TRUST pod szkłem
Zerwona mgła, Przemysław Truściński / BWA Wrocław

TRUST pod szkłem

Marceli Szpak

Wystawa Truścińskiego we Wrocławiu po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, że miejsce komiksu jest na kolanach czytelnika, a nie na ścianach galerii

Jeszcze 2 minuty czytania

Przegląd komiksów i ilustracji jednego z najbardziej wszechstronnych polskich grafików jest aktualnie najpopularniejszą propozycją wrocławskiego BWA, przyciągajacą zarówno przypadkowych widzów, jak i grupki fanów Przemysława Truścińskiego. Choć organizatorzy chwalą się sporą frekwencją, wystawę prac Trusta trudno zaliczyć do udanych. 

Tuż przy wejściu wita nas telewizor, w którym można zobaczyć krótki film, prezentujący Truścińskiego opowiadającego o swojej sztuce i wrocławskiej wystawie, po czym trafiamy do pierwszej z sal, gdzie wiszą przede wszystkim ilustracje prasowe. W ciągu dwudziestu lat kariery artystycznej, Truściński miał okazję pracować z praktycznie wszystkimi największymi dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami w Polsce, realizując zamówienia dla tak różnych redakcji, jak „Playboy” czy „Twój Styl”, „Przekrój” czy „K-Mag”. To w tej sali znajdziemy rewelacyjny portret Beaty Tyszkiewicz przyłapanej na paleniu papierosów oraz kilka pasków i plansz z bodaj najlepszego cyklu komiksowego rysowanego przez Truścińskiego – „Komiks Wa-Wa”, czyli komiksowych wywiadów i reportaży, publikowanych na łamach stołecznego dodatku „Gazety Wyborczej” (wydanego również jako osobny, doskonały zbiorek).

„Trust”

Przemysław Truściński, kurator: Piotr Machłajewski, BWA Wrocław, do 28 września 2013.

W kolejnej sali na komiksach Truścińskiego dokonuje się natomiast bezceremonialnego mordu poprzez umieszczanie plansz pod szkłem naprzeciw całościennych okien z widokiem na ruchliwą ulicę. Są tu świetne wywiady z cyklu „Męska muzyka”, na potrzeby którego Truściński portretował Lecha Janerkę, Zbigniewa Wodeckiego, Kazika Staszewskiego czy Leona Tarasewicza, obok nich wisi zaś doskonały wywiad z Jerzym Urbanem, niestety światło praktycznie uniemożliwia przeczytanie tych plansz. Podobnie ma się sprawa z wystawianymi tuż obok komiksami dotyczącymi drugiej wojny światowej, niezwykle ważnego aspektu twórczości „Trusta”. Znajdziemy tu zarówno przejmujące „Ocalenie Niobe”, znane z antologii „44”, której pomysłodawcą był sam Truściński i zawierającej komiksy poświęcone Powstaniu Warszawskiemu, jak i doskonały komiks batalistyczny „Piloci”, w którym artysta po raz kolejny pokazuje się jako prawdziwy mistrz w rysowaniu militariów – sprzętów, mundurów, uzbrojenia. Niestety, aby cokolwiek przeczytać, należałoby mieć ze sobą parasol chroniący przed światłem dziennym lub przykleić się nosem do szyby, przykrywającej każdą z plansz (na szczęście uprzejma i pomocna obsługa nam w tym nie przeszkadza). 

widok wystawy (i ulicy) / fot. Marceli Szpak

Wśród prac wystawianych w kolejnych salach (z których jeszcze jedna uszczęśliwia nas panoramicznym widokiem na ulicę Wita Stwosza, odbijającym się od pleksi), warto zwrócić uwagę na najwcześniejsze dokonania Truścińskiego, gdy bez żadnych hamulców eksperymentował z formą, wykorzystując w swoich komiksach zdjęcia, wycinanki czy skrawki materiału i składając plansze z powycinanych lub powydzieranych kadrów. „Piekło”, „Kłótnia” czy „Pajacyk”, wiszące na szczęście w ciemnym i sensownie oświetlonym przejściu między salami, pozwalają zrozumieć, jak wielkim wydarzeniem u progu lat 90. była twórczość siedleckiego komiksiarza, który z tak pogardzanych podgatunków komiksu, jak fotokomiks, potrafił stworzyć prawdziwe dzieła sztuki. Patrząc na te prace powstałe w okresie kompletnego załamania polskiego rynku komiksowego, łatwo stwierdzić, że to właśnie biegłość warsztatowa była największą zaletą komiksów Truścińskiego. W epoce, dość słusznie uznawanej za jeden z najgorszych okresów w dziejach polskiego komiksu, objawił się nagle rysownik potrafiący zamknąć perfekcyjną historię w trzech kadrach; pozbawiony kompleksów wobec starych mistrzów i nieoglądający się na dokonania innych twórców, równie daleki od bezpiecznych, uciesznych historyjek dla dzieci, promowanych w poprzednim ustroju, jak i wyrosłej z punkowych zinów twórczości swoich rówieśników. Z czasem jego twórczość znacząco ewoluowała, zmieniała się jej tematyka i środki wyrazu, nadal jednak pozostaje twórcą osobnym, niedającym się wpasować w żaden z nurtów w polskim komiksie.

Demony, Przemysław Truściński Jednym z największych magnesów przyciągających na tę wystawę są oryginalne plansze z autorskiej adaptacji „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego, przywodzące na myśl pełne swobodnych linii i skomplikowanych ornamentów grafiki Aubreya Beardsleya. Z adaptacji literackich dokonanych przez Truścińskiego natkniemy się na wystawie również na świetnie wyglądające kadry ze „Złego” według Tyrmanda, a także króciutką erotyczną opowieść opartą na historii autorstwa Grahama Mastertona. Organizatorzy nie zapomnieli również o kolejnym istotnym nurcie twórczości artysty – fantastyce naukowej, reprezentowanym we Wrocławiu między innymi przez przewrotny komiks o podboju Księżyca oraz doskonałą, choć ideologicznie wątpliwą antyutopię „Za wszelką cenę”.

Czy warto więc wydać 8 złotych i zobaczyć tę wystawę, na której światło dzienne toczy nieustająca walkę z mrocznymi najczęściej i dość perwersyjnymi wizjami artysty? Tak, choć niekoniecznie dlatego, by nacieszyć się „obcowaniem z oryginałem”. Do wrocławskiego BWA warto wybrać się przede wszystkim po tańszy o 50 złotych niż gdziekolwiek indziej monograficzny album „Trust”, zawierający kilkanaście komiksów z całej dotychczasowej twórczości autora. To właśnie dopiero to solidne tomiszcze pozwala na niczym niezakłócone obcowanie z dokonaniami jednego z najbardziej rozpoznawalnych i jednocześnie najbardziej osobnych artystów polskiego komiksu, a plansze wyzwolone spod szkła po raz kolejny dobitnie przypominają, że miejsce komiksu jest na kolanach czytelnika, a nie na ścianach galerii.

 

 

 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.