Kiedy L.U.C. pisał na Facebooku komentarze, że musiał zrobić do „Chłopów” muzykę ogólnosłowiańską, bo to międzynarodowa produkcja, a gdyby skupił się tylko na muzyce polskiej (już niekoniecznie łowickiej), to na Zachodzie nikt by się nią nie zainteresował, francuski kontrabasista Sebastien Beliah nagrywał kolejną płytę z polską muzyką tradycyjną. Co więcej, swoją pasją do oberków, mazurków i kujawiaków zaraził wcześniej swoich kolegów – trębacza Louisa Lauraina i saksofonistę Pierre’a Borela. Trójka francuskich artystów połączyła siły z bębnistką, trębaczką, śpiewaczką i edukatorką Olgą Kozieł – i tak powstał Lumpeks.
Debiut Lumpeksu ukazał się w ramach – niestety już nieaktywnej – serii Radical Polish Culture, animowanej przez Michała Mendyka z Bołt Records. W założeniu RPC miała być trzecią drogą eksplorowania dziedzictwa polskiej muzyki tradycyjnej, z dala od sporu między tradsami a folkowcami, który naznaczył środowisko już w latach 90. Najgłośniejszym przedstawicielem tego sposobu myślenia był Radical Polish Ansambl, inspirujący się zarówno twórczością Zbigniewa Krauzego, muzyką z radomskiego, jak i wykonujący własne kompozycje oparte o wiejskie motywy, ale w kontekście muzyki akademickiej, filharmonijnej. Zespół pokazywał w ten sposób, że muzyka tradycyjna może z powodzeniem stawać obok muzyki poważnej, że może być nośnikiem równie złożonych idei, że jest świetnym kompanem awangardy. Z serią Radical Polish Culture związany był też kwartet Niewte, który szukał paraleli między taneczną muzyką wiejską a klubową, bo widział w nich te same funkcje – odreagowania, wytańczenia traum codzienności.
Beliah i Lumpeks do muzyki Polski Centralnej – rejonu po Podhalu najmocniej eksplorowanego przez artystów spoza kręgu tradycji – podeszli od strony jazzu. Nie jest to nowość, muzycy jazzowi po tradycyjne motywy sięgają często i chętnie. Piotr Damasiewicz, Michał Barański, Magda Kuraś – to tylko przykłady z ostatnich kilkunastu miesięcy. Polscy artyści nie stanowią tu też jakiegoś fenomenu. Wyjątkowo aktywni na tym polu są właśnie Francuzi tłumaczący na język jazzu muzykę arabską, ormiańską czy zachodnioafrykańską. Z mazurków i oberków Lumpeks wyciąga na pierwszy plan dwie najważniejsze składowe – trójmiarowy rytm i trans. To zatracenie się w muzyce pozwalające na pewne przekroczenie odnosi się także korzeniami do jazzu. Gatunku wywodzącego się przecież w prostej linii z muzyki niewolników, który dawał możliwość wytańczenia upokorzeń, spożytkowania zgromadzonej w sobie negatywnej energii.
Lumpeks „Polonez”, Umlaut 2024Tytuł drugiego albumu Lumpeksu, „Polonez”, to nawiązanie do pochodzenia zespołu. Nasz najsłynniejszy taniec funkcjonuje pod francuską nazwą „polonaise”, która oznacza po prostu „polski”. I dlatego nie powinno dziwić, że na swojej drugiej płycie Lumpeks odnosi się do różnych tańców narodowych. I nie tylko do nich: członkowie zespołu w opisie płyty dorzucają do nich polską przygodę, polską kuchnię, szeroko pojętą polskość. Polonez to też model rodzimego samochodu, jeden z niewielu, które nie powstały na licencji. Jest jak Polska: trochę siermiężny, trochę kanciasty. Niezależnie od tego, jakiej marki autem podróżowali, to warto zaznaczyć, że samochodowe wyprawy były kluczowe dla powstania „Poloneza”. Muzycy jeździli wspólnie w radomskie, gdzie uczyli się melodii i sposobu ich wykonywania podczas spotkań z muzykantami starszego pokolenia.
Czasem Lumpeks gra te melodie dość wiernie, zmieniając tylko instrumentarium – partie skrzypiec wykonują saksofony, trąbka i klarnet, natomiast kontrabas naturalnie wchodzi w rolę wiejskich basów, budując burdonową podstawę. Taki jest otwierający album „Tete Deux Chevals” czy „Kujawiak kombinowany” z udziałem skrzypaczki Marii Stępień. W tym zakresie kwartet postępuje tak samo jak na debiucie, współpracując z wiejskimi muzykantami, wpuszczając ich do własnych interpretacji. Na „Polonezie” przeważają jednak momenty, w których Lumpeks bardzo swobodnie podchodzi do muzyki tradycyjnej: zostawia z niej sam szkielet, który obudowuje freejazzowym ciałem.
W tych najbardziej awangardowych odsłonach zespół zbliża się do Pola i Polonki Jana Młynarskiego – tria, które z ogromną dezynwolturą traktowało muzykę z radomskiego. Bliżej im do scen Pardon, To Tu czy Alchemii – miejsc, gdzie wykluwała się współczesna scena jazzowa i eksperymentalna, niż do wiejskich potańcówek na deskach. Gdy do głosu dochodzą balansujące na krawędzi rozpadu partie dęciaków, nie mogę się opędzić od skojarzeń z „Polonezami” Marcina Maseckiego. Co nie oznacza, że Lumpeks porzuca tradycyjnie taneczny charakter utworów – nie, ich muzyka po oberkowemu bezustannie wiruje.
Spod warstwy muzycznej wyziera na „Polonezach” kobieca historia ludowa. Olga Kozieł tak wybiera teksty tradycyjnych pieśni, by skupiały się na kobietach, ściślej – na młodych dziewczynach. Pojawia się w nich spajająca wiejską rzeczywistość przemoc, czasem wyrażana bardzo dosłownie, czasem w zawoalowany sposób. Jak wcześniej Joanna Kuciel-Frydryszak w „Chłopkach” i Kacper Pobłocki w „Chamstwie”, Kozieł przypomina, że w tej folwarczno-pańszczyźnianej piramidzie stały one najniżej. Jednocześnie jednak artystka upodmiotawia te dziewczyny, śpiewając ich teksty. Z pozoru beztroskie („w tygodniu pracuję, w niedziele tańcuję”, „dobrze być mężatką, jeszcze lepiej panną”) podawane są w rozpędzie, w tanecznym wirze, który pozwala choć na chwilę zapomnieć o trudnej codzienności. Kulminacja następuje w „Kmicie”, będącej frenetycznym, rozedrganym wyliczaniem powodów babskiej niedoli: przemocy, głodu, niepewności losu, bycia sprowadzaną tylko do ciała. Przez cały album – podobnie jak u Niewte – przewija się motyw zabawy, tańca do upadłego, ale też wytańcowywania traum, zmęczenia ciała do takiego stopnia, by o nich zapomniało. Taniec wyzwala, bo na krótką chwilę unieważnia istniejący porządek.
Lumpeks gra chropowato. Jego muzyka jest niczym nieheblowana deska – wchodzi zadrami pod skórę. Trudno się jej pozbyć z głowy, tych wszystkich dysonansów, skrzeczących dęciaków. „Polonez” pędzi i wiruje, wiruje i pędzi. Jakby muzycy wzięli sobie do serca tę ludową mądrość, że gdy staną w miejscu, wróci szara rzeczywistość.