Inny Witkacy
fot. Andrzej Paruzel, dzięki uprzejmości Fundacji Profile

Inny Witkacy

Adam Mazur

Prezentacja prywatnej kolekcji Stefana Okołowicza „Witkacy i inni” to jedna z najciekawszych wystaw fotografii ostatnich lat. Poziom opracowania konserwatorskiego, naukowego i artystycznego zbioru stanowi prawdziwe wyzwanie dla czołowych polskich muzeów

Jeszcze 2 minuty czytania

Witkacy i inni. Z kolekcji Stefana Okołowicza i Ewy Franczak”, kuratorka: Bożena Czubak, Stefan Okołowicz, Oranżeria, Muzeum Pałac w Wilanowie, Warszawa, wystawa czynna do 15 sierpnia 2011

Epoka, w której fotografia była tania, łatwa i dostępna, dobiega końca. Wprawdzie wciąż można usłyszeć wśród kolekcjonerów anegdoty o tym, jak czujny zbieracz za pięć złotych kupił na pchlim targu zdjęcie warte kilka tysięcy, ale podobnej relacji nie towarzyszy już pełne zazdrości jęknięcie i pospieszne dopytywanie o szczegóły. Jeśli już to raczej grymas niedowierzania i powątpiewające komentarze zainteresowanych tematem. Fotografia jest dziś towarem w cenie.

fot. Andrzej Paruzel, dzięki uprzejmości Fundacji Profile

Rosnące zainteresowanie stykiem fotografii i kolekcjonerstwa problematyzuje Bożena Czubak z Fundacji Profile, kuratorka cyklu zatytułowanego nieco marksistowsko „Uśpiony kapitał”. Jesienią 2010 roku, w położonej przy Muzeum Pałacu w Wilanowie Oranżerii miała miejsce zmasowana prezentacja kolekcji poznańskiego galerzysty Cezarego Pieczyńskiego. Aktualnie możemy w tym samym miejscu zapoznać się ze zbiorem prac warszawskiego zbieracza Stefana Okołowicza. Znacznie ciekawsza od poprzedniej wystawa „Witkacy i inni” składa się z kilkuset zdjęć, kilkudziesięciu prac na papierze, a także projekcji slajdów. Jest to jednak tylko niewielki fragment liczącego kilka tysięcy obiektów zbioru. Ekspozycji towarzyszy wydany z rozmachem opasły katalog, zawierający między innymi esej wybitnego witkacologa i przyjaciela Okołowicza Wojciecha Sztaby oraz rozmowę z samym kolekcjonerem.

Witkacy marketingowy

Autor „Pożegnania jesieni” już od lat ma swoje ustalone miejsce nie tylko w kanonie sztuki XX wieku, ale również we współczesnej kulturze popularnej. Wystawa w Wilanowie, nieprzypadkowo przygotowana w sezonie letnim, obliczona jest na przyciągnięcie uwagi turystów. Ale nie tylko. Mimo że zbiór tworzony od trzydziestu lat przez Stefana Okołowicza i jego wieloletnią partnerkę Ewę Franczak eksponowany był na ponad 40 wystawach w Polsce i zagranicą, jego zawartość wciąż zaskakuje witkacologów. Wszak Okołowicz to nie tylko kolekcjoner, ale również wybitny znawca i troskliwy opiekun spuścizny po Witkacym i artystach z jego kręgu. Wystarczy wspomnieć liczne publikacje naukowe Okołowicza, czy ostatni – mający finał w sądzie i zwycięski dla kolekcjonera – spór z Maszą Potocką i Bunkrem Sztuki dotyczący manipulacji przy katalogu wystawyWitkacy. Psychoholizm”. Okołowicz bardzo dobrze wie, jakiej pozycji dla Witkacego chce, i systematyczną pracą zabiega o miejsce autora „Pożegnania jesieni” w historii nie tylko literatury, malarstwa, dramatu, czy filozofii, ale również w historii fotografii.

