Mały, 150-osobowy kolektyw
Bob May / CC BY-NC-ND 2.0

19 minut czytania

/ Muzyka

Mały, 150-osobowy kolektyw

Rozmowa z Justyną Banaszczyk, Antonim Michnikiem i Tosią Ulatowską

Może się zdarzyć, że w niedzielę w południe będą leciały break cory z Japonii. Czemu nie? Może fajnie tak się wytrącić ze strefy komfortu czasami – mówią twórcy Radia Kapitał

Jeszcze 5 minut czytania

AGNIESZKA SŁODOWNIK: Co oprócz strony internetowej zmieniło się w Radiu Kapitał przez ostatnie dni?
JUSTYNA BANASZCZYK:
Przede wszystkim sposób funkcjonowania. Tak jak inne instytucje kultury, zostało zamknięte nasze studio, mieszczące się w MSN przy Pańskiej 3. Wiele osób prowadzących audycje na żywo zostało odciętych od dostępu do sprzętu, ale to nie powstrzymuje ich przed nadawaniem. Powstają improwizowane studia w mieszkaniach, a my stworzyliśmy instrukcję na trudne czasy, z której można dowiedzieć się, jak nadawać z domu. Radio nadal działa 24 na 7. Nowa strona radia to również ogromna zmiana i nasza wielka duma. W archiwum mamy już ponad 800 audycji.

ANTONI MICHNIK: Nowe warunki wymuszają inne podejście – widzimy i słyszymy we wszystkich mediach, że wszyscy działają teraz nieco w trybie lo-fi albo zrób to sam. Z perspektywy radia takiego jak Kapitał przejście w tryb „partyzancki” pasuje do DNA stacji i środowiska. Myślę, że potrzeba zrodzi niedługo nowe eksperymentalne formy audycji.

Społecznościowość radia nabrała nowego wydźwięku?
JUSTYNA:
Przyznam, że ja teraz dopiero zaczynam dostrzegać wartość radia, którą przed pandemią widziałam, ale nie tak wyraźnie – to, jak ogromną siłę ma ta społeczność i ile może sobie wzajemnie dać. Nadal możemy się de facto spotykać, tworzyć razem, dzielić się swoimi emocjami chociażby przez sety DJ-skie. Autorzy audycji reagują bardzo szybko na to, co się dzieje. Paweł Klimczak zrobił wywiad z menedżerką Pauliną Żaczek, która prowadzi agencję bookingową „Granko”, współpracuje z polskimi niezależnymi twórcami i twórczyniami, a także przez wiele lat współpracowała z festiwalem Unsound. Opowiadała o tym, co może się zmienić po pandemii na gorsze, co na lepsze. Prócz tego inne zalety radia w pandemii są oczywiste – każdego dnia rośnie archiwum, które można eksplorować godzinami. Cały czas można też do nas dołączać i zacząć tworzyć swoją własną audycję.

Radio Kapitał

Radio Kapitał to społecznościowa, tworzona oddolnie internetowa stacja radiowa. Początkowo, w 2019 roku, projekt rezydencyjny Komuny Warszawa w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, dziś działająca dzięki społecznemu wsparciu platforma skupiająca różne środowiska działające w obszarze kultury, muzyki i aktywizmu, ale i osoby prywatne – entuzjastów radia. Radio codziennie nadaje online na żywo, a w archiwum na stronie znajduje się około 800 audycji.
https://radiokapital.pl

TOSIA ULATOWSKA: Również dla mnie społecznościowy aspekt radia stał się jeszcze bardziej istotny w ostatnich tygodniach – poczucie przynależności do dużej radiowej wspólnoty podnosi na duchu. Poza tym radio jest przestrzenią kreatywną, do której wszyscy mamy dostęp, która nie jest zmuszona do zwolnienia tempa czy wypracowania nowych narzędzi przetrwania kryzysu. Dzisiaj radio internetowe okazuje się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o współtworzenie trwałego społecznego oraz artystycznego kapitału.

