„Rekonstrukcja” Leśnierowskiej

Witold Mrozek

Leśnierowska bywała dotąd kuratorką, dramaturżką i doradczynią artystyczną. „Rekonstrukcja” to jej pierwsze tak wyraźnie „autorskie” wystąpienie

Jeszcze 1 minuta czytania

Gdyby poszukać w Polsce osoby, której działalność w największym stopniu wpłynęła na kształt tańca współczesnego ostatnich lat, trudno nie pomyśleć o Joannie Leśnierowskiej, niegdyś – krytyczce, dzisiejszej kuratorce poznańskiego programu Stary Browar – Nowy Taniec, który uformował całe pokolenie młodych artystów. Warto zwrócić uwagę na autorski debiut choreograficzny postaci, która była akuszerką wielu innych scenicznych karier. „Rekonstrukcję” Leśnierowska sygnuje swoim nazwiskiem – nie nazwą jakiegoś zespołu, czy to stałego, czy powołanego do jednorazowego projektu. Bywała dotąd dramaturżką i doradczynią artystyczną, w dużym stopniu współtworzyła projekty poznańskiego kolektywu „towarzystwo gimnastyczne”. Pierwsze tak wyraźnie „autorskie” wystąpienie kuratorki może być zaskakujące, nawet (zwłaszcza?) dla tych, którzy znają jej wcześniejsze dokonania.

„Rekonstrukcja”, chor. Joanna Leśnierowska. Stary
Browar w Poznaniu, premiera 13 września 2011

Leśnierowska mottem swojej poznańskiej działalności uczyniła słowa angielskiego choreografa Jonathana Burrowsa: by „robić taniec”, potrzebne są dwie ręce, dwie nogi, ale przede wszystkim – głowa. I choć systematycznie poszerza zakres tego, co jako kuratorka prezentuje, to jej praca kojarzona jest przede wszystkim z intelektualnymi, autotematycznymi spektaklami o minimalistycznej choreografii. Ich autorzy – często na przysłowiowej już białej, „laboratoryjnej” podłodze – badają podstawowe kategorie związanymi z tańcem. Czasem nawet odwołują się w tym celu do formy wykładu, czasem zaś testują zakres pojęcia tańca i odporność tanecznej publiczności – np. posuwając minimalizm swych prac aż do bezruchu. Sama zaś Leśnierowska nie obawiała się zrealizować – razem z „towarzystwem gimnastycznym” – spektaklu „Nic”, ironicznie doprowadzającego minimalizm w myśleniu o przedstawieniu do tytułowej skrajności.

W „Rekonstrukcji” trójka wykonawców tańczy na czarnej podłodze – wśród leżących wokół świateł i głośników. Ruchy dwóch tancerek i tancerza są minimalistyczne i spokojne. Pulsacyjnie powracają krótkie sekwencje, pętle. Ich dynamizm narasta bardzo powoli, ale konsekwentnie przez całą pierwszą część spektaklu. Podobnie intensywności i tempa nabiera muzyka – początkowo nienachalne ambientowe dźwięki, w których powraca odgłos skrzypiących drzwi. W miejsce dotychczasowego formalizmu i ironii mamy tu subiektywną, dość liryczną abstrakcję. Samo hasło „rekonstrukcja” mogłoby kojarzyć się z takimi zagadnieniami, jak dialektyka powtarzalności/jednorazowości performansu, odtwarzanie historii tańca przez powracanie do dawnych choreografii czy ograniczenia związane z gestem ich rekonstruowania. Pasowałoby to też do dotychczasowego, nieraz autotematycznego profilu programu Stary Browar Nowy Taniec. Tak jednak nie jest.

Na scenie, obok autorki choreografii, tańczą Janusz Orlik i Aleksandra Borys. Oboje wielokrotnie gościli na scenie Starego Browaru, Orlik inaugurował swoim występem jej działalność. Świadomość, że biografie obecnych na scenie łączy jakaś wspólna historia, zwiększa i tak silne wrażenie intymności „Rekonstrukcji”. I choć zarówno Orlik, jak i Borys są po polskich szkołach baletowych i zachodnich uczelniach tanecznych, choć tworzą świetne kreacje, to jednak dla Leśnierowskiej stanowią tu w pewnym sensie tylko zabezpieczenie przed nadmierną – mimo wszystko - subiektywizacją przekazu, z którą mogłaby wiązać się decyzja o nadaniu „Rekonstrukcji” solowego charakteru. Troje tancerzy nie tańczy unisono, ale nie wykonuje też zupełnie odrębnych partii. To trochę jak wariacje na jeden temat, trochę – jak koncert jazzowy. Zarys wykonywanych ruchów jest z grubsza ten sam – jednak tancerze pozwalają, by ich indywidualna motoryka i cielesność w dużym stopniu wpływała na jego kształt. Najmocniej zaakcentowana jest kreacja Leśnierowskiej – jako tancerka wyr�żnia się ekspresją i dynamiką, jest najbliższa ziemi, jej ruchy – najmniej okiełznane techniką i formą.

Widzimy to zwłaszcza, gdy ruch i muzyka osiągną wreszcie swój klimaks, do którego zdążały przez pierwszy – może – kwadrans spektaklu; gdy zamiast pulsacyjnych, subtelnych i nieco kontemplacyjnych pętli pojawią się rockowe riffy i wybuchowy, ekstatyczny taniec. Za chwilę wszystko się rozpadnie, wykonawcy będą przemierzać scenę na czworakach, jakby w poszukiwaniu czegoś. Światło, na początku przygaszone, w szczytowym punkcie rozbłysłe, znów zacznie wygasać. Na ekranach pojawi się prosta, monochromatyczna i geometryczna animacja – rozbryzgujące się punkty, pozostawiające za sobą świetlny ślad bieli – jak fajerwerk. Posklejana z małych, pulsujących fragmentów całość znów się rozpadnie, a wykonawcy – znikną w mroku, obrysowanym przez latające białe punkty. Choć daleka od popularnego ostatnio w tańcu otwartego autobiografizmu, „Rekonstrukcja” to wypowiedź bardzo osobista. Nie mówi wprost o uczuciach ani nie odtwarza konkretnych wspomnień, jednak buduje wrażenie uczestnictwa w momencie intymnym oraz konfrontuje go – w dość poetycki sposób – z pracą ciała.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.