Inżynier Rudnik

Adam Wiedemann

Rudnik ma cechy artysty „naiwnego”, który dostał do rąk najnowocześniejsze instrumentarium - Studio Eksperymentalne Polskiego Radia

Jeszcze 1 minuta czytania

Podobnie jak (dajmy na to) Andrzej Łuczeńczyk w prozie i Helena Berlewi w malarstwie, Eugeniusz Rudnik swoją twórczością muzyczną udowadnia, że przymus „edukacji artystycznej” to jeden z dwudziestowiecznych mitów, które należy przezwyciężyć. Bo kim on właściwie jest – „komponującym inżynierem”?

Żeby się przestać wyśmiewać, wystarczy posłuchać po brahmsowsku rozegranego (formalnie) „Kolażu” z 1965 roku, zrobionego z „dźwiękowych odpadów”, podobnie zresztą jak późniejsza o lat 30 (i jakże inna) „Diewuszka, wasze dokumienty”. Wystarczy puścić sobie po raz drugi utwór „Ptacy i ludzie”, by złapać się na pożądliwym oczekiwaniu monologu ludowej garncarki, podobnie jak się czeka na kadencję solisty w jakimkolwiek koncercie instrumentalnym.

Eugeniusz Rudnik
„Studio Eksperymentalne Polskiego Radia”
.
4 CD, Polskie Radio 2008
W muzyce elektronicznej twórca sięga zarówno po instrumenty, jak i dźwięki generowane, po fragmenty cudzej pracy, jak i odpadki, ścinki brzmień (Rudnik faworyzuje te ostatnie). Rzecz jasna, wiele zależy tu od jakości materiału źródłowego – i w tym sensie „Przyjaciółki z Żelaznej ulicy” są po prostu nijakie (co zawdzięczają słabym aktorskim głosom), z kolei „Peregrynacje Pana Podchorążego albo nadwiślańskie żarna” zyskują dzięki Franciszkowi Pieczce i Zbigniewowi Zapasiewiczowi.
Znając od podszewki wszystkie tajniki muzyki elektroakustycznej, Rudnik jest mistrzem, mającym jednocześnie wszelkie cechy artysty „naiwnego”, jest „prymitywem”, który dostał do rąk najnowocześniejsze instrumentarium, jakim było swojego czasu Studio Eksperymentalne Polskiego Radia.

Utwory Rudnika nie mają zresztą w sobie nic eksperymentalnego, są najzwyczajniej nieomylne, a ich autor dysponuje tak wyrafinowanym gustem, że Krzysztof Penderecki (pełniący nota bene w „Ptakach i ludziach” rolę tenora buffo) może sobie o czymś takim co najwyżej zamarzyć. No właśnie, Penderecki jest omylny, a Rudnik nie, czy to nie ciekawe?