Wagina zniszczy to państwo
Adam Dachis / CC BY 2.0

19 minut czytania

/ Obyczaje

Wagina zniszczy to państwo

Renata Lis

W listopadzie 2019 roku Julia Cwietkowa została aresztowana – za dwa internetowe projekty edukacyjne, amatorski spektakl teatralny oraz „subtelne rysunki waginy”. Napisany w jej obronie poemat Galiny Rymbu rozpalił do czerwoności rosyjski internet

Jeszcze 5 minut czytania

Widmo krąży po Europie – widmo waginy. Wystarczyło, że w zeszłym roku na trójmiejskim marszu równości pojawił się niesiony na patyku rysunek tego narządu, a już śmiertelnie obraziło się pół Polski, bynajmniej nie tylko narodowo-katolickiej. Po tym sukcesie wagina zhardziała i zaatakowała jedno z mocarstw nuklearnych – Rosję: ukazała się w Komsomolsku nad Amurem i stamtąd podobno zagroziła istnieniu Federacji. Nie działała sama: do ataku wykorzystała 26-letnią mieszkankę Komsomolska – Julię Cwietkową.

Smutne miasto

O Komsomolsku nad Amurem nie słyszy się codziennie, więc przypomnę podstawowe fakty: miasto ma ponad 300 tysięcy mieszkańców i leży na Dalekim Wschodzie Rosji; do Moskwy jest z Komsomolska prawie 9 tysięcy kilometrów, blisko za to do Chabarowska, na Sachalin i do Magadanu. Klimat monsunowy z elementami kontynentalnego, lato krótkie i niezbyt ciepłe, wysoka sejsmiczność. Każdy, kto będzie miał możliwość, raczej stąd wyjedzie. „Dorastałam w smutnym mieście pełnym zmęczonych i agresywnych ludzi – opowiada Julia Cwietkowa, która z Komsomolska nie wyjechała. – W miejscu właściwie pozbawionym kultury. To biedny region, jest tu dużo przestępstw, ludzie topią smutki w alkoholu, nie ma pracy, a jak jest, to płaca jest niewielka. Jest ciężko, dużo nienawiści, ale też zobojętnienia, i ta obojętność jest chyba jeszcze smutniejsza”.

W listopadzie 2019 roku Julia Cwietkowa została aresztowana – za dwa internetowe projekty edukacyjne i amatorski spektakl teatralny. Na początku wytoczono jej trzy sprawy, z których jedna już się zakończyła nałożeniem grzywny, a dwie pozostałe nadal się toczą: postępowanie karne w związku z zarzutem rozpowszechniania pornografii w internecie i postępowanie administracyjne w związku z zarzutem „propagandy nietradycyjnych relacji” (czytaj: homoseksualizmu) wśród nieletnich. Waga zarzutów karnych: od 2 do 6 lat łagru.

Zbrodnie Julii Cwietkowej

Co właściwie zrobiła ta 26-latka z ponurego miasta monsunów, że FSB uczepiło się jej jak wściekłe? Najpierw niech opowie o tym wierszem Galina Rymbu – 30-letnia rosyjska poetka urodzona w Omsku na Syberii Zachodniej, Mołdawianka, która od dwóch lat mieszka we Lwowie. Bo poetry zawsze first. Z myślą o Julii Cwietkowej Galina Rymbu napisała poemat „Moja wagina”, który zelektryzował i rozpalił do czerwoności rosyjski internet, kiedy pod koniec czerwca pojawił się na Facebooku. Od tamtej pory spontanicznie powstają przekłady na inne języki (m.in. na polski przez Anetę Kamińską), które żyją własnym życiem. W swoim poemacie Rymbu zwraca się do partnera:

Lubię, kiedy mówisz o mojej waginie
i kiedy razem ją omawiamy,
podczas gdy ty siedzisz na mnie
w mojej koszulce i zielonych kolczykach,
które ci podarowałam.
Lubię, kiedy lekko klepiesz mnie po wargach.
Jak dobrze, że robisz to nie w Rosji,
gdzie Julię Cwietkową chcą wsadzić do więzienia za subtelne
rysunki waginy,
gdzie moje koleżanki boją się całować na ulicy,
gdzie z Katią po szkole długo leżałyśmy na dywanie
u niej w domu i dotykałyśmy się nawzajem, zmieniając się w jedno
słone morze, a potem
bałyśmy się o tym rozmawiać.

