Szukać wszędzie
Jennifer Walshe, fot. Blackie Bouffant

14 minut czytania

/ Muzyka

Szukać wszędzie

Rozmowa z Krzysztofem Pietraszewskim

Podoba mi się idea zacierania granic, ale żeby to osiągnąć, trzeba rzeczywiście doprowadzić do spotkania. Nie daje tego efektu samo zestawienie kultury didżejskiej i muzyki współczesnej – mówi kurator festiwalu Sacrum Profanum

Jeszcze 4 minuty czytania

ADAM SUPRYNOWICZ: Sacrum Profanum od lat próbuje przyciągać bardzo różnorodną publiczność, także tę, której do muzyki współczesnej daleko. Czasami służyły temu ryzykowne eksperymenty, na przykład zderzenia rzeczy do siebie nieprzystających. Do jakiego stopnia zaakceptowałeś to jako pomysł, obejmując stanowisko?
KRZYSZTOF PIETRASZEWSKI:
Festiwal bardzo się zmieniał na przestrzeni lat. Był w nim silny wątek prezentacji zjawisk do tej pory nieobecnych w polskim życiu koncertowym albo (w jego prapoczątkach) zestawiania dawnej muzyki religijnej i świeckiej. Zawsze polegało to na opozycji skrajności, która wynika z nazwy festiwalu. Z początku było to interpretowane wprost, z latami tytuł nabierał rozmaitych znaczeń, na przykład dzięki wyprowadzeniu pewnego typu repertuaru z filharmonii do przestrzeni przemysłowych albo łączeniu muzyki alternatywnej ze współczesną. Istotne było też zawsze wyjście do masowej publiczności, co wyróżnia Sacrum Profanum spośród festiwali nowej muzyki. W jego kod wpisane jest zachęcanie odbiorcy popkultury do „skoku w bok”.

Do przełamywania barier?
Przede wszystkim własnych. Nie bez powodu nasze hasło promocyjne brzmi „Strefa dyskomfortu”. Chcemy rzucić wyzwanie tej publiczności, która na festiwalu jeszcze się nie pojawiła, bo była uprzedzona do „nieludzkiej” muzyki współczesnej i przekonana, że zetknięcie z nią może być bolesne albo wymaga jakiegoś konkretnego zestawu umiejętności, wiedzy, przygotowania…

…i postanowiliście się tej trudności nie wstydzić?
Pobudzić ambicję, sprowokować do zmierzenia się z nią. Muzykę współczesną można traktować tak, jak każdą inną. Można ją odbierać estetycznie czy emocjonalnie, można ją też, oczywiście, analizować. Równie dobrze jednak możemy pokusić się o analizę piosenki pop. Na pewno zetknięcie z nową muzyką coś w nas pozostawia, jakoś na nas oddziałuje, rezonuje, wywołuje emocje, zostawia wrażenie. To nie zawsze musi być wrażenie dobre, nie zawsze pozytywne emocje, ale myślę, że sztuka współczesna coś z nami „robi”. To jest jej ogromna wartość.

Krzysztof Pietraszewski

Pracuje w Krakowskim Biurze Festiwalowym. Od 2016 roku jest kuratorem festiwalu Sacrum Profanum. Współpracował m.in. z krakowską rozgłośnią Radiofonia, magazynem „Glissando” i portalami PopUpMusic i Underton. Jest absolwentem prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Zarazem otwierając festiwal, czyniąc go bardziej dostępnym finansowo, intensyfikując i zagęszczając, żeby był krótszy, przybliżamy go publiczności.

Z tym przybliżaniem bywało różnie. Pamiętam zdezorientowaną publiczność, która przyszła na koncert Aphexa Twina, żeby sobie potańczyć, i była wprost powalona z nóg tym, co tam się wydarzyło…
… albo pierwszy koncert „Polish Icons”, na którym Kronos Quartet grało Pendereckiego, Lutosławskiego, Góreckiego i Kilara na zmianę z DJ'ami Ninja Tunes prezentującymi swoje remiksy. Dwa zupełnie odrębne światy – część audytorium była totalnie zagubiona.

Podoba mi się idea zacierania granic, ale żeby to osiągnąć, trzeba rzeczywiście doprowadzić do spotkania. Nie daje tego efektu zwykłe zestawienie, nawet w ramach tego samego koncertu, kultury didżejskiej i muzyki współczesnej albo promocja festiwalu wokół występu wielkiej gwiazdy typu Kraftwerk czy Portishead, poprzedzonego tygodniem z muzyką współczesną. To jest zbyt podstępne, a przez to niewiarygodne.

Dopiero kiedy faktycznie doprowadzimy do spotkania, wymieszania artystów z różnych środowisk, rzeczywiście może powstać coś nowego. Jeśli w „Laborintus II” Luciana Beria partię solową wykonywał Mike Patton, faktycznie wyprowadziliśmy ze strefy komfortu artystę ze świata popkultury, ale też wyspecjalizowany w wykonawstwie nowej muzyki zespół musiał nauczyć się innego rodzaju komunikacji z solistą, który nie zna nut. Publiczność takiego koncertu składała się z dwóch grup: jedni świadomie wybrali repertuar, drudzy przyszli zobaczyć ulubioną gwiazdę. Komunikat był czytelny: na billboardach festiwalu nie pisaliśmy, że „wystąpi Mike Patton”, ale że „Patton wykonuje Beria”. Trzeba publiczność przygotowywać na takie spotkanie, zamiast ją łapać na przynętę.

A jak się do tego ma planowany koncert „Post Indie Classical”?
To jest próba takiego spotkania, tylko na głębszym poziomie. Program jest w całości zamówiony przez festiwal. To spotkanie twórców bez kompozytorskiego wykształcenia akademickiego, pochodzących z różnych środowisk: muzyki syntezatorowej, fińskiego heavy metalu, nostalgiczno-melancholijnej kameralistyki, dronów, ambientu, muzyki z prog rockiem w tle. Dla Spółdzielni Muzycznej komponują oni utwory odmienne od tego, co robią na co dzień, ale też od festiwalowej muzyki współczesnej. Chodzi o to, żeby nie wpaść w koleiny indie classical – nurtu, w którym gwiazdy rockowych zespołów albo mniej skomplikowanej elektroniki próbują swoich sił w „muzyce pisanej” i współpracują z artystami w niej wyspecjalizowanymi. Efekty takiej współpracy często są do siebie zbliżone: muzyka o dużym ładunku emocjonalnym, często przeestetyzowana, mocno klasycyzująca.

Sacrum Profanum 2017

W tym roku festiwal potrwa od 26 września do 1 października. Przewidziano kilkanaście, uporządkowanych tematycznie koncertów: od prezentacji nurtu post indie classical po rumuński spektralizm i twórczość Steve'a Reicha inspirowaną muzyką z Ghany („Afrykańske reperkusje”).

Głównymi postaciami tegorocznej edycji są m.in. Moondog, Julius Eastman, Steve Reich, Gideon Alorwoyie, Éliane Radigue, Pauline Oliveros, Jennifer Walshe, Alvin Lucier, Henryk Mikołaj Górecki.

Oprócz koncertów przewidziano dyskusje, warsztaty kompozytorskie i zajęcia dla dzieci. Dokładny program na stronie festiwalu.

Dyrektorem artystycznym Sacrum Profanum po raz drugi jest Krzysztof Pietraszewski.

Współpraca programowa: Ilan Volkov, Mary Jane Leach, Petr Kotik, Eyvind Kang, Monika Pasiecznik, Michał Mendyk, New World Record

Ci muzycy jakby tracili własną siłę, wchodząc gładko uczesani do filharmonii.
Myślę, że słuchacze Arcade Fire nie mogli odnaleźć tego, co lubią w tym zespole, w twórczości Richarda Reeda Parry’ego. Być może jest to związane z wejściem w pewien sztywny kostium, z próbą odnalezienia się w świecie, do którego się aspiruje – w pewnym stereotypie muzyki klasycznej. Efekt może być świeży dla stałych fanów, ale słuchaczom muzyki współczesnej wydaje się wtórny i zbyt gładki.

Próbujemy z tym walczyć w ramach festiwalu. Pozornie powtarzamy ten model, ale zapraszamy tym razem artystów z głębokich nisz muzyki alternatywnej, wnoszących odwagę i bezkompromisowość, pewien „brud”.

Zespoły wyspecjalizowane w wykonawstwie muzyki współczesnej również szukają „trzeciej drogi”. Świetnym przykładem jest Zeitkratzer, którego gościliśmy w ubiegłym roku, czy Apartment House, który wystąpi 29 i 30 września. Chodzi o eksperyment, o dążenie do czegoś nowego. To mnie zawsze najbardziej pociągało w muzyce. Nie lubię wracać do starych nagrań, wolę wciąż poznawać nowe.

Festiwal ma w tym roku jeszcze jedno hasło: „Wszystko jest ważne”. Rozumiem, że tytuł jest nawiązaniem do kompozycji Jennifer Walshe, ale też zastanawia mnie jego sens. Tworzenie festiwalu polega przecież na selekcji…
A może to jest jedyne wyjście, żeby zrobić festiwal w tak ciekawych czasach? Szukać wszędzie i starać się niczego ważnego nie przeoczyć?

Na tegoroczny program składa się nie tylko muzyka, ale i historie jego głównych postaci: Moondoga, Juliusa Eastmana, Any-Marii Avram, Iancu Dumitrescu, Jennifer Walshe, Alvina Luciera, Gideona Alorwoyie. Każda z nich jest inna i warta przybliżenia ze względu na poglądy, metody pracy, barwne życiorysy.

Artystą szczególnie eksponowanym w tym roku jest Moondog: niewidomy wiking Szóstej Alei, bez którego obraz Nowego Jorku lat 70. byłby niepełny. Człowiek, który dla muzyki rezygnował z komfortu. Postać charyzmatyczna, o niesamowitej myśli kompozytorskiej obejmującej cały kosmos, od fizycznych podstaw stworzenia świata w harmonii po niemożliwe do wykonania utwory. Artysta świadomie uprawiający sztukę dla sztuki. Do wykonania jego utworów zaprosiliśmy między innymi Raphaela Rogińskiego, Natalię Przybysz i słoweński zespół Širom.

Wszystko jest ważne

Tegorocznej edycji Sacrum Profanum towarzyszy wydany przez Krytykę Polityczną zbiór krytycznych esejów, opisujących poszczególnych artystów i zjawiska prezentowane na festiwalu. Wśród autorów znaleźli się współpracownicy dwutygodnik.com: Jan Topolski, Monika Pasiecznik Jan Błaszczak, Piotr Strzemieczny czy Antoni Michnik.

Kolejny z kompozytorów to Julius Eastman, czyli ikona dwóch mniejszości: afroamerykańskiej i gejowskiej zarazem. Walczył o ich prawa i świadomie prowokował spoleczeństwo amerykańskie, choćby tytułami swoich kompozycji, trudnymi do zaakceptowania przez tak zwaną większość: „Evil Nigger”, „Crazy Nigger”, „Gay Guerilla”… To abstrakcyjne, instrumentalne utwory, które niosą w sobie jednak niezwykle silny przekaz, nasycone gniewem. Specyficzna odmiana minimalizmu, w której, paradoksalnie, intensywność każe myśleć raczej o maksymalizmie. Zagrają u nas Joseph Kubera i Petr Kotik, przyjaciele Eastmana z S.E.M. Ensemble. Kotik i Eastman byli outsiderami w środowisku nowej muzyki skupionym wokół uniwersytetu w Buffalo: pierwszy dlatego, że był z Czech, drugi ze względu na kolor skóry i orientację seksualną. Według Kotika z częścią problemów Eastman zmagał się na własne życzenie – nie zawsze spotykał go ostracyzm ze względu na to, kim był, ale raczej na to, jaki był: prowokował, miał trudny charakter, był kapryśny, nie godził się na półśrodki, nie potrafił wejść w przyjęty ogólnie tryb życia. Skończył w niejasnych okolicznościach, wyeksmitowany z mieszkania – w tym momencie duża część jego twórczości bezpowrotnie zaginęła. Dzięki pracy muzykolożki Mary Jane Leach to, co pozostało, jest teraz znów grywane.

„Evil Nigger”, kompozycja, która znalazła się na wydanej niedawno w Polsce płycie Lutosławski Piano Duo, Mischy Kozłowskiego i Joanny Dudy, najczęściej jest grywana właśnie na czterech fortepianach, ale została napisana na nieokreślony skład. Podobno wykonywano ją także na dwunastu gitarach elektrycznych, ale u nas zabrzmi w opracowaniu Tomasza Jakuba Opałki na trzy kwartety smyczkowe. Arditti Quartet nagra w Krakowie dwie partie, a trzecią wykona na żywo.

Lata 70. to też ciąg dalszy amerykańskiego odkrywania siebie na nowo, podróży do Indii, do Afryki… W 1970 roku Steve Reich wyjechał do Ghany, gdzie trafił do Gideona Alorwoiye, od którego nauczył się tamtejszych technik gry na instrumentach perkusyjnych i tradycyjnych zasad polirytmii. Po powrocie napisał „Drumming” – dzieło wyznaczające ten moment w jego twórczości, w którym matematyczna kalkulacja zapętleń zaczęła ulegać witalnemu rytmowi. To już jest ten Reich, który potem zainspirował artystów tworzących taneczną muzykę elektroniczną. Za tą przemianą stoi jego afrykański mistrz, którego będziemy gościć na festiwalu. Podczas koncertu „Afrykańskie reperkusje” w pierwszą część „Drumming” zostaną wplecione elementy tradycyjnej muzyki afrykańskiej.

Co w tej kolekcji robi rumuński spektralizm?
Wydaje mi się, że dobrze łączyć się będzie z dronami – z muzyką, której główną siłą jest brzmienie i praca nad głębią dźwięku, kompozycjami Stephena O’Malley’a czy Orena Ambarchiego, ale też z twórczością Pauline Oliveros, Éliane Radigue, Alvina Luciera, czyli nieco mniej u nas znaną postacią minimalizmu. Rumuński spektralizm może zainteresować szerszą publiczność swoją intensywnością, potęgą brzmienia, czasem zbliżającą się do tego, co można usłyszeć na koncertach noise’owych. Gdzieś w tle naszych serdecznych rozmów z Iancu Dumitrescu wyczuwam pewien żal, że artyści z jego kraju są często pomijani ze względu na pochodzenie. Tymczasem ta szczególna odmiana techniki spektralnej, zakorzeniona w rumuńskiej muzyce etnicznej, może, moim zdaniem, przyciągać nowych słuchaczy do muzyki współczesnej.

Á propos Pauline Oliveros, Éliane Radigue – co sądzisz o parytecie w programowaniu festiwalu?
Coraz silniej odczuwam potrzebę wprowadzenia parytetu. Bez wywierania presji sytuacja kobiet nie ma szansy się zmienić. Ich niedoreprezentowanie ma oczywiście początki już na etapie akademii muzycznych, które opuszcza dużo mniejszy procent absolwentek, niż uczy się na niższych szczeblach edukacji. Natomiast wsparcie festiwali, zamówienia kompozytorskie i dążenie do równej reprezentacji płci jest potrzebne.

Na razie na Sacrum Profanum nie ma 50%.
Nie ma. To jest trudne, ale oczywiście nie jest niewykonalne. Nasz festiwal od ubiegłego roku zauważa ten problem, mieliśmy dyskusję na ten temat i prezentacje kilku kompozytorek, między innymi Mai Ratkje i Agaty Zubel. Temat nie jest mi obcy.

Uczestniczyłem niedawno w spotkaniu przedstawicieli europejskich festiwali nowej muzyki. W toku prac nad deklaracją programową wyszedłem z propozycją wpisania do niej dążenia do większej równości płci w programach i zamówieniach. Niestety, nie tylko nie spotkało się to z jednomyślnym poparciem, ale wręcz z wyraźnym głosem sprzeciwu reprezentantów polskich podmiotów. W programie Sacrum Profanum widać jednak postęp: w ubiegłym roku na czterech kompozytorów przypadała jedna kompozytorka, w tym roku jest jedna na trzech, w przyszłym obiecuję poprawić tę relację na minimum 1:2. Jeśli jest tak silny opór na wpływowych stanowiskach, to nie wystarczy być przychylnym, trzeba działać.

W którą stronę pójdzie Sacrum Profanum w przyszłości?
Z pewnością bliżej przyjrzymy się temu, co dzieje się na styku improwizacji i kompozycji. Jest zresztą wiele wątków, które mogłyby wybrzmieć pełniej już teraz, pozostają w tle, bo nie mogę im się oprzeć. Ostatecznie – wszystko jest ważne. Selekcja z roku na rok staje się coraz trudniejsza, ale też coraz mniej pożądana. Żyjemy w czasach intensywności, różnorodności, zagospodarowania wszelkich możliwych luk i przestrzeni. Ważne, żeby festiwal odbijał tę rzeczywistość. Lekarstwem na nasze czasy jest może spowolnienie, ale niekoniecznie mniejszy wybór.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.