Stanisław Ignacy Witkiewicz i Roman Jasiński,
Warszawa / fot. Jan Kochanowski

Muzeum Osobliwości

Ciężka praca Okołowicza nad spuścizną po Stanisławie Ignacym Witkiewiczu widoczna jest także w starannie zaaranżowanej prezentacji setek zdjęć w trudnej przestrzeni oranżerii. Kuratorzy zaprojektowali pięć osobnych pomieszczeń, odpowiadających pięciu różnym tematom: pejzaże i architektura, portrety, performanse Witkacego, rysunki i kompozycje Witkacego, obiekty, kurioza oraz fotografie współczesne. Trzy sale pomieściły więc, oprócz fotografii głównego bohatera, prace ponad pięćdziesięciu tytułowych „innych” fotografów. Natomiast pozostałe dwie sale poświęcone zostały wyłącznie autorowi „Nienasycenia”: jego działaniom performatywnym oraz surrealistycznym rysunkom. Nawet jeśli podział na części tematyczne nie jest na pierwszy rzut oka zbyt klarowny, to oglądający ma poczucie płynnego, pełnego intrygujących skojarzeń i ulotnych sensów przenikania się zgromadzonych dzieł.

Wystawę rozpoczyna seria fotografii z dzieciństwa Witkacego. Wizualny pejzaż młodości stanowią portrety rodzinne Witkiewiczów z czasów powstania styczniowego oraz reprodukcje dzieł, na których młody artysta uczył się historii sztuki. Pejzaże górskie Awita Szuberta, Stanisława Krygowskiego, Mieczysława Karłowicza, czy Stanisława Bizańskiego, obecne kiedyś w domu Witkiewiczów w Zakopanem, przechodzą w zdjęcia gór wykonywane już przez młodego fotoamatora Stanisława Ignacego. Od dzieciństwa miał stały kontakt z fotografiami gromadzonymi przez ojca – niedoszłego autora publikacji o fotografii jako sztuce.

fot. Andrzej Paruzel, dzięki uprzejmości Fundacji Profile

W pierwszej części wystawy widać sposób myślenia o ekspozycji jako próbie syntezy wątków, które ukształtowały artystę. Kuratorzy podejmują wysiłek odtworzenia źródeł inspiracji, relacji z ojcem i bliskimi. Ekspozycja jest poetycką, intrygującą próbą rekonstrukcji zniszczonego we wrześniu 1939 roku Muzeum Osobliwości. Artysta w mieszkaniu swojej żony, na ulicy Brackiej w Warszawie, umieścił gromadzone przez całe życie zdjęcia własne, archiwalne, reprodukcje obrazów, portretów i rysunków, oraz różnorodne kurioza i niepublikowane teksty.

Warsztat geniusza

Oprócz pierwszorzędnych, kanonicznych dzieł wystawa obfituje w intrygujące nie tylko dla specjalistów smaczki. W Wilanowie nadarza się okazja, by przyjrzeć się uważniej warsztatowi Witkiewicza, prześledzić dynamikę i uchwycić specyfikę jego sposobu widzenia rzeczywistości. „Założeniem nie jest konstruowanie jakiejś wystawowej wersji kolekcji, ale pokazanie fragmentu archiwum, w niemal roboczej wersji” – mówi Okołowicz – „dlatego większość fotografii będzie eksponowana w całości, ich krawędzie nie będą ukryte pod passe-partout, jak to się najczęściej praktykuje. Odbitki zostały dobrane tak, by pokazać bogatą gamę papierów stosowanych przez Witkacego.” Oglądając różne wersje odbitek tych samych ujęć, mamy możliwość uchwycenia procesu kształtowania dzieł artysty.