Radio Kapitał jest radiem społecznościowym, kolektywnym. Jak to się w ogóle robi?
JUSTYNA:
Robi się to z ludźmi. Radio powstaje dzięki zaangażowaniu osób, które poświęcają mu swój czas. Mimo że nie mają go za wiele. Nie dość, że tworzą audycje, to jeszcze pomagają organizacyjnie.

TOSIA: Ważna jest metoda prób i błędów. Różne sytuacje pokazują, kto czuje się dobrze na jakim polu – ktoś polubił robienie audycji albo uczenie innych obsługi studia. Drugą ważną rzeczą jest komunikacja – tutaj media społecznościowe są stety i niestety głównym, niefizycznym, miejscem, gdzie to się naprawdę dzieje.

W normalnych okolicznościach, gdy nadajecie z Pańskiej, nie korzystacie z pomocy realizatora technicznego? Musicie sobie sami radzić, żeby się wypuścić w eter?
ANTONI:
Trochę tak, trochę nie. Na pewno bije z Kapitału etos „zrób to sam” i slow life. Przy czym jest też uroczo zdeprofesjonalizowany w tym sensie, że na co dzień nie mamy dużego studia i w pełni audiofilskiej realizacji. I to niekoniecznie jest coś złego. W ten sposób obniżamy próg wejścia. Wszystko jest podłączone tak, że ktoś niemalże z ulicy będzie w stanie wejść i wypuścić audycję. Dzięki temu można otwierać się na więcej nowych środowisk, mogą przychodzić ludzie, którzy do innego radia by nie trafili.

Radia kolektywne odpowiadają na potrzeby różnych grup społecznych, które nie odnajdą dla siebie treści w radiach klasycznych czy innych dużych mediach.
TOSIA:
Jest w Kapitale kilka audycji tworzonych z myślą o takich grupach i reprezentujących ich wartościach. To na przykład „Lesbijki na szczycie” Emi Barabasz, „legetebe” – pasmo, które ma na celu stworzenie platformy dla artystów LGBTQ+ pochodzących z Europy Środkowo-Wschodniej czy audycja „Rebel Tren”, w której goszczą różne inicjatywy z pogranicza sztuki i aktywizmu. W audycji „Siemanko Prawko” Beata Siemieniako w prosty sposób rozmawia z gośćmi i gościniami o prawie i aktywizmie. „Kultura w mieście” Arka Gruszczyńskiego porusza problemy polityki kulturalnej Warszawy czy pracy w instytucjach publicznych.

JUSTYNA: Wszystkie osoby, które zajmują się szeroko pojętą kulturą niezależną czy oddolną, znajdą tu dla siebie przestrzeń. Ja głównie jestem zaangażowana w scenę muzyczną, a dla tej sceny nie ma miejsca nigdzie. Już nie mówię o mediach głównego nurtu, ale nawet w takich miejscach jak rozgłośnie studenckie jest niewiele miejsca na rzeczy niezrozumiałe, poruszające niemiłe tematy – ekstremalne formy muzyki, performansu.

Justyna Banaszczyk

Artystka, znana jako FOQL, działająca w obrębie eksperymentalnej muzyki elektronicznej i tanecznej. Twórczyni słuchowisk, muzyki filmowej i muzyki do gier. Współtwórczyni noise’owego duetu Mother Earth’s Doom Vibes z performerką i artystką dźwiękową Edką Jarząb. Jako Głupiec gra kolaże dźwiękowe i mixtape’y. W latach 2017–2019 współtworzyła też kolektyw Oramics, który promuje równość i działalność edukacyjną na scenie elektronicznej i klubowej. Współprowadzi kasetową wytwórnię Pointless Geometry, która wydaje eksperymentalną muzykę elektroniczną.

