Kiedy kamera pokazuje go z pewnej odległości, wygląda na stereotypowego osiedlowego bandytę: ogolona na zero czaszka, masywna postura, rozkołysany krok. Kiedy jednak filmowany jest w zbliżeniu, nabiera indywidualnego rysu. Ma charakterystyczny uśmiech, w którym buńczuczność sąsiaduje z szaleństwem. Trochę podobnie uśmiechają się postacie grywane przez Benedicta Cumberbatcha, genialny socjopata Sherlock Holmes czy złamany dandys Patrick Melrose.
Raper Tomasz Chada jest straceńcem, takim prawdziwym, a nie samozwańczym. To facet, który notorycznie pakuje się w paskudne sytuacje, raz po raz pochyla się i biegnie tak długo, aż przywali głową w mur. Jego życie jest serią zderzeń z rzeczywistością, często mających fizyczny wymiar. Chada imprezuje całą noc, a po powrocie do domu nagle traci przytomność i ciężko pada na podłogę. Ucieka przed policją na motorze, aby wjechać w stojącą przy szosie kapliczkę. Skłócony ze światem, próbuje się zabić, wyskakując przez hotelowe okno. Ostatecznie wylatuje z okna innego hotelu i roztrzaskuje się o ulicę; i choć nie wiadomo, czy to samobójstwo, jedno wydaje się oczywiste: to wszystko musiało tak się skończyć, przedwcześnie i tragicznie. Tę inkarnację Wojaczka odgrywa Piotr Witkowski – robi to z impetem i wrażliwością, jak kaskader o odsłoniętych nerwach. Kreacja tego młodego aktora stanowi jeden z najmocniejszych punktów ambitnego, lecz nierównego filmu Michała Węgrzyna.
„Proceder” to kino biograficzne, ekranowy Chada jest oparty na autentycznym raperze, który zmarł zaledwie półtora roku temu. Życiorys muzyka zostaje nakreślony po bożemu: od środka do końca. Akcja rozpoczyna się, gdy Chada stawia pierwsze kroki jako artysta i przestępca, a kończy się zaraz po tym, jak wychodzi na wolność po którejś z kolei odsiadce i rusza w trasę koncertową, będąc już gwiazdorem. Punkt A i punkt Z dzieli sto czterdzieści minut, które wypełniają lawina zdarzeń i plątanina wątków; narracja jest w tym samym stopniu zamaszysta i chaotyczna. Co zastanawiające, stosunkowo niewiele jest w filmie o działalności muzycznej Chady – więcej miejsca zajmują jego problemy z nałogami, burzliwe związki miłosne i złodziejska kariera. Zupełnie jakby najciekawszym aspektem historii tego człowieka był kryminalno-intymny bałagan. Jakby hip-hop był w niej jedynie ekstrawaganckim dodatkiem lub produktem ubocznym. Inna kwestia: sporo tu scen skeczy, usilnie fajnych, pretendujących do miana kultowych, jak ta z więźniami grającymi w Scrabble. Takich, które świetnie nadają się do zamieszczenia w zwiastunie, ale w większej całości wypadają sztucznie i nachalnie. Przypuszczalnie jest to skutek wpływu jakże popularnych dzieł Patryka Vegi, składających się w niemałym procencie właśnie z rubasznych skeczy.
„Proceder”, reż. Michał Węgrzyn. Polska 2019, w kinach od 15 listopada 2019Z filmu wyłania się wysoce ambiwalentny portret Chady. Najlepsze są sceny, w których zostaje zaprezentowany z najciemniejszej strony – jako pijak, ćpun, brutal, wyrodny syn. Momenty te imponują bezwzględnością i każą zweryfikować widzom swoją fascynację takim zachowaniem; z bliska i bez filtra nie jest ono szczególnie atrakcyjne. Równolegle pojawiają się tutaj próby wykucia bohaterowi pomnika – i te akurat budzą lekkie lub dość duże zażenowanie. Sztandarowy przykład: przebywając w szpitalu, Chada romansuje z ubraną w kusy fartuszek i rozchichotaną pielęgniarką, wyglądającą jak nie tyle rzeczywista przedstawicielka swojego zawodu, ile tandetna pornograficzna fantazja. Gołąbeczki idą uprawiać seks do gabinetu zabiegowego, gdzie nakrywa ich zbulwersowany lekarz; w tym samym czasie koledzy rapera podchodzą pod budynek, radośnie skandując jego nazwisko, jakby wiwatując na cześć niepoprawnego jebaki. Fragmenty tego rodzaju, traktujące o męskości i zuchwałości bohatera, są podszyte głupawą chłopacką atencją.
Tło akcji „Procederu” tworzy Polska końca XX i pierwszych dwóch dekad XXI wieku. O aktualnej sytuacji jesteśmy informowani w niezbyt wyrafinowany sposób, mianowicie za pośrednictwem dialogów; kolejne osoby mówią o emigracji zarobkowej, Unii Europejskiej i kapitalizmie. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Węgrzyn stwierdził, że Chada jest ofiarą przemian, które nastały w Polsce w latach 90. Niestety, trudno dopatrzyć się odzwierciedlenia tych słów w filmie; nadmierną dobrodusznością byłoby uznać, że bohater żyje niebezpiecznie i źle z powodu wyzysku czy braku perspektyw. Jeśli rodzime realia determinują jego postępowanie, to ich wpływ jest dyskretny, podprogowy. Operator Wojciech Węgrzyn, brat i stały współpracownik reżysera, maluje obraz Polski głównie w odcieniach szarości: szare są beton, tynk i asfalt; ponadto kolor przenika do powietrza, zatruwa je niczym smog. Osiedla i ulice osnuwa ciężka, gorzka aura. Być może to ona jest paliwem dla szaleństwa, które nosi w sobie Tomasz Chada.