Przefoczenie
fot. Piotr Nykowski

6 minut czytania

/ Teatr

Przefoczenie

Witold Mrozek

Szczecińskie „Foki” to nieskrywany hommage – podany w scenariuszu dzień początku dziwnych foczych zachowań to 18 września 2021, czyli data śmierci Pawła Soszyńskiego

Jeszcze 2 minuty czytania

Pewnego dnia foki w fokarium zaczynają zachowywać się w osobliwy sposób. Wykonują powtarzalne sekwencje ruchów, ustawiają się w wyraźnie regularnych pozycjach. Wobec anomalii w postępowaniu morskich ssaków bezradni pozostają kolejni przybywający do fokarium behawioryści i zoologowie. Aż wreszcie pewnego dnia placówkę odwiedza przypadkiem wybitny człowiek teatru. Być może to sam Krystian Lupa; a może tylko profesor teatrologii z Krakowa. Po kilku minutach obserwacji wszystko jest dla niego jasne – foki wystawiają „Grażynę”, poemat epicki Adama Mickiewicza z roku 1823.

Tak w zarysie przedstawiał się pomysł na „Foki”, projekt performatywny, który nasz zmarły w ubiegłym roku przyjaciel, redaktor „Dwutygodnika” Paweł Soszyński – krytyk, pisarz i dramaturg – zamierzał zrealizować z artystką Marią Magdaleną Kozłowską. Nie zdążył, choć czekał długo, aż któryś z zaprzyjaźnionych teatrów zdecyduje się na produkcję. Koncepcja powstała w różnym nieco od dzisiejszego kontekście – w czasie, gdy minister kultury Bogdan Zdrojewski z inicjatywy części środowiska teatralnego finansował konkurs Klasyka Żywa, hojnie dotując nowe wystawienia polskiego repertuaru klasycznego. Za granicę, w której musiała mieścić się data powstania utworu, by wpisywał się on w definicję „klasyki”, uznano rok 1969 – czyli rok śmierci Witolda Gombrowicza.

Oczywiście konkurs Klasyka Żywa miał w szczytnych założeniach „zachęcić twórców do zmierzenia się z dramatami dawnymi, powstałymi w innym kontekście historycznym i kulturowym, przynoszącymi odmienną od naszej, często bardzo zaskakującą, wiedzę o człowieku”. Organizatorzy zapewniali: „nie chcemy odtwarzać istniejącego kanonu, nie szukamy muzealnych rekonstrukcji i lekturowych ilustracji”. W praktyce program zaowocował dziesiątkami nowych „Dziadów”, „Wesel” i „Zemst” – i bywa dziś, w czasach prawicowej ofensywy kulturowej, postrzegany jako jeden z punktów na drodze do zwrotu konserwatywnego, czy nawet konserwatywnego backlashu w polskim teatrze.

Po przeszło pięciu latach wystawienie „Fok” zamówił Jakub Skrzywanek, nowy dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie i reżyser, z którym Soszyński debiutował w teatrze instytucjonalnym jako dramaturg (spektaklem „Duchologia polska”, premiera 5 października 2018). Autorką tekstu jest Magda Kupryjanowicz. W centrum scenografii Jana Tomzy-Osieckiego znalazł się oświetlony przez Aleksandra Prowalińskiego basen wypełniony piłeczkami – jest całkiem foczo. Ale mieszkanki fokarium zmieniają swoją rolę. Z kuriozum stają się zagrożeniem, o którym opowiada się ze sceny.

fot. Piotr Nykowskifot. Piotr Nykowski

„Foki” faktycznie wystawione, inaczej niż „Foki” projektowane w niegdysiejszych rozmowach, stały się nie tylko drwiną z nadmiaru klasyki w repertuarach czy udziwnionych szat, w które ubiera się dzieła dawnych mistrzów – ale scenicznym esejem o coraz silniejszych w teatrze lęku i niepewności, o obawie przed odchodzeniem sprawdzonych rozwiązań i poetyk czy utartych hierarchii. Skoro teatr jest instytucją anachroniczną, skoro dramat często wypierany jest przez rozmaite performatywne partytury, dlaczego aktorów nie miałyby zastąpić hologramy? Albo choćby foki? W przedstawieniu Kozłowskiej i Kupryjanowicz jest też miejsce na pastisz autotematyzmu, który w mniej lub bardziej krytycznych wydaniach gości coraz częściej na scenach – szczecińscy aktorzy snują tu mniej lub bardziej prawdopodobne historie o swoich doświadczeniach z próbami dostania się do szkoły teatralnej czy groteskowe opowieści o pensjach wypłacanych w gwoździach. Spastiszowany w Szczecinie autotematyzm staje się nie tyle satyrą na jakąś sceniczną „modę”, ile punktem wyjścia do mówienia o pewnej kruchości teatru, odwrotnie proporcjonalnej do aspiracji i ciężaru kulturowej tradycji i zawodowego etosu.

„Foki”, reż. Maria Magdalena Kozłowska„Foki”, reż. Maria Magdalena Kozłowska. Teatr Współczesny w Szczecinie, prapremiera 8 kwietnia 2022W wielu niespodziewanych scenicznych przewrotach, nielinearnych zwrotach i retorycznych oraz choreograficznych fikołkach i aluzjach do historycznej awangardy współtwórcy „Fok” – aktorzy Konrad Beta, Grażyna Madej, Joanna Matuszak, Nikodem Księżak i Konrad Pawicki – przeprowadzają widownię Teatru Małego od przestrachu do dokonywanego przez Konrada Betę przefoczenia – powidoku scenicznych „przekroczeń”, „przemian” i „przeistoczeń” z ezoterycznej tradycji XX-wiecznych wielkich mistrzów; powidoku jednak potraktowanego z dystansem i kolejno: squeerowanego, przeglądającego się w inności, wreszcie w tym, co nie-ludzkie. Zatem, jak pisze Kupryjanowicz w swoistym lirycznym nie-ostrzeżeniu pojawiającym się na scenie: 

proszę się nie martwić
nawet jeśli nasz spektakl zostanie teraz przerwany
dograją go pszczoły
deszcz
wiatr
nawet jeśli to nasze ostatnie chwile
cieszmy się bliskością innych ciał
które cierpliwie dzielą z nami oddech
oddają ciepło
tu, teraz przez chwilę
w ciemności
jesteśmy razem
jesteśmy wolni 

Nie oznacza to, że w szczecińskim spektaklu nie ma miejsca dla śmiechu – przeciwnie. Tyle tylko, że bywa to często śmiech melancholijny. W końcu spektakl stanowi też nieskrywany hommage – podany w scenariuszu dzień początku dziwnych foczych zachowań to 18 września 2021, czyli data śmierci Pawła Soszyńskiego; w ostatniej scenie Soszyński natomiast spogląda na widzów ze sceny z fotografii współtwórcy spektaklu, Witka Orskiego, wraz z Marią Tobołą współautora wideo. Pół godziny wcześniej na tym samym ekranie, między osobliwymi zdjęciami zwierząt żywych i wypchanych oraz innymi obrazami o nie do końca nieokreślonym statusie, pojawiają się słowa: „Aby występować, nie trzeba nawet żyć. Wystarczy mieć spojrzenie”.