Rzeczy niewygodne dla ucha?
JUSTYNA:
Trudne. Nasz świat i kapitalizm nie przepadają za takimi formami sztuki – ciężko jest je sprzedać i opakować dla szerszej publiczności. A w Radiu Kapitał jest miejsce na premierę siedmiogodzinnego albumu, możemy emitować takie rzeczy, nikt nie będzie tego cenzurować. Najbardziej ekstremalne formy sztuki są u nas mile widziane – szczególnie jeśli chodzi o dźwiękowe formy.

ANTONI: Istnieją różne formuły radia prowadzącego dialog ze społecznymi potrzebami. Jedna wiąże się z tradycją radia studenckiego i kampusowego, zwłaszcza rozgłośni w USA i Kanadzie – tam znajdziemy przede wszystkim konkretne audycje albo pasma dedykowane różnym grupom, szczególnie mniejszościom. Drugi model to tzw. community radio, czyli radio danej lokalnej społeczności, do dziś powstające na całym świecie, często wokół konkretnego problemu i często półlegalnie. W Europie Zachodniej tego typu inicjatywy, określane często mianem Freie Radio [wolne radio – przyp. red.], przybierały formy anarchizujące i wiązały się często z kontrkulturami. Ich tradycja wyewoluowała z jednej strony w eksperymenty z lokalnym, niezależnym radiem – niekoniecznie oddolnym, ale partycypacyjnym, to na przykład Hamburskie FSK, a z drugiej w niezależne radia, których community to po prostu społeczność różnie rozumianego niezalu. Są to inne społeczności i inne zapotrzebowania.

Tradycyjne radio organizowane jest wokół idei czasu – pasmo poranne, wieczorne. W początkach radiowej Dwójki od 14.00 do 15.00 było pasmo muzyki obiadowej. Jak układacie ramówkę?
TOSIA:
Tutaj nie ma ścisłego zamysłu kuratorskiego. Od początku dawaliśmy ludziom dostęp do kalendarza i mogli sobie sami wybierać. Pewnie byśmy interweniowali, gdyby ktoś chciał mieć o 8.00 rano godzinę z hard techno, ale to nie byłaby agresywna ingerencja. To w Kapitale antykapitalistyczne, bo nie uważamy, że wiemy lepiej, czego się słucha i o jakiej porze.

Antoni Michnik

Doktorant w Instytucie Sztuki PAN, historyk kultury, performer. Członek założyciel researchersko-performatywnej Grupy ETC oraz Zespołu Badań Praktyk Późnej Nowoczesności przy IKP UW. Współpracownik Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Od jesieni 2013 w redakcji „Glissanda”. W Radiu Kapitał współtworzył audycje „Glissanda”, a aktualnie razem z Martą Michalską współprowadzi audycję „Musurgia Universalis” poświęconą audiosferze przeszłości i historycznym badaniom nad dźwiękiem.

JUSTYNA: Przede wszystkim naszej ramówki nie organizują ani reklamy, ani żaden mecenas, instytucja, sponsorzy. Póki co możemy robić to, co chcemy. Może się zdarzyć, że w niedzielę w południe będą leciały gabbery [forma ekstremalnie szybkiej muzyki tanecznej – przyp. red.]. Przykładowo audycja Roberta Skrzyńskiego „Niebezpieczna zatoka”, w której serwuje do porannej niedzielnej kawki break cory [gatunek szybkiej i połamanej rytmicznie muzyki tanecznej – przyp. red.] z Japonii. Czemu nie? Może fajnie tak się trochę wytrącić ze strefy komfortu czasami.

ANTONI: Radio tworzy bardzo duża grupa osób – ja osobiście o ramówce myślę jak o mozaice. Pomysł polega na tym, żeby radio było możliwie różnorodne i żeby ludzie robili audycje po prostu tak często, jak czują się swobodnie. Tak, żeby się nie zajechali, nie wypalili. To taki przekładaniec, przeplataniec. Niektóre osoby bardzo świadomie robią audycje przeznaczone na konkretne pory dnia, na przykład „Różowa dobranocka” Izy Smelczyńskiej, inne podchodzą do swojego miejsca w ramówce nieintuicyjnie.

