Korporacje i startupy
Paweł Hendrich, fot. Łukasz Rajchert

14 minut czytania

/ Muzyka

Korporacje i startupy

Rozmowa z Pawłem Hendrichem

„Nowe pokolenie kompozytorów nie próbuje nobilitować komputera. To starsze roczniki wciąż piszą utwory «na orkiestrę i komputer». Dla orędowników postinternetu nowe media stanowią jedność audiowizualną” – rozmowa z dyrektorem artystycznym festiwalu Musica Polonica Nova

Jeszcze 4 minuty czytania

ADAM SUPRYNOWICZ: Dyrekcję festiwalu Musica Polonica Nova objąłeś niedawno, to twój pierwszy program, ale z festiwalem związany jesteś od lat.
PAWEŁ HENDRICH: Tutaj wykonywano moje pierwsze utwory. Po śmierci Andrzeja Chłopeckiego, sześć lat temu, dyrekcję objął Szymon Bywalec, który kontynuował rozpoczęte projekty, a mnie zaprosił do Rady Programowej, gdzie uczyłem się festiwalu od środka. Tworzymy zatem linię ewolucji, jeszcze od czasów Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, która ukształtowała prostą formułę odbywającego się co dwa lata przeglądu utworów aktualnych. Nasz festiwal tym się różni od katowickich Prawykonań, że są tu nie tylko premiery i nie tylko utwory orkiestrowe. W jego konstruowaniu wspiera mnie Rada Programowa, w której skład, obok Szymona Bywalca, wchodzą: Krzysztof Stefański – młody utalentowany krytyk muzyczny i bloger oraz Mateusz Ryczek – szef wrocławskiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich, który razem z Narodowym Forum Muzyki współorganizuje festiwal.

Tegorocznym tematem jest #sieć. Jak czytamy w tekście programowym, festiwal „podejmie refleksję nad wpływem internetu na sztukę i zachowania społeczne”. Co obserwujecie, jakie zjawisko?
Chciałbym zaznaczyć na wstępie, że #sieć nie równa się internet. To wieloelementowy zbiór o wielokierunkowych połączeniach.

Ale # jednak odsyła do internetu.
Tak, bo dzisiaj internet nie jest już tylko miejscem, w którym prezentujemy swoje utwory. Wektory działania się odwróciły: dzisiaj internet inspiruje. My, urodzeni w PRL, pamiętamy początki jego upowszechniania. Tworzące się wtedy społeczności: Nasza Klasa, MySpace, Facebook, próbowały imitować zachowania realne. Okazało się jednak, że nie da się wszystkiego przenieść. Po przeszło 25 latach w sieci wytworzyły się byty specyficzne, na których wzór formuje się dzisiaj świat rzeczywisty. To sprzężenie zwrotne tworzy dużą siłę. Dobrze zilustruje to obrazek z Instagramu Roberta Lewandowskiego, który przesłał mi wczoraj Rafał Łuc:

źródło: instagram.com/_rl9źródło: instagram.com/_rl9

#sieć tematem festiwalu Musica Polonica Nova 2018

W ramach tegorocznej edycji festiwalu zaplanowano kilkanaście koncertów i wydarzeń towarzyszących. Musica Polonia Nova podejmuje refleksję nad wpływem internetu na sztukę i zachowania społeczne. Motto #sieć oznacza nie tylko internet, lecz także sieciową strukturę programu, w której poszczególne wątki mogą spotykać się w ramach różnych wydarzeń. Festiwal kierowany jest przede wszystkim do młodego odbiorcy, dla którego sieć stała się naturalną przestrzenią funkcjonowania.

Narodowe Forum Muzyki, Wrocław, 20–28.04.2018, dokładny program na stronie NFM

Nie chodzi o to, co się na nim znajduje, ale jak to zostało przedstawione. W tradycyjnej formie Rafał napisałby: „w meczu takim i takim Robert Lewandowski został kontuzjowany, dostał łokciem w oko, w dodatku sędzia nie uznał tego faulu, ale Robert ma do tego dystans”. Tu mamy pismo obrazkowe, jak w Biblii pauperum. To nie może być bez znaczenia dla sztuki.

