O pierwszej w nocy dzwoni telefon z numerem kierunkowym +1. Damski głos wybudza i po angielsku z francuskim akcentem przypomina o spotkaniu z Sarą. „The time has come. Someone is waiting for you in the night. Click on the link I sent you by email” – rozłącza się. Faktycznie, za dnia umówiłam się z nią na stronie „Dziennika bezsenności”, produkcji National Film Board of Canada. Wybrałam ją spośród czterech głównych bohaterów. Po umówieniu się na konkretną porę pomiędzy 20:00 a 5:00 rano – tylko w takich godzinach można – głos z ekranu, ten sam, który przed chwilą dzwonił, zadał mi kilka pytań. Czym jest dla mnie bezsenność. Co robię w nocy, czego nie robię za dnia. Mogłam odpowiedzieć, rysując bądź pisząc, a moje odpowiedzi dołączyły do innych. Zarówno te krótkie odpowiedzi wcześniejszych gości strony, jak i opowieść Sary stały się aktywne dopiero o pierwszej w nocy.
Sara oprowadza mnie po swoim domu i opowiada o niespaniu. Jakie jest męczące i różne. Można zasnąć na początku nocy, a potem wybudzić się w środku i zasnąć znów na chwilę rano. Można zaspać rano do pracy po godzinach przewracania się, kręcenia po domu, bezcelowego łażenia po Sieci, które ma prowadzić do uśnięcia, a które, bywa, jeszcze bardziej rozkręca i pobudza (amerykańscy naukowcy...). Film z wypowiedziami Sary pełen jest zniekształceń, jakby był puszczany z kasety wideo odtwarzanej po raz setny w zdezelowanym magnetowidzie. Nawet okrągłe przyciski pozwalające wybierać, w którą część domu Sara teraz zaprowadzi, dobrze znane ze wszystkich najmodniejszych interfejsów stron internetowych, lekko rozjeżdżają się – naciskane przywołują dźwięk rewind i forward. Nostalgia oczywiście, ale przede wszystkim brud każe się skupić, bo a nuż czegoś nie dosłyszę, nie dostrzegę. Odwrotność HD, które czasem każe mrużyć oczy i zatykać uszy jakąś nigdy nieprzemakalną watą. Przyciski przypominają też proste tarcze zegarków, których tykanie przeplata się przez cały „Dziennik”.
Gdy kończy się spotkanie z Sarą, przede mną roztwiera się sezam z opowieściami pozostałych trzech głównych bohaterów, Francisa, Fatihy i Tiny (więcej kobiet cierpi na bezsenność) oraz całej masy innych osób, które dołożyły do patchworku swoją cegiełkę. To wśród nich znajdą się twoje odpowiedzi, rysunki, nagrania, jeśli zechcesz je dołączyć.
Podobno konwencja snu niepodzielonego, niezgodnego z tzw. rytmem natury, zgodnego natomiast z rytmem fabryki, to stosunkowo nowa rzecz. Twórcy „Dziennika” piszą, że mamy pat: wysoka produktywność wymaga ograniczeń snu, a to obniża produktywność. Drzemka w środku dnia jest dziś faktycznie wywrotowa. Dominuje konwencja spania wtedy, kiedy śpią wszyscy inni. W Sieci inne rzeczy za dnia uchodzą i znajdują dla siebie odpowiednie częstotliwości, inne nocą. Intymna opowieść o bezsenności faktycznie ma szansę wybrzmieć, gdy jest czarno i cicho, sprytnie więc ją podano. Spędzenie z „Dziennikiem” części nocy, bezsennie, jest sposobem jej odzyskania, wartym porannych worków i opryskliwości.