„Subtelne rysunki waginy”, za które państwo rosyjskie chce wsadzić Cwietkową do więzienia, ukazywały się w grupie „Monologi waginy” w rosyjskim serwisie społecznościowym V Kontakte. Nazwa grupy nawiązuje do słynnych „Monologów waginy” Eve Ensler (będącej również autorką książki „Dobre ciało”) i właśnie w takim Enslerowskim duchu Cwietkowa cierpliwie zdejmowała odium z kobiecej fizjologii. Opowiadała o ciele kobiety, udostępniając zdjęcia rozmaitych pod względem tworzywa i formy artystycznych wariacji na temat żeńskich narządów płciowych, ogólnie rzecz biorąc, w stylu Georgii O’Keeffe. „Niestety, nasze społeczeństwo wciąż traktuje temat kobiecej seksualności jako tabu. Wagina, pochwa, łechtaczka, macica, menstruacja – uważane są za brudne, nie wolno o nich mówić” – pisała na stronie grupy, nie mając pojęcia, że odpowie za to przed sądem.

Cwietkowa jest też autorką cyklu sześciu „propagandowych” rysunków „Kobieta nie jest lalką”, podpisanych hasłami: „Żywe kobiety dostają zmarszczek i siwieją – i to jest normalne!”; „Żywe kobiety mają tłuszcz – i to jest normalne!”; „Żywe kobiety mają mięśnie – i to jest normalne!”; „Żywe kobiety mają na ciele włosy – i to jest normalne!”; „Żywe kobiety nie mają idealnej skóry – i to jest normalne!”; „A ponadto kobiety bywają niepełnosprawne i neuroodmienne (mężczyźni też)”. Rysunki te również staną się powodem oskarżenia.

Najcięższą zbrodnią okaże się jednak teatr dla dzieci i młodzieży Mierak (Pasja), który prowadziła w Komsomolsku. Ze swoimi podopiecznymi przygotowała spektakl-manifest przeciwko używaniu broni, znęcaniu się nad słabszymi i stereotypom płciowym – pod tytułem „Rozowyje i gołubyje” (Różowe i niebiescy). Zaalarmowaną przez donosiciela policję zaniepokoiło słowo „gołubyje”, które w potocznym rosyjskim oznacza również homoseksualnych mężczyzn. Zaczęło się policyjne badanie treści sztuki (niemającej odniesień do LGBT) i przesłuchania podopiecznych Cwietkowej – od razu w charakterze poszkodowanych. Odtąd służby będą już stale siedzieć jej na karku – a to obserwując ją z widowni na festiwalu feministycznym Żebra Ewy w Petersburgu, gdzie mimo szykan ponownie wystawiła swoją sztukę, a to wzywając ją na rozmowy ostrzegawcze po odczytach na temat antymilitaryzmu, LGBT i GUŁagu, które dawała, nie oglądając się na policyjny „ogon”.

Połączenie w działalności edukacyjnej tematów antymilitaryzmu, LGBT i GUŁagu może wydawać się dziwne i niespójne, ale takie nie jest – wszystkie te trzy tematy są w Rosji wywrotowe, a najbardziej wtedy, kiedy ujmuje się je razem i odsłania zależności między militaryzmem, homofobią i zbrodniczą działalnością państwa. Rosyjska władza nie lubi, kiedy ktoś narusza jej monopol na opowieść o przeszłości, bo to osłabia imperialny militaryzm rosyjski w tym samym stopniu co relatywizacja (czyli urealnienie) tradycyjnych ról płciowych i rodziny.