Jak się to zatem odbija na komponowaniu?
Powstała estetyka zwana postinternetem. Twórcy wracają do synkretyzmu, czego dawno nie było w muzyce. Ich dzieła posiadają równoprawne elementy audio i wideo, jest w nich performatyka, jest ruch. Dźwięk jest silnie zintegrowany z elektroniką. To pokolenie nie próbuje nobilitować komputera, co wciąż robią nasze i starsze roczniki. My ciągle tworzymy utwory „na orkiestrę i komputer” – dla orędowników postinternetu nowe media stanowią jedność audiowizualną. To istotne z perspektywy odbioru – jeśli próbujemy słuchać tych nowych utworów na wzór tradycyjnej muzyki, wyłączając sferę wizualną, pozbawiamy je sensu. To tak, jakbyśmy z partytury orkiestrowej wybrali tylko smyczki albo harfę. Całości doświadczamy wtedy, kiedy słuchamy, patrzymy, obserwujemy. Można te utwory odbierać tylko holistycznie, nie dzieląc ich na warstwy: akustyczną, elektroakustyczną, wizualną, performatywną, semantyczną itp.

Pytanie brzmi, czy twórca po studiach muzycznych jest wystarczająco kompetentny, żeby wypowiadać się w warstwie wideo, w tekście, scenariuszu, choreografii. Odpowiedź nie zawsze musi być twierdząca. Ale wydaje mi się, że młode pokolenie twórców nie jest już obciążone myśleniem projakościowym. My pamiętamy wielki przeskok technologiczny podczas transformacji ustrojowych, na przykład pierwsze odtwarzacze płyt kompaktowych, coraz lepsze komputery, przechodziliśmy wiele zmian, które w naszym odczuciu podnosiły jakość odbiorczą. Chociaż ten proces wciąż trwa, jest coraz mniej dynamiczny. Jakość przestaje być cechą samą w sobie. Także producenci komputerów mniej inwestują w rozwijanie mocy obliczeniowej, więcej w funkcjonalność urządzeń. W muzyce pojawiło się pokolenie lo-fi, które nie dąży do tego, aby osiągnąć najlepszą jakość. A skoro nie chodzi o jakość, to nie ma też napięcia względem hi-fi, nie widzę więc w określeniu „pokolenie lo-fi” nic pejoratywnego.

fot. Łukasz Rajchertfot. Łukasz Rajchert

Uczelnie wciąż dążą do podnoszenia jakości warsztatu, tymczasem jako

Paweł Hendrich

Ur. 1979 we Wrocławiu. Ukończył studia na Wydziale Inżynieryjno-Ekonomicznym Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Studiował również kompozycję w Akademii Muzycznej im. K. Lipińskiego we Wrocławiu oraz w Hochschule für Musik Köln. Od kilkunastu lat programuje w środowisku Max i wykonuje muzykę elektroakustyczną. Wraz z Cezarym Duchnowskim i Sławomirem Kupczakiem tworzy trio Phonos ek Mechanes. Do tej pory zespół występował na licznych festiwalach muzyki improwizowanej, współczesnej i elektroakustycznej. Nakładem wydawnictwa DUX w 2010 roku ukazała się jego monograficzna płyta „Chamber Works”, a w 2017 roku płyta „Metaforma”. W 2012 roku Bôłt Records wydała debiutancką płytę „C+-” tria Phonos ek Mechanes.

W 2016 roku został powołany na stanowisko dyrektora artystycznego festiwalu Musica Polonica Nova z zadaniem przygotowywania programu festiwalu od 2018 roku.

pedagog zauważam, że pogłębianie na wykładach kwestii technicznych, warsztatowych powoduje u studentów znużenie. Młodzi ludzie chcą mieć pewien gotowiec, nie zastanawiać się nad mechaniką, nad „jak to działa”, nie atomizować. Odwracają się od złożoności w stronę multimedialności, której elementy są de facto proste, ale sumują się w złożoną całość. Przy tak wielowymiarowej sztuce nacisk na jakość ogranicza: wielu rzeczy nie bylibyśmy w stanie zrobić sami, potrzeba do nich czasu, pieniędzy, ludzi. Powrotu do klasycznych układów. A im wystarczy, że wezmą film z YouTube’a i wplotą go do własnych produkcji wideo, których jakością się nie przejmują. Ta jakość oczywiście jest, ale staje się wielowymiarowa, nie istnieje w prostym, obejmującym wszystko wymiarze „lepiej-gorzej”. Nie musi być tylko lepiej: możemy wstawić „zbiedzony” obraz w niewielkiej rozdzielczości, dodać własną muzykę i przyprawić ironią. Tego też nie było od lat i ogólnie brakuje w muzyce współczesnej…

…„poważnej”…
…właśnie. Oni trywializują ją w sposób zupełnie świeży. Powstaje zatem nowa sztuka synkretyczna, która inaczej traktuje jakość, zmienia oś napięcia pomiędzy hi-fi a lo-fi na rzecz wielowymiarowości, braku jednoznacznej oceny, co jest dobre, co jest złe, dlaczego ma być dobre albo złe, i jak to wpływa na to, że ma lub nie ma być elementem mojego dzieła. Dla nich ważna jest wręcz pewna bezczelność: nie ma żadnych granic, mogę wziąć coś z internetu i niczym się nie przejmować. A jeżeli sam coś tworzę, to nie muszę być filmowcem, grafikiem czy artystą wideo. Siadam do prostej aplikacji, wstawiam elementy, renderuję film, łączę go z muzyką, dodaję elektronikę lo-fi: wąskie, szumowe pasmo, glitchowy, zaburzony charakter. Gdyby takie dźwięki miały wychodzić ze studiów muzyki elektronicznej polskich akademii, student pewnie miałby problemy z zaliczeniem. Jakości są relatywizowane i to właśnie wydaje mi się w tej sztuce bardzo interesujące.

Czy internet nie zamorduje pisania na orkiestrę, do czego potrzebna jest kasa i możliwości wykonawcze? Sieć wspomaga przestrzeń DYI (działań oddolnych), gdzie każdy sobie coś ściboli na komputerze i ma skróconą drogę do odbiorcy. Czy to ma wpływ na myślenie kompozytorów?
Raczej dywersyfikuje rynek. Ostatecznie, czy nasze życie zmieniają wyłącznie korporacje, czy również startupy? Mamy obieg „korporacyjny” – ekosystem wielkich instytucji, zamówień, wykonań, powstaje dzieło orkiestrowe, które ma szansę być zagrane raz, może kilka razy. Dzisiejsi dwudziesto-, trzydziestolatkowie myślą inaczej: chcę coś zrobić i nie zakładam, że to musi dużo kosztować. Powstaje coś w rodzaju „zespołów garażowych”: małe ansamble, które nie wymagają wielkich budżetów, raczej zaangażowania. Oni łączą się z kompozytorami, współpracują.

A jak to się przekłada na instytucję festiwalu: model działania, zamawiania utworów dla konkretnego składu?
Mamy we Wrocławiu młody zespół, Kompopolex (dawniej: Postensemble), który dał się poznać wcześniej na festiwalu Musica Electronica Nova. Jest on stworzony oddolnie, dla potrzeb prezentowania własnych utworów albo twórców podobnie myślących. Już w jego nazwie widzialne jest myślenie sentymentalne względem lat 90., nawiązanie do przemian, wczesnego kapitalizmu: te „-pol”, „-ex” grają ze specyficzną jakością produktów tamtych czasów. Skład mały, mobilny. Wspólnie stworzyliśmy program złożony z trzech kompozycji: nowego utworu Niny Fukuoki, sfinansowanego przez ZAiKS, i Jacka Sotomskiego – pokrytego ze środków miejskich Wrocławia. Specyficzną kontrą będzie kompozycja zamówiona przez festiwal Musica Polonica Nova u Cezarego Duchnowskiego (opłacona ze środków Instytutu Muzyki i Tańca), który, jak sądzę, w sposób inteligentnie ironiczny skomentuje te nowe zjawiska.

Chociaż utwory nurtu postinternetowego pojawiały się i na Warszawskiej Jesieni, i na Sacrum Profanum, to nikt przed nami nie zrobił z tego tematu festiwalu. Jestem z tego dumny.

Duchnowski to rocznik 1971. Ty – 1979. Czy istnieje jakiś wspólny mianownik dla pokolenia lat 70., któremu poświęcacie osobny koncert, #PiękniCzterdziestoletni?
Wydaje mi się, że tak. Wynika on z polaryzacji dwóch tradycji: złożoności i prostoty. Zawsze jesteśmy gdzieś na tej osi – rzecz w tym, jak bardzo ona na nas oddziałuje na etapie, np. myślenia o budulcu utworu czy jego strukturze. Pokolenie lat 70. to pokolenie strukturalistów, którzy pozycjonują złożoność i prostotę we własnej twórczości; silnie określają swoje miejsce na tej osi, odnoszą się do niej tematycznie. Druga cecha to stosunek do użycia komputera, radykalnie anty lub pro. Elektronika jest oczywiście jako zjawisko dużo starsza, ale właśnie to pokolenie przeżywało boom na użycie komputerów na różnych etapach pracy. Muzyką komputerową może być przecież także muzyka algorytmiczna, czyli bez użycia komputera jako nośnika sygnału w warstwie audio, ale produkowana w oparciu o pewne możliwości, które daje to urządzenie, trochę xenakisowska w kierunku myślenia: komputer jako „kalkulator muzyczny”, wspierający kompozytora w wyborze pewnych wariantów, podejmowaniu decyzji.

Kolejnych generacji takie wyrafinowane podejście, element warsztatowy już nie interesuje. Nie mają ambicji wchodzenia głębiej w warsztat – mają programy, które „robią to za nich”. To także wyrazista różnica.

W temat #sieć wpisuje się też koncert #online.
W tym wypadku sieć buduje nam przede wszystkim wymiar formalny koncertu. Wystąpią dwa zespoły: Flute o’clock oraz Kwiatkowska/Pałosz, które grać będą w sali maszynowni NFM na poziomie +4, a dźwięk i obraz transmitowany będzie do foyer między salami czerwoną i czarną na poziomie –3. Kto chce, może przyjść do NFM i odebrać koncert w formie zbliżonej do kinowych transmisji spektakli operowych. Można będzie również obejrzeć i posłuchać całości w internetowej transmisji albo rejestracji audio-wideo. Przeprowadzimy też specjalny konkurs dla czterech osób, które będą mogły obejrzeć koncert na żywo, w maszynowni, dokąd nikogo zwykle się nie wpuszcza.

Piszecie w tekście programowym, że obok 19 nowych utworów będzie w programie klasyka sonoryzmu, a zaraz dalej, że jest to festiwal muzyki aktualnej…
Z nazwy wynika, że jest to festiwal muzyki nowej, ale chcemy trochę przesunąć akcent. Różnica jest zasadnicza: rzecz aktualna w tym momencie ma na nas wpływ. Nie znaczy to, że jest nowa. Utwory dawniejsze mogą być nadal aktualne, bo nadal przetwarzane są problemy, które się w nich pojawiają: poszerzone techniki wykonawcze, penetrowanie natury dźwięku – to od pół wieku się nie zestarzało. Chcemy sprawdzić, jak reagują na nie młodsze pokolenia. Dlatego śmiało sięgamy do klasyki sonoryzmu w koncercie #OśCzasu z udziałem smyczkowego Lutosławski Quartet i kwintetu dętego LutosAir. Dawne utwory Pendereckiego czy Szalonka zestawione zostaną z kompozycjami Lasonia, Wieleckiego, Mykietyna i dwiema premierami: wrocławskiej kompozytorki Anny Porzyc oraz naszego kompozytora rezydenta, Marcina Stańczyka.

Warto też wspomnieć, że festiwal jest dobarwiony wydarzeniami towarzyszącymi, instalacjami, ale też słowem o muzyce. Chcemy tłumaczyć tę aktualność, stąd pomysł poprzedzających koncerty „trzech kwadransów do nowej muzyki”, czyli codziennych spotkań z artystami. Zapraszamy wszystkich do udziału w nich, bo czym innym jest czytanie tekstów, słuchanie muzyki, a czym innym zadanie pytania twórcy, sprawdzenie, jak myśli, jak się wypowiada, co jest dla niego istotne, na co kładzie akcenty, mówiąc o swojej muzyce.

Skoro jesteśmy przy tematach aktualnych: 20 procent kompozytorek w programie to dużo czy mało?
Wydaje mi się, że dużo. Oczywiście chcielibyśmy, żeby było 50/50, ale to trudne ze względu na stosunek liczebny kobiet do mężczyzn w polskim świecie kompozytorskim. Chcemy promować sztukę kobiet, zamawiamy i pokazujemy utwory, pomagamy temu procesowi, ale realna relacja liczebna wynosi raczej 10/90, więc i tak zwiększamy udział pań dwukrotnie. Co istotne, to nie jest tylko festiwal kompozytorów czy kompozytorek. Kobiety pełnią na nim szereg innych funkcji – przede wszystkim mamy bardzo dużo wykonawczyń, a w zespole organizującym wręcz dominują kobiety, na czele ze świetną koordynatorką MPN, Martyną Mizerkiewicz. Ich rola jest bardzo istotna na każdym z etapów powstawania festiwalu. W tekście otwierającym książkę programową prezentujemy udział płci, nie unikamy dyskusji o gender balance, ale chcemy pokazywać realną sytuację. Mamy też formułę artystycznej rezydencji – z pewnością podczas jednego z kolejnych festiwali będzie to kompozytorka.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).