Spalone babeczki
Flate, preformans Oli Mireckiej/ fot. Rasmus Laurvig

14 minut czytania

/ Sztuka

Spalone babeczki

Rozmowa z Olą Mirecką

Gdy dziecku rozleje się coś na stół, to nie staje się to dramatem, tylko inspiracją do malowania paluszkiem po blacie. Wykorzystanie błędu i niedoskonałości w projektowaniu zabawek jest odkryciem ostatnich paru lat

Jeszcze 4 minuty czytania

MONIKA STELMACH: Na wystawie „Gry i zabawki” w Miejscu Projektów Zachęty pokazałaś interaktywną rzeźbę „Sensitive Dog”, która jest ożywionym rysunkiem. 
OLA MIRECKA: 
Lubię swoje myśli zamieniać w ilustracje. Od pewnego czasu robię przestrzenne instalacje, w które można wejść, oparte na takich właśnie ilustracjach. Pijalnia lemoniady – moja praca dyplomowa – była trójwymiarowym rysunkiem kawiarni z dziecięcych marzeń, wykonanym z połączonych prętów, które wyznaczały kształt przedmiotów. Lubię elementy trochę irracjonalne, niepraktyczne. W lemoniadowej kawiarni był to np. przekłuwacz balonów.

Duży wpływ na mój proces twórczy miał Klancyk, warszawski teatr improwizowany
, który swoje spektakle tworzy bez scenariusza, jest w nich dużo absurdu i humoru. W swoich projektach buduję mikroświaty, gdzie nie wszystko jest logiczne. Rzeczy nie muszą dziać się po coś, mogą być same dla siebie albo dla zabawy. Natomiast w pokazywanym na wystawie „Sensitive Dog” ożywiłam rysunek.

Piesek miał reagować na dotyk człowieka jak prawdziwe zwierzę, czyli merdać ogonkiem. 
Zastanawiałam się, na ile zmechanizowany gest może wyrażać te same emocje co w rzeczywistości. Interesuje mnie sposób, w jaki odczytujemy ruch, w jaki wchodzimy w interakcję. To też próba sprawdzenia, jak przedmioty mogą na nas wpływać, niekoniecznie w logiczny, nastawiony na praktyczne rozwiązania sposób, tak jak robot kuchenny czy odkurzacz. Za to mogą wzbogacać nasze życie o element magii. Dzieci mają go zupełnie naturalnie, ponieważ u nich fantazja jest sposobem poznawania świata, miesza się z rzeczywistością. Zatracamy ją w dorosłym życiu.   

Lava Lemonade (Pijalnia lemoniady), fot. Wai Ming Ng, 2012 / olamirecka.pl
Ola Mirecka

polska projektantka mieszkająca w Danii, absolwentka ASP w Warszawie (2010) i Royal College of Art w Londynie (2012). Prowadzi studio multidyscyplinarne, w którym tworzy obiekty i doświadczenia łączące tradycyjne rzemiosło z nowymi technologiami. Od 2014 roku projektuje produkty dla Lego. 

„Gry i zabawki”
, kuratorka: Magda Kardasz, Miejsce Projektów Zachęty, Warszawa, do 9 października 2022

Pies jednak przestał działać. 
Co wcale mnie nie zmartwiło. Ciekawe jest robienie przedmiotów, które z założenia byłyby wadliwe. My, dorośli, mamy dużo na głowie, nie chcemy tracić czasu na nieefektywne rzeczy. Poruszamy się w świecie logiki i nabytej wiedzy, rzadko eksplorujemy nieznane tereny. Nie zostawiamy też zbyt wiele miejsca na popełnianie błędów. Nasza, dorosłych, produktywność, skupienie na perfekcji u dzieci jeszcze nie istnieją. One chcą eksperymentować. Interesuje je nie tyle efektywność działania, ile sam proces tworzenia, to, co w nim ciekawe, fascynujące, może czasami śmieszne. Zabawa daje duże pole do popełniania błędów. Również w projektowaniu dla dorosłych chciałabym prowokować do zbaczania z toru produktywności i logiki w stronę zabawy i irracjonalności.

Skąd pomysł, żeby pracować w Lego?
Jako dziecko chciałam być jak Pippi Pończoszanka, która postanowiła, że nigdy nie dorośnie. Nie planowałam jednak pracować jako projektantka zabawek. Zadecydował o tym przypadek. Trafiłam na ogłoszenie o pracy w Lego. Odpowiedziałam na nie, chociaż nie sądziłam, że mam szanse. Zaproszono mnie do pierwszego etapu rekrutacji w Danii. Zorganizowano ją w formie warsztatów. Miałam do wykonania zadanie rysunkowe. Pocięłam kartki A3 i zrobiłam z nich film. Rysunek stał się zabawką, a ja dostałam tę pracę. 

Ola Mirecka Ola Mirecka ze swoim projektem dla Lego / olamirecka.pl

Nie widziałaś dla siebie miejsca w Polsce? 
Będąc na studiach, nie planowałam wyjeżdżać z Polski, byłam bardzo związana z rodziną. Nie zdecydowałam się nawet na Erasmusa. To się zmieniło, kiedy trafiłam do prowadzonej przez Tomka Rygalika na warszawskiej ASP grupy studenckiej PG13. Tomek otworzył nas na eksperymentowanie. W 2010 roku wyjechałam na dwa lata do Royal College of Art w Londynie. Wtedy w Polsce jeszcze niewiele się mówiło o designie. Jeśli już się coś projektowało, to głównie przedmioty użytkowe. Poszukiwaliśmy utraconej tożsamości. W wyniku transformacji ciągłość projektowania została przerwana, a świetni projektanci lat powojennych zapomniani. Dzisiaj do nich wracamy i od nowa tworzymy kulturę projektowania. Natomiast w Anglii, podobnie jak w Danii, tradycyjne, użytkowe projektowanie jest już dobrze ugruntowane. Miałam przestrzeń na poszukiwania i eksperymenty z formami czy materiałami.   

Projektowanie dla dzieci różni się od tego dla dorosłych?
Oczywiście, jako osoba dorosła musiałam przypomnieć sobie, jak bawią się dzieci, obserwować je, analizować. Poza tym Lego nie polega tylko na wyobraźni projektantów, ale przede wszystkim testuje zabawki z dziećmi i sprawdza, czy faktycznie chcą się nimi bawić

Jak wyglądają takie testy?
Mają wiele etapów. Pokazujemy dzieciom projekty w fazie ilustracji oraz szkicowe modele, gdzie jest dużo detali, a one nam opowiadają historie. Dzieci nie opisują tylko tego, co widzą, ale tworzą scenariusze; mówią, co się wydarzyło albo co może się wydarzyć. Czasami dodają swoje elementy, których nie ma w projekcie, co jest bardzo inspirujące. Następnie zapraszamy dzieci do zabawy i przyglądamy się, co działa na dziecięcą wyobraźnię, co je inspiruje, a co zupełnie nie interesuje. 

Projektanci mówią, że dziecko to dość trudny odbiorca.
Oczywiście, dzieci są wymagającymi, ale bardzo wdzięcznymi odbiorcami. Przed nimi nic się nie ukryje i są bardzo szczere. Kiedy dajemy im możliwość, żeby nas poprowadziły, zaufamy im, uznamy, że ich droga jest właściwa, to ta współpraca staje się bardzo inspirująca. Lubię pracę z dziećmi, lubię obserwować, jak moje projekty żyją, jak toczy się zabawa albo czego w projekcie brakuje. Przyglądam się, co się sprawdza pod względem zdolności manualnych dzieci.

Na jakie aspekty techniczne projektant zabawek musi zwracać uwagę?
One są niezwykle ważne. Zabawka powinna być nie tylko ciekawa, ale też bezpieczna, dostosowana do wieku, możliwości manualnych i mentalnych dziecka. W przypadku klocków wszystkie elementy muszą mieć odpowiednią wielkość, żeby dziecko mogło je złożyć. Zaobserwowaliśmy, że często dzieci budują jedną ręką, więc budowanie musi być możliwe również w ten sposób. Kiedy zaczynałam pracę w Lego, miałam warsztaty z budowania. Żeby przekonać się, jak dzieci rozumieją instrukcje, jedna osoba zamykała oczy, a druga jej tłumaczyła, jak ma układać. Albo zakładaliśmy wielkie rękawice, żeby poczuć na własnej skórze, jakie motoryczne zdolności mają małe dzieci. Klocki kochają też dorośli, niemniej one nie powstają dla fanów Lego, którzy bardzo dobrze potrafią budować, ale dla dzieci. 

Fontana / olamirecka.plFontanna / olamirecka.pl

Czy zdarza się, że projektanci oblewają test dzieci?
Zdarza się dość często. Na przykład w pewnym modelu Lego zaproponowałam saunę, ale okazało się, że dzieci to w ogóle nie interesuje. Niektóre z nich nawet nie wiedziały, co to jest, bo dzieci nie chodzą do sauny. Część projektów odpada, część wraca do projektowania z uwagami i idzie do ponownego testowania. Nad poszczególnymi zestawami pracuje się czasami kilka lat.

Świat zmienia się szybko. Jak w przypadku długiego projektowania jednocześnie reagować na zmiany?
Trzeba starać się przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Do pewnego stopnia możemy to zrobić. Jeśli zbliża się olimpiada, bierzemy to pod uwagę, bo pewnie będzie zainteresowanie wśród dzieci jakimś sportem. Zastanawiamy się, jakie wtedy będą trendy, czy np. nadal modny będzie kolor bladoróżowy albo seledynowy

„Gry i zabawy”, MPZ / fot. Anna Zagrodzka

Kiedyś klocki były głównie zabawkami dla chłopców. Jakie dzisiaj jest podejście?
Ostre podziały rozgraniczające płeć okazały się ślepą uliczką. Pamiętamy z lat 90., że wszystko dla chłopców było niebieskie, a dla dziewczynek różowe; lalki były dla dziewczynek, a samochody dla chłopców. Na szczęście już od dawna taki podział nie obowiązuje. Powstaje więcej zabawek, którymi mogą się bawić i dziewczynki, i chłopcy. Świadomy projektant i rodzic myśli przede wszystkim, jak rozwijać indywidualne talenty dziecka, w jaki sposób pozwolić poznawać mu świat, np. poprzez eksperymenty. 

Lego w pewnym momencie za bardzo skupiło się na chłopcach. W pierwszych latach XXI wieku projekty skierowane do dziewczynek nie budziły zainteresowania. Dopiero Lego Friends, poparte wieloma badaniami, pozwoliło do nich dotrzeć. Źródłem sukcesu była figurka, która miała dużo więcej szczegółów niż poprzednie. Ten projekt był testowany kilka lat, zanim pojawił się na rynku, ale udało się. To zmieniło podejście do projektowania dla dzieci, zaczęto zwracać uwagę na detale. Okazało się, że są one ważne, niezależnie od płci maluchów. Kiedy pracowałam nad szpitalem do zestawu Lego Friends, włożyłam w niego bardzo dużo różnych ukrytych szczegółów, które dzieci bezbłędnie odczytują podczas zabawy. 

Szpital kojarzy się z przykrymi doświadczeniami. Czy zabawki mają poruszać również trudne tematy? 
Dzieci lubią bawić się w szpital; aranżować trudne sytuacje, a potem z nich bohatersko wychodzić. Poza tym to miejsce, gdzie dzieją się nie tylko przykre rzeczy, ale gdzie przede wszystkim można się wyleczyć. Dlatego pacjent ma gips, który da się zdjąć. Dzieci widzą, że kiedy dzieje się coś złego, świat przez chwilę jest zaburzony, ale można tę sytuację naprawić i przywrócić harmonię. Zadaniem projektantów jest stworzyć dzieciom świat zabawy, który mogą swobodnie kreować, tworząc własne scenariusze.

Lego Friend, Szpital Lego Friends, Szpital / olamirecka.pl

Inna twoja zabawka – Puppy Parade, czyli samochód-pies z klocków – jest skierowana do dzieci obu płci. 
Uświadomiłam sobie, że dzieci lubią się wygłupiać. Doskonale wyłapują poczucie humoru. Powiedzenie czegoś śmiesznego albo pokazanie śmiesznej zabawki to dla nich ważne narzędzie zdobywania uwagi i nawiązywania relacji. Wiemy, jak wyglądają limuzyny, ale w świecie zabawek mogą być w kształcie psa.

Natomiast w remizie strażackiej pokazanej w Miejscu Projektów Zachęta cieknie rura, a w garażu są plamy oleju na podłodze.
To elementy, które pozbawiają świat zabawy perfekcyjności. Odkryliśmy, że spalone babeczki w piekarniku, czy przypalona parówka na grillu też mogą inspirować dzieci do odgrywania historii. Świat rzeczywisty nie jest idealny, pojawiają się w nim różne problemy do rozwiązania. Okazuje się, że dzieci lubią takie detale w zabawkach i świetnie sobie z nimi radzą.

To zupełnie nowy punkt wyjścia do projektowania zabawek. 
Wynika z trendów świata dorosłych, gdzie coraz częściej mówi się, żeby nie kreować nierzeczywistych obrazów idealnych matek, idealnych ojców czy perfekcyjnych pracowników. Jestem mamą dwójki małych dzieci i obserwuję, jak bardzo wykreowany obraz matek jest krzywdzący dla kobiet. Po pierwsze, trudno mu dorównać, a po drugie, nie zostawia miejsca na mówienie o rzeczywistych problemach. Dziewczynki od małego porównują się i dążą do wyimaginowanych ideałów piękna, wpadając w kompleksy i problemy żywieniowe. Coraz częściej młodzi ludzie buntują się przeciwko temu i np. przestają używać filtrów dostępnych w social mediach. Nastąpił przesyt perfekcji. To nam, projektantom, uświadomiło, że wcale nie chcemy kreować wyidealizowanego świata. Może ten nieperfekcyjny jest właśnie fajny. Zrozumieliśmy, że warto zostawić miejsce dla błędów, brzydoty, przecież nie wszystko jest piękne i nie ma w tym nic złego. Jak dziecku rozleje się coś na stół, to nie staje się to dramatem, tylko inspiracją do malowania paluszkiem po blacie. Wykorzystanie niedoskonałości w zabawkach jest odkryciem ostatnich paru lat. 

Ludzie z Greckich wazLudzie z greckich waz / olamirecka.pl

Dużą wagę przywiązuje się też do inkluzywności, co widać również w projektach pokazanych w Miejscu Projektów Zachęty.
Dzieci nie dyskryminują. Akceptacja jest dla nich czymś zupełnie naturalnym. Dlatego warto to wykorzystać w projektowaniu. W zabawkach coraz częściej pojawiają się postaci na wózku, czy też o różnych kolorach skóry. W Lego stworzono zestaw LGBT+ jako wsparcie dla tej społeczności. 

Wcześniej Lego raczej nie angażowało się politycznie. 
Właśnie tu zupełnie nie chodzi o politykę, ale o pokazanie, że zabawki są dla każdego, niezależnie od wieku, sprawności, koloru skóry czy orientacji seksualnej. To zbyt istotny temat, żeby go pomijać. Ważnym elementem kultury duńskiej jest przekonanie, że w tym kraju jest miejsce dla wszystkich. Duńczycy starają się robić jak najwięcej przestrzeni dla różnych poglądów. Tworzą społeczeństwo empatyczne, nastawione na wspólnotę i pomaganie. Dla nich ważne jest, żeby koegzystować, dbając o siebie. Osoby, które dobrze zarabiają, nie mają problemów z płaceniem wyższych podatków, ponieważ wiedzą, że te pieniądze zostaną wydane między innymi na zaspokojenie potrzeb ludzi mniej uprzywilejowanych. W ten sposób po prostu żyje się lepiej.