Gorzowski splin

Piotr Kowalczyk

Kameralną płytę Orła i Reszki przenika melancholia, a nawet atmosfera pewnego bezruchu. To muzyka dla ludzi, którym nie chce się opuszczać mieszkania

Gorzowski splin

Jeszcze 2 minuty czytania

Gorzowski splin

Muzyka intymna, mało spektakularna – trochę rozmarzona, a trochę powłócząca nogami. O króciutkiej (8 piosenek, 30 minut), ale bardzo udanej płycie gorzowskiego duetu Orzeł i Reszka najlepiej chyba opowiadać, mając w pamięci dotychczasowe dokonania tworzących go muzyków. Słychać je bowiem również na najnowszej płycie.

Alternatywna scena gorzowska to, jak powtarzają często sami zainteresowani, kilkunastu tych samych muzyków zakładających i rozwiązujących między obiadem a kolacją kolejne zespoły. Nawet jeśli jest w tym sporo przesady, to Magdalena Turłaj i Maurycy Kiebzak-Górski byliby czołowym ucieleśnieniem tej strategii. Turłaj po raz pierwszy zaistniała szerzej w 2007 roku. Wtedy ukazał się debiut Kawałka Kulki. „Karotka” (to jej pseudonim artystyczny) grała w tym zespole na skrzypcach i śpiewała. Do raczej szorstkich, kanciastych, lubiących złamać metrum piosenek dorzucała szczyptę folkowej zwiewności.

Koncerty Orła i Reszki z Żółtymi Kalendarzami

14.12, Warszawa, Klub Chmury
15.12, Poznań, Klub Dragon
22.12, Gorzów Wielkopolski, Klub Magnetoffon

Potem były m.in. Drekoty – Turłaj grała tu na klawiszach, skrzypcach i śpiewała. Trzy instrumentalistki szukały zaś równowagi między potrzebą nieskrępowanej dzikości a świadomością charakterystyczną dla muzycznych erudytek. Z Maurycym Kiebzakiem-Górskim (bas, syntezatory, automat perkusyjny) Turłaj spotkała się w Żółtych Kalendarzach (istniejących równolegle z Orłem i Reszką; zespoły grają właśnie wspólną mini-trasę). Największy jak do tej pory przebój tej grupy, „Ryk Syreny”, słychać w jednej z pierwszych scen „Wszystkich nieprzespanych nocy” Michała Marczaka. Piosenka w filmie towarzyszy domówce, na której główny bohater rozstaje się z dziewczyną. Oniryzm zapętlonych, ledwo słyszalnych wersów śpiewanych przez Turłaj spotyka się tutaj z tanecznym bitem dobiegającym jakby zza ściany.

Żółte Kalendarze mają ciekawy stosunek do przeszłości polskiej popkultury – ani nabożny, ani retro-wysmakowany, w końcu też niespecjalnie jajcarski. Zespół swoją nazwę wziął z hitu Piotra Szczepanika. W historii zanurzał się też na inne sposoby – od legendarnego już ponoć w gorzowskim środowisku uwielbienia dla Krzysztofa Krawczyka po teledyski naśladujące estetykę archaicznych gier wideo czy found footage z wczesnych lat 90. (teledysk do piosenki „Ryk syreny”, przedstawiający potańcówkę we wczesnych latach 90., zniknął z portalu YouTube). Najnowszy klip Kalendarzy nakręcił Jakub Żwirełło z grupy Wczasy. Stworzył on też klip do piosenki Orła i Reszki, „Nocy stół”. Muzyk Wczasów wykorzystuje w swoich pracach wideo kamerę VHS – nadając im „komunijną” jakość obrazu.

Orzeł i Reszka, Orzeł i Reszka, Thin Man Records 2018Orzeł i Reszka, „Orzeł i Reszka”,
Thin Man Records 2018
Duchologiczne, a raczej paranormalne, wątki przenikały też muzykę UL/KR – projektu Kiebzaka-Górskiego, współtworzonego na przełomie dekad z Błażejem Królem. Do piosenek Króla,  ponurych, mazistych, Kiebzak dorzucał dubową głębię. Kompozycje UL/KR miały trójwymiarowe, przestrzenne i jednocześnie bardzo materialne brzmienie – twórcy stawiali na hiperrealizm zamiast na zazwyczaj kojarzone z dubem mgiełki.

