1. „Gwiazdo zaranna, wysłuchaj mnie”. Dwóch gejowskich artystów zaśpiewało przed kamerami „Litanię” Edyty Górniak z musicalu „Metro”. Mało tego, Robert Wasiewicz i Marcin Miętus napisali list do Górniak, żeby wsparła ich projekt o mniejszościach i edukacji w Komunie Warszawa – przygotowywany przez nich „Musical o musicalu »Metro«”, który jako dziesięciominutowy trailer można było obejrzeć najpierw na wystawie w Komunie, a teraz na Facebooku, to element sezonu „Teren wspólny”, którego kuratorami są Marta Keil, Grzegorz Reske i Tim Etchells, sezonu obecnie dostosowanego do sposobu funkcjonowania kultury w warunkach pandemii. Czy Edyta Górniak odpowie? Na razie zajmuje się głównie walką ze szczepionkami.
2. „Metro” z 1991 roku to oczywiście legenda. Jak byśmy się na nie nie krzywili jako na przejaw „złego gustu”, to od spektaklu Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy wielu uznanych twórców zaczynało swój kontakt z teatrem, zwłaszcza jeśli mówimy o twórcach wzrastających w bardziej peryferyjnych zakątkach Polski.
Przypomnijmy: „Metro” Józefowicza i Stokłosy – pod poziomem pretekstowej opowiastki o grupie młodych ludzi, którzy w tunelach metra robią swoją sztukę, śpiewają i tańczą – samo w sobie opowiadało o aspirowaniu do przynależności do świata Zachodu, „nowoczesności”. Metro warszawskie – inwestycja rozpoczęta w czasach, gdy premierem był generał Jaruzelski – na początku lat 90. jeszcze nie funkcjonowało. Dlatego telewizyjną wersję musicalu „Metro” nagrano na… podziemnej stacji kolejowej Warszawa Śródmieście, oddanej do użytku za Gomułki. Choć Wojciech Tochman pisał w „Gazecie Wyborczej” z 30 marca 1991 roku, że „Metro” to „pierwszy musical, którego Polska nie powstydziłaby się na Broadwayu”, w rzeczywistości przedstawienie otrzymało fatalne recenzje w Nowym Jorku. Doceniono je jednak w Moskwie. Zaś w Polsce gra się je do dziś. Ostatni spektakl przed wybuchem pandemii odbył się bodaj 18 stycznia we Wrocławiu. W Hali Stulecia zagrano dwukrotnie. W obecnej obsadzie musicalu występują osoby, których nie było na świecie, gdy spektakl miał premierę.
„Musical o musicalu »Metro«”, reż. Robert Wasiewicz i Marcin Miętus. Komuna Warszawa, premiera 22 maja 20203. W „Musicalu o musicalu »Metro«” nie chodzi, żeby w 2020 roku z dobiegającego trzydziestki „Metra” się po prostu nabijać; nie chodzi też o to, by snuć mit spektaklu, którym polski teatr „dogonił Zachód”; bo to Zachód nieraz też gonił polski teatr, a nie odwrotnie. Ale „Metro” jest budzącym emocje mitem – i dlatego może być dobrym paliwem dla krytycznego teatru. Joanna Krakowska, jedna z najważniejszych dziś polskich historyczek teatru, to od rozdziału poświęconego „Metru” i realizowanej w tym czasie „Tamarze” rozpoczyna „Demokracja. Przedstawienia”, ostatni tom monumentalnej serii historycznej „Teatr publiczny 1765–2015”, wydanej przez Instytut Teatralny. Opowiada przy okazji, jak milioner Wiktor Kubiak, producent „Metra” i właściciel firmy BATAX, próbował sprywatyzować przy okazji premiery „Metra” warszawski Teatr Dramatyczny – i jak finansował początki KLD, partii Donalda Tuska. Krakowska wskazuje na związki „Metra” ze zjawiskami i sprawami kluczowymi dla samych początków III RP.
4. Także „trailer” Wasiewicza i Miętusa w samej formie, w samym języku przekazu wideo krytycznie przechwytuje jedną z opowieści o polskiej transformacji i budowaniu polskiej demokracji. Pisanie listu do Górniak i wykonanie numeru z „Metra” przeplata tu się z „treningiem online społecznej wrażliwości”. Kolejne „zadania’’ przeprowadzają w żartobliwie protekcjonalnej, ironicznie infantylnej formie rymowanego zeszytu ćwiczeń. „Wyobraź sobie w sejmie samych gejów” czy „zadanie logiczne” – kto ma gorzej: biedny gej na Manhattanie czy bogaty na sawannie.