Tak, wybiorę

Lista zarzutów wobec Cwietkowej wciąż się wydłuża – niedawno dopisano do niej zbrodnię polegającą na sporządzeniu i udostępnieniu w internecie rysunku dwóch kochających się mężczyzn i szczęśliwego dziecka, które wspólnie wychowują. Rysunek był wkładem Cwietkowej w internetowy fleszmob „Da, wybieru” (Tak, wybiorę) – spontaniczną odpowiedź na homofobiczny filmik wyprodukowany i rozpowszechniany przez państwo przed referendum konstytucyjnym. W referendum, które ostatecznie, mimo bojkotu przez część inteligencji, zakończyło się sukcesem władzy, miał być głosowany szereg poprawek do konstytucji, w tym „obnulenije” (wyzerowanie) licznika kadencji prezydenckich Władimira Putina, otwierające mu drogę do nieprzerwanej władzy przez kolejne lata, oraz zapis o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety. Władza, której zależało na frekwencji, z jednej strony urządzała loterie wyborcze z atrakcyjnymi fantami, z drugiej straszyła w ohydnym filmiku, że kto nie pójdzie na głosowanie, ten de facto wybierze prawo adopcji dla gejów. Tak, wybiorę – odpowiedziała więc na to Cwietkowa i „zarobiła” kolejne postępowanie administracyjne.

Tak zwane czynności śledcze przybrały formę uporczywego nękania. „Policja przychodziła do mnie cały czas, właściwie ostatni rok spędziłam z nimi – opowiadała pół roku temu. – Wiele razy byłam przesłuchiwana. Nieprzyjemne było badanie psychiatryczne, na które mnie zabrano. Przeszukania też były okropne. Zabrano mi komputer, telefon i notatniki z prywatnymi zapiskami”.

Nazwijmy rzeczy po imieniu: autorytarne państwo „prawosławnych czekistów” prześladuje 26-letnią dziewczynę, bo ta sprzeciwiła się ich nacjonalistyczno-cerkiewnej ideologii, która na głównych wrogów wyznaczyła sobie „gender” i „LGBT”, zjawiska jakoby importowane ze zgniłego Zachodu (w rzeczywistości zarówno ruch kobiecy, jak i kultura mniejszości seksualnych mają w Rosji długą, jeszcze przedrewolucyjną tradycję; natomiast państwowa homofobia, wprowadzona w roku 1934 i obowiązująca do roku 1993, a w roku 2013 uchwalona ponownie w postaci zakazu „propagowania nietradycyjnych relacji wśród nieletnich”, jest wynalazkiem stalinowskim).

Pałka, która świetnie nadaje się do bicia

W wypowiedziach Cwietkowej na temat jej sytuacji jako osoby prześladowanej przez własne państwo pojawia się charakterystyczny motyw odrealnienia, który tak dobrze uchwyciła Margaret Atwood w „Opowieści podręcznej”. „Wiedziałam, że służby mi się przyglądają, ale to wszystko po prostu nie wydawało się realne – mówi Cwietkowa. – Trudno uwierzyć, że takie rzeczy nadal się dzieją. Czytałam o więźniach politycznych, ale z innych czasów. Teraz sama jestem więźniem politycznym, siedzę w domowym areszcie, moje życie zmieniło się o 180 stopni, a nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć”.