Kolekcja losów

Zofia Głogowska w kostiumie szkoły
baletowej Rity Sacchetto
/
fot. J. Głogowski
„Każdy kolekcjoner fotografii jest kolekcjonerem losów”, pisze w katalogu Okołowicz, który z jednej strony czuje się odpowiedzialny za los obrazów oraz pośmiertne dzieje ich autorów i bohaterów, a z drugiej traktuje cały zbiór jako szczególne zwierciadło własnego życia. Troska o spuściznę Witkacego widoczna jest tu na każdym kroku. Znacznie mniej oczywista i równie pasjonująca wydaje się troska o los tytułowych „innych” oraz o własną twórczość artystyczną. Okołowicz starannie identyfikuje osoby przedstawione na zdjęciach, śledzi losy i przeszukuje archiwa fotografów, którzy wykonali choćby zdjęcie pejzażowe potencjalnie dla Witkacego inspirujące. Ekspozycja konfrontuje praktykę fotograficzną autora „Pożegnania jesieni” z bliskimi mu fotografami w rodzaju niemal kompletnie jeszcze nie przebadanych Józefa Głogowskiego, czy Tadeusza Langiera. Wydaje się to ciekawym przeniesieniem akcentów z podmiotu twórczego na otaczający go krąg rodzinny, artystyczny i – dalej – na kontekst epoki, w której żył.

Mniej
spójne okazuje się wprowadzenie w ostatniej części ekspozycji autorów, którzy tworzyli już po wojnie – jak Janusz Petrykowski w latach 80. – sztukę w klimacie prac Witkiewicza. Ten ruch kuratorski miał zapewne wskazać na aktualność dzieła autora „Szewców” i zapobiec jego petryfikacji. Dużo ciekawsze są natomiast prace samego Stefana Okołowicza. Wchodzi w dialog z artystą, któremu poświęcił lata swojego życia.

Kapitał nie śpi

Wystawa w Wilanowie to jedna z najciekawszych prezentacji fotografii ostatnich lat, porównywalna z tak udanymi ekspozycjami jak pokaz kolekcji braci Dariusza i Krzysztofa Bienkowskich „Fotoobrazy. Gest plastyczny w fotografii” (Muzeum Sztuki w Łodzi, 2006), czy autorska wizja dwudziestowiecznej historii fotografii polskiej przygotowana przez Wojciecha Prażmowskiego dla krakowskiego Miesiąca Fotografii (2008). Wystawa Okołowicza jest lepiej przemyślana od przytłaczającej ilością obiektów pierwszej ekspozycji „Uśpionego kapitału”. W tym nieformalnym rankingu prezentacji prywatnych kolekcji fotografii, których wysyp obserwować można od kilku lat, paradoksalnie najsłabiej wypadła dysponująca największym budżetem Grażyna Kulczyk. Na wystawie „Tożsamość” (Stary Browar, 2011) pokazała wybór zdjęć ze swojego międzynarodowego zbioru. Niestety, wystawie zabrakło tytułowej tożsamości.

fot. Andrzej Paruzel, dzięki uprzejmości Fundacji Profile

Kolekcja Okołowicza imponuje opracowaniem nie tylko od strony formalnej i  konserwatorskiej, ale również naukowej i artystycznej. W tym sensie może być traktowana jako wyzwanie dla instytucji publicznych, które bądź jak Muzeum Narodowe w Warszawie nie ogarniają własnych dość przypadkowych zbiorów (wystawa „Światłoczułe” 2009), bądź jak Związek Polskich Artystów Fotografików, próbują tworzyć mniej lub bardziej udane, ale zawsze pozbawione wigoru wystawy („Polska fotografia XX-wieku”, 2007). Nawet twórcy kluczowych polskich kolekcji, zdeponowanych w Muzeum Sztuki w Łodzi oraz Muzeum Narodowym we Wrocławiu, prezentowanych średnio raz na dekadę, mogą pozazdrościć Okołowiczowi intuicji, która sprawia, że dysponuje on zbiorem specyficznym i dosłownie bezcennym. Chyba nie ma kolekcji, do której mniej pasowałby tytuł „Uśpiony kapitał”. Okołowicz potencjał fotografii zauważył jako jeden z pierwszych i przez ponad trzydzieści lat nie spał, tylko skutecznie nad pozycją i tożsamością zbioru pracował.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.