Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny wraz z końcem grudnia wstrzymuje wydawanie „Dwutygodnika”. Mamy nadzieję, że wkrótce znajdziemy nowego, otwartego na współpracę wydawcę. Że to nie koniec, a nowy początek. Zamknięcie „Dwutygodnika” w obecnym kształcie jest jednak także okazją do opowieści o prawie 10 latach, 253 numerach i ponad 8 tysiącach opublikowanych tekstów.
„Dwutygodnik” nie istniałby bez naszych Autorów, którym bardzo dziękujemy za te lata wspólnej pracy. Swoje teksty powierzali nam uznani eseiści, ale także debiutanci – w „Dwutygodniku” zaczynało wielu docenianych dziś w swoich dziedzinach krytyków i publicystów, którzy wspólnie z nami kształtowali swoje odrębne głosy. Redaktorzy starali się być partnerami Autorów, ich wnikliwymi czytelnikami. Autorzy kształtowali z kolei nas jako redaktorów – ta organiczna symbioza stała się podstawą funkcjonowania pisma. Z wymiany mailowej, prowadzonej przez lata, można by złożyć niezgorszą antologię redaktorskich bon motów, a z usprawiedliwień naszych Autorów, migających się od oddania tekstu – trzymającą w napięciu powieść łotrzykowską. Wokół publikowanych treści narosły terabajty glos, komentarzy, przypisów, czasem kłótni i docinków.
Byliśmy zawsze wielogłowym redakcyjnym smokiem, a każda głowa miała swój własny osąd, gust i zainteresowania. Jedna głowa spała do czternastej, druga popadała w neurozę, kolejna wpadała na zwariowane pomysły. W tym pomieszaniu nastrojów dyskutowaliśmy najdrobniejsze szczegóły. Pisanie i redagowanie zawsze było dla nas czymś znacznie więcej niż pracą. „Dwutygodnik” powstawał w atmosferze przyjaźni. Obawialiśmy się niekiedy, że w ten sposób nie można stworzyć spójnego, rozpoznawalnego miejsca. Paradoksalnie może właśnie dlatego powstało pismo żywe, pełne, w swoich sprzecznościach prawdziwe. Wszystko to pracowało na – jak to nazwać? – osobowość „Dwutygodnika”. Tak, to jest pismo, które ma osobowość, niemierzalną ilością kliknięć czy lajków. Nie do końca spójną, czasem marudną, choć zawsze zachwyconą, że jakiś tekst się ukazał, głos został dostrzeżony.
Daleko zaszliśmy od tamtego kwietniowego wieczoru 2009 roku, gdy wspólnie z pierwszym redaktorem naczelnym, Tomaszem Cyzem, zebrani przed ekranem laptopa kliknęliśmy w systemie „opublikuj numer”, wykonując czynność, która przez prawie dziesięć lat wyznaczała rytm kolejnych tygodni i miesięcy. Czy wybrany lead jest najlepszy z możliwych? Czy tytuł oddaje treść artykułu? Czy ilustracja do tekstu nie mogłaby być jednak lepsza? Takie problemy pochłaniały nas bez reszty. I były równie ważne, jak pytania o to, czy tekst o poezji nie jest zbyt hermetyczny, rozmowa ma dobrą dramaturgię i puentę, a teatralna recenzja nie jest przesadnie ostra. Jasne, błędów popełniliśmy mnóstwo, ale parliśmy do przodu, nawet kiedy brakowało pieniędzy, zasobów ludzkich czy kiedy – najczęściej słusznie – zbieraliśmy od Czytelników cięgi.
Felietony na naszych łamach pisali m.in.: Michał Bristiger, Maria Poprzęcka, Anda Rottenberg, Dariusz Czaja, Tomasz Fiałkowski, Mirek Filiciak i Arek Tarkowski, Łukasz Gorczyca, Joanna Krakowska, Joanna Tokarska-Bakir, Andrzej Stasiuk, Małgorzata Łukasiewicz, Ziemowit Szczerek, Maciej Sieńczyk czy Dorota Masłowska. Eseje – nie tylko o kulturze, ale też o współczesnej obyczajowości, empatii wobec uchodźców, sile kobiet, zbieraniu śmieci, powolności ślimaków, łysinie – publikowali u nas m.in. Iwona Kurz, Przemysław Czapliński, Jerzy Jarniewicz, Krzysztof Środa, Robert Pucek, Kaja Malanowska, Paweł Mościcki, Jolanta Janiczak, Andrzej Leder i Michał Paweł Markowski.
Wybrane teksty z łamów „Dwutygodnika” złożyły się na tom „Delfin w malinach. Snobizmy i obyczaje ostatniej dekady” – popularny wśród Czytelników i szeroko komentowany w mediach. W naszej serii wydawniczej prowadzonej z Wydawnictwem Czarne ukazały się także książki Macieja Sieńczyka „Wśród przyjaciół” i Rafała Księżyka „Wywracanie kultury. O dandysach, hipsterach, mutantach”, a wcześniej (we współpracy z wydawnictwem Słowo/obraz terytoria) felietony Alka Tarkowskiego i Mirka Filiciaka oraz Marii Poprzęckiej, a także rozmowy z tłumaczami Adama Pluszki.
Komentarze
Dorota Masłowska
„Dwutygodnik” jest dla mnie jako dla czytelniczki pismem jedynym, wyjątkowym i bezprecedensowym, jeśli chodzi o wysokokontekstowy, ale niehermetyczny komentarz do kultury współczesnej, o poziom dyskusji o niej, o czujność i szybkość reakcji na pojawiające się zjawiska. Internetowa formuła sprawia, że dociera wszędzie i stanowi demokratyczną ogólnodostępną platformę kulturalną: współtworzy festiwale i cykle wydawnicze; eksploruje i dokumentuje rejony kultury wcześniej mało widzialne: zaprasza do dyskusji np. aktorów teatralnych albo tłumaczy; spekuluje o grach i nowych technologiach. Publikuje na swoich łamach intelektualistów każdego pokolenia, chociaż właściwie jest realnym zjawiskiem pokoleniowym; chyba nie jesteśmy ani X, ani Y, ani Pepsi, ani ChaiMate, tylko pokoleniem „Dwutygodnika”.
To jest pismo, które nie ma w tej chwili w Polsce ŻADNEJ realnej konkurencji, za to ma jakość, której nie da się nawet musnąć za pomocą ręcznych sterowań, łapanek i figurantów.
Marcin Wicha
Powinienem napisać o ważnych autorach, tekstach, rzeczach, których bym nie wiedział, gdyby nie „Dwutygodnik”. Ale myślę, że jest coś jeszcze, dla mnie nawet ważniejszego.
„Dwutygodnik” to pierwsza gazeta, którą byłem w stanie czytać na ekranie. Zawsze był świetnie zaprojektowany, nawet w czasach, kiedy typografia jeszcze się nie kolegowała z internetem.
„Dwutygodnik” potrafił dowieść, że prasa ma przyszłość. Nie był cyfrową wersją czegoś. Nie był formą przetrwalnikową. Nie imitował papieru. Zawsze był najprawdziwszą gazetą. Z prawdziwymi tytułami, wyimkami, podpisami i notami. I każdy numer okazywał się czymś więcej niż sumą tekstów. Mieszał solenność i przewrotność, powagę i humor zza węgła.
Jednym słowem: „Dwutygodnik” przenosił do internetu wszystkie gry, w które bawi się dobrze zrobiona gazeta ze swoimi czytelnikami. Gdyby kiedyś zniknął, właśnie tego brakowałoby mi najbardziej. (Mam nadzieję, że nie zniknie).
Dział „Literatura” od samego początku, we współpracy z Instytutem Kultury Miejskiej w Gdańsku, współtworzył ruch, który doprowadził do docenienia problemów związanych z przekładem na rynku literackim – opublikowaliśmy łącznie 56 rozmów z tłumaczkami i tłumaczami. Recenzowaliśmy debiutantów, krytykowaliśmy uznane gwiazdy. W rubryce poetyckiej publikowaliśmy najważniejszych współczesnych poetów i szukaliśmy nowych talentów. Udało nam się porozmawiać między innymi z George’em Saundersem i z legendarną redaktorką PIW-u Marianną Sokołowską, spotykaliśmy ze sobą pisarzy parami lub trójkami, krytykowaliśmy książki, które wszyscy chwalą, i chwaliliśmy niedostrzeżone. W 2013 byliśmy nominowani do nagrody Polskiej Izby Książki „PIKowy laur” za najciekawszą prezentację książki w mediach elektronicznych. Za wywiad z Jackiem Hugo-Baderem Adrian Stachowski otrzymał nominacje do nagród Grand Press, MediaTory i Nagrody im. Barbary Łopieńskiej.
Od początku śledziliśmy młody polski teatr: pojawiały się u nas jedne z pierwszych wywiadów i tekstów poświęcone Monice Strzępce i Pawłowi Demirskiemu, Krzysztofowi Garbaczewskiemu czy Weronice Szczawińskiej. Wcześnie dostrzegliśmy zjawisko zwrotu performatywnego, wejścia tańca do teatru. Od początku pisaliśmy o Cezarym Tomaszewskim czy Marcie Ziółek. Pilnie śledziliśmy formujące się w Polsce, odrębne od teatru środowisko tancerzy. Wraz z Instytutem Muzyki i Tańca stworzyliśmy cykl portretów najważniejszych choreografów, a z Nowym Teatrem w Warszawie – serię wywiadów z najciekawszymi z nich. Reagowaliśmy na sytuacje kryzysowe w polskim teatrze. Na łamach „Dwutygodnika” pojawiały się komentarze Małgorzaty Dziewulskiej, Joanny Krakowskiej, Krystyny Duniec, Grzegorza Niziołka, Piotra Gruszczyńskiego, Krystiana Lupy, Witolda Mrozka czy Henryka Grynberga. W ostatnich latach, kiedy tygodniki i gazety codzienne coraz mniej uwagi poświęcały teatrowi, staliśmy się jednym z nielicznych miejsc, gdzie co tydzień publikowane były wywiady, obszerne recenzje i komentarze.
Komentarze
Adrian Panek
Śniła mi się dzisiaj siedziba „Dwutygodnika”, w której nigdy nie byłem, a która składała się głównie ze schodów. To niezbyt wyrafinowana metafora komunikacji, ale nieźle oddaje wrażenie miejsca, w którym ma się poczucie równoczesności. Sam układ graficzny i sposób nawigacji w „Dwutygodniku” sprawia, że widzimy to, co się dzieje w kulturze jako całość, w jakimś szerszym kontekście, którego nie widać z naszego kąta. Bardzo lubię te chaotyczne przejścia przez działy, które przeważnie kończą się esejem przyrodniczo-ornitologicznym, co być może jest nawet lepszą metaforą. Schody śnić – pokonywać trudności, tego życzę Redakcji.
Bartosz Żurawiecki
Nie będzie „Dwutygodnika”, to nie będzie gdzie pogadać o kulturze – bez zacietrzewienia, bez emfazy, bez frazesów i marketingowego szczebiotu. Merytorycznie i konkretnie. Nie będzie „Dwutygodnika”, to już całą „polskojęzyczną” sieć przejmą: bigoci, grafomani, oportuniści i zwykli kretyni, argumenty zaś zostaną zastąpione przez emocje, uniesienia, obelgi i groźby. Nie będzie „Dwutygodnika”, to znikną z polskich mediów: ironia, dystans, wieloznaczność i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Nie będzie „Dwutygodnika”, to nic nas już nie ochroni przed zidioceniem w duchu kapitalistyczno-
Dział „Film” był miejscem rozwoju niezależnej krytyki, od początku był otwarty dla wszystkich, którzy potrafili pisać o filmie. Spotykali się tu krytycy i krytyczki różnych opcji światopoglądowych i generacji – ci, którzy dopiero zaczynają, i ci, którzy ciągle są punktem odniesienia dla debiutantów. W 2012 roku otrzymaliśmy Nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Nasi Autorzy byli wielokrotnie nominowani do nagród PISF w kategorii „krytyka filmowa” i wygrywali konkursy o nagrodę im. Krzysztofa Mętraka – najważniejsze w kraju wyróżnienie dla młodej krytyki filmowej. Publikowaliśmy także eseistykę filmową, relacjonowaliśmy najważniejsze festiwale światowe i krajowe. Pisaliśmy o fabułach, animacji i dokumencie. Wskazywaliśmy nowe nadzieje kina i przypominaliśmy niesłusznie przeoczonych. Nie zapominaliśmy, że „serialowa rewolucja” też domaga się prawdziwej krytyki i namysłu.
Mimo niekończących się utyskiwań na śmierć krytyki artystycznej w Polsce udało nam się przez ostatnie 9 lat uprawiać ją w dziale „Sztuka”. Zgromadziliśmy wokół pisma najciekawszych autorów zajmujących się sztuką współczesną, piszących w sposób przystępny i jednocześnie pogłębiony. Do naszych stałych współpracowników należy związany z nami od samych początków Karol Sienkiewicz, gdy zaczynaliśmy – młody absolwent historii sztuki, dziś – laureat najważniejszej polskiej nagrody w dziedzinie krytyki artystycznej im. J. Stajudy, autor kilku świetnych książek, podkradany nam systematycznie przez najważniejsze pisma branżowe i czołowe dzienniki ogólnokrajowe. Od kilku lat publikuje u nas również Stach Szabłowski, jeden z najlepszych krytyków sztuki w kraju. Świetne wywiady przygotowują Monika Stelmach, Arkadiusz Gruszczyński, Adam Mazur, a jeszcze niedawno również debiutujący u nas, nieodżałowany Iwo Zmyślony. W dziale ciągle staraliśmy się wyjść poza perspektywę warszawską, co nie zawsze się udawało. Wysyłaliśmy krytyków za granicę, by relacjonowali imprezy artystyczne, które zmieniały bieg światowej sztuki. Od lat byliśmy obecni na documenta w Kassel, Biennale w Wenecji czy na nomadycznej Manifeście, a także na mniej oczywistych, ale przełomowych wystawach światowych, jak Biennale w Istambule czy w Rydze. W 2016 roku po zwycięstwie Orbana, zaniepokojeni pojechaliśmy też do Budapesztu obserwować, jak tamtejsza scena artystyczna radzi sobie z narastającym nacjonalizmem. Staraliśmy się poświęcać uwagę również projektowaniu i architekturze, które po latach zaniedbań wreszcie na nowo zaczęły dochodzić do głosu. Tę część działu budowały z nami m.in. wspaniałe specjalistki Lidia Pańków i Klara Czerniewska oraz Marcin Wicha i Grzegorz Piątek.
Komentarze
Iwona Kurz
„Dwutygodnik” to jedyne takie pismo pomiędzy Bugiem a Odrą – nowoczesne, a zarazem trochę nie na nasze czasy, rzeczywiście „po stronie kultury” (by zabawić się z podtytułem). Internet pozwala na zasięg i umożliwia szeroki dostęp oraz lekturę w bardzo różnych okolicznościach. Lekturę czegoś, co w ścisłym sensie można nazwać magazynem kulturalnym – również dlatego, że jest dziś niezrównanym zasobem wiedzy o minionej dekadzie. Redakcja, dzięki swojej otwartości i pomysłowości (czego doświadczyłam również jako autorka – z tej perspektywy „Dwutygodnik” to enklawa luksusu) wypromowała pewien styl pisania – inaczej, swobodniej, ale ze stałą myślą o czytelnikach. W połączeniu z chęcią, by śledzić puls kultury w różnych mediach i różnych jej rejonach – sztuk wielkich, ale też obyczajów codziennych, słowa i teatru, ale też mediów i praktyk cyfrowych – daje to unikalną całość, która nie ogranicza się do jednej branży ani do notek na pół strony, jak to dziś bywa. Tu się pisze z zasięgiem i, często, z rozmachem.
Jako czytelniczka „Dwutygodnika” – wierna: ciągle coś czytam, zachowuję na później, przekazuję, polecam, czekam na teksty – nie tylko mogłam czuć się na czasie, ale przede wszystkim miałam stałą szansę ciągłego odkrywania, zarówno autorek, piszących i komentowanych, jak i zjawisk i rzeczy, o których pisały.
Weronika Szczawińska
Każdy ma jakieś przyzwyczajenia i upodobania związane ze swoim byciem w kulturze, które zmieniają się w czasie – dla mnie jedna rzecz jest niezmienna: niezmiennie czekam na każdy numer „Dwutygodnika”. Każda kolejna odsłona jest jak prezent, kosz z niespodziankami, pełny czytelniczych przyjemności. To pismo tworzone jest przez grupę ludzi, dla których kultura to nie jest ciężki obowiązek, ale praktyka codzienna, niezbędna, radosna i zaangażowana. Stąd ich nieustanna pomysłowość, która idzie w parze z niezwykle wysokimi kompetencjami autorów. „Dwutygodnik” niejednokrotnie potrafił zmienić ton, kierunek dyskusji w każdej z dyscyplin, którymi się zajmuje. „Dwutygodnik” to naturalna przestrzeń dla wszystkich maniaków i maniaczek kultury, ale też nieocenione narzędzie jej popularyzacji. Kultura w ujęciu „Dwutygodnika” jest fajna, demokratyczna, niezmierzona, zaskakująca. To przestrzeń pełna filozofii, komiksów, recenzji, dźwięków mniej i bardziej poważnych, teatru, seriali, a także tradycji, o które nikt inny się nie potrafił upomnieć. Dla mnie to jest taka konstelacja, której częścią bardzo mocno się czuję. I nie wyobrażam sobie, żeby miała zniknąć.
Każdego dnia ukazuje się kilkadziesiąt płyt wartych uwagi, książek i filmów, odbywają się koncerty i festiwale. Dział „Muzyka” próbował opowiadać o świecie i współczesnej kulturze poprzez dźwięki, zarówno w muzyce współczesnej, jak i popularnej. O samej muzyce – wierząc, że ta nie istnieje w próżni – próbowaliśmy opowiadać, odnosząc się do kontekstu kulturowego, politycznego i społecznego. Chcieliśmy być nie tyle przewodnikami konsumentów, ile miejscem, w którym rozpoczyna się i nawiązuje szeroką dyskusję. Teksty opublikowane w dziale zdobyły cztery nagrody w organizowanym od 2015 roku Konkursie Polskich Krytyków Muzycznych KROPKA Fundacji Meakultura. Tekst Rafała Wawrzyńczyka poświęcony utworowi „in vain” Georga Friedricha Haasa otrzymał Grand Prix tego konkursu. Naszymi autorami byli najciekawsi polscy krytycy. Pisaliśmy o premierach operowych i festiwalach, a także o przemianach rynku muzycznego.
W dziale „Media” przyglądaliśmy się najnowszej kulturze cyfrowej oraz sztuce hybrydowych mediów w Polsce i na świecie: wirtualnej rzeczywistości, sieciom społecznościowym, aplikacjom, interaktywnym opowieściom i muzeom, podkastom, grom komputerowym. Wypatrywaliśmy przyszłości mediów i nowych sposobów opowiadania historii. Krytycznie przyglądaliśmy się społecznym zmianom pod wpływem cyfrowych technologii. Nie tylko opisywaliśmy nowe formy, ale też sami je tworzyliśmy. W 2015 roku stworzyliśmy interaktywny reportaż o Służewie Filipa Springera i Michała Szoty. Od 2015 roku produkowaliśmy podkast „Odbiornik”, w którym Agnieszka Słodownik i Ania Desponds rozmawiają o technologii w sztuce i sztuce życia z elektronicznymi mediami; o kulturze mediów, jej przyszłości, hybrydowych formach łączących cyfrowe możliwości i dziedzictwo analogu. Jesteśmy jedynym miejscem w sieci, które przedstawiało polskich artystów nowomediowych (grupa panGenerator, Paweł Janicki, Jakub Wróblewski, Maciej Wojnicki) i twórczych programistów (cykl „Rozmowy z programistami”) oraz omawiało najważniejsze festiwale kultury cyfrowej.
Wspólnie z autorem strategii i koncepcji portalu, Jakubem Górnikiem, i producentem strony Jackiem Karaszewskim, wypracowywaliśmy też od samego początku istnienia magazynu najlepsze możliwe formy dla tekstów, kilkukrotnie dostosowywaliśmy funkcje strony i szatę graficzną „Dwutygodnika” do najnowszych sieciowych standardów, niejednokrotnie też je definiując.
Komentarze
Łukasz Najder
„Dwutygodnik” to dla mnie przeżycie... I od zawsze – w pierwszym rzędzie – wielość i wolność najróżniejszych dykcji, form i poetyk. Na pustyni polskiego pisania o kulturze, asekuranckiego, pluszowego, surfującego na falach funkcjonalnego bezstylu, wyzutego z „ja”, które nie chce niczym ryzykować, magazyn ten mieni(ł) się niczym Las Vegas. Na jego łamach znalazło się miejsce i dla postsarmackiego gonzo Ziemowita Szczerka, i precyzyjnej, laserowej frazy Joanny Krakowskiej, transowego Konstantego Usenki i wnikliwych relacji sprzed ekranu Klary Cykorz, biograficznych opowieści Aldony Kopkiewicz i narracji o grach Marzeny Falkowskiej. Tu Nowicki pisał o jedzeniu i fotografiach, Poprzęcka o sztuce, Markowski o Ameryce, Szostak o miłości i bitcoinach, Stachowski o reportażach, Płaza o Grabińskim, a Masłowska o PoLOLsce. W „Dwutygodniku” był esej, wywiad, recenzja, felieton i wiersze. A teraz już nie będzie. I cześć.
Agata Bielik-Robson
„Dwutygodnik” to moje ulubione pismo kulturalne i nie wyobrażam sobie, by znikło z mojego horyzontu. Byłaby to prawdziwa intelektualna katastrofa. Jeśli potrzebuję zorientować się, czy taka, czy inna pozycja – literacka, filozoficzna, poetycka, muzyczna czy filmowa – godna jest uwagi, to dowiaduję się o tym z recenzji zamieszczanych w „Dwutygodniku”, na które zawsze składają się długie, autorskie i przemyślane eseje. Jeśli mam ochotę zasięgnąć wiedzy o tym, co akurat dzieje się na rynku opiniotwórczym, tak polskim, jak światowym, sięgam po „Dwutygodnik”, bo piszą tam mądrzy ludzie, którym po prostu ufam, i moralnie, i intelektualnie. „Dwutygodnik” – pismo niezwykle czujne literacko, doskonale obyte z dziwnym światem dzisiejszych idei, bezpretensjonalne, wolne od bełkotliwego żargonu, zrzeszające jedno z najbardziej twórczych środowisk w Polsce – po prostu MUSI przetrwać.
W 2013 roku stworzylismy dział „Obyczaje”, w którym publikowaliśmy teksty o najciekawszych zjawiskach kultury codziennej, zagadnieniach społecznych, a także współczesnych dziwactwach, snobizmach, modach i śmiesznostkach. Wierzyliśmy, że subtelne narzędzia, które przykładamy do dzieł sztuki, posłużą także dobrze do bezpośredniej opowieści o świecie wokół nas. Wizja artysty czy krytyka jest odświeżającym filtrem, dzięki sztuce rzeczywistość zyskuje na subtelności, a opowieść o niej staje się trafniejsza.
W 2014 roku „Dwutygodnik” otrzymał przyznawaną przez TVP Kultura nagrodę Gwarancja Kultury w kategorii „Kultura w sieci”. Laureata wybierali czytelnicy w internetowym głosowaniu. W ankiecie magazynu „Press” z marca 2018 roku magazyn znalazł się na trzeciej pozycji (wyprzedzając m.in. Onet) wśród serwisów internetowych najchętniej czytanych przez dziennikarzy. Redaktorzy „Dwutygodnika” zasiadają w komisjach nagród przyznawanych artystom (m.in. Paszporty „Polityki”) oraz wchodzą w skład jury najważniejszych festiwali i nagród literackich.
Przez lata stworzyliśmy niezliczone cykle autorskie oraz numery tematyczne, przybliżaliśmy Czytelnikom kulturalną kuchnię w takich cyklach, jak „Projekt książka”, „Projekt film” czy „Projekt spektakl”. Opowiadaliśmy o tym, jak powstaje dzieło sztuki i kto angażuje się w ten proces. W teatralnym cyklu „Backstage” pokazywaliśmy to, czego zazwyczaj nie widzi publiczność i recenzenci: tygodnie prób, dyskusje, czytanie, oglądanie, słuchanie, projektowanie, burzenie, budowanie na nowo. W osobnych cyklach zajmowaliśmy się kulturą wsi oraz mniejszych ośrodków, w cyklu „Zabobony” intelektualiści i pisarze tropili myślowe schematy i przesądy. Jednym ze stałych cykli była również „Muzyka 2.1” przedstawiająca najważniejszych polskich kompozytorów muzyki współczesnej młodego i średniego pokolenia. W ostatnich latach opublikowaliśmy m.in. numery tematyczne o humorze, kulturze lokalnej, przegrywie i dziwnej polskości.
Komentarz
Filip Springer
W historii mojej internetowej przeglądarki nie ma chyba strony, którą odwiedzałbym częściej i na której siedziałbym za każdym razem tak długo. „Dwutygodnik” to dla mnie absolutnie najważniejsze miejsce, z którego czerpię swoją wiedzę o tym, co ważnego dzieje się w kulturze. Mógłbym tu pisać o znakomitych autorach, doborze tematów, sposobie ich ujęcia, aktualności i ponadczasowości tekstów. Ale to, za co podziwiam „Dwutygodnik” najbardziej, to język. Myślę, że największym osiągnięciem tej redakcji jest wypracowanie języka, który nie idzie na żadne kompromisy, a jednocześnie pozostaje jasny, czytelny i przystępny. To jest wielka sprawa, bo dzięki temu językowi „Dwutygodnik” nie jest kolejnym, hermetycznym periodykiem dla wąskiego kręgu, a medium powszechnym, które kulturze się nie tylko czujnie przygląda, ale też ją popularyzuje.
Trudno nam wyobrazić sobie sytuację, w której wszystko to miałoby się skończyć, a w kolejne wtorki i piątki w „Dwutygodniku” nie ukazałby się już ani jeden tekst. Mamy wiele planów i pomysłów, tematów do opisania, filmów, spektakli, książek i płyt muzycznych do zrecenzowania. Mamy nadzieję, że udało nam się stworzyć miejsce wyraziste, spójne i bogate, skupić wokół siebie grono wymarzonych autorów – ten potencjał bardzo łatwo zaprzepaścić. Pismo o kulturze to delikatny twór zbudowany na zaufaniu redaktorów, czytelników i pisarzy, recenzentów, eseistów, a także artystów – brak wydawniczej ciągłości może się okazać fatalny w skutkach. Mamy nadzieję, że przetrwamy chwilowe trudności, znajdziemy nowe źródło finansowania i będziemy nadal żywym miejscem wymiany myśli. Dziękujemy Czytelnikom i Autorom – nawet części ich nazwisk nie mamy tu możliwości wymienić – za ostatnie dziewięć lat. W kwietniu 2019 roku obchodzilibyśmy dziesięciolecie istnienia. Liczymy na to, że spotkamy się wspólnie, by świętować urodziny i snuć plany na przyszłość.
Zofia Król, Paweł Soszyński, Paulina Wrocławska, Maciej Jakubowiak, Piotr Kowalczyk, Agnieszka Słodownik, Jakub Socha, Anna Pajęcka
Do zespołu „Dwutygodnika” należeli także: Jarosław Borowiec, Tomasz Cyz – pierwszy redaktor naczelny, Bogusław Deptuła, Juliusz Kurkiewicz, Paulina Kwiatkowska, Katarzyna Tórz.
W 2009 roku dyrektorem Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego, a później Narodowego Instytutu Audiowizualnego był Michał Merczyński, który zdecydował o zainicjowaniu pisma.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).
Komentarze
Maria Poprzęcka
9 lat, ponad 250 numerów, 70 tys. czytelników, 63 tys. lajków – to nie wyniki popularnego portalu o miłostkach celebrytów, gotowaniu czy odchudzaniu. To „Dwutygodnik” – internetowe pismo poświęcone kulturze. Kulturze rozumianej tak, jak ją widzą młodzi redaktorzy. Kulturze niepodzielonej na „wysoką” i „niską”, elitarną i egalitarną, kulturę Warszawki i subkulturę blokowisk. Lekceważenie przez pismo podobnych hierarchicznych dystynkcji wynika nie tyle z programowych deklaracji, ile z zanurzenia się w kulturze takiej, jaka ona po prostu dziś jest. Widziana i doświadczana zachłannie, bez uprzedzeń, za to z niewygasającą ciekawością. Ciekawością dla wszystkiego, co nas otacza, co wokół nas powstaje, co się kłębi, kotłuje, miesza. Z ciekawością dla tego, co widać, co słychać, co czuć. Ale to nie kronika aktualności. Szczególnym osiągnięciem „Dwutygodnika” jest połączenie zdolności szybkiego chwytania tego, co nowe i bieżące, z refleksją i poważnym namysłem nad współczesną kulturą.
Sama, z pokolenia papierowo-analogowego, ale wyczulona przede wszystkim na wizualność, cenię w piśmie internetowym nieporównywalne możliwości obrazowania – spektakli, wystaw, widowisk, filmów. Nie bez sentymentów dla prasy papierowej (choćby dlatego, że towarzyszyła mi przez całe życie), czekam niecierpliwie na kolejne numery. Nie tylko ja. To pismo się czyta, komentuje, cytuje. Pisząc o dzisiejszej kulturze, „Dwutygodnik” sam stał się jej ważną częścią.
Bartłomiej Chaciński
Właściwie nie wiem, kiedy „Dwutygodnik” stał się kluczowym medium kulturalnym w Polsce. Nie był nim w momencie powstania, prawie 10 lat temu, bo trudno takie rzeczy zadekretować, nawet jeśli ktoś wymyśli otwartą platformę z charakterystyczną szatą graficzną i zatrudni grono dobrych redaktorów. Trudno też wskazać jeden przełomowy moment, jednego autora czy tym bardziej jeden tekst – nawet cykl „Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu” Doroty Masłowskiej, choć szczególnie ważny, solowo tego nie pociągnął. Chodzi najwyraźniej o to, że z czasem, jak to w internecie, „Dwutygodnik” tak mocno zlinkował się z całą resztą, że aż zaczął pełnić rolę takiego centrum w sposób naturalny. Czyli przewrót w opowiadaniu w sieci o kulturze w sposób zorganizowany instytucjonalnie (i za publiczne pieniądze) dokonał się w dużej mierze samoistnie, zgodnie z naturą medium. Ale oczywiście dzięki konsekwencji wydawcy i mądrej, otwartej polityce załogi. Sam zdałem sobie z tego sprawę, gdy coraz częściej, żeby coś napisać, trzeba było sprawdzić, co było w „Dwutygodniku”, odnieść się do tego, zacytować, a na liście krytyków-jurorów Paszportów „Polityki” „Dwutygodnik” stał się jednym z najszerzej reprezentowanych polskich mediów. Dodatkowo jeszcze jako czytelnik odnajdywałem się w sposobie myślenia reprezentowanym przez wielu autorów tego magazynu – żeby o tych najbardziej skomplikowanych i niszowych zjawiskach kultury pisać w sposób przystępny, a te najbardziej popularne traktować poważnie. Dlatego właśnie nie wyobrażam sobie dzisiejszej polskiej prasy kulturalnej bez „Dwutygodnika”.