Konstelacje relacji
Stanisław Dróżdż, „Między", 1977, Galeria Foksal / fot. J. Borowski

Konstelacje relacji

Bogusław Deptuła

Późna twórczość zmarłego w zeszłym roku Stanisława Dróżdża to zjawisko, które w szybkim tempie nabiera znaczenia. Dowodem wielka, retrospektywna wystawa w warszawskim CSW

Jeszcze 1 minuta czytania

Stanisław Dróżdż, „Początekoniec”. Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, 21 grudnia 2009 – 21 lutego 2010, kurator: Elżbieta Łubowicz

Choć formalnie Drożdż był absolwentem polonistyki, to zarazem (co chętnie podkreślają wszyscy związani ze sztukami wizualnymi) był członkiem związku artystów – związek literatów go nie przyjął. W początku swej twórczości zajmował się chętniej pochodnymi słów, jednak z czasem jego naczelne twory, czyli „pojęciokształty” i „poezja konkretna”, przeniosły się na dzieła zupełnie niekonkretne i kształty całkiem bezkształtne.

Stanisław Dróżdż,
Bez tytułu (ja) 1 cz.
, 1998
Szczytem poszukiwań na wskroś nieuchwytnych, niezapisywalnych i nieprzedstawialnych, okazała się instalacja „Poezja konkretna” (Galeria Foksal, 2002). Zrealizowana w tej samej niewielkiej przestrzeni, w której zamknęła się najsławniejsza realizacja z 1977 roku – „Między” – była jej swoistą antytezą.

Istotą instalacji „Między” zrealizowanej za pomocą liter, bo nie słów, było objęcie w posiadanie całej przestrzeni Galerii Foksal. Tytułowe „między” wypełniło wszystkie powierzchnie i stało się metaforą o nieskończonych możliwościach interpretacyjnych, choć nigdzie w tej przestrzeni słowo „między” w całości nie zostało zapisane. Realizacja stała bardziej po stronie poezji i słowa, a zatem konkretu.

„Poezja konkretna” z 2002 roku wypełniła tę samą przestrzeń galerii czymś zupełnie niekonkretnym, niepoznawalnym, nierozpoznawalnym, a zarazem czymś o wiele bardziej, zdaje się, poetyckim: plątaniną żyłek. Żyłki rozpięte między wszystkimi ścianami galerii wypełniły jej przestrzeń fizycznie: nie można było w nią wkroczyć. Rozproszone, białe światło pozornie ułatwiało oglądanie, ale właściwie tylko zwiększało niedostępność.

Stanisław Dróżdż,
Bez tytułu (ja) 2 cz.,
1998
Wystawa w warszawskim CSW odtwarza te realizacje, dając realny i dosłowny kontakt z całą twórczością Stanisława Dróżdża, artysty tak niezwykle konkretnego i nieuchwytnego zarazem. Dróżdż, będąc człowiekiem na wskroś religijnym, uznawał siebie za narzędzie w rękach Najwyższego, jemu oddając wykonawstwo sprawcze. Ta twórczość, przynajmniej w  odczuciu artysty, była realizacją boskich idei, swoistym boskim konkretem. Jeśli przyjąć, że „na początku było Słowo”, to łatwo wyobrazić sobie hegemonię słownego konkretu, zapisywanego w dowolnym języku.

Dróżdż sięga także po inne konkrety, wywodzące się ze świata przedmiotów. W jego realizacjach, oprócz liter i cyfr, pojawiają się zegarki, klamki, warcaby, szachy, kości do gry. Są jeszcze figury geometryczne, swoiste wykresy, zabawy logiczne mieszające porządki słowne i matematyczne. Dzieła artysty budzą skojarzenia z twórczością Armana, ale zarazem pozostają w tak wielkiej i subtelnej odległości od jego konkretu, że zestawienia takie zdają się być zbyt wobec Dróżdża umniejszające.

Stanisław Dróżdż, Bez tytułu (biało-czarne), 1970Cała wystawa posługuje się czernią i bielą. Tego faktu można właściwie nie dostrzec, bo estetyka słów jest w wielkim stopniu pochodną druku (druk zaś stawia nas jednoznacznie w opozycyjnym świecie czerni i bieli), ale wtedy umknie nam podstawowy wyróżnik kolorystyczny i estetyczny tego dzieła. Dróżdż wyjątkowo głęboko pojął słowno-językową strukturę naszego świata.  W jednym z wywiadów powiedział: „Słowa nie kłamią, a zdania kłamią. Słowo nie może kłamać. A jak się złoży trzy słowa, to już zaczyna się przekłamanie”.

Dla Dróżdża słowo jest obrazem i to obrazem nad wyraz złożonym. Jeśli przywołać jeden z jego najsławniejszych słownych konkretów, można w nim odnaleźć wszelkie jego odsłaniające i konstruujące strategie intelektualne:

ZAPOMINANIE
ZAPOMINANI
ZAPOMINAN
ZAPOMINA
ZAPOMIN
ZAPOMI
ZAPOM
ZAPO
ZAP
ZA
Z
.

Figura jedyna w swoim rodzaju. Jej analizowanie wywołuje przeciąg myślowy o wielkiej odświeżającej sile. Taki zabieg otwiera głowę. Zanim Dróżdż wpadł na taką właśnie graficzno-słowno-intelektualną grę, pisywał poezję, która wciąż zasługuje na propagowanie. Stoi bowiem u początków jego drogi i z całą pewnością jest mniej znana i literatom, i plastykom. Jeden zatem, jedyny przykład:

***
nie
to
co jest
a
to
czego nie ma
jest bardziej
niż
to
co jest

Czyli, w drastycznym skrócie: każdemu to, na czym mu najmniej zależy.
Dróżdż powiedział bardzo kategorycznie w jednym z wywiadów: „Historyk sztuki może popełnić błąd. Musi Pani wyraźnie zaznaczyć w swoim tekście, że Dróżdż powiada, że nie ma nic wspólnego ze sztuką, tylko z poezją”. Ale z tym autokomentarzem niepodobna się zgodzić. Dróżdż jednoczył poszukiwania wielu dziedzin i w tym sensie pozostaje patronem wielu zjawisk w sztuce drugiej połowy XX i początków XXI wieku. Wystawa przygotowywana jako retrospektywna stała się wystawą pośmiertną.

Zapraszamy do wysłuchania sondy dotyczącej zilustrowanych w artykule prac Stanisława Dróżdża:

498




Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.