Dubowa inżynieria dźwięku to do dziś – również w przypadku Orła i Reszki – chyba największa inspiracja Kiebzaka. Również inne wymienione tu zepoły i projekty w muzyce Orła i Reszki wracają jak echa. Kawałek Kulki brzmiał jak grzeczne dzieciaki, które zerwały się z zajęć ogniska muzycznego, żeby poeksperymentować i poszukać wrażeń „na mieście”. Przeklęta etykietka „poezji śpiewanej”, kojarząca się z akademiami i domem kultury, była jednak w przypadku ich muzyki częściowo uprawniona.

Nie do końca chce z nią skończyć, także na „Orle i Reszce”, Magdalena Turłaj. Choć może należałoby raczej mówić o tradycji piosenki poetyckiej. Odniesienie do tego gatunku objawia się tu nieskrywaną literackością tekstów. Słowa piosenek duetu jakby nie zauważają, że mamy obecny rok. Mogłyby w zasadzie powstać kilka dekad temu. Wydają się zupełnie pozbawione zaangażowania, nie rozglądają się uważnie po świecie zewnętrznym. Autorka skupia się raczej na opisach stanów psychicznych. Efektem są liryki staromodne i bardzo osobiste (maruda powiedziałby: jak ze sztambucha licealistki):  „Niezgody kość Amor dał /  zamiast strzał, zamiast słów /, zamiast spokoju w pokoju / mam wokół grudę soli / serce jak łom wali / kruszy się szklany kloc” – śpiewa w „Kości niezgody”. Niektóre teksty w swoim ponuractwie są po prostu urokliwe: „Palcami tasuję czas / odkładam asy na zaś / żółty kalendarz mam / przezimowanych lat” („Od A do Z”).

Zwraca uwagę też teatralność niektórych wokalnych partii i zawijasów Karotki. Owszem, jest to egzaltacja, ale jednak wyjątkowo intymna – tak jakby Turłaj wyjątkowo wzbraniała się przed włączeniem trybu diwy. Daje to paradoksalny efekt. „Orzeł i Reszka” jest bardzo kameralną płytą z piosenkami (nagrana została zresztą przez muzyków będących parą również w życiu prywatnym), które spokojnie mogłyby być większe, rozrastać się o kolejne partie. Niektóre z nich – choćby otwierające „Zrobię to inaczej” czy „Posążek”  – brzmią jak… wersja karaoke jakiegoś monumentalnego, ejtisowego hitu. Może Formacji Nieżywych Schabuff z ich nowofalowego okresu? Są jednocześnie odrobinę popsute i staromodne, zrobione z czegoś, co akurat było pod ręką.


Orzeł i Reszka nie obudowują brzmienia i nie kombinują nadmiernie ze strukturą utworów. Szukają raczej dwóch-trzech w nieoczywisty sposób poprowadzonych warstw instrumentów klawiszowych. Pod względem rytmicznym to dość różnorodny, momentami żywy krążek, ale przenika go melancholia, a nawet atmosfera pewnego bezruchu. Najbardziej energiczny w zestawie utwór „Struga” ma wprawdzie podrywający z miejsca refren, ale taneczny impuls bitu przykryty jest od razu warstwą lirycznego splinu: „Broń mi świecie w kwiecie więdnąć / czarnym szlakiem biegnę, biegnę / Myśli w pocie czoła słone / Kłopotliwe, zapętlone”.  

Etykietka, do której Orłowi i Reszce najbliżej, to chyba jednak electro-pop. Bardzo ślamazarne i zniechęcone – ale jednak electro. Nie jest to również płyta rzucająca się na nieznane wody. Najdalej w poszukiwaniach duet zapędza się chyba w piosence „Zamknij usta”. To oniryczna kołysanka, rozbujana szumem syntezatorów i wokalizą Turłaj w refrenie. Nie wiem, czy Kiebzak z „Karotką” słuchali kiedyś eksperymentalnych wokalistek-kompozytorek-producentek w rodzaju Marii Minervy czy Julii Holter. Jest w każdym razie w kompozycji Orła i Reszki ta sama morsko-syrenio-sypialniana jakość, co we wczesnych nagraniach obu wspomnianych artystek. Muzyka końca jesieni. Nie za bardzo chce się wychodzić z pokoju.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).