Internetowy filmik – wideoperformans Miętusa i Wasiewicza w dowcipnej, kampowej formie dotyka tu poważnego kompleksu społecznego – napięcia między walką o pełną podmiotowość wszystkich obywateli i obywatelek a protekcjonalizmem mniej lub bardziej udanych projektów społecznej zmiany. Słowami kluczami byłyby tu „instruktaż”, „edukacja”, „wychowanie” – obywatelskie „dorastanie” społeczeństwa do demokracji, ale i do przyjęcia pełnego równouprawnienia osób nieheteronormatywnych, na które społeczeństwo „nie jest gotowe”, wreszcie „wstyd” – i robienie rzeczy, których byśmy się nie „powstydzili” – na Broadwayu, na Zachodzie, w Europie, w Berlinie, w Warszawie. Opowieść o „edukowaniu” społeczeństwa, podnoszeniu go budziła opór, ironię, czasem – paranoję, obawę przed światem zmodernizowanego Zachodu, który może wcale nie chce nas przyjąć, a skolonizować? Dorota Masłowska w „Pawiu królowej” z 2005 roku nuciła refrenicznie, zbierając te nastroje: „Piosenka ta powstała z funduszy Unii Europejskiej. Ma na celu zwiększenie liczby głupców w społeczeństwie. Można ją przeczytać za pomocą liter zawartych w alfabecie”.
5. Przyglądając się „Musicalowi o musicalu »Metro«”, warto uznać za elementy jego dramaturgii budżet, warunki produkcji, wreszcie samo miejsce powstania, sam genius loci. Na początku lat 90. polski Zeitgeist wcielał się w wielkoobsadowe, udające Broadway przedstawienie, wystawione w Pałacu im. Stalina, którego część producent spektaklu chciał mieć dla swojej firmy. Dziś wciela się w miniaturowy, ultraniskobudżetowy performans wideo, pokazywany w nieodległej od Pałacu, zamkniętej publicznej szkole, budynku cudem ocalonym od reprywatyzacji – bo tym przecież jest nowa siedziba Komuny Warszawa przy Emilii Plater. To dość symboliczne: taką drogę przeszły, moi drodzy, aspiracje młodych Polaków chcących wyrażać się przez sztukę i żyć w „normalnym kraju”. A i tak żyjący w Warszawie Miętus i Wasiewicz, jak się przedstawiają, są „gejami z wieloma przywilejami”.
6. Dziś warszawskie metro jeździ, a 8 marca 2015 roku oddano nawet jego drugą linię – przejechałem się nią wtedy przed pójściem na Manifę. Teatr Dramatyczny wciąż jest publiczny, ma najwyższą dotację z miejskich teatrów Warszawy – inna sprawa, co z nią robi. Ale prawa człowieka w Polsce w wielu obszarach odległe są od standardów Zachodu tak bardzo, jak musical Józefowicza na peronie Warszawy Śródmieście od sukcesu na Broadwayu.
Nawet ultrakatolicka Malta, która przystąpiła do Unii Europejskiej razem z nami, wprowadziła związki partnerskie z prawem do adopcji dzieci w 2014 roku, a 2017 – pełną równość małżeńską. Przeciwko głosował tylko jeden poseł. Nawet Węgry premiera Orbana przyjęły związki partnerskie dla osób homoseksualnych bez prawa adopcji w 2009 roku. USA – wiadomo, powiedzieć, że mają liczne problemy ze swoją demokracją, to powiedzieć mało – ale mają też pełną równość małżeńską we wszystkich stanach od 26 czerwca 2015 roku; związki partnerskie pierwszy wprowadził tam stan Vermont w roku 2000.
7. Ten polityczny kontekst prowadzi nas do pytania, kto ma powtarzać za Miętusem i Wasiewiczem ich emancypacyjne rymowanki. Wielkomiejski, liberalno-lewicowy widz Komuny, który raczej nie ma problemu z prawami osób LGBT+? Polscy politycy, którzy są z tyłu za zmieniającym się mimo wszystko społeczeństwem? A może nie ma sensu czytać „Musicalu o musicalu »Metro«” prostym, perswazyjno-komunikacyjnym schematem najprościej rozumianego teatru politycznego, który ma kogoś przekonywać. Może warto uwierzyć w tytuł i spojrzeć na to wideo – w którym zamknięci przez wirusa w domach artyści opowiadają, że do perfekcji opanowali sztukę astralnej projekcji, więc trafiają wprost do głowy odbiorcy – raczej jak na ekspresyjny musicalowy numer. Taki, w którym doświadczenie frustracji polską rzeczywistością znajduje ujście w jadowicie ironicznych frazach. Bo przecież ciągle gdzieś słyszymy, że o tych gejach, o tych lesbijkach, o tych kobietach to nie teraz, bo teraz ważne jest coś innego, no i jest jak jest. Jak śpiewała Katarzyna Groniec w „Metrze”: „Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina”.