CHOPIN:
Według Olejniczaka [1]

Tomasz Cyz

Chopinowska płyta Janusza Olejniczaka ma świetną dramaturgię. Składając różne utwory w jedną całość, można się łatwo zgubić, przedobrzyć. Tu jest naprawdę dobrze

Jeszcze 1 minuta czytania

Zaczyna się (Mazurek a-moll op. 17 nr 4) tak od niechcenia, tak z niczego, z niebytu. Tak się sączy, sączy, jak… A może nie. Tak po prostu. Bez infekcji, chęci zagarnięcia, zawłaszczenia. Spokojnie, subtelnie. Lirycznie. „Musi pani śpiewać, jeśli chce pani grać na fortepianie” – miał powiedzieć Chopin do jednej ze swoich uczennic. „Śpiewam” – zdaje się mówić Janusz Olejniczak grając na fortepianie Chopina. Na fortepianie Erard z 1849 roku. Fortepianie Chopina. Tak…

Ta płyta ma świetną dramaturgię. Składając różne utwory w jedną całość, można się łatwo zgubić, przedobrzyć. Tu jest dobrze, jest dobrze.

„Chopin”, Janusz Olejniczak (fort.).
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina 2008
Pięć mazurków (prócz wspomnianego jeszcze: cis-moll op. 30 nr 4, g-moll op. 24 nr 1, C-dur op. 24 nr 2, e-moll op. 41 nr 1) nastraja nas odpowiednio, tworzy właściwe Stimmung („Muzykę nazywamy poważną – pisał-mówił Jasiowi w „Dwutygodniku” niedawno prof. Bristiger. – I właśnie w związku z tym fenomenem filozofowie przeczuwają u człowieka jego związek z kosmosem. Język niemiecki nazywa takie zjawisko Stimmung, które po polsku mogłoby zostać nazwane «nastrojeniem» duszy. Czuję, że mazurki Chopina mają taki stały, zasadniczy i wspólny fundament, choć kiedy są ze sobą porównywane, wydają się bardzo różne”). Tak, różne, bardzo. Ale ułożone tu w jedną grupę brzmią tak blisko, znajomo.

Szaleństwo przychodzi za chwilę (kiedy rozum śpi…). Sonatę b-moll op. 35 Janusz Olejniczak gra tak, jakby chciał zwariować; jakby chciał, żebyśmy my zwariowali. Ostro, piekielnie, na granicy obłędu i snu. Chce wycisnąć z instrumentu wszystkie poziomy głośności (zwłaszcza te z górnej półki decybeli). Chce wydobyć (powiększyć) krzyk, ból, rozpacz. Aż wreszcie Marcia funèbre. Lento. Prawie dziesięć minut żałoby brzmiącej jak… oddech. Jak nadzieja. Paradoks za paradoksem.

Nokturn e-moll op. 72 przecina ten obłędny sen spokojem. Ale w tym spokoju czai się jakiś nerw, pazur, który uwiera. Kiedy to się skończy?

Scherzo b-moll op. 31 – następne na liście – kontynuuje narrację skrajnych emocji. Spokój, uderzenie, przyspieszenie, spokój, uderzenie… Nie myślałem, że Chopin Janusza Olejniczaka tak bardzo wejdzie mi pod skórę.

Na szczęście (dla mnie?) dalej tylko dwa krótkie walce (E-dur i cis-moll op. 64 nr 2), które krzywdy zrobić nie mogą (choć przy drugim chciałoby się zawirować, tak bez zapamiętania). Wreszcie Nokturn cis-moll. Zawieszenie. Śpiew.

Śpiewać każdy może? Nie, nie każdy.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.