Paszporty białe, paszporty czerwone

7 minut czytania

/ Teatr

Paszporty białe, paszporty czerwone

Witold Mrozek

Realną stawką „Końca przemocy” jest pytanie, na ile wciąż należymy do cywilizacji Zachodu. Jeśli kiedykolwiek do niej należeliśmy. Na ile uważamy, że prawa wywalczone przez tę bardziej „europejską” część Europy należą się wszystkim, zwłaszcza w Europie?

Jeszcze 2 minuty czytania

Pomysł na „Koniec przemocy” jest okrutnie prosty – dzielimy Polaków (i Polki). Tym razem na dwie kategorie – i tworzymy dla nich osobne kodeksy. Jedne obywatelki mogą dokonywać aborcji, płacą wyższe podatki, mają małżeństwa jednopłciowe i zakaz polowań czy bicia dzieci. Drudzy (i drugie) nie mogą się rozwodzić, płacą podatek liniowy – są za to łagodniej karani za przemoc domową, mogą odmówić pracy w niedzielę i mają prawo do posiadania broni.

By uniknąć obciążających w naszej części świata historycznych analogii, artyści zgadzają się, by białe paszporty były dla osób o lewicowych poglądach, czerwone – prawicowych.

„Koniec przemocy” to zrobiony przez Magdę Mosiewicz i Bognę Burską absurdalny polityczny stand-up. Obejrzałem go w przestrzeni nieteatralnej – Trafostacji Sztuki w Szczecinie, przedtem pokazywano go na Konfrontacjach Teatralnych w Lublinie i w sopockim Teatrze na Plaży, gdzie miał premierę. Ale w zasadzie – i tak wymyśliły go autorki – powinien być grany nie w instytucjach artystycznych, tylko w lokalnych domach kultury, jako „teatr krytyczny dla ludzi”.

Tak, wiem – w Polsce hasło „stand-up” może źle się kojarzyć, prawie jak „kabaret” czy, o zgrozo, „satyryk”. Próby zrobienia „polskiego Johna Olivera” albo „polskiego Saturday Night Live” nie były jak dotąd, oględnie mówiąc, najszczęśliwsze. Lepiej udają nam się formaty własne, oryginalne – np. zrobione przez Krytykę Polityczną „Przy kawie o sprawie” – gdzie zamiast aktorek czy komików występują zawodowe publicystki, tyle że zamiast komentować medialną bieżączkę, półimprowizują satyryczne teksty. Albo właśnie „Koniec przemocy”, gdzie z kolei aktorzy na stand-upową formę przekładają tekst dramatyczny. Atutem „Końca przemocy” jest z pewnością klarowna, dobitna i lekka zarazem, wymierzona wprost w widownię energia Izabeli Warykiewicz, Anny Grycewicz i Konrada Wosika (zastąpił w Szczecinie Piotra Trojana).

Dwa prawa, jedno państwo – zalegalizowanie „dwóch Polsk” z wiersza Rymkiewicza? Pogląd, że „mamy w Polsce dwa porządki prawne”, pojawił się na fali przejęcia przez partię rządzącą Trybunału Konstytucyjnego. Zresztą – to akurat ze sceny nie pada – przecież podwójne przepisy dla różnych grup religijnych obowiązują w krajach politycznego islamu. Np. w Iranie zakaz kupowania alkoholu nie obowiązuje niemuzułmanów. Czy nie można zatem wyobrazić sobie sytuacji, że w Polsce zakaz aborcji nie obowiązuje niekatoliczek?

No właśnie. Realna stawka to pytanie, na ile wciąż należymy do cywilizacji Zachodu, o ile kiedykolwiek do niej należeliśmy. Na ile uważamy, że prawa wywalczone przez tę bardziej „europejską” część Europy należą się wszystkim, a zwłaszcza w Europie?