W tym koszmarze śnionym na jawie Julia Cwietkowa nie jest całkiem sama – ma matkę, wspierają ją też działaczki i działacze rosyjskich organizacji pozarządowych o progresywnym profilu, entuzjastycznie popierają młode kobiety z Rosji i świata, w sieci krążą międzynarodowe petycje w jej obronie. „Dlaczego akurat taki paragraf – pornografia? – komentuje sprawę Tatjana Winniczenko, szefowa moskiewskiego oddziału Rosyjskiej Sieci LGBT. – Dlatego że to dyskredytuje. Potrzebują tego paragrafu na ludzi niewygodnych, żeby zdusić ich działalność: żeby człowiek musiał się tym zajmować, opędzając się od przesłuchań, sądów, grzywien. (...) Władza uchwaliła szereg ustaw, żeby móc imitować działalność policji i walkę z nieobyczajnością, a jednocześnie zdławić wszystko, co jest w tym kraju żywe”. Również Anna Riwina, dyrektorka centrum „Nasiliju.niet” (Przemocy.nie), uważa, że „nie chodzi tu, oczywiście, o rozpowszechnianie pornografii – chodzi o prawa człowieka. Ludzie, którzy otwarcie o nich mówią, podpadają pod definicję propagandy homoseksualizmu i LGBT. Nikt nie rozumie, o co z tą propagandą chodzi, ale jest to pałka, która świetnie nadaje się do bicia”.

Monolog waginy rewolucjonistki

Galina Rymbu nie jest pałkarką, ale jej poemat „Moja wagina” to dynamit. Nadaje sprawie Julii Cwietkowej szerszy sens i rozmach. Przenosi proces wytoczony waginie przez autorytarne państwo na wyższy, rewolucyjny poziom. Rymbu – absolwentka Instytutu Literackiego im. Gorkiego w Moskwie i Wydziału Filozofii Społeczno-Politycznej na Uniwersytecie Europejskim w Petersburgu, redaktorka internetowego magazynu feministycznego „Pismo F” oraz poświęconego współczesnej poezji portalu „Grioza” (Marzenia Senne), tłumaczona na wiele języków, wydawana w USA, Holandii i Łotwie – nie bała się poezji zaangażowanej. Stworzyła „gorący” wiersz polityczny, ale nie podporządkowała się polityce – narzuciła jej własne rozumienie tego, czym polityka jest.

Płomienny poemat „Moja wagina” opowiada o życiu jednej z wagin – o jej radosnych i bolesnych przygodach: o trudnej drodze do odkrycia własnej seksualności, o miłości z mężczyznami i kobietami, o ciąży i porodzie, o większych i mniejszych ranach, jakie w swoim życiu odniosła, o kontrolowaniu jej przez państwo, religię i kulturę, o anarchizmie kobiecej masturbacji (i w tramwaju, i nad książką Badiou), o krwi, moczu i mleku, o fantazjach i pragnieniach. Ale – pisze Rymbu o waginie –

...lubię pojmować ją politycznie,
to nakręca, trzęsie sceną starych idei,
daje nadzieję w braku nowych
metod aktywistycznych.
Robić rewolucję waginą.
Robić wolność sobą.
Myślę sobie, a co, może naprawdę wagina zniszczy to państwo,
przegoni nielegalnego prezydenta,
zdymisjonuje rząd,
zniesie wojsko, podatki dla biednych,
fsb jako strukturę najbardziej nikczemnej władzy i przemocy,
rozprawi się z policją,
konserwatyzmem i rewanżyzmem,
rozwiąże niesprawiedliwe sądy,
uwolni więźniów politycznych,
uczyni niemożliwym zatęchły rosyjski nacjonalizm,
poniżanie uciśnionych, sfabrykowane sprawy,
rozwali oligarchię i patriarchat,
sparaliżuje wojska posuwające się po cudzych terytoriach –
coraz dalej i dalej:
w pizdu z militaryzmem!
Moja wagina to miłość, historia i polityka.
Moja polityka to ciało, życie, czucie.

Polityka to zatem ciało, życie, czucie (a przynajmniej tym byłby moment rewolucyjny w polityce).