JUSTYNA: Nie jest do końca tak, że w żaden sposób nie kuratorujemy. Osoba, która robi ramówkę, szuka miejsc, sugeruje, że można tak albo inaczej. A wiele osób ma wizję audycji – o jakiej porze powinna być emitowana. Jedni prowadzą audycje bardziej na freestajlu, improwizują jak Michał Kasperek, który ma jakiś naturalny radiowy talent – wchodzi i robi audycję bez żadnego przygotowania, a przynajmniej tak to brzmi. Inni mają szczegółowy scenariusz, realizują to megaprofesjonalnie.

A co z miejscem? Teraz, wiadomo, jest zamknięte, ale w normalnym trybie funkcjonowania, jakie ma znaczenie, że studio jest na Pańskiej?
ANTONI:
Historia Kapitału zaczęła się od rezydencji Komuny Warszawa na Pańskiej i radio było w tym sensie projektem artystycznym. Funkcjonowało w sposób nie do końca typowy dla radia studenckiego, bardziej dla radiostacji, które działają w różnych społecznościach lokalnych – że jest miejsce, do którego ludzie mogą przyjść, gdzie jest tworzona część audycji. To przecież nie jest takie oczywiste. To taki model, jak Red Light Radio w Amsterdamie, które ma witrynę na ulicę i dzięki temu tworzy interesujący model kontaktu z odbiorcami. Ten sposób myślenia o relacji ze słuchaczami był jednym z punktów wyjścia całego przedsięwzięcia.

Tosia Ulatowska

Prezeska Stowarzyszenia Radia Kapitał. Kiedyś pianistka, dziś DJ-ka. Zajmuje się historią i teorią sztuki. Współpracuje z „Notesem na 6 Tygodni”. Jest członkinią kolektywu FLAUTA, organizującego imprezy benefitowe na wsparcie osób z doświadczeniem uchodźczym. W Radio Kapitał planuje i koordynuje. Prowadzi audycje „Powitanie słońca” i „jumpy daisy”.

TOSIA: Bardzo ważne jest to, że studio radiowe jest de facto częścią Muzeum Sztuki Nowoczesnej i sąsiaduje z przestrzenią, w której realizowany jest program publiczny Muzeum na Pańskiej, czyli Departament Obecności. Daje to możliwość przecinania się na wielu płaszczyznach, organicznego współżycia dwóch instytucji, choć Kapitał to w tym zestawieniu instytucja hybrydyczna i ulotna. Fakt, że dyrekcja MSN pozwoliła radiu „żyć własnym życiem” na Pańskiej, jest świetnym przykładem wspierania oddolnych inicjatyw przez duże instytucje kultury, które powinno i chyba spokojnie mogłoby wydarzać się w Polsce częściej. Przed nastaniem epidemii rozważałyśmy też różne opcje współdziałania z Muzeum – transmisje wydarzeń, realizację wywiadów z artystkami, artystami czy kuratorkami. Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekać na wznowienie tych planów. Miejsce jest też o tyle istotne, że możemy zapraszać do niego gości i gościnie, jak w przypadku audycji bardziej publicystycznych – a to tworzenie nowej sytuacji społecznej.

ANTONI: Pierwsze zebranie akcjonariatu było transmitowane na antenie – to działanie w poprzek formuł radiowych, a możliwe jest dzięki temu, że studio istnieje nie tylko w sieci, ale i w konkretnym miejscu.

Cały czas można kupić akcje?
JUSTYNA:
Chyba jeszcze są resztki. Jakaś szalona osoba kupiła ich bardzo dużo.

TOSIA: Szalona i hojna.

JUSTYNA: Dziękujemy ci, osobo.

