Walka o Scenę Prezentacje

Walka o Scenę Prezentacje

Witold Mrozek

Nowy Teatr Scena Prezentacje nie będzie miał zespołu aktorskiego. Będzie za to organizował warszawskie biennale sztuk performatywnych i wizualnych

Jeszcze 5 minut czytania

Dlaczego czołówka polskiego nowego teatru rzuca się na podupadłą instytucję, która przez dekady kojarzyła się z repertuarem rozrywkowym, a dziś nie ma własnej sceny, lecz jedynie niewielkie biuro w bloku przy Marszałkowskiej? Na instytucję, której miejska dotacja wynosi 1/10 subwencji Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy?

O Scenę Prezentacje – która powstała w 1979 roku z inicjatywy Romualda Szejda i przez lata działała w kupionej dziś przez dewelopera fabryce Norblina przy ul. Żelaznej – starali się najlepsi. Klęska urodzaju. Konkurs wygrali Paweł Wodziński i Bartek Frąckowiak – przez trzy lata robiący konsekwentnie lewicowy i radykalny artystycznie Teatr Polski w Bydgoszczy. Rywalizowali z nimi m.in. kuratorski tandem Marta Keil i Grzegorz Reske; Tomasz Plata – dziekan Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, z Aliną Gałązką z Komuny Warszawa; wreszcie reżyser Krzysztof Garbaczewski z Pawłem Dobrowolskim – dyrektorem Festiwalu Gorzkie Żale. To nie wszyscy kandydaci – ale najważniejsi.

Nowy Teatr Scena Prezentacje nie będzie miał zespołu aktorskiego. Będzie za to organizował warszawskie biennale sztuk performatywnych i wizualnych. W założeniu – o znaczeniu międzynarodowym. Być może dlatego załączone do aplikacji koncepcje czołowych kandydatów nie były, jak zazwyczaj, zbiorem ogólników i przypadkowo skleconymi listami nazwisk, a raczej programowymi esejami na kilkadziesiąt stron, zbrojnymi w przypisy. Zanim je omówimy, odpowiedzmy sobie na pytanie…

Dlaczego taki tłok?

Na znaczenie Prezentacji trzeba spojrzeć w trzech kontekstach. Kontekst pierwszy, to zmierzch międzynarodowych festiwali. Warszawskich, ale nie tylko. Coraz rzadziej przyjeżdżają nad Wisłę ważne nazwiska europejskiego teatru. Krakowskie Reminiscencje Teatralne z kolejnymi zmianami dyrekcji systematycznie traciły na znaczeniu, aż wreszcie – zniknęły, przynajmniej na razie.  Umiędzynarodowione Prapremiery miały dwie edycje. Teraz wrócą do formuły przeglądu krajowego. W Warszawie nie ma już Festiwalu Festiwali Teatralnych Spotkania czy Warszawy Centralnej , ściągających Johanna Simonsa, Luka Percevala czy Heinera Goebbelsa. Mniejszy rozmach ma też festiwal taneczny Ciało/Umysł, który niegdyś potrafił ściągnąć nad Wisłę olbrzymie przedstawienie Sashy Waltz. Kurczy się także, choć wciąż walczy, wrocławski festiwal Dialog.

W tej sprawie polska kultura wykonała typowo polski ruch „od ściany do ściany”. Przez lata sam byłem wśród krytykujących „festiwalizację” jako fenomen elitarystyczny i przesuwający kulturę w stronę marketingu lokalnych włodarzy (to „Jacek Majchrowski zaprasza” na plakacie każdej imprezy organizowanej przez Krakowskie Biuro Festiwalowe!). Ale czy zmierzch międzynarodowych festiwali oznacza, że dzisiejsze polskie życie kulturalne stało się bardziej inkluzywne i egalitarne? To raczej symptom jego postępującej prowincjonalizacji.