Towarzystwo Poetyckie im. Członka

„Moja wagina”, przywodząca na myśl zaangażowaną lirykę amerykańskich feministek drugiej fali, a przecież porywająca przez swoją temperaturę i intensywność i tak bardzo nam wszystkim potrzebna, wywołała w rosyjskiej sieci skrajne reakcje tak zwanego komentariatu. Był entuzjazm, zwłaszcza kobiet, zwłaszcza młodych, które dziękowały Rymbu za słowa, w których odnalazły własne doświadczenie; były też sarkazm i agresja. Na autorkę runęła fala przewidywalnego, zabarwionego seksualną przemocą hejtu, jaki w nieprzeoranych przez feminizm społeczeństwach zawsze spotyka kobietę, która ośmiela się performować własną intymność na własnych zasadach – zdjęcia penisów w stanie wzwodu przesyłane na priv, wezwania do reaktywacji psychiatrii represyjnej, pogróżki pod adresem dziecka. A oprócz tego, nadal bez zdziwienia – oskarżenia o brak talentu, nudziarstwo, epatowanie i destrukcję Wielkiej Literatury Rosyjskiej za pomocą wulgarnej żeńskiej fizjologii, podanej bez idealizujących filtrów, które tak lubią mężczyźni.

Wybrzydzano też nad samym słowem „wagina” – czy w ogóle ma ono rację bytu w Literaturze, skoro istnieje swojskie i popularne słowo „pizda”, i czy nie powinno się go zakazać (oczywiście tak). Przypomina to trochę nasze dawne wojny o „literaturę menstruacyjną”, z tym że ani przedmiot sporu nie był u nas tak doskonale wyartykułowany, ani kanały komunikacji nie miały takich zasięgów i siły rażenia.

Rymbu odpowiedziała na hejt jak poetka – kolejnym poematem, któremu nadała tytuł „Wielka Literatura Rosyjska”. Niebywale energetyczny tekst jedzie jak czołg, swobodnie operując CAPS LOCKIEM i „matem” (matierszcziną), czyli tzw. leksyką nienormatywną, do której dostęp ogranicza w Rosji prawo: książka leksykalnie „nienormatywna” musi być w księgarni zafoliowana i opatrzona naklejką 18+, i właśnie tak by wyglądał poemat Galiny Rymbu, gdyby jakimś cudem trafił do rosyjskiej dystrybucji. Autorka nie tylko rozprawia się w nim z reakcjami nienawistników na „Moją waginę”, ale też koncertowo rozjeżdża rezerwat ostrego patriarchatu, jakim jest literatura rosyjska, ekskluzywne terytorium zastrzeżone dla Członków Towarzystwa Poetyckiego im. Członka, zawstydzające muzeum uwznioślanych scen gwałtu paniczów na chłopkach i mężczyzn na dziewczynkach, totalnej kontroli nad językiem i ciałami aspirujących do Literatury kobiet, które wykorzystuje się bez pardonu i za ogólnym przyzwoleniem innych Członków.

Bo „Wielka Literatura Rosyjska” Galiny Rymbu to również jej wkład w ruch #metoo – akt oskarżenia męskich kontrolerów języka z katalogiem macanek i pobić, których autorka sama doświadczyła jako początkująca poetka, reprezentująca zarazem wszystkie początkujące autorki (bo „ja to również my”, jak przekonują w serialu „Sense8” siostry Wachowskie).

Chazar Oblepin

Nazwisko w tym kontekście pada tylko jedno, celowo przekręcone, ale nikt nie będzie miał wątpliwości, że Chazar Oblepin to Zachar Prilepin. Potwierdzają to biograficzne szczegóły: to przecież Prilepin, członek Partii Narodowo-Bolszewickiej, uczestnik wojen z Czeczenią w randze kapitana specnazu i wojny w Donbasie w randze majora pełniącego funkcję doradcy Aleksandra Zacharczenki (przywódcy „Donieckiej Republiki Ludowej”) oraz politruka w armii „separatystów”, pieszczoszek władz i gwiazda prawosławno-monarchistycznej telewizji Cargrad Konstantina Małofiejewa, a ostatnio „twarz” niesławnych poprawek do konstytucji, przecież to on chełpił się publicznie zbrodniami wojennymi popełnionymi przez jego podkomendnych w Donbasie. Ten sam Oblepin-Prilepin miał kiedyś podejść do Galiny Rymbu i z tekstem „fajne piszesz wiersze, zwróciłem na nie uwagę” włożyć jej rękę w spodnie. Rymbu wieszczy mu proces przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i zapomnienie jako jedyną literacką przyszłość. „Zgniła” książka, o której będzie tu mowa, to nietłumaczona na polski autobiograficzna powieść Prilepina o jego życiu w Donbasie „Niekotoryje nie popadut w ad” (Niektórzy nie pójdą do piekła) z 2019 roku. Prilepin jest dla Rymbu nie tylko Prilepinem, to również zbiorowy antybohater, a i ona sama mówi nie tylko głosem pojedynczej kobiety, ale też zbiorowym głosem sprawiedliwości i przyszłości:

Ale ETPC i międzynarodowy trybunał czekają cię nie za to.
Nie dlatego wkrótce będą gnić na śmietnikach i na stanach magazynów
twoje książki
(chociaż za to też by się należało),
a dlatego,
że zabawiałeś swojego chujka
na terytorium działań wojennych
w obcym kraju
obcymi śmierciami,
brandzlowałeś się śmiercią i ciemnością,
składałeś swojemu fallusowi hołd ilością cynkowych trumien,
w których mieli udział twoi kumple, gwałciciele kobiet,
korzystający z sytuacji wojennej,
a potem napisałeś o tym
sławną, tak? Książkę.
Ona już jest zgniła, już gnije
razem z tobą,
miota się w czasie
razem z tobą,
w czasie,
który do ciebie nie należy,
po prostu przejdzie obok
i nie spojrzy,
nie da ci possać piersi,
nie pozwoli dotykać
cipki,
nie włoży sobie twojego chuja pod ciepłą pachę,
nie nawilży go maścią
historycznej wdzięczności.
Idź, pisz dalej.
Będą cię sądzić.
Wkrótce.
Twoje książki będą gnić.
Wkrótce.
Powtarzam.

Nasza jest różna

A przyszłość jest tuż za rogiem. „Wielka Literatura Rosyjska” kończy się aktem porzucenia wielkiej literatury rosyjskiej i manifestem literatury całkiem nowej:

Nie, to nie jest nasza literatura.
Zacznijmy od tego, że nasza nie jest rosyjska.
Nasza jest różna. Rosyjskojęzyczna, bilingwalna,
polilingwalna,
anarchiczna, niefallocentryczna,
nie patriotyczna. ONA JEST PRZECIW
stęchłemu patriotyzmowi i opresyjnemu państwu
w ogólności. Zawsze była.
I nie wielka,
a OTWARTA.
Ale
to jest
literatura
przyszłości.
TO JEST
LITERATURA
PRZYSZŁOŚCI
MOJA WAGINA
LITERATURA CAŁA
MOJA
WAGINA
I DLA CIEBIE NIE MA TU MIEJSCA.
*
Pizda ci na twarz.

W trakcie fejsbukowych dyskusji ktoś z Rosjan rzucił propozycję, żeby końcową frazę tego poematu, która w oryginale brzmi „tiebie pizda” (dosłownie: dla ciebie jest pizda) i znakomicie wpisuje się w awanturę o dopuszczalność słowa „wagina” w Wielkiej Literaturze Rosyjskiej, rozszerzyć o wersje w różnych językach dzisiejszej Rosji i byłego Związku Radzieckiego. „Bardzo mi się podoba ten antykolonialny akcent” – powiedziała mi znajoma tłumaczka literatury polskiej na rosyjski. I mnie też się on podoba.

Hegemoniczna męskości, pizda ci na twarz.

„Moja wagina” w przekładzie Anety Kamińskiej. Fragmenty „Wielkiej Literatury Rosyjskiej” w przekładzie Renaty Lis.