Studia domowe Radia Kapitał: Adam Kotecki „Elektroniczne hipotezy”, Avtomat „W mocy nocy”, Jakub Pokorski „Monoblok”, Marcin Koziej „Bit beat bae”

Jak można je kupić?
JUSTYNA:
W obecnej sytuacji ciężko powiedzieć, czy i kiedy będziemy sprzedawać akcje. W tej chwili można nas bezpośrednio wesprzeć poprzez naszą stronę internetową.

Wracając jeszcze do miejsca fizycznego – nie wystarczyłaby piwnica?
JUSTYNA: Potrzeba stworzenia radia społecznościowego w Warszawie krążyła już od bardzo dawna – z zazdrością obserwowaliśmy takie rozgłośnie jak NTS, Lyl czy chociażby Punctum w Pradze i marzyliśmy o czymś podobnym na gruncie lokalnym. Tylko nie do końca wiedzieliśmy, jak to zrobić i gdzie. Byłoby to bardzo trudne do zrealizowania bez tej przestrzeni i zbiegu okoliczności, że Komuna Warszawa w osobie Grzegorza Laszuka miała podobny pomysł. Przestrzeń działania oddolnie, niekomercyjnie właściwie w mieście nie istnieje. Nie udałoby nam się zgromadzić tak różnorodnej, dużej grupy, gdyby radio było zlokalizowane w piwnicy u kogoś. Jesteśmy w MSN-ie w centrum Warszawy, to jednak przyciąga ludzi. Jesteśmy traktowani może poważniej. Głupio to brzmi, ale taka prawda. Tak się to zagęściło i wydarzyło.

A emocjonalność? Z jednej strony mam poczucie, że klasyczni nadawcy radiowi powodują pewne rozedrganie emocjonalne. Z jednej strony wszystko jest hiperfantastyczne – w reklamie, a za chwilę wchodzą wiadomości i mamy dramaty. Taka emocjonalność radia jest wyczerpująca. Z drugiej strony od kilku miesięcy używam Spotify i szybko wylądowałam w sytuacji, że przez nieuwagę zostałam wpuszczona w kanał algorytmizowanej muzyki – a ona jest taka otępiająca. Jaką emocjonalność chcecie dawać ludziom?
JUSTYNA:
Wychowałam się w czasach bez internetu. Moja relacja z radiem była kiedyś bardzo intensywna. Z tego medium dowiadywałam się o różnych rzeczach – nie można było kupić kiedyś muzyki, więc nagrywało się mixtape’y.

Czego słuchałaś?
JUSTYNA:
Jestem z Łodzi, więc studenckiego radia Żak albo radia Łódź, z którym kiedyś byłam trochę związana. Dziś z radiem klasycznym niewiele mnie łączy. Mam podobnie jak ty. Teraz klasyczne radio wkurza mnie w samochodzie, bo muszę cały czas przełączać – nic nie ma. Z tym mi się kojarzy radio. Z delikatną nerwicą. Ze Spotify nic mnie nie łączy w zasadzie, bo boję się trochę tych algorytmów. Wydaje mi się, że to bardzo szkodliwa aplikacja dla samego odbioru muzyki, ale też jej tworzenia. Muzyka jest bowiem tworzona pod algorytmy na Spotify. Pod względem ekonomicznym też jest dla twórców szkodliwa. Tak że nie używam w ogóle i odradzam. Szkodzi muzyce, mówiąc w skrócie. A community radio jest alternatywą. To radio, które jest kuratorowane przez ludzi w stu procentach. To recepta na algorytmowe czasy – na spłaszczenie i wyrównanie wszystkiego do jednego miałkiego, nudnego poziomu bez emocji. To nam daje Radio Kapitał: dajmy się zaskoczyć. To trochę rzucenie się na niebezpieczne wody różnych dźwięków, które są tak ekstremalnie różnorodne, że zbrodnią jest przycinanie ich do jednego poziomu.