Kontekst drugi to kryzys instytucji artystycznych. Potencjał środowiska twórczego jest większy niż są w stanie przyjąć, zagospodarować i przetrawić obecni decydenci od kultury, rozdzielający dyrektorskie stołki. W dodatku postępująca „warszawizacja” oraz fala konserwatywnych ruchów kadrowych w samorządowych instytucjach sprawiają, że większość twórców poszukuje przede wszystkim przyczółków w stolicy.

Wreszcie, kontekst trzeci – to postępujące wykluczenie ludzi lewicy z polskich instytucji kultury. Wiem, że w „niepokornej” prasie przeczytacie coś zupełnie innego, tyrady o przejmujących galerie i teatry homotrockistach, ale w instytucjach promuje się dziś raczej prawdopośrodkizm, letniość i asekuranctwo. Na przykład obecne władze Warszawy – które finansują jako miejską instytucję Centrum Myśli Jana Pawła II  – wypowiadając umowę najmu lokalu, przyczyniły się w 2012 do zniszczenia prowadzonego przez Krytykę Polityczną Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat. Patrząc na nazwiska intelektualistek i aktywistów, które pojawiają się w programie Wodzińskiego i Frąckowiaka, można przyjąć, że Prezentacje częściowo wypełnią lukę po NWŚ. Być może warszawscy samorządowcy uświadomili sobie, że wspieranie kultu żołnierzy wyklętych i jednoczesne szykanowanie „lewej nogi” niespecjalnie służy utrzymaniu się przy władzy „liberalnego centrum”? Konkursowe rozporządzenie pani prezydent precyzowało: „Idea biennale opiera się na założeniu, że kultura i sztuka odgrywają kluczową rolę w budowaniu nowoczesnego, tolerancyjnego, krytycznego społeczeństwa, działającego w poszanowaniu demokracji i wolności obywatelskich, wielości poglądów, religii, orientacji seksualnych, pochodzenia”.

Więcej niż festiwal

Konkurencja, którą pokonali Wodziński i Frąckowiak, była bardzo mocna. Jeśli chodzi o doświadczenie w międzynarodowej współpracy kuratorskiej, to w rywalizującym o Prezentacje gronie zdecydowanie najsilniejszy był tandem: Marta Keil i Grzegorz Reske. Wspólnie programowali oni przez ostatnie lata Konfrontacje Teatralne w Lublinie – jedną z bardziej progresywnych imprez teatralnych w kraju. W dodatku Keil była współtwórczynią pierwszej edycji odświeżonych Prapremier w Bydgoszczy pod rządami Wodzińskiego. Reske z kolei współprogramował odświeżony festiwal w Kaliszu, jest też członkiem zarządu międzynarodowej organizacji IETM International Network for Contemporary Performing Arts.

Wszyscy czołowi kandydaci i kandydatki na szefów Prezentacji starali się pokazać, że biennale nie będzie tylko biennale. Keil i Reske pisali w swojej aplikacji: „Zamknięty w ramy czasowe okres festiwalowych prezentacji programowych jest tylko punktem wyjścia do nieustannej, całorocznej pracy z  publicznością i artystami oraz budowania maksymalnie otwartej i przyjaznej płaszczyzny porozumienia pomiędzy twórcami i odbiorcami sztuki”. Pod tymi zdaniami mógłby podpisać się chyba każdy z omawianych przeze mnie kandydatów. Wszyscy też, jak Keil i Reske, chcieliby zapewne, by festiwal był przestrzenią otwartą dla mieszkańców: „Dla podkreślenia wyjątkowości tej przestrzeni, powinna być ona każdorazowo aranżowana specjalnie na czas festiwalu — w miejscach symbolicznie przejmowanych przez jego społeczność i działających jako tymczasowe centra kultury. Zgodnie z najgłębszą tradycja europejskich festiwali — celebracja objęcia przez społeczność władzy nad miastem wymaga takich właśnie silnych gestów symbolicznych”.

Jak widzą Prezentacje Wodziński i Frąckowiak? Ma być to „think tank kultury miejskiej” i „bezdomny dom produkcyjny” – który dysponującym własnymi przestrzeniami innym warszawskim instytucjom dostarcza koncepcji i innych zasobów. Jak się zdaje, Wodziński i Frąckowiak rozumieją polityczność na wielu poziomach, również bardzo dosłownych. Chcą w kierowanej przez siebie nowej instytucji wyciągnąć rękę do miejskich aktywistów – włączać lokalne inicjatywy w międzynarodowe sieci, kontaktować je z takimi ruchami, jak Barcelona En Comu, który wygrał wybory w stolicy Katalonii. Jak dotąd ruchy miejskie integrowały się same. Liczna reprezentacja barcelońskich aktywistów spotkała się z polskimi kolegami i koleżankami na ostatnim zjeździe środowiska Krytyki Politycznej w Cieszynie, gdzie zaproszone zostały takie inicjatywy, jak warszawskie Miasto Jest Nasze, krakowskie Miasto Wspólne (dawniej: Kraków Przeciw Igrzyskom) czy Partia Razem. Ponieważ to „strona społeczna”, a nie PiS, jest w Warszawie najsilniejszą merytorycznie opozycją wobec PO – możemy spodziewać się w przyszłości mniej lub bardziej otwartych konfliktów na linii ratusz – podlegająca mu bądź co bądź Scena Prezentacje.

Zarówno Wodziński, jak i Plata deklarowali świadome otwarcie instytucji na zamieszkujące Warszawę mniejszości narodowe. Wodziński przewiduje współpracę badawczą w tym temacie z Beatą Kowalską, socjolożką z UJ. Plata wymieniał migrantów wśród grup docelowych planowanej przez siebie instytucji, wyszczególniając Ukraińców i przybyszów z  krajów b. Jugosławii. Keil i Reske z kolei pierwszą edycję biennale chcieli poświęcić Azji Południowo-Wschodniej, ponieważ największą mniejszością etniczną Warszawy są polscy Wietnamczycy.

Jakie biennale?

Głównym tematem pierwszej edycji kierowanego przez Wodzińskiego i Frąckowiaka festiwalu ma być „Przyszłość”, którą ukradł neoliberalny paradygmat TINA: „There Is No Alternative”. Program ma być inkluzywny i włączający. Wśród prowadzących cykle tematyczne mają być lewicowi intelektualiści: Jan Sowa czy Joanna Krakowska.

Paweł Wodziński i Bartosz Frąckowiak, fot. Tymon MarkowskiPaweł Wodziński i Bartosz Frąckowiak, fot. Tymon Markowski

Biennale Wodzińskiego i Frąckowiaka stawia na „zwrot demokratyczny”. Wzorce? Manifesta 12 w Palermo, Kochi-Muziris Biennale w Indiach czy koreańskie Gwangju Biennale. Wśród gości zapraszanych na pierwszą edycję jest m.in. „General Assemby” Milo Raua czy projekt teatralno-społeczny Winterreise, przygotowany przez składający się z aktorów-uchodźców zespół The Exile Ensemble z berlińskiego Gorki Theater.

Prezentacje Wodzińskiego i Frąckowiaka mają też mieć radę programową. Kto ma się w niej znaleźć? Jak piszą Wodziński i Frąckowiak: „Najwybitniejsi polscy intelektualiści, kuratorzy, twórcy, m.in. Edwin Bendyk, Bartosz Frąckowiak, Anna Galas-Kosil, dr hab. Beata Kowalska, dr Joanna Krakowska, dr Kacper Pobłocki, Anna Ptak, dr Agata Siwiak, dr hab. Jan Sowa, Stanisław Ruksza, Przemysław Wielgosz, Paweł Wodziński”.

Wśród osób z Polski rekomendujących Wodzińskiego i Frąckowiaka są przede wszystkim intelektualiści, m.in. Andrzej Leder, Andrzej Leśniak z warszawskiej ASP, Kacper Pobłocki – autor „Kapitalizmu”, Mirosław Filiciak – specjalista od nowych mediów z SWPS, czy Edwin Bendyk z „Polityki”.

W aplikacji Frąckowiaka i Wodzińskiego bardziej szczegółowo mówi się o pracy „think tanku” niż o „domu produkcyjnym”. Stosunkowo niewiele w niej o samych artystach, choć uznani twórcy – owszem – pojawiają się. Współpracę przy projektach dla dzieci potwierdzić mieli Anna Smolar, artystka wizualna Sharon Lockhart oraz Michał Borczuch. Z artystów zagranicznych wymieniono Rabiha Mroue (Liban/Niemcy), Anestisa Azasa i Marthę  Bouziouri z Aten oraz Svitlanę Oleshko z Teatru Arabesky w ukraińskim Charkowie, a także Wagner Carvalho z Berlina.

Najbardziej doświadczoną postacią ze świata sztuk wizualnych jest w ekipie Wodzińskiego Stanisław Ruksza. Kurator, od niedawna dyrektor szczecińskiej Trafostacji, przez wiele lat szef CSW Kronika w Bytomiu. Mała górnośląska placówka wydawała m.in. „Drżące ciała” Artura Żmijewskiego,  współpracowali z nią też m.in. Joanna Rajkowska, Łukasz Surowiec czy artyści aktywiści z kręgu poznańskiej Inicjatywy Pracowniczej.

Ruksza – łączący kiedyś posadę dyrektora z funkcją koordynatora Klubu Krytyki Politycznej na Śląsku – jest także zaprawiony w bojach z kolejnymi ekipami rządzących Bytomiem prawicowych samorządowców. Jeśli jest jakaś rzecz, którą lokalni politycy mogą zrobić nieodpowiadającemu im człowiekowi kultury – Ruksza prawdopodobnie przeżył ją na własnej skórze. Oczywiście poza zwolnieniem – choć chyba głównie dlatego, że formalnie podlegał nie bezpośrednio kolejnym prezydentom miasta, a szefom lokalnego centrum kultury.

Plata – awangarda, biznes i społecznicy

Mnie osobiście faworytem wyścigu o Prezentacje wydawał się Plata. Spośród kandydatów miał najsilniejsze związki ze sztukami wizualnymi – jako były naczelny „Art&Business” i współzałożyciel prywatnej galerii BWA Warszawa. Co więcej, współtworząca aplikację Alina Gałązka z Komuny Warszawa i stowarzyszenia Klon/Jawor od lat obecna jest mocno w środowisku warszawskich organizacji pozarządowych, działa na pograniczu ratusza i środowiska twórców kultury, by uświadamiać polityków i urzędników oraz drążyć twardy beton stołecznej Platformy. Gałązka zawsze stoi po stronie pracy organicznej, nigdy nie doprowadzając do otwartej konfrontacji.

Nic dziwnego więc, że aplikacja Platy i Gałązki podkreślała współpracę z „otoczeniem społecznym”, a przede wszystkim „organizacjami pozarządowymi”. Program Prezentacji miał być częściowo otwarty – co roku elementem działania miało być open call. Plata i Gałązka robili tak już wcześniej – część artystów współtworzących cykl Re//Mix w Komunie Warszawa wyłonionych było właśnie w tej formule. Prezentacje miały pod kierunkiem Gałązki i Platy przyjąć rolę m.in. instytucji-parasola, współpracującej z miejscowymi niezależnymi grupami i organizacjami pozarządowymi.

Wreszcie, powierzenie Sceny Prezentacje Placie i Gałązce rozwiązywałoby ważny, choć rzadko poruszany problem warszawskiej kultury – finansowanie Komuny Warszawa. Jeden z najważniejszych i w ostatnich latach najbardziej zasłużonych dla polskich sztuk performatywnych ośrodków pozostaje bez pieniędzy na choćby dwa etaty. Potrzebne Komunie środki w skali warszawskich wydatków na kulturę są minimalne, jednak nie może ich się ona doprosić. Wodziński i Frąckowiak zapowiadają współpracę z Komuną, jednak trudno upatrywać w tym szans na stabilne finansowanie tej pozainstytucjonalnej instytucji.

Plata zamierzał odwołać się do tożsamości Warszawy – i jej awangardowego dziedzictwa. „Projekt: Białoszewski” przewidywał szereg wydarzeń inspirowanych tą postacią, a docelowo może nawet Muzeum Białoszewskiego. Drugim patronem nowych Prezentacji miałby być Wojciech Krukowski –  założyciel Akademii Ruchu, postać z pogranicza sztuk wizualnych i performatywnych.

W swojej aplikacji Plata odwoływał się też do doświadczeń ze złotego okresu festiwalu „Kontakt” w latach 90., gdy Krystyna Meissner pokazywała w Toruniu Zachodowi artystów z Europy Środkowo-Wschodniej, Krystiana Lupę czy Eimuntasa Nekrošiusa. Temat? Wzrost populizmu. „Zamierzam sprawdzić, jak nową rewolucję ludową widzą artyści z Ukrainy (np. ważna formacja R.E.P.), Węgier (Little Warsaw), dawni klasycy sztuki konceptualnej z Jugosławii, malarze z Rumunii (Cluj) czy Niemiec (Lipsk), skonfrontowani z ważnymi artystami polskimi” – zapowiadał Plata.

Jedynie aplikacja Platy i Gałązki stawiała w centrum Biennale wystawę – jak obiecywał Plata – „o skali porównywalnej z obecną wystawą «Późna polskość» w CSW Zamek Ujazdowski”.

Dlaczego Wodziński?

Po stronie zwycięzcy konkursu – Pawła Wodzińskiego – stoi z pewnością największe doświadczenie w kierowaniu publiczną instytucją kultury. W latach 2000-2003 Wodziński był dyrektorem Teatru Polskiego w Poznaniu (jego zastępcą był wtedy Paweł Łysak, dziś szef warszawskiego Powszechnego), a przez ostatnie trzy lata z sukcesem kierował Teatrem Polskim w Bydgoszczy. Wybór Wodzińskiego i Frąckowiaka to także znaczący gest ze strony warszawskiego ratusza – rezygnacja bydgoskiego samorządu ze współpracy z tandemem mimo jego sukcesów była szeroko komentowana w środowisku teatralnym.

Ze zwycięskim programem łączą aplikację Grzegorza Reske i Marty Keil nazwiska części artystów: pracujący wcześniej w Bydgoszczy Rabih Mroué czy Ana Vujanović. Kuratorzy zapewniali, że są „w kontakcie z Heinerem Goebbelsem, Rabih Mroué, Liną Majdalanie, Needcompany oraz kolektywem artystyczno-badawczym Walking Theory (w jego skład wchodzą m.in. tak wybitni badacze i badaczki oraz artyści i artystki, jak Ana Vujanović czy Bojana Cvejić)” – na dowód tego przedstawiając rekomendacje. W aplikacjach duetów Keil/Reske i Plata/Gałązka powracały też nazwiska polskie: Wojtek Ziemilski, Michał Buszewicz czy Weronika Szczawińska.

Reske i Keil podejmowali – podobnie jak Wodziński i Frąckowiak – wątki autotematyczne, proponując takie tematy: „Instytucja sztuki jako dobro wspólne” czy „Teatr klasowy”.  Były też plany edukacyjne: „kilkutygodniowe, intensywne warsztaty” z twórcami i publicznością mieli prowadzić w Warszawie artyści tacy, jak Heiner Goebbels, Anne Teresa de Keersmaeker czy Jan Lauwers.

