JESZCZE NIE W POLSCE:
„Appassionata”

Anna Arno

Czy możliwe jest życie w permanentnej ekstazie? Czy żarliwość graniczy z okrucieństwem? Takie pytania zadaje Eva Hoffman w nowej powieści

Jeszcze 1 minuta czytania

Akcja nowej powieści Evy Hoffman, która w Wielkiej Brytanii ukazała się pod tytułem „Illuminations”, a w USA jako „Appassionata”, toczy się podczas kilku tygodni europejskiego tournée cenionej pianistki Isabel Merton. Dla Isabel muzyka jest drogą do najwyższych przeżyć. Bohaterka myśli i widzi muzycznie, wilgotna paryska mgła to dla niej staccato, moderato, a słoneczny, jesienny dzień w Amsterdamie upływa w tempie allegretto, leggiero. Podczas koncertu Isabel jest zaczarowana, dostaje zastrzyk adrenaliny. Ale gdy opadają emocje, zastępuje je poczucie pustki. W takich chwilach Isabel zwykle dzwoni do męża, racjonalnego prawnika, który „nigdy nie traci nocnego wypoczynku” i „lubi dobrze zjeść, nawet, kiedy jest sam”. Niespodziewanie i bez dramatu, sama nie do końca wiedząc dlaczego, Isabel wyprowadza się od męża.

Akcja powieści toczy się w trakcie wydłużonej pokoncertowej depresji. Sama bohaterka uważa, że doświadcza „śmierci znaczenia”. Pomiędzy lotniskiem, próbą, wywiadem dla gazety, komplementami słuchaczy, kolacją z nieznajomymi, wydarzyło się coś, co wytrąciło ją z rytmu: romans z osobą z innego świata. Mocne, bolesne, ale w końcu wyzwalające doświadczenie.

Anzor jest Czeczenem, z romantyczną żarliwością zaangażowanym w politykę swojego kraju. Isabel poznaje go na jednym z  bankietów. Pianistka przeżyje z nim nie tylko erotyczną przygodę, ale także zderzenie z namiętnością o równie ekstremalnej sile, co jej muzyczna pasja. Isabel daje się ponieść muzyce, a Anzor swojej sprawie.

Eva Hoffman, „Appassionata”. Other Press,
New York, 272 strony.
Wypędzeni i mordowani ludzie są jednak ważniejsi niż sonata Schuberta. Podczas kolacji u amerykańskich przyjaciół ktoś zgasił zapał bohaterki, mówiąc, że muzyczne wzruszenie jest iluzją, a Schubert był syfilitycznym pijakiem. Ale ona jest przyzwyczajona do tego, że jej wrażliwość nie spotyka się ze zrozumieniem. Natomiast rozpalony słusznym gniewem Anzor uważa kłopoty Amerykanów (takie jak konieczność wyprowadzenia się z Nowego Jorku ze względu na pracę) za pseudoproblemy posiadaczy świata. Isabel zaczyna wstydzić się, że w jej świecie rozmowa przy kolacji nie ma większego znaczenia. Jednocześnie niepokoi ją graniczący z okrucieństwem radykalizm Anzora, który ze złością wyraża się o zepsuciu zachodniej cywilizacji i byłby gotów wysadzić w powietrze nieciekawą wystawę sztuki współczesnej.

Ta znajomość jest dla Isabel niebezpieczna: zbliża ją do strasznej rzeczywistości terroryzmu. Ważniejsze jest jednak to, że Isabel przeżywa prawdziwy kryzys znaczenia. Anzor przerażał ją rozmiarami swojej nienawiści, która, jak tłumaczył, jest równie mocna jak jego miłość. Kiedy „zamyka się nawias” ich romansu, a Anzor odjeżdża na wojnę, Isabel odwraca się od muzyki. „Nie chce, żeby takie piękno istniało jeszcze w świecie. Niech nie będzie już piękna. Niech nie będzie już więcej miłości”. Przeraziło ją to, jak niewiele dzieli miłość od nienawiści, a piękno od okrucieństwa.

Konstrukcyjnie powieść przypomina utwór muzyczny. Pobyty Isabel w kolejnych stolicach tworzą „rozdziały”, a intensywność rozgrywających się w nich zdarzeń przerywają interludia w samolotach, tytułowane „Pomiędzy”. Podczas lotu, poza jakimkolwiek miejscem, Isabel rozmyśla, a także zagląda do dziennika swojego dawnego niemieckiego profesora. Odkrywa, z jaką czułością nauczyciel słuchał jej przed laty, ale też rozumie jego twórczą mękę, wynikającą z trudu komponowania po tragedii wojny.

Poza wszystkim jest to książka o muzyce – o intensywności przeżywania, która może stać się wręcz niebezpieczna, wejść w kolizję z życiem. Eva Hoffman z wdziękiem ukazuje też uczucia, jakie wzbudza muzyka w „zwykłych ludziach”. Notuje strumień myśli, które przechodzą przez głowy słuchaczy koncertów Isabel Merton: „ach, czułość, myśli Norman Lawrence, nigdy jej nie doznałem, nawet z Jenny, może takiej czułości nie ma na świecie, ale jak to możliwe, czy znikła, nie ma już czułości, czy tylko ja jej nie zaznałem? / jakie to okropne jeśli ona gdzieś jest, osiągalna a ja nie zaznałem jej / całe życie bez niej, czy zniosę to? Czy zniosę? / ach, co tam się stało, przejście z dur do moll, może tylko muzyka, tylko muzyka”.

Podziwiam w tej książce skrupulatność w opisywaniu uczuć. A jednocześnie zrozumienie, że jest to do pewnego stopnia niemożliwe. Tak, jak emocje wzbudzane przez muzykę – urywki myśli przebiegające przez głowy słuchaczy są tylko znakiem ich poruszenia, drżenia, którego nie da się opisać.

Z doświadczenia kryzysu sensu Isabel wraca do życia i do muzyki. A może to muzyka wraca do niej ze zwielokrotnioną siłą. Bohaterka zaczyna komponować. Świat, który na pewien czas stał się dla niej głuchy i bezbarwny, znów ją uwodzi. Przemiana, której doświadczyła, nie ochłodziła jej uczuć, ale nauczyła ostrożności wobec pasji, która może skrzywdzić i spalić.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.