Studia domowe Radia Kapitał: Ola Szkudłapska „Śnieg pod palmami”, Michał Wieczorek „Na obrzeżach”, Olga Łuka „Dużo syntezatorów”

TOSIA: Zgadzam się z tym, że Spotify i algorytmy są niebezpieczne, ale wierzę, że można używać ich z głową. Mnóstwo muzyki poznałam dzięki samej jej dostępności w tej aplikacji. Zdobywałam wiedzę i tworzyłam własną bazę muzyczną, nie korzystając z automatycznej wyszukiwarki, ale sprawdzając poszczególnych wykonawców i ich albumy. Nie chcę bronić Spotify, bo my tworzymy alternatywę dla niego. U nas przede wszystkim treści są podwójnie autorskie. Utwory są tam nie bez przyczyny. Nie dość, że zapoznajemy się z nową muzyką, to jeszcze z czyjąś wrażliwością, wiedzą, sposobem myślenia – które sprawiły, że ta osoba ułożyła to w odpowiedniej kolejności czy nagrała taki czy inny miks. Spotify jest pójściem na łatwiznę. O wiele lepiej posłuchać audycji Piotrka Chęcińskiego, który co dwa tygodnie opowiada o wszystkich nowościach muzycznych i opatruje je komentarzem. To zupełnie inna jakość.

ANTONI: Wyjdę na starego piernika, ale dla mnie wielka wartość radia zawiera się w słowie. I we wszystkim tym, co może być wartością dodaną dla dowolnego przygotowanego materiału dźwiękowego. Miałem okres, kiedy przeżywałem dramatyczne rozczarowanie współczesną radiofonią. Przez parę lat w ogóle nie słuchałem radia. Wydawało mi się, że będę sobie własnym DJ-em przemierzającym internet w poszukiwaniu tego, co mnie aktualnie interesuje. Trochę dzięki Michałowi Mendykowi, który kazał mi zajmować się niezależnymi radiostacjami do numeru tematycznego „Glissanda”, na nowo zrozumiałem, co jest dla mnie istotne. Po pierwsze, mamy teraz morze fantastycznych niezależnych radiostacji w różnych odmętach internetu. W ich programach dominuje logika miksu przeniesiona w nową rzeczywistość radiową – jest to świeże, ciekawe, niekiedy z archiwalnym zacięciem. Zresztą same stacje stają się żywymi archiwami. W dzisiejszym świecie radiowych algorytmów i profilowanych playlist dostajemy coś, co zostało przez kogoś już w przemyślany sposób autorsko zakuratorowane. Po drugie, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach i w jakim środowisku technologicznym słuchamy, bronią się koniec końców te wszystkie rzeczy, które właśnie wymykają się profilowaniu i algorytmom. Broni się gadanie, bronią się dokumenty i reportaże, bronią się formy słuchowiskowe. To są rzeczy, które są wyjątkowe, które potrzebują własnej przestrzeni radiowej. Stanowią bardzo ważne elementy, wokół których pozostałe treści mogą fajnie krążyć. Ja wierzę w sensowne radio gadane.

JUSTYNA: Dla mnie też bardzo istotny jest aspekt archiwizowania tego, co się dzieje w Polsce na scenie muzycznej – elektronicznej, eksperymentalnej. Nasza robota ma spore znaczenie, bo wiele rzeczy gdzieś by wyparowało i nikt by o nich nie pamiętał. Na bieżąco archiwizujemy nie tylko inicjatywy muzyczne z różnych miast w Polsce, ale też działalność niezależnych środowisk artystycznych, kolektywów, aktywistów i aktywistek. W przyszłości ktoś będzie mógł do tego archiwum zajrzeć i zobaczyć, co działo się na naszej niezależnej scenie. To ogromna wartość. Bardzo dużo istotnej pracy wykonanej przez nasz mały, stupięćdziesięcioosobowy kolektyw.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych