Starsza siostra
Andrea Canepa / CC BY-NC-SA 2.0

10 minut czytania

/ Literatura

Starsza siostra

Anna Arno

Twórczość Ester Singer Kreitman warto czytać jako świadectwo gorzkiego losu kobiety w tradycyjnym świecie rządzonym przez religijne konwencje. Jej biografia to również cykl nie do końca udanych prób emancypacji oraz zmaganie z demonami własnej psychiki

Jeszcze 3 minuty czytania

Batszewa Singer była córką rabina Biłgoraja. Błyskotliwa, głodna wiedzy, umiała analizować zawiłości Talmudu. Jako kobieta nie mogła jednak zostać uczoną w piśmie. Rodzice znaleźli jej delikatnego, nieśmiałego męża: w tym związku ona nosiła spodnie. „Byliby dobraną parą, gdyby ona była mężem, a on żoną” – uważał ich starszy syn Izrael Joszua. Z kolei młodszy, Izaak Bashevis wspominał, że jako dziecko wstydził się imienia matki – brzmiało staroświecko, kojarzyło się z biblijną cudzołożnicą, kochanką króla Dawida.

Obaj synowie zostali wybitnymi autorami języka jidysz. Starszy zmarł w Nowym Jorku w 1944 roku. Autor „Sztukmistrza z Lublina” w 1978 roku został wyróżniony Nagrodą Nobla. Mało kto pamięta, że mieli siostrę, która jako pierwsza zaczęła spisywać rodzinne opowieści. Dziś twórczość Hinde Ester Singer Kreitman jest na nowo odkrywana. Warto ją czytać przede wszystkim jako świadectwo gorzkiego losu kobiety w tradycyjnym świecie, rządzonym przez religijne konwencje. Biografia Kreitman to również cykl nie do końca udanych prób emancypacji oraz zmaganie z demonami własnej psychiki.

Pierworodne dziecko było dla Batszewy Singer rozczarowaniem – sama źle się czuła w kobiecej skórze i marzyła o chłopcu. Córeczkę oddała na wychowanie mamce. Dziewczynka chowała się w ciasnocie, w wielodzietnej rodzinie. Jej kołyskę stawiano pod stołem: kurz i ciemność spowodowały trwałe uszkodzenie wzroku. Z „trudnego”, nerwowego dziecka wyrosła smutna, apodyktyczna osoba. Rodzice zaaranżowali małżeństwo z antwerpskim szlifierzem diamentów. Dziewczyna czuła, że rodzina chce się jej pozbyć. Kiedy jednak matka zaproponowała odwołanie ślubu, stwierdziła, że „woli wygnanie”: „Zniknę. Nie będziecie wiedzieli, gdzie leżą moje prochy” – tak zapamiętał tę scenę młodszy brat. W autobiograficznej opowieści „Urząd mojego ojca” Izaak Bashevis Singer wspominał, że w ślubnym prezencie Ester dostała od teścia kosztowny złoty łańcuch. Podobny podarek otrzyma Dwojra, bohaterka jej pierwszej powieści. Czuła zimny dotyk tego metalu, pomyślała, że „najgroźniejszego psa dałoby się związać takim łańcuchem”.

W pociągu do Antwerpii Ester zdradziła matce swój sekret: pisze opowiadania. Batszewa kazała natychmiast wyrzucić notesy; Ester posłuchała. Matka tłumaczyła się obawą, że zapiski mogłyby wzbudzić podejrzenia carskiej policji. Natomiast syn Ester, Maurice Carr, po latach spekulował, że intelektualnie niespełniona babcia Singer była po prostu zazdrosna o córkę. Okres antwerpski zainspirował drugą powieść Kreitman, „Diamenty” (1944). Po wybuchu I wojny światowej Ester z mężem przeniosła się do Londynu. Żyli właściwie osobno. Choć literackie pierwociny demonstracyjnie podarła na strzępy, nie wystarczała jej rola żony i gospodyni. W 1926 roku z trzynastoletnim synkiem przyjechała do Warszawy z nadzieją na aktywne i twórcze życie. Tłumaczyła na jidysz Dickensa i Shawa, ale rodzina nie wsparła jej planów. Matka przywitała ją uwagą, że „nawet nie jest taka brzydka jak zapamiętała”. Maurice Carr wspominał rywalizację pomiędzy piszącymi braćmi; Izaakowi rodzina przepowiadała piękną przyszłość. Ester była przywiązana do Joszui, natomiast stosunki z młodszym o trzynaście lat Izaakiem nigdy nie były bliskie. W 1933 roku Joszua wyjechał do Stanów Zjednoczonych, dwa lata później dołączył do niego Izaak. Nie odpowiadał na listy, a w 1947 roku odmówił siostrze pomocy w emigracji do Ameryki. Po śmierci Kreitman w 1954 roku poświęcił jej opowiadanie „Seans”, ale wydawca przekręcił jej pierwsze imię z Hindełe na Minde.

Nieudany warszawski eksperyment podziałał na Ester motywująco. Jak wspominał jej syn, była urodzoną gawędziarką: „odkąd sięgam pamięcią, dzień w dzień, rok po roku, matka moja zasypywała mnie nostalgicznymi opowieściami, pełnymi drobiazgowych i żywych wspomnień o jej narodzie w starym kraju – die alte heim”. Ale powieść, nad którą zaczęła pracować po powrocie, nie była sentymentalną wizją dzieciństwa. „Taniec demonów” opowiada o kilku latach z życia żydowskiej rodziny. Najbliższa Ester jest Dwojra, która szuka niezależnego, świeckiego życia: chodzi na kursy, wiąże się z grupką socjalistów i przeżywa miłosne rozczarowanie. Osłabiona porażkami, zgadza się na zaaranżowane małżeństwo. Ale nawet ta próba ucieczki kończy się fiaskiem: mąż nie radzi sobie z utrzymaniem rodziny, przymierają głodem. Dwojra godzi się z losem, ale to doprowadza ją na skraj obłędu. Swojej bohaterce Ester Kreitman przypisała własne „demony”: zazdrość o brata, odrzucenie przez matkę, lekceważenie ojca, który widzi ją na tradycyjnym miejscu żydowskiej kobiety. „Taniec demonów” („Der Shaidim Tantz”) ukazał się w Polsce w 1936 roku. Przekład angielski (pod tytułem „Deborah”) zebrał pozytywne recenzje. Jak jednak ocenia Magdalena Ruta, polska znawczyni twórczości Kreitman, „powieść jest ciekawym dokumentem literackim, zawiera wiele fragmentów zdradzających dar obserwacji i poczucie humoru autorki, nie wytrzymuje jednak krytyki jako przedsięwzięcie artystyczne. Nuży natrętnie powracającymi analizami stanu psychicznego bohaterki, jej egzaltacją, niezdecydowaniem i niepokojem”.

Ester Singer Kreitman, „Rodowód”. Przeł. Natalia Moskal, Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, 192 strony, w księgarniach od 5 października 2016Ester Singer Kreitman, „Rodowód”. Przeł. Natalia Moskal, Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, 192 strony, w księgarniach od 5 października 2016Podobnie czyta się opowiadania z tomu „Rodowód”. Zostały przełożone z angielskiego, ale Monika Adamczyk-Garbowska skonsultowała polską wersję z  tekstem w jidysz. Dzięki temu udało się zachować posmak oryginału: mięsisty język, uważność na codzienne szczegóły, familiarne zgrubienia. Nieomal wszyscy bohaterowie chcieliby być kimś innym, ale ich desperackie próby kończą się bolesnym rozczarowaniem. Historie z pierwszej części zbioru toczą się w scenerii małego żydowskiego miasteczka gdzieś na polskich kresach. W drugiej, określonej jako „opowiadania londyńskie”, bohaterowie zmieniają imiona na Bill, Jim i Jack, ale obracamy się w tym samym kręgu problemów: złamanie postu, poszukiwanie żydowskiego narzeczonego. Zeświecczeni emigranci borykają się z delikatnymi kwestiami tożsamości. Zamożna pani Segal „z prawdziwą żydowską dumą zawsze daje gojom większy napiwek, nie chcąc, aby zostali antysemitami”. Nie ukrywa swojego pochodzenia, wręcz się nim chlubi: „Czerpie niemałą przyjemność z obserwowania gojów zaglądających ukradkiem w jej okna z ulicy. Uwielbia widok zdumienia na ich twarzach, kiedy zauważają ogromny, wystawny salon, w którym ciężkie srebrne szabasowe świeczniki roztaczają uroczystą aurę”.

