Powieść, której nikt nie czyta
lord ketchup / CC BY-NC-ND 2.0

13 minut czytania

/ Literatura

Powieść, której nikt nie czyta

Anna Arno

„Rozwiązek” Susan Taubes ukazał się jesienią 1969 roku. Tydzień później z Atlantyku przy Long Island wyłowiono ciało kobiety. Susan Sontag zidentyfikowała przyjaciółkę

Jeszcze 3 minuty czytania

„Co zostało po Susan? Powieść, której nikt nie czyta, i manuskrypt o Simone Weil, który trzymam w szafce w Nowym Jorku (nieczytany), o którego istnieniu nikt nie ma pojęcia”.  Z taką okrutną przenikliwością Susan Sontag pisała o swojej przyjaciółce i imienniczce, Susan Taubes. Uważała ją za swoje alter ego,  nazywała z francuska „sosie” (sobowtór).  Po samobójczej śmierci przyjaciółki sportretowała ją w opowiadaniu „Odprawa” („Debriefing”). W żałobie stawiała retoryczne pytanie: „Nie mogę pojąć, jak to możliwe, że ty poszłaś na dno, podczas gdy innym – tak samo wyalienowanym z życia – udało się przetrwać”. Właśnie otrzymujemy polski przekład „Rozwiązku”, owej „powieści, której nikt nie czyta”. Po latach brzmi przejmująco – można ją czytać wyłącznie przez pryzmat biografii, jako jej tragiczny wyraz i dopełnienie. „Rozwiązek” ukazał się jesienią 1969 roku. Tydzień później z Atlantyku przy Long Island wyłowiono ciało kobiety. Susan Sontag zidentyfikowała przyjaciółkę.

„Nawet kiedy Sophie nie mogła znieść Ezry, uwielbiała stan małżeński. Był niczym wielowarstwowa zasłona, której wagą się napawała. Noszenie jej sprawiało, że wejście do pomieszczenia pełnego ludzi nagle stawało się proste, usprawiedliwiało jej obecność wśród innych. Tym właśnie jest małżeństwo: gotowym kostiumem na oficjalne okazje. Żona Ezry – tak brzmiała odpowiedź dla każdego, kto chciał ją poznać. Była kobietą, którą poślubił Ezra Blind”. Mąż bohaterki „Rozwiązku” nosi znaczące nazwisko – „ślepiec”. Otaczają ją mężczyźni, którzy wiedzą, ale nie widzą. Mąż filozof,  ale także ojciec psychoanalityk są zaprawieni w intelektualnej szermierce, nie potrafią jednak czytać z twarzy. Z kolei Sophie, której ojciec od dziecka wmawiał kompleks Elektry, jest głęboko zanurzona we własnych przeżyciach – szuka jednak języka, który przylegałby do nich ściślej aniżeli freudowskie metafory.

Susan Taubes, „Rozwiązek”. Przeł. Justyna Sztela, Ha!art, 356 stron, w księgarniach od lutego 2015Susan Taubes, „Rozwiązek”. Przeł. Magdalena Nowak, Ha!art, 356 stron, w księgarniach od lutego 2016„Rozwiązek” przypomina wypowiedź pacjenta, w którego wnętrzu przekrzykują się cudze głosy: rodziców, dzieci, kolejnych mężczyzn. Sophie konstruuje opowieść o sobie uwikłanej w plątaninę zależności, taniec niespełnionych pragnień, poddania i wybijania się na niezależność. Oto intymny pamiętnik, w którym trzecioosobowa narracja jest tylko narzędziem dystansującym. Sophie nie może umilknąć, zatamować potoku myśli, jakby stała na krawędzi, a od środka rozpierały ją emocje. Jest rozbudzona: niczym na kozetce gotowa się wywnętrzyć, przywołać intymne wspomnienia. Z drugiej strony drwi z psychoanalizy: „Papi twierdził, że rozsmarowywała swoje odchody na ścianach. Opowiadanie jej o tym sprawiało mu przyjemność”. Buntuje się przeciwko upokorzeniu, ale także przeciwko „teorii”, satysfakcji lekarza, który wrzuca do przegródki kolejny „przypadek”. Tymczasem Sophie rozpaczliwie szuka drogi do siebie: „To, co jej o niej opowiadał, i to, co ona pamiętała, należało do dwóch różnych przegródek. Z tym, że ona nie była pewna, co tak naprawdę należało do niej, wszystko było pomieszane z wtrętami innych ludzi: z opowieściami Papiego i Omamy, jej licznych ciotek i wujków. Naprawdę potrzebowała całej szuflady, do której mogłaby powkładać cudze rzeczy”.

Oddzielanie siebie od cudzych wtrętów – to wysiłek emancypacji, ustawienie głosu. Autodiagnoza małżeństwa i rozplątanie jego więzów, wyjście z cienia męża i ojca powinny przynieść wyzwolenie. Jednak nawet ta myśl została Sophie narzucona. Nie może się oderwać od psychoanalitycznych schematów, ale ten język jest sztuczny, odklejony od realnych przeżyć. W wyimaginowanej rozmowie z kochankiem Sophie tłumaczy: „nie trwam przy starej psychologii, kompleksach ego, ciągłości, cała ta sprawa z byciem osobą. To jest absurdalne. Oczywiście, że wierzę w naukę. Klej wokół neuronów. Jasne. Ale chemiczne rozwiązanie po prostu mnie nie interesuje. Nie jest godne szacunku. Czy uważasz, że jestem beznadziejnie sentymentalna?”. „Sentymentalizm” Sophie to niezgoda na uproszczenie, wtłoczenie w schemat, nawet jeśli jest to wielowarstwowy freudowski mit. Wystarczy trochę praktyki, aby podsunąć psychoanalitykowi „znaczące” fakty, odsłonić swoją intymność aż po fizjologię i ukryć się w niej jak za parawanem. „– O czym mam mówić? – o seksie? O ojcu? Matce? O moczeniu pościeli? Kompleks Elektry? Zazdrość o penis? Cokolwiek pan sobie życzy, byle szybko, bo mam bilet”.

Schronienie przynosi Sophie lektura (a także pisanie, które jest czytaniem siebie) – bezpieczniejsza, prawdziwsza niż życie. Tutaj jej głos nie zostaje stłumiony, a myśl ironicznie ucięta jeszcze zanim zdąży ją wyartykułować: „Po pierwsze wiesz, gdzie się znajdujesz: jesteś w książce, obojętnie, czy akcja rozgrywa się w Paryżu, Nowym Jorku czy na Księżycu, nawet jeśli lokalizacja nie została podana, zawsze wiesz, że jesteś w książce (….). W przypadku książki, obojętnie, czy czytasz ją, czy piszesz, musisz być przebudzona. Nie ulega to żadnej wątpliwości”. Fikcja, literatura, pozwala odetchnąć, jest bogatsza niż wyjaśnienia, „czym kierują się ludzie”, oraz popularnonaukowe artykuły ojca „na temat ssania palca, rytuałów żydowskich, oziębłości i potencji”. W walce z hipokryzją, „owijaniem w bawełnę” psychoanalityk zabrania córce nawet form grzecznościowych takich jak „czy mógłbyś” i „bardzo cię proszę”. Pisanie, ale i wszelka refleksja, nie są mile widziane w świecie dominujących mężczyzn. Nawet kochanka Sophie gorąco zapewnia, że jej ambicje to pomyłka albo mistyfikacja: „­– Przysięgam na Boga, że nie czytałam Spinozy. Jeśli chodzi o moje stopnie naukowe i publikacje – to zamierzchła przeszłość. Jeśli musisz wiedzieć, zmusił mnie do tego mój mąż. ­– Jak? – Byłam w stanie psychicznego uzależnienia. – Rżnął cię tak, że aż zgłupiałaś i napisałaś dysertację?”.

„Rozwiązek” jest powieścią do bólu autobiograficzną. Blind to panieńskie nazwisko teściowej pisarki. Celna wydaje się polska wersja tytułu (w oryginale: „Divorcing”). Przecież ma tu miejsce nie tylko rozliczenie małżeństwa, ale rozwikłanie więzi ze światem. Susan Taubes urodziła się w Budapeszcie jako Judit Zsuzsanna Feldman. Matka odeszła wcześnie, ojciec był wiernym freudystą. W 1939 roku, na jednym z ostatnich statków wyjechał z córką do Stanów Zjednoczonych. Podobno był do niej szaleńczo przywiązany; powieściowa matka zapewnia Sophie, że po rozwodzie będzie miała tatę na wyłączność. W wieku dwudziestu jeden lat Susan wyszła za filozofa religii Susan Taubes z mężem / Courtesy of Ethan TaubesSusan Taubes z mężem / Courtesy of Ethan TaubesJacoba Taubesa. Urodzony w Szwajcarii, w rabinackiej rodzinie, również został wykształcony w tym kierunku. Studiował jednak także chrześcijańską teologię, m.in. u Hansa Ursa von Balthasara i Karla Bartha. Po obronie doktoratu o „Zachodniej eschatologii” wyjechał do Nowego Jorku, gdzie pracował w Żydowskim Seminarium Teologicznym. Taubes miał w sobie coś z cadyka, świętego, a zarazem prowokatora i bon vivanta. Ponoć wykładał Talmud amerykańskim neokonserwatystom, zaś w Berlinie przemawiał na radykalnej lewicowej demonstracji. Krążyły pogłoski o jego zafałszowanych artykułach i wybujałych romansach. W 1949 roku, ze stypendium Guggenheima wyjechał na Hebrajski Uniwersytet w Jerozolimie. Przez pierwszych dziesięć miesięcy towarzyszyła mu żona. Przyjacielowi donosił, że jest „piękna jak księżniczka z bajki (…). Razem studiujemy presokratyków, Heraklit i Empedokles to nasi najlepsi przyjaciele”. Ostry konflikt z Gershomem Scholemem zakończył „okres jerozolimski”, ale jak zanotował Hans Jonas, Taubes „spadł jak kot, na cztery łapy”. Wykładał na Harvardzie, w Princeton i na Columbii, a w 1966 roku objął katedrę na Wolnym Uniwersytecie Berlina.

Taubesowie byli znaną akademicką parą. Szczupła, ciemna Susan olśniewała egzotyczną urodą. Susan Sontag była pod ich urokiem: plotkowano nawet, że tworzą erotyczny trójkąt. W „Odprawie” wzorowana na niej bohaterka miała „nieobecne ciało. Trudno je sobie wyobrazić rozebrane, może dlatego jej stroje zawsze są co najmniej wyszukane, a często wprost królewskie”. Po latach Sontag porównywała w dzienniku przyjaciółkę do Simone Weil, którą fascynowała się i studiowała Taubes: „To samo pragnienie czystości, odrzucenie ciała. To samo nieprzystosowanie do życia. Co je różniło? To, że S.W. była genialna, a Susan nie. Że S.W. pogodziła się ze swoją aseksualnością, afirmowała się w niej, czerpała z niej energię – natomiast Susan była «słaba»: nie umiała przyjąć miłości, chciała być raniona i dominowana przez mężczyzn, chciała być piękna, imponująca, tajemnicza (...), jej samobójstwo było tuzinkowe”. Wbrew tej okrutnej opinii, rozterki Susan Taubes były głębokie, a jej pragnienie wiary boleśnie rozbiło się o rafy małżeństwa. Wychowana po świecku, a zarazem spragniona duchowości, nie mogła zaakceptować mechanicznych religijnych rytuałów. W „Rozwiązku” Sophie opowiada, że dla jej bliskich religia „była czymś dziwnym i wyświechtanym. Była jak stary, zakurzony, brzydki mebel, który wstydziło się mieć we własnym domu, nawet w schowku, ale którego nie można się było pozbyć, podobnie, jak nie można się było pozbyć babci”. W przejmującym liście do męża w 1949 roku Susan Taubes pisała: „modlić mogę się tylko do nieznanego światła, aby wyzwoliło mnie z koszmaru, który ludzie nazywają religią”.

Spragniona wspólnoty, Taubes przeżyła szok w synagodze, gdzie panował rozgardiasz, a sąsiadki plotkowały w środku nabożeństwa. Wolała się modlić w samotności niż brać udział w fałszywym spektaklu. Mąż zawiódł ją nie tylko jako partner, ale także jako duchowy przewodnik. Przejmujące wczesne listy do Taubesa to przede wszystkim świadectwo namiętności, ale też intelektualnego żaru. Do męża Susan zwraca się w nieomal biblijnych metaforach: „jesteś bramą mojego życia, a jeszcze tyle dni muszę czekać, zanim się przede mną otworzy”. „Mam ciebie i dzięki tobie korzeniami wrosłam głęboko w ziemię, jestem więc złączona z całym życiem i czerpię zeń wszystkie siły”. „Rozwiązek” ukazuje nie tyle rozpad tej więzi, ile jej fałszywe podstawy. Sophie Blind związała się z Ezrą w wyniku religijnego olśnienia, w nadziei, że „otworzy jej oczy”: „dwoje ludzi, niemal nieznajomych, wspólnie podejmuje zobowiązanie na całe życie, niepoprzedzone romansem ani kolacją, ani randką w kinie. Nie padło między nimi jedno czułe słowo, nie pojawiła się żadna zażyłość. Dziwnie bezosobowe, formalne, zupełnie odarte z uczuć, a jednak w pewien sposób wygodne, dające poczucie wolności. Małżeństwo zawarte z powodu kazania, które on wygłosił przed nią tamtego wieczora, kiedy się poznali, i jeszcze następnego wieczora, gdy odpowiedziała na jego oświadczyny prośbą, by ją rozdziewiczył”. Powieściowy Ezra nie jest uduchowionym mędrcem, lecz zarozumiałym akademikiem, który kompleksy pokrywa pewnością siebie, a żonę traktuje jak życiowe wyposażenie. Zawadzają mu plączące się po mieszkaniu dzieci (w powieści jest ich trójka, Taubesowie mieli syna i córkę). Próbuje uniknąć rozwodu, który zburzyłby wygodny, konwencjonalny układ.

„Rozwiązek” to nie tylko kronika wyobcowania pośród najbliższych. Najwyższy stopień obcości zapewnia nowy kontynent: „Jeśli ktoś zapyta, jak tu przyszłam, co tu robię, kim jestem – nikt nie zapyta, to Ameryka. To zgubny moment, kiedy zyskuje się wgląd w przeszłość”. Ameryka proponuje czystą kartę, wypranie pamięci. Tymczasem Sophie czuje, że „chociaż chodziła do szkoły, wyszła za mąż i pracowała w Ameryce, nigdy nie zeszła z łodzi w 1939 roku. (…) Mimo to fakt, że jest w Nowym Jorku, tak dziwnie opuszczona, ma jakiś pokrętny sens”. W przejmującej sekwencji powieści Sophie wyobraża sobie sąd na sobą, w którym głównym świadkiem jest ojciec: sąd ostateczny, ponieważ podsądna nie żyje. W innej scenie Sophie Blind spotyka się z kochankiem pod wodą: „– Nigdy nie widziałem, żebyś tak dobrze wyglądała­ – mówi. – Morze ci służy”.  Książka, nad którą pracuje w głębinach, „jest o martwej kobiecie”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.