Bogna Burska, Magda Mosiewicz, Koniec przemocy, reż. Bogna Burska i Magda Mosiewicz.Trafostacja Sztuki w Szczecinie, premiera 28 stycznia 2018 Bogna Burska, Magda Mosiewicz, „Koniec przemocy”, reż. Bogna Burska i Magda Mosiewicz.Trafostacja Sztuki w Szczecinie, premiera 11 października 2017, pokaz 28 stycznia 2018 W „Końcu przemocy” takich akurat pytań nie stawia się wprost – ale są gdzieś pod spodem, a zabawa idzie dalej. Odpowiedzialna za muzykę grupa Nagrobki – na co dzień grająca własny genre, nekro-polo – świetnie sprawdza się w roli performerów, a także wodzirejów. Robi się z „Końca przemocy” nie tylko aktorski stand-up, ale i nieco niepokojący wiec, z pytaniami w stronę publiczności: „Kto chce paszport biały? Kto chce czerwony?”. No i kto jest w getcie – „postępowcy” czy „konserwa”, która uwielbia przedstawiać się jako uciskana mniejszość.

Podobne pytania przyświecały – w dużo bardziej „teatralnej” formie i na większą skalę – „Tęczowej Trybunie 2012” Strzępki i Demirskiego. Przypomnijmy: tam homoseksualni kibice walczyli o osobną trybunę – by kibicować bezpiecznie, z otwartą przyłbicą i poza szafą. Tu również szybko padł argument z getta. Spektakl był rozszerzony o performans ze stworzeniem fejkowego ruchu społecznego, na który nabrały się nawet „Fakty” TVN-u. A także prawdziwe grupy kibicowskie, które szybko zaczęły się od inicjatywy odcinać, albo produkować równie fejkowe solidarnościowe oświadczenia wrogich grup kibicowskich, by naznaczyć je piętnem „pedalstwa”.

„Koniec przemocy” jest ciekawy również jako teatralna praca dwóch kobiet pracujących od dawna na pograniczu teatru, wnoszących do niego nową energię. Mosiewicz to operatorka filmowa od lat współpracująca m.in. z Komuną Warszawa, autorka dokumentu o pracy Strzępki i Demirskiego – „Ustalenia, które zostały ustalone”. Współtworzyła – wraz z Jolantą Janiczak, Joanną Krakowską i Wiktorem Rubinem – kolektyw, który zrealizował jeden z najciekawszych i najrzadziej granych spektakli Teatru Polskiego w Bydgoszczy za poprzedniej dyrekcji – „Kantor Downtown” oraz „Pogardę” w Komunie Warszawa (Daniel Chryc wcielał się w niej w profesora Mikołejkę).

Burska, artystka wizualna, którą przez lata kojarzyłem przede wszystkim z cykli found footage, napisała m.in. wydaną przez bytomską Kronikę i wydrukowaną przez „Dialog” sztukę „Gniazdo. O tym, jak użyć rzeczy w sposób nieodpowiedni i potem ich jeszcze nie zmarnować” – satyrę na polski art-world. Dramaturgiczna obróbka codziennych sytuacji, analizowanie ich pod kątem polityk nowoczesnego państwa, wreszcie: ironiczne cytowanie w przestrzeni spektaklu z udziałem widzów – to pojawiło się też w jej poprzednim teatralnym projekcie, „Tyzyfone i Alekto” w ramach wystawy „Krew. Łączy i dzieli” w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Wystąpili w nim Andrzej Kłak, Klara Bielawka i Anna Ilczuk (cała trójka z warszawskiego Powszechnego). Antyczne Erynie, chór, dzielenie ludzi na „bezpiecznych” i „niebezpiecznych”, etiuda z bramką-wykrywaczem metalu (wchodzi przez nią każdy zwiedzający), przez którą aktor nie może przejść. Kłak wcielał się też w jednego z dramaturgów projektu, Michała Januszańca, opowiadając powikłaną polską genealogię, w której miejsce było na Żydów, ich potomków – antysemitów, a także ukraińskich esesmanów. Rodzinne tajemnice, przekazywane z pokolenia na pokolenia eufemizmy i historyczne paradoksy.

Tekst „Koniec przemocy”, autorstwa Burskiej i Mosiewicz, znalazł się w ostatnim finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Oczywiście nie wygrał, bo nie takie rzeczy się tam promuje – mało „literackie”, ale i mało „dramatyczne”, za to z mocnym konceptem. Może jednak nie warto bać się o polski teatr polityczny i o jego przyszłość – ile placówek by mu nie zabrano, zawsze gdzieś wypłynie.

materiały promocyjne