LITERATURA OD KUCHNI:
Soczewica Jakubowa

Bogusław Deptuła

Biblia wymienia zaledwie kilka jadalnych dzieł Bożych: mięsa, owoce, warzywa, zioła. Łatwo popaść w zakłopotanie: i to już wszystko?

Jeszcze 1 minuta czytania

rys. Malwina KonopackaBiblia nie rozpieszcza nadmiarem kulinarnych tropów, co może wprawiać w pewne zdziwienie. Jedzenie, zdobywanie go, przyrządzanie i konserwowanie, było – przed wynalezieniem lodówki i hipermarketu – niewątpliwie jednym z najbardziej czasochłonnych trudów ludzkości.
Ludzkie dzieje na ziemskim padole naznaczone są, co prawda, spożyciem pewnego jabłka, ale istnieją wyraźne przesłanki, że owo jabłko jest tylko metaforą, by nie rzec – eufemizmem, skrywającym pod gładką skórką znacznie bardziej ucieszne czynności, niż wspólne męsko-damskie zagryzanie.
Biblia wymienia zaledwie kilka jadalnych dzieł Bożych: mięsa, owoce, warzywa, zioła. Łatwo popaść w zakłopotanie: i to już wszystko? Konkretne potrawy nie są wymienione, a jeśli nawet, to nic nie wiemy o sposobie ich przyrządzania.
Można więc bez ogródek stwierdzić, że Biblia, mimo znacznej liczby stron (drukowanych zazwyczaj na biblijnym papierze) nie rozpieszcza kulinarnych detektywów. Z tym większą zatem radością zajmiemy się dziś najsławniejszą bez wątpienia biblijną potrawą, czyli miską soczewicy, za którą Ezaw, pierworodny syn Izaaka, odstąpił swe pierworództwo. To dziwna historia, ale pierwsza księga Biblii jest w nie bogata.

Izaak w późnym jak na Biblię wieku lat czterdziestu poślubił Rebekę, która okazała się bezpłodna. „Izaak modlił się do Pana. (...) Pan wysłuchał go, i Rebeka stała się brzemienna. A gdy walczyły z sobą dzieci w jej łonie, pomyślała: «Jeśli tak bywa, to czemu mnie się to przytrafia?» Poszła więc o to zapytać Pana, a Pan jej odpowiedział:

«Dwa narody są w twym łonie,
dwa odrębne ludy wyjdą z twych wnętrzności;
jeden będzie silniejszy od drugiego,
starszy będzie sługą młodszego»” (Gen 25,21–23).

Przepowiednia, poprzedzająca narodziny bliźniąt, zdeterminowała dalsze postępowanie Rebeki, która odtąd pomagała w jej spełnieniu.
Gdyby Ezaw nie zgodził się na tę transakcję, dzieje Izraela mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej, a przecież nie mogły, bo wtedy nie spełniłby się Boski plan. W tym kontekście Ezawowy los zdaje się igraszką w rękach i planach Wszechmogącego. Ezaw odstąpił młodszemu bratu swe naturalne prawa, wynikające z ciut wcześniejszych narodzin.
Motywacją tej decyzji z filozoficzną biegłością zajął się przed laty Leszek Kołakowski w zbiorze sarkastycznych rozważań inspirowanych Starym Testamentem pt. „Klucz niebieski albo opowieści budujące z historii świętej zebrane ku pouczeniu i przestrodze” (1965). Brat bardzo słusznie zgarnął wszystko, więcej – dobrze przysposobił swój lud do wyzwań zesłanych nań przez Najwyższego.

Przywołajmy Biblię na świadka tej sceny: „Gdy pewnego razu Jakub gotował jakąś potrawę, nadszedł Ezaw bardzo znużony i rzekł do Jakuba: «Daj mi choć trochę tej czerwonej potrawy, jestem bowiem znużony». (...) Jakub odpowiedział: «Odstąp mi najprzód twój przywilej pierworództwa!» Rzekł Ezaw: «Skoro niemal umieram [z głodu], cóż mi po pierworództwie?» Na to Jakub: «Zaraz mi przysięgnij!» Ezaw mu przysiągł i tak odstąpił swe pierworództwo Jakubowi. Wtedy Jakub podał Ezawowi chleb i gotowaną soczewicę. Ezaw najadł się i napił, a potem wstał i oddalił się. Tak to Ezaw zlekceważył przywilej pierworództwa” (Gen 25,29–34).
Rodzi się zasadne pytanie: czy to soczewica była tak niepohamowanie smaczna, czy też bieg dziejów zmieniła interwencja Najwyższej Instancji? Może w tej opowieści chodzi po prostu o to, że Jakub był lepszym kucharzem? Jeśli nawet weźmiemy to za dobrą monetę, pozostaje jeszcze niepokojąca kwestia osiągnięcia życiowego awansu poprzez kłamstwo.
W historii Jakuba wyczuwamy co najmniej przyzwolenie na to, by okłamał ojca, w czym pomaga mu własna matka, podstępem wyłudzając od oślepłego Izaaka błogosławieństwo. A to wszystko w zgodzie z Boskimi planami. Włochaty, małomówny Ezaw nie podołałby zjednoczeniu izraelskich plemion, a dzieje Ludu Wybranego doznałyby najpewniej straszliwych komplikacji.

Porzućmy jednak tajemnice i mroki biblijnych dziejów. Najwyższa pora zająć się kulinarnym wyzwaniem, czyli czerwoną soczewicą Jakuba. Na szczęście jest bardzo łatwa w przygotowaniu, nie wymaga żadnych zabiegów wstępnych, a na dodatek z całej rodziny bobowatych jest najdelikatniejsza w smaku.
Zaczynamy od podsmażenia na oliwie soczewicy pomieszanej w równych proporcjach z masłem oraz czterech posolonych kurzych udek. Gdy będą już rumiane z obu stron, należy je wyjąć i na tym samym tłuszczu zrumienić pokrojone w kostkę dwie cebule. Dodać dwie łodygi selera naciowego, pięć daktyli, dwa zgniecione ząbki czosnku. Dusić kilka minut. Dorzucić 250 gramów czerwonej soczewicy, łyżeczkę tymianku, czerwoną słodką (jeśli ktoś lubi, to można też i ostrą) paprykę, cztery łyżki pomidorowej passaty, sól, pieprz. Wszystko zalewamy wodą lub bulionem. Dorzucamy podsmażone udka, gotujemy soczewicę do miękkości, ale nie do całkowitego rozpadu. Podczas gotowania próbujemy. Na wydaniu dodajemy nieco kwaśnej śmietany (jeśli ktoś lubi).
Poszukując przepisu na Jakubową soczewicę, zajrzałem do wydanej w 1904 r. w Warszawie (nakładem Jakuba Klepfisza) „Kuchni koszernej” Rebekki Wolf, z domu Heinemann. Nie ma w niej żadnego przepisu na soczewicę. Zdziwiony i zaskoczony przeszukałem „Koszerne i trefne. Kuchnię izraelską” Ireny Dobrowolskiej, obszerną, bo liczącą ponad trzysta stron, nowocześniejszą książkę z kuchnią żydowską. No i konsternacja: tu też nie ma żadnego dania z soczewicy! Czyżby czerwona soczewica okryła się w kuchni żydowskiej taką hańbą, że zniknęła z niej całkowicie?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.