„Jesteś bogiem”,  reż. Leszek Dawid

„Jesteś bogiem”,
reż. Leszek Dawid

Adam Kruk

„Jesteś bogiem” jest filmem zaledwie przyzwoitym. Nie zaskakuje, nie łapie za serce, nawet nie wkurza

Jeszcze 1 minuta czytania

Cztery lata temu Piotr Marecki napisał we wstępie do książki „Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej”, że wydanie scenariusza Macieja Pisuka równa się rozpisaniu konkursu na jego realizację. Wcześniej do tekstu bezskutecznie przymierzał się choćby Sławomir Fabicki czy Marcin Wrona. Film udało się w końcu nakręcić Leszkowi Dawidowi, który przedtem w „Ki” i dokumentalnym „Barze na Wiktorii” pokazał, że potrafi partykularne bolączki podnieść do poziomu uniwersalnych problemów wyrażających ducha czasu.

Udało się to osiągnąć i tym razem, tyle że „Jesteś bogiem” ogląda się już jak film historyczny. Będący owocem kilkuletniej pracy badawczej i literackiej scenariusz Pisuka, który miał stać się aktualnym komentarzem do pejzażu kraju po transformacji, w między czasie niestety się starzał. Zmieniły się dekoracje, nastroje, zmienił się i sam polski hip-hop, będący już nie tylko głosem ulicy, ale także równouprawnionym gatunkiem muzycznym, którego – także dzięki Paktofonice – nikt dziś nie śmie lekceważyć. Pytanie tylko, czy ucywilizowały się także reguły gry w showbiznesie, bo to one są najważniejszym tematem filmu. Dawid pokazuje mechanizm, oparty bardziej na przaśnym cwaniactwie niż salonowej grze, w której silniejszy zawsze przechytrzy słabszego. Na samym dole tej drabiny są artyści – samorodne talenty bez środowiskowego i finansowego wsparcia.

Obserwujemy Rahima (Dawid Ogrodnik) i Fokusa (Tomasz Schuchardt), którzy pod koniec lat 90. proponują Magikowi (Marcin Kowalczyk) z legendarnego Kalibra 44, zawiązanie nowego muzycznego paktu. Paktofonika, jak wiadomo, nie przetrwała długo – działalność składu przerwała samobójcza śmierci Magika w grudniu 2000 roku. Co nim kierowało? Reżyser nie bawi się w śledztwo. Pokazuje tylko – trochę jak „Control” Antona Corbijna – realia, w jakich przyszło żyć artyście. Składa się na nie bieda katowickich Bogucic, konieczność wykłócania się o każdy grosz za swoją twórczość, niemoc utrzymania rodziny. Do tego problemy z narkotykami, utrzymaniem związku i międzyludzką komunikacją. Magikowi łatwiej wyrażać się poprzez muzykę niż w konwencjonalny sposób. Jak na artystę przystało, jest wrażliwy, wszystko przeżywa mocniej.

„Jesteś bogiem”, reż. Leszek Dawid.
Polska 2012, w kinach od 21 września 2012
Tymczasem Paktofonikę, bardziej jeszcze niż w przypadku Kalibra, otaczać zaczyna spontaniczny kult. Młodzi ubierają się jak muzycy i identyfikują z tekstami. Ich muzyka trafia w punkt, budując coś na kształt oddolnego ruchu społecznego. Wejść w to muszą rozmaici agenci, media, organizatorzy, którzy oczywiście nie reprezentują żadnych innych interesów, niż swoje. Na szczęście Dawid, rysując opozycję szlachetni artyści – demoniczny menedżment nie idzie za daleko. Nikt tu nie jest bogiem – młody polski pieniądz to żadna „Dynastia”, reprezentują go mali dorobkiewicze i prowincjonalni cinkciarze. Ale to właśnie na ich sprycie, bardziej niż na talencie wykorzystywanych przez nich raperów, ufundowana jest nowa Polska.

Transformacja ustrojowa, choć swego czasu ciekawie opisywali ją Barbara Sass czy Władysław Pasikowski, okazuje się tematem wciąż nieprzepracowanym. „Jesteś bogiem”, tak zresztą jak „Yuma”, każe wrócić do lat 90. i zastanowić się raz jeszcze, co się wtedy z nami stało.

Namysł Dawida pozostawia jednak poczucie niedosytu. Niby wszystko jest tu na miejscu: aktorzy upodobnili się do swoich protoplastów (cała trójka odebrała nagrody w Gdyni), kompozycje Paktofoniki nadal robią wrażenie. Świetnie oddane są realia epoki, w której ostry kapitalizm miesza się z – wciąż istniejącym w architekturze, wystroju wnętrz, fryzurach – realnym socjalizmem, wypranym z socjalistycznych wartości. „Jesteś bogiem” jest jednak filmem zaledwie przyzwoitym. Nie zaskakuje, nie łapie za serce, nawet nie wkurza. Trudno pozbyć się wrażenia, jakby reżyser czegoś się bał. Śmieć, seks, narkotyki – wszystko pokazane jest „bez epatowania”. Filmowi brakuje ostrego uderzenia, które pozwoliłoby go bardziej poczuć niż rozumieć.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.