Wirtualna alternatywa

Zupełnie w inną stronę niż wymienione trzy aplikacje szedł program Krzysztofa Garbaczewskiego i Pawła Dobrowolskiego. Chcieli on w Prezentacji utworzyć laboratorium nowych technologii – z naciskiem na rzeczywistość wirtualną – organizowane przez zespół złożony z reżysera/kuratora, operatora/montażysty oraz producenta. W takiej Scenie Prezentacje miałyby odbywać się rezydencje. Wśród artystów, z którymi odbyli w ich sprawie „wstępne rozmowy”, wymieniono w programie: Wilhelma Sasnala i Anną Karasińską, a także Jonathana Caouette i Zbigniewa Bzymka. Ten ostatni jako artysta wideo pracował przy zagranicznych premierach Krystiana Lupy, a później z żywą legendą amerykańskiej sceny alternatywnej – The Wooster Group.

W swoim programie Garbaczewski i Dobrowolski wymienili też realizacje bliżej niedookreślonych projektów społecznych, wymieniając VR i AR jako narzędzia rozwijania głębszej empatii. W udostępnionej mi artystycznej części ich programu nie wymieniono ani zapraszanych do biennale artystów, ani kuratorów. Jest za to idea. Pierwsza edycja Biennale Garbaczewskiego i Dobrowolskiego nawiązywać miała „do eksperymentów polskich futurystów w zakresie architektury teatralnej (zwłaszcza Teatru Symultanicznego i Teatru Eksperymentalnego Zbigniewa Pronaszki i Szymona Syrkusa zaprojektowanych w latach 30. specjalnie na zamówienie Miasta St. Warszawy)”.

Kto, ile i za ile?

W 2018 w założeniach Platy na Scenie Prezentacje miało powstać siedem przedstawień i dwie małe wystawy. Z kolei Wodziński i Frąckowiak nie podali konkretnej liczby wydarzeń artystycznych, jednak szczegółowo wyliczyli programy badawcze i seminaria.

Jeśli chodzi o załogę, nowa instytucja kultury ma być kompaktowa. Wodziński i Frąckowiak zamierzają zatrudniać sześć osób na pięciu etatach, a współpracowników na umowach zadaniowych. Również sześcioosobowy trzon przewidywały projekty Platy i Gałązki oraz Keil i Reske.

Niezależnie od szczupłości ekipy, dotychczasowego 1,2 mln złotych na ambitne plany miasta i szefów prawdopodobnie i tak nie wystarczy. Plata podkreślał to kilkakrotnie w swojej aplikacji, wskazując też, że np. budżet poznańskiej Malty to co roku ponad 5 mln zł. Nowych szefów z pewnością czekają rozmowy o zwiększeniu dotacji z warszawskim ratuszem.

Skąd jeszcze wziąć pieniędze? Plata powoływał się na wcześniejszą współpracę z biznesmenami, m.in. Grażyną Kulczyk oraz Piotrem i Ewą Voelkelami. Wodziński i Frąckowiak chcą oczywiście – jak każdy – składać wniosek o dofinansowanie do ministerstwa kultury. Biorąc jednak pod uwagę ich program, jak również przedłużające się prokuratorskie śledztwo ws. obrazy uczuć religijnych i narodowych przez Olivera Frljića, zaproszonego przez nich na bydgoskie Prapremiery – trudno, by nowi dyrektorzy mogli liczyć na hojność obecnego kierownictwa resortu. Nowi dyrektorzy Prezentacji stawiają więc też na zagranicę, wśród grantodawców wymieniając m.in. Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej, związaną z niemieckimi Zielonymi Fundację Heinricha Boella, Goethe Institut i Roberto Cimetta Fund.

Czy Wodzińskiemu i Frąckowiakowi się uda? Nowe Prezentacje mogą być szansą dla warszawskiej (i nie tylko) kultury, otwierając ją znów szerzej na świat i mówiąc głośno, że w Polsce 2017 roku warto też jednak myśleć, a nie tylko uprawiać lamentacje. Na ile ta szansa zostanie wykorzystana, zależy również od tego, czy zwycięzcy konkursu i niedoszli pretendenci będą umieli współpracować, co przecież robili już wcześniej. Stawka jest wysoka.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.