To wileński hit – donosili ci, co już widzieli. Faktycznie, widownię Lietuvos nacionalinis dramos teatras zalewają entuzjastyczne tłumy, a spektakl został uznany przez litewskich krytyków za najważniejsze wydarzenie 2017 roku.
Jak na spektakle duetu Łukasz Twarkowski / Anka Herbut, „Lokis” (premiera we wrześniu 2017) jest zaskakująco fabularny i poukładany, dużo w nim opowiadania historii, mało ekscentrycznych odjazdów. Inaczej niż w niepokojącym, baśniowym przedstawieniu „Grimm. Czarny śnieg” w śp. Teatrze Polskim we Wrocławiu, które mnie zachwyciło; albo też w krakowskim „Akropolis”, którego chyba nie zrozumiałem i które mnie przerosło.
Owszem, w wileńskim przedstawieniu narracja przeskakuje, cofa się w retrospekcjach, wreszcie – zamyka w wieńczącej spektakl konstrukcyjnej ramie. Jednak służy ona, powikłanej co prawda, ale nietrudnej do zrekapitulowania opowieści. Jej głównym wątkiem jest historia francuskiego muzyka Bertranda Cantata, który w wileńskim hotelu zamordował swoją kochankę, aktorkę Marie Trintignant – 1 sierpnia 2003 roku; za zabójstwo z zamiarem ewentualnym litewski sąd skazał go na osiem lat, przeniesiony do francuskiego więzienia artysta odsiedział cztery. „Lokis” – eklektyczny, wielkoformatowy i nieco męczący, ponadtrzygodzinny spektakl z tekstem łączącym fabułę z esejem – ma być opowieścią o namiętności, o tajemniczej skłonności do okrucieństwa skrytej w człowieku. Swój tytuł „Lokis” wziął od francuskiej noweli Prospera Mériméego z 1869 r. o polskim szlachcicu z Litwy, o którym chłopi powiadają, że poczęty przez niedźwiedzia ma się rzekomo w niedźwiedzia przedzierzgać, i którego wybranka staje się jego domniemaną ofiarą. W 1970 r. zekranizował tę prozę Janusz Majewski.
Anka Herbut „Lokis”, reż. Łukasz Twarkowski. Lietuvos nacionalinis dramos teatras, premiera 14 września 2017Twarkowski i Herbut chętnie korzystają z rozmaitych teatralnych nawiasów: czy to powitanie na początku przedstawienia aktorów jako realizatorów (wcielają się w Herbut czy Twarkowskiego, odniosłem – może mylne – wrażenie, że publiczność zabieg ten kupiła), czy rozpoczynająca rekonstrukcja wydarzeń z miejsca zbrodni; czy „reżyserowane” na scenie ujęcie z „Colette, une femme libre”, dwuodcinkowego miniserialu, w którym (u matki-reżyserki) Trintignant zagrała swoją ostatnią, tytułową rolę.
Spektakl Twarkowskiego jest bardzo „filmowy”; i nie chodzi tu o to, że dużo dzieje się na ekranie. Patronem „Lokisa” mógłby być David Lynch – reżyser od wizualnych obsesji, powikłanych narracji i kampu. Byłby to jednak jakiś smutny Lynch, bo niemal pozbawiony cechującej późniejszą jego twórczość autoironii i groteskowego poczucia humoru.
„Obraz jest wszystkim”, powtarzają napisy na kręcącej się nad sceną, dominującej tę rzeczywistość płaszczyźnie ekranu, efektownie unoszącej się jako ruchoma biała płaszczyzna – zatem pełniącej również autonomiczną funkcję w oderwaniu od domyślnego przeznaczenia. Mimo tej obietnicy, w praktyce dostajemy projekcje z wnętrza hotelowego pokoju-kontenera albo sekwencje found footage, w których sekwencje aktorskie przeplatają się z ujęciami atakujących drapieżników, bodaj tygrysów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w poprzednich produkcjach duet Twarkowski/Herbut stosował medium wideo bardziej świadomie i ciekawiej niż w „Lokis” (autorem projekcji jest Jakub Lech).
Trudno mi nie patrzeć na to przedstawienie jako na mieszankę stylów i strategii, które w ostatnich latach podbiły polskie sceny. „Dziwne” jazdy kamery i robotyczne gadżety z Garbaczewskiego, „reżyserowane” sceny aktorskich „prób” czy „improwizacji” jak u Lupy/Borczucha (ale obecne też we wrocławskim „Kliniken” reżysera „Lokis”). Twarkowski podaje litewskim widzom koktajl z atrakcji; teatralny show typu „światło i dźwięk” ze skandalizującą historią w tle. Strategie kojarzone z „laboratorium”, „eksperymentem” czy „poszukiwaniem” stają się narzędziami nowego teatru popularnego, by użyć dwóch najbardziej zajechanych krytycznoteatralnych kalek, używanych z reguły przeciwstawnie – „postdramatycznego teatru środka”. Jeśli nawet nie daje mi to artystycznej satysfakcji – to jako zjawisko kulturowe ta coincidentia oppositorum jest intrygująca.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).