JESZCZE NIE W POLSCE:  Słabe silne kobiety
Marie NDiaye, fot.C. Hélie © Gallimard

JESZCZE NIE W POLSCE:
Słabe silne kobiety

Anna Arno

Nagroda Goncourtów 2009: Marie NDiaye, Senegalka z pochodzenia, zaczęła pisać jako dwunastolatka. Gdy miała siedemnaście lat, znany wydawca osobiście odwiedził jej liceum, by podpisać z nią kontrakt

Jeszcze 2 minuty czytania

Marie NDiaye urodziła się w 1967 roku we Francji. Dzieciństwo spędziła na przedmieściach Paryża z matką, która samotnie wychowywała ją i jej brata. Ojca Senegalczyka po raz pierwszy spotkała, kiedy miała piętnaście lat. Zaczęła pisać jako dwunastolatka i debiutowała w 1985 roku, kiedy jej powieść „Quant au riche avenir” docenił Jérôme Lindon z wydawnictwa Minuit. Podobno wydawca osobiście odwiedził podparyskie liceum, aby podpisać kontrakt z siedemnastoletnią autorką.

Po sukcesie tej książki przyszedł list od czytelnika. Jean-Yves Cendrey, który wówczas nie był jeszcze pisarzem, został jej mężem i ojcem jej trójki dzieci. Oprócz powieści i opowiadań Marie NDiaye jest też autorką książek dla dzieci, a dzięki sztuce „Papa doit manger” została pierwszą żyjącą kobietą, której dramat trafił do repertuaru Komedii Francuskiej. Obecnie mieszka w Berlinie; tam też powstała jej dziesiąta powieść, uhonorowane nagrodą Goncourtów za 2009 rok „Trois femmes puissantes” („Trzy silne kobiety”).

Marie NDiaye, „Trois femmes puissantes”,
Éditions Gallimard, Paris 2009
„Khady chudła z miesiąca na miesiąc. Miała coraz mniej klientów i spędzała większość dnia w półcieniu burdelu. Mimo to jej umysł był jasny i czujny, a czasami czuła jak zalewa ją fala gorącej radości, kiedy sama w nocy szeptała swoje imię i ponownie odkrywała, że dokładnie pasuje ono do niej samej”. Khady Demba jest pozornie najbardziej kruchą z  bohaterek.  Tytuł „Trzy silne kobiety” wydaje się paradoksalny. Bohaterki: Nora, Fanta i Khady Demba to kobiety, którym brakuje zwyczajowych atrybutów siły; łączy je jednak zdolność do przetrwania i przeciwstawiania się upokorzeniu.

Nora jest adwokatką; z Francji do Senegalu wzywa ją z nieznanego powodu od dawna niewidziany ojciec. Na miejscu Nora dowiaduje się, że ma być obrońcą brata, oskarżonego o brutalne zabójstwo młodej macochy. Rodzina Nory została boleśnie rozbita wiele lat wcześniej, kiedy ojciec zostawił ją, jej matkę i siostrę, porywając ze sobą pięcioletniego brata. Drugą bohaterkę, Fantę, poznajemy z opowieści jej męża, Rudy’ego. Fanta jest nauczycielką z Senegalu, która razem z mężem wyjechała do Francji. Po porannej kłótni z żoną Rudy rozważa swoje błędy i relacje z bliskimi. Ostatnia z „silnych kobiet” to wcześnie owdowiała Khady Demba. Rodzina męża wyrzuca ją z domu i wysyła na niebezpieczną tułaczkę do Europy.

Te trzy historie łączy życie pomiędzy Senegalem a Francją, losy rozdarte, „pęknięte”, naznaczone utratą. Swoich bohaterów NDiaye uchwyciła w punkcie zwrotnym, zmuszającym do przemyślenia zasklepionych uczuć i jątrzących się zranień. Jej opowieść przybiera rytmiczny, na wpół poetycki kształt. Akapity rozbijają się na pojedyncze linijki – wytrącone fragmenty wewnętrznego monologu czy też zdania, które dotkliwie jasno opisują sytuację. Czasem jak refren powraca natrętna metafora. Nora mówi sobie, że „demon usiadł na brzuchu jej brata”. Dręczony wyrzutami sumienia Rudy Descas obraca w myśli słowa, które mógłby usłyszeć od żony: „przychodzisz za późno, a ja umieram”. A wycieńczona Khady Demba powtarza swoje imię i nazwisko, przypominając sobie, że jest ciągle tą samą osobą. Tak, jakby znalezienie odpowiedniego słowa pozwalało uchwycić sytuację, a jednocześnie zdystansować się do niej  i ostatecznie sobie z nią poradzić.

Nora wpada w środek kryminalnej historii: jej młodszy brat ponosi odpowiedzialność za zabójstwo w istocie dokonane przez ojca. Ta kobieta, która ułożyła sobie względnie spokojne i komfortowe życie w Paryżu, zostaje zatrzymana w biegu, zmuszona do przemyślenia historii swojej rodziny – porwanego brata i okrutnego, zimnego ojca. Nora wymazała z pamięci swoją wizytę w Senegalu sprzed dziesięciu lat. W formie szantażu ojciec przypomina jej, że wówczas chciała się do niego zbliżyć. Wytrącająca z rytmu wizyta w Afryce każe Norze zastanowić się także nad swoim paryskim życiem, nad relacjami łączącymi ją z partnerem, nieodpowiedzialnym Jakubem, który jednak wprowadził w jej życie radość i czułość.

„Co by było, gdyby akurat dziś nie uświadomił sobie tych dawnych błędów?” – pyta samego siebie Rudy Descas. On także nerwowo dzwoni do żony, w strachu, że mogłaby sobie zrobić coś złego. Rano, w sprzeczce powiedział jej, że może „wracać skąd przyszła”. To straszne zdanie zmusza go do przypomnienia sobie spraw, o których wolał zapomnieć. Rudy, profesor literatury średniowiecznej, pobił ucznia, który nazwał go „synem zabójcy”.  Podobnie jak w historii Nory, korzenie jego traumy sięgają dzieciństwa i morderstwa popełnionego przez ojca, które Rudy być może widział na własne oczy. Rudy ma także przed oczami młodą Fantę, która w Senegalu szła tak lekko, że prawie unosiła się nad ziemią, i wyrzuca sobie, że to on podciął jej skrzydła.

Bohaterowie tych trzech historii są naznaczeni skomplikowaną relacją z dwoma krajami i kontynentami. Urodzona we Francji Nora jest obca w Senegalu; z matką klepały biedę, podczas gdy ojciec wzbogacił się na budowie letniska w Dara Salam. Z kolei Rudy, wyrzucony ze szkoły po incydencie z uczniem, podjął upokarzającą dla niego pracę w salonie meblarskim. Khady Demba, którą małżeństwo na krótki czas wyrwało z biedy, zostaje wygnana, bez środków do życia ani wsparcia.

Nie jest to jednak powieść o kłopotach imigrantów ani o adaptacji w obcym kraju. Obcość jest tu raczej wewnętrzna, wynika z wypartej prawdy o sobie. Dzięki przypadkowo spotkanemu na tułaczce Laminowi Khady Demba zrozumie, że jej obsesyjne pragnienie dziecka i oczekiwanie na ciążę zablokowało w niej czułość i odczuwanie przyjemności. Lamine opuści ją, kradnąc przedtem jej zarobione na prostytucji pieniądze. Jednak Khady Demba uczy się z każdej sytuacji, staje się osobą i dojrzewa nawet na samym dnie, w swojej nędzy i poniewierce. Do wiedzy o sobie dojrzewa także Rudy Descas. Jego nienawiść skupiła się na rzeźbiarzu, którego pomnik przypomina mu jego samego. Rudy dyszy „bezinteresowną nienawiścią” do żyjącego w luksusie miernego artysty, ale powstrzymuje się od przygodnego morderstwa, które powtórzyłoby czyn jego ojca. Los Rudy’ego nie jest opowieścią o frustracji i upokorzeniu przez biedę, o zbrodni ojca, która pozostawia piętno na synu, ale o rosnącej świadomości własnego losu. W tej historii zwraca uwagę „wulgarny” szczegół. Rudy czuje odrazę do lśniących marmurem kuchni, którymi handluje. Wie, że klienci nie gotują w nich rodzinnych obiadów, a drogi sprzęt zamawiają tylko na pokaz, jako formę kompensacji. To ciekawy obraz i chyba nie warto go sprowadzać do „krytyki konsumpcjonizmu”.

Historie trzech kobiet kończą się kontrapunktem, kilkoma zdaniami, które pozostawiają opowieść otwartą. Wątek Nory kojarzy się z odurzającym zapachem; materiał jej sukienki w żółte kwiatki przywodzi na myśl duszącą woń przekwitających, zdeptanych kwiatów, którymi pachnie ojciec. Nora prędko odkrywa, że ojciec sypia w gałęziach egzotycznego krzewu w ogrodzie. Czy to jest klucz do jego tajemnicy? Kwiaty pojawiają się także w historii Fanty: Rudy Descas jest oburzony widokiem ściętego przez swoją klientkę krzewu glicynii i porównuje żonę do podciętego, delikatnego kwiatu.  

Pachnące żółte kwiaty, zimne nieużywane kuchnie wykładane różowym marmurem i kadencja wewnętrznego monologu – to zmysłowe powidoki książki Marie NDiaye.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.