Kreitman komponuje nieomal katalog „żydowskich” problemów. Niestety te kwestie zostały zarysowane grubą kreską, jak w moralnej powiastce. Brakuje subtelności, a może i szczypty magii, która tak zachwyca u autora „Szoszy”. Tak jakby zadry i żale nie pozwalały Ester oglądać się z nostalgią na pejzaż „starego kraju”; nie uwolniła się z uścisku złotego łańcucha. Jest gniewna i pokrzywdzona, a jej opowiadania dają tego przejmujące świadectwo. Nie wznoszą się jednak na wyższy pułap fikcji, gdzie moralne wybory stają się drugorzędne, stanowią jedynie pretekst dla opowieści.

Otwierający zbiór „Nowy świat” to zbeletryzowana autobiografia dzieciństwa. Już w brzuchu matki dziewczynka się wierci, a po porodzie nikt się nad nią nie rozczula. Podobnie jak Ester poniewiera się w zastępczym domu. W kolejnych historiach pojawia się zakazana miłość. Ojcowie się zaharowują, aby dobrze wydać córki za mąż. „Dobrze” to niekoniecznie znaczy „bogato”; Herszel całe życie żałuje, że został krawcem i nie mógł się uczyć. Dlatego dziewczyny powinny wyjść za uczonych. W dniu ślubu starszej ojciec dowiaduje się jednak, że młodsza potajemnie popełniła mezalians. Inny pracowity rzemieślnik gryzie się tym, że w szabas policzył drewno i boi się, że to grzech. Z kolei lękliwy rabin odrzuca prestiżową  propozycję z innego miasteczka. Czuje, że byłaby to zdrada własnej społeczności: „My też mamy cmentarz”, tłumaczy odmowę.

Czternastoletnia Hinde Ester słyszała, jak chwalono jej brata. „A ja kim zostanę?”– pytała. „Oczywiście nikim”. Można sobie wyobrazić, że podobnie jak powieściowa Dwojra, również Ester co noc przed snem postanawiała „wziąć los w swoje ręce” i „stać się kimś”. Los starszej siostry zainspirował opowiadanie Izaaka Bashevisa, „Jentł, chłopiec z jesziwy”, przeniesione na ekran przez Barbrę Streisand. Oto dziewczyna, która nie odnajduje się w kobiecym ciele i losie, ucieka z domu i w męskim przebraniu wstępuje do szkoły talmudycznej. Kreitman nigdy nie zrobiła równie radykalnego kroku. Sferą jej wolności pozostawała literatura: publikowała opowiadania w gazetach i jidyszowych magazynach w różnych krajach. Wycinała recenzje swoich książek, ale było to źródłem najwyżej przelotnej satysfakcji.

Syn wspominał, że całe życie dręczyły ją demony. W „Urzędzie mojego ojca” Izaak Bashevis opowiadał, że zdarzały jej się ataki histerycznego  śmiechu, a po nich omdlenia. Od dziecka cierpiała na epilepsję, a londyński lekarz zdiagnozował psychozę. Gwałtowna, wybuchowa, najpierw była zazdrosna o braci, potem zaborczą miłością kochała jedynego syna. Wnuczka, Hazel Karr, bała się Ester i jej mrocznego, zagraconego mieszkania: „Babka była przysadzista, zawsze nosiła ciemne ubrania, a czarne włosy okalały jej bladą twarz…”. Na dziecko nie zwracała uwagi. Jak wspomina Karr: „Z czasem dochodzę do wniosku, że musiała o mnie myśleć poniekąd jak o przekleństwie, ponieważ to ja byłam powodem, dla którego jej syn ożenił się z moją matką. Z podsłuchanych przeze mnie rozmów rodziców wiem, że Ester spodziewała się, iż Maurice zostanie z nią do końca życia i będą razem przesiadywać przy kuchennym stole, oddając się pisaniu”.

Po śmierci – wbrew żydowskiej tradycji – Ester Kreitman została skremowana. Swoją decyzję tłumaczyła potrzebą oszukania demonów – aby  przynajmniej w zaświatach zostawiły ją w spokoju.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.