur. 1973 w Zakopanem. Malarz, autor instalacji i filmów wideo. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem i studia w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, gdzie pracował w latach 1999-2011. Od 2010 w Akademii Sztuki w Szczecinie prowadzi Pracownię Działań Audiowizualnych i jest dziekanem Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów. W latach 2008-2011 prowadził Galerię Zona Sztuki Aktualnej w Łodzi. Współpracuje z Galerią Piekary w Poznaniu i Galerią m2 w Warszawie.

W Szczecinie było środowisko?
AZ
: Nie, przed stworzeniem Akademii Sztuki i Katedry Nowych Mediów silnego i zwartego środowiska nie było. Wystarczy wspomnieć, że gdy w 2004 roku zakładałam szczecińską Zachętę, to do grona jej członków zaprosiłam niemal wszystkich, którzy zajmowali się tam w tym czasie sztukami wizualnymi. To pozwoliło nam w wielu aspektach działać wspólnie.

Nie przesadzacie? A Klub 13 Muz, Muzeum Narodowe? Dwa lata temu widziałem w Szczecinie wystawę kuratorowaną przez Ryszarda Zierkiewicza... Niedużo tego, rzeczywiście, ale jednak trudno mi uwierzyć, że do waszego przyjazdu była tutaj pustynia.
AZ: Gdy powstawała Zachęta w 2004 roku, 13 Muz nie funkcjonowało w dzisiejszej formule. Muzeum to z kolei instytucja nastawiona raczej na przeszłość niż przyszłość.

AGATA ZBYLUT

Artystka, kuratorka. W latach 2000-2005 prowadziła Galerię Amfilada. W 2004 roku koordynowała Narodowy Program Kultury „Znaki Czasu” w województwie zachodniopomorskim, od tamtej pory pełni funkcję Prezesa Stowarzyszenia Zachęty Sztuki Współczesnej w Szczecinie. W 2005 roku została odznaczona brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Pomysłodawczyni i kuratorka Festiwalu Sztuki Młodych „Przeciąg” (2007, 2009, 2011). Od 2008 pracuje w Katedrze Projektowania Krajobrazu Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Od 2010 roku w Akademii Sztuki w Szczecinie.

KK: Szczecińskie Muzeum Narodowe, inaczej niż na przykład łódzkie Muzeum Sztuki, nie specjalizuje się tylko w sztuce nowoczesnej czy współczesnej. Chociaż może pochwalić się Bałtyckim Biennale Sztuki Współczesnej, którego kolejna edycja wystartowała w październiku. Natomiast 13 Muz skupia się przede wszystkim na organizacji Festiwalu Inspiracje, który jeśli chodzi o sztuki wizualne jest jedyną tak dużą imprezą w Szczecinie i regionie. Poza tym co roku przygotowują Digitalia czy 13sphere, a jako Galeria Miejska wypełniają lukę pomiędzy tymi wydarzeniami, robiąc wystawy indywidualne.

AZ: Zbudowanie środowiska wokół Zachęty nie było tylko moją zasługą. Zaangażowało się wiele osób – od Związku Polskich Artystów Plastyków, po ludzi z mediów, krytyków i przede wszystkim artystów. Ale przed powstaniem Akademii środowisko było wąziutkie i oddziaływało głównie lokalnie.

Akademia Sztuki w Szczecinie 

Jak zatem doszło do jej powstania?
KK
: Do tworzenia Akademii zaprosił mnie Waldemar Wojciechowski. W 2009 roku miałem wystawę w 13 Muzach. Po wernisażu poszliśmy do knajpy i usłyszałem, że w Szczecinie ma być Akademia. Miałem już wtedy dość pracy na uczelni w Łodzi. Waldek roztoczył przede mną wizję nowej uczelni, wsparcia, jakie może dać, i możliwości, które się z tym wiążą, czy to od strony stopni naukowych, czy spraw organizacyjnych. Pomyślałem, że to dobra okazja do wyrwania się z Łodzi i zrobienia w edukacji artystycznej czegoś naprawdę wartościowego. Trochę to trwało, ale Waldek w końcu zadzwonił, że coś zaczyna się ruszać i pojawia się wola polityczna, by taką Akademię powołać. Były różne zwroty akcji, ale kluczowe okazało się zorganizowane w 2010 roku spotkanie, konfrontacja z naszymi ideowymi przeciwnikami. Przekonaliśmy profesora Ryszarda Handkego, obecnego rektora Akademii, że mamy wizję i pomysł, druga strona nie miała nic, poza tym, że nie chcieli nas w Szczecinie widzieć.

Akademia Sztuki / fot. Krzysztof Arciszewski

Jest niż demograficzny, akademie artystyczne wydają się przestarzałe. Po co zakładać kolejną? 
KK
: W Polsce istnieje jednak regionalizacja, a to był skrawek Polski pozbawiony sensownej uczelni artystycznej. Prywatna, dziś już nieistniejąca Wyższa Szkoła Sztuki Użytkowej, której kadra była przeciwko nam, nie spełniała oczekiwań, jakie powinno się stawiać wyższej uczelni. 

AZ: Jak się spojrzy na mapę, to Szczecin jest nie tylko ośrodkiem życia kulturalnego w tej części Polski, ma duże znaczenie także jako stolica Euroregionu Pomerania, który oddziałuje również na duży obszar północno-wschodnich Niemiec, czyli Meklemburgię. To się sprawdza w praktyce instytucjonalnej. Często współpracujemy z artystami i instytucjami niemieckimi. Współpracę podsycają środki europejskie, które można na ten cel pozyskać. Dla Niemców z terenów byłego NRD współpraca ze Szczecinem jest bardzo atrakcyjna, bo to dla nich naturalne geograficzne centrum.

Agata Zbylut / fot. Krzysztof Arciszewski

W czym wasza szkoła miałaby się odróżniać od innych, złych uczelni artystycznych?
AZ: To ma być uczelnia prawdziwie interdyscyplinarna, która łączy sztuki wizualne z muzycznymi. Marzy nam się, aby studenci kończący studia znali podstawy kompozycji zarówno muzycznej, jak i plastycznej. Na razie ta idea nie jest zbyt nośna. Okazało się, że każdy z nas ma własną działkę, na której się zna i którą preferuje, a zbudowanie prawdziwie interdyscyplinarnego toku studiów jest trudne do przeprowadzenia w praktyce.

KK: Nasza uczelnia jest mała i nowa. Jednostki najbardziej aktywne mogą grać dużo większą rolę niż na starszych uczelniach. U nas środowiska progresywne nie mają tak trudno, jak gdzie indziej. 

AZ
: Najważniejsza jest determinacja, by zrobić coś nowego. To niezwykle ważne, by czuć, że się ma wpływ na rzeczywistość. To impuls, kop, który sprawia, że jesteś w stanie zrobić rzeczy niemożliwe w innym miejscu i innej sytuacji. I to właśnie dzieje się tu i teraz.

W 2010 roku nastąpił przełom, uczelnia formalnie powstała, ale trzeba było stworzyć kadrę. Wielu artystów czekało na telefon od Kamila. Jak ten artystyczny head-hunting właściwie wyglądał?
KK: Jeśli chodzi o zatrudnianie, to jesteśmy w naszych zapędach ograniczani przez finanse uczelni. Nie dostanę więcej etatów, choćbym bardzo chciał kogoś jeszcze wyłowić. Poszukując nowych pracowników, muszę też zwracać uwagę na literki przed nazwiskami, bo chcemy zapewnić sobie kryteria do doktoryzowania i to już mamy, a wkrótce chcemy też uzyskać uprawnienia do habilitowania, bo to dopiero pozwoli nam kształtować program zgodnie z nasza wizją. Takie są przepisy i ustawy. W dwa lata udało nam się zbudować wydział z rozpoznawalną w skali kraju kadrą, ale walczę o jeszcze kilka nazwisk, które chciałbym do Szczecina ściągnąć.

Kamil Kuskowski / fot. Krzysztof Arciszewski

Kto będzie tworzył to nowe, związane z uczelnią środowisko? 
KK
: Łukasz Skąpski i Zorka Wollny przyjechali z Krakowa, z Łodzi Anna Orlikowska, Małgorzata Szymankiewicz, Bartek Otocki, Artur Malewski i ja, z Poznania z kolei mamy choćby Wojciecha Łazarczyka, Agatę Michowską, Piotr C. Kowalskiego, Tomasz Wendlanda, Aleksandrę Ska, Andrzeja Wasilewskiego, ale są też osoby ze Szczecina, takie jak Agata, Krzysztof Olszewski czy wspomniany Waldemar Wojciechowski. Niektórzy się już przeprowadzili, inni dojeżdżają na zajęcia.

AZ: Przekonuję Kamila, że przede wszystkim musimy inwestować w ludzi, którzy się przeprowadzą do Szczecina, bo to właśnie oni, a nie dojeżdżający wykładowcy, będą stanowili o sile środowiska. Najłatwiej jest się zaangażować w budowanie nowej jakości, będąc tu na miejscu. Nie trzeba wiele, wystarczy, że bierze się udział w tak zwanym życiu kulturalnym, chodzi na wernisaże, organizuje własne projekty, spotyka i rozmawia z ludźmi. Z czasem uruchamia się pozytywny patriotyzm lokalny.

KK: Nie do końca tak uważam, bo środowisko może być też bardziej dynamiczne przez mnogość kontaktów z innymi ośrodkami. Ale na pewno kluczowe postaci powinny być na stałe związane z miastem.

Rozumiem, że nie chodzi tylko o artystów, lecz również teoretyków, historyków sztuki, kuratorów?
AZ
: Tak, również redaktorów. Akademia Sztuki jest wydawcą reaktywowanego „Magazynu Sztuki”. Właśnie ukazał się trzeci numer. Redaktorem naczelnym był i jest Ryszard Ziarkiewicz. To dla mnie bardzo ważne, bo wychowywałam się na tym magazynie – dla mnie to zetknięcie się z legendą, a dla „Magazynu” wyzwanie, żeby odnaleźć się w nowej, zupełnie innej rzeczywistości.

Zona Sztuki Aktualnej, wystawa: „Daj głos”

We wrześniu zakończyliście nabór studentów, jak się udał?
KK
: Bardzo dobrze. W październiku studia rozpoczął kolejny pierwszy rok, dwa lata mamy już za sobą. Pracujemy w oryginalnym, nowym w porównaniu z innymi uczelniami programie, który jest adekwatny do rzeczywistości, a nie – jak na przykład w Łodzi – odnosi się do realiów nieistniejących od półwiecza. Nic nie kopiowaliśmy i staraliśmy się nie iść na łatwiznę, tylko wymyślić coś oryginalnego, nawet ryzykownego. Studenci są od razu, na pierwszym roku, rzucani na głęboką wodę i nie wszyscy to akceptują, niektórzy odpadają, bo nie dają rady. Ale ci, którzy zostają, mają potencjał, wiedzą, czego chcą, są wyraziści, a ich możliwości mogą być przez nas w pełni odkrywane. My nie uczymy kompleksów, tylko jak się ich wyzbywać.

AZ: Nasi studenci są absolutnie wyjątkowi. Wielu z nich jest ze Szczecina i przy pierwszym naborze wyglądali, jakby trwali w uśpieniu, czekając na powstanie Akademii. Spotkanie w murach uczelni wyzwoliło w nich niezwykłą energię. Często są to ludzie z pierwszymi artystycznymi doświadczeniami, nie bezpośrednio po maturze, osobowości, które oczekują więcej, stawiają wyzwania, ale też dają siłę do pracy.

Arti Grabowski, wernisaż wystawy, Zona Sztuki Aktualnej

KK: Studenci potrafią się zorganizować i dobrze wiedzą, czego chcą. Niektórzy specjalnie na nasze studia przyjechali z Bytomia, Torunia, o Poznaniu nie wspominając. Czegoś takiego nie spotkałem wcześniej. Zwykle od studentów uczelni artystycznych bardzo trudno jest cokolwiek wyegzekwować. Tu jest inaczej, chce im się pracować. Rywalizują ze sobą, tworzą własne wystawy, przeglądy filmów, organizują wyjazdy na wystawy artystyczne. Nabór bardzo nam ułatwiają rekomendacje zadowolonych z uczelni studentów pierwszych roczników, którzy nas polecają znajomym. To działa. Potrzebujemy jeszcze kilku lat, czterech, pięciu, żeby mieć pierwszych absolwentów, którzy będą rozpoznawalni na rynku sztuki. W tej chwili mamy trzy i pół osoby na jedno miejsce na specjalności multimedia, czyli dużo więcej niż zdaje do Poznania, gdzie absolwentami są laureaci takich nagród, jak „Spojrzenia” czy Samsung Art Master.

W Szczecinie pojawiła się też galeria znana jeszcze niedawno publiczności łódzkiej, czyli Zona Sztuki Aktualnej.
KK: Po przeniesieniu z Łodzi, Zona stała się galerią uczelnianą z tworzonym przeze mnie programem autorskim. Mamy zabezpieczenie finansowe, którego nie mieliśmy nigdy w Łodzi. Pokazujemy głównie prace premierowe, tworzone przez artystów najmłodszego i średniego pokolenia: Zorki Wollny, Łukasza Skąpskiego, Małogorzaty Szymankiewicz, Piotra Skiby, Artura Malewskiego i wielu innych.

Trafostacja Sztuki przed remontem / źródło: Zachęta Sztuki Współczesnej

W Szczecinie powstaje też Centrum Sztuki Współczesnej.
AZ
: To inicjatywa związana z powstaniem lokalnej Zachęty. W 2004 roku, kiedy zaczęliśmy myśleć nie tylko o tworzeniu kolekcji sztuki współczesnej, ale również o miejscu, gdzie tę kolekcję można by udostępniać publiczności, powstał pomysł nakłonienia władz miasta do wykupienia i wyremontowania zabytkowego budynku transformatorowni. Powstanie Akademii zmieniło nasze priorytety i potrzeba stworzenia siedziby dla tej olbrzymiej i świetnie skonstruowanej kolekcji ustąpiła potrzebie powołania miejsca aktualnego, żywo reagującego na to, co się w sztuce wydarza. Prace remontowe są na ukończeniu. W grudniu budynek zostanie oddany do użytku, a wiosną 2013 powinna się odbyć pierwsza wystawa.

Jak będzie wyglądała Trafostacja Sztuki?  
AZ
: To przestrzeń zaadaptowana po elektrowni obsługującej miejskie tramwaje. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nakłonienie władz do wybudowania nowego budynku jest niezwykle trudne. Znacznie łatwiejsze było przekonanie ich do rewitalizacji zabytku w centrum miasta. Zabytek został odzyskany z rąk prywatnego właściciela, który nie wywiązywał się z obowiązku jego ochrony.

Instytucja nie będzie wielka. To raptem niewiele ponad dwa tysiące metrów kwadratowych, kubatura akurat dla Szczecina. Brałam udział w powstawaniu projektu przebudowy Trafostacji. Przestrzeń wystawiennicza to około tysiąca trzystu metrów, poza tym: kawiarenka, mała księgarnia i przestrzeń rezydencjonalna, magazyny i biura. O wyjątkowości miejsca stanowi hala główna wysoka na ponad dziewiętnaście metrów.

Trafostacja Sztuki, wnętrze przed remontem / źródło: Zachęta Sztuki Współczesnej

Jest już wybrany dyrektor?
AZ: Miasto wybrało zarządcę instytucji na podstawie przetargu nieograniczonego. Takie możliwości daje nowa ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej. Przetarg układali i oceniali miejscy urzędnicy bez doświadczenia w rynku sztuk wizualnych, ale również bez świadomości, że taka wiedza jest niezbędna do przygotowania i oceny przetargu. Mógł wygrać ktokolwiek, i tak się stało. Przetarg wygrała spółka Baltic Contemporary, która została założona tuż przed złożeniem dokumentów. Jej właściciel jest jednocześnie prezesem zarządu w spółce „Złota Rezerwa” i wspólnikiem w Przedsiębiorstwie Budowlano-Instalacyjnym „Budowa”. Zarządcą ma być jego partnerka Constance Kleiner, znana przede wszystkim z tego, że była współzałożycielką projektu Temporare Kunsthalle w Berlinie, z której została usunięta przed wygaśnięciem kontraktu, właśnie za nieumiejętne zarządzanie... 

Co dalej? 
AZ
: Wciąż walczymy.


Szczecin, wrzesień